Reklama

Zrezygnowali z Benfiki, bo mają zaraz Podbeskidzie. Hahaha!

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2020, 18:17 • 3 min czytania 71 komentarzy

Chcieli do Europy. Tak o nią walczyli, tak ją wspominali, ach, cóż to były za czasy, gdy ogrywało się Juventus, Manchester City albo Fiorentinę. W końcu, po latach, dostali się do fazy grupowej. I co? Wystawili rezerwy. Polska piłka w jednym obrazku. Debilizm pogania idiotyzm.

Zrezygnowali z Benfiki, bo mają zaraz Podbeskidzie. Hahaha!

Odpuścić mecz z Benfiką, żeby skupić się na starciu z Podbeskidziem. Nikt mnie nie przekona, że to ma sens. Zresztą wystarczy spojrzeć na to zdanie, by widzieć – logika została utracona, odjechała w siną dal, nawet nie pomachała na pożegnanie. Mamy Benfikę, grę o marzenia, o sporą kasę, ale odpuszczamy. Musimy się skupić na Podbeskidziu. Ostatniej drużynie w tabeli, która sama sobie strzela bramki i nie przesadzam, wystarczy odpalić mecz ze Śląskiem.

Oczywiście zaraz się nasłucham, że Lech musi wrócić do gry w lidze, tak więc każde trzy punkty są na wagę złota, dlatego powiem jeszcze inaczej. Czyli Lech zmontował tak mocny skład, że rezerwy z wczoraj nie gwarantują ogrania Podbeskidzia. No, jest to śmieszne. Kołderka okazała się tak krótka, że nie wystarczyło jej nawet, by zakryć kolana. Tymczasem Tomasz Rząsa mówi o spokojnej możliwości gry na trzech frontach. Chłopie, naprawdę są granice – gdzieś kończy się tani PR, gdzieś zaczyna tępa propaganda.

I tak sobie myślę, jak poczuli się piłkarze? Walczyli o te mecze jak lwy latem, ogrywali kolejnych rywali, oczekiwali nagrody w postaci fajnych spotkań. No i na to wszystko wychodzi Dariusz Żuraw:

– Sorry, ławka, musicie być gotowi na Podbeskidzie.

Reklama

Pewnie Moder ma to już w dupie, ale Ramirez czy Ishak? Plaskacz w twarz. Dla nich to przecież też jest okno wystawowe, możliwość pokazania się szerszej publiczności i okazja na przejście do lepszego klubu. A nawet jeśli nie, jeśli uznamy, że ich jakość kończy się na Lechu, to rany boskie… Zabierać im szansę, gdy istnieją jeszcze matematyczne nadzieje na awans? To jest jeszcze sport?

Po latach nikt nie będzie tego zespołu wspominał. Dzisiaj wielu kibiców potrafi bez zająknięcia wymienić ekipę z meczu przeciwko Juventusowi, a obecnego Lecha nie będzie się pamiętać. Ot, zrobili swoje, awansowali i tyle. Wiadomo, że szanse na awans były nikłe, ale oni nawet nie spróbowali. Dlatego odpowiadam sobie samemu na pytanie z ostatniego akapitu – nie, to nie jest sport.

Ponadto na mój nos wyniki badań, jakie przeprowadza się piłkarzom, nie napawają w klubie optymizmem. Jak jest dobrze, to wszyscy lubią się tym chwalić, pokazywać: patrzcie, ale jesteśmy przygotowani, ten może biegać bez opamiętania! Tutaj tego nie mamy, obserwujemy jakieś absurdalne roszady. Czyli: popełniono błędy.

Tak w treningu, tak na rynku transferowym. Już pisałem, więc króciutko: widzieć w Kaczarawie zastępce dla Ishaka, trzeba mieć wyobraźnię. Ufać wciąż Muharowi, trzeba mieć wyobraźnię. Nie zadbać o stoperów i grać Dejewskim. Trzeba być pierdol…, pierdołą, no.

No dobra, to walczcie teraz w lidze o puchary. I znów wystawcie w nich rezerwy. Geniusze i stratedzy.

WOJCIECH KOWALCZYK

Reklama

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

71 komentarzy

Loading...