Reklama

Derby absurdów, czyli co nas bawiło w Krakowie w ostatnich latach

redakcja

Autor:redakcja

04 grudnia 2020, 13:20 • 7 min czytania 7 komentarzy

Derby Krakowa to zawsze ekscytujące wydarzenie dla Ekstraklasy. W obliczu biedy derbowej na najwyższym poziomie rozgrywkowym nie będzie chyba przesadą stwierdzenie, że to najmocniejsze lokalne derby w Polsce. Bogata historia tych klubów robi swoje – nawet jeśli ani Wisła, ani Cracovia nie aspiruje dziś do walki o tytuł mistrzowski. Natomiast postanowiliśmy podejść do tego starcia inaczej. Na luzie. Z dystansem. I wybraliśmy najbardziej absurdalne zdarzenia z obu tych klubów na przestrzeni ostatnich kilku lat. Oto przedmeczowe starcie na absurdy w derbach Krakowa.

Derby absurdów, czyli co nas bawiło w Krakowie w ostatnich latach

Historia przejęcia Wisły

Tego nie przebije nic. Każda barwna postać i każda smakowita anegdota ginie przy historii o tym, co działo się w Wiśle Kraków w momencie zmian w klubowych władzach. Szwedzko-angielski biznesmen (?) z wąsem skopiowanym od Hulka Hogana, kambodżański książę bojący się błyskających fleszy, uwiarygodniający ich dość anonimowy agent piłkarski. Do tego odsuwanie do klubu ludzi, nad którymi krąży prokuratura. Choroba Vanny Ly, znikające przelewy. Później debiut Królewskiego w mediach i gadka o ludziach binarnych. Błaszczykowski wjeżdżający na białym koniu. Wątek Leśnodorskiego.

Jesteśmy już dwa lata po tych wydarzeniach, a my wciąż zachodzimy w głowę – dlaczego nikt tego jeszcze nie zekranizował? Dlaczego powstała tylko jedna książka, w której szerzej opisano kulisy tych wydarzeń? I przede wszystkim – dlaczego kambodżański monarcha zapadł się pod ziemię?

Doping z taśmy

Derby z 2018 roku. Młodzi kibice Wisły zostają wpuszczeni na stadion przy Kałuży i próbują kulturalnie dopingować swój zespół. Co robią gospodarze? Puszczają doping z taśmy. Tak, puszczają doping z taśmy. Mix wiejskiego DJ-a i koreańskiej propagandy.

Zastanawialiśmy się wówczas – gdzie bowiem Cracovia w tym absurdzie pójdzie dalej? W programie meczowym będzie drukować tabelę z któregoś sezonu, kiedy wygrywała mistrzostwo, na telebimach będzie puszczać bramki z lat, kiedy jej szło? Przecież to kuriozalne, absurdalne i tak zawstydzające, że gdy komuś pomysł z taśmą tylko wpadł do głowy, powinien się zaczerwienić, pieprznąć sobie w łeb – ale tak porządnie, od serca – i wrócić do lepszych zajęć niż wymyślanie następnych durnot. Przecież jeśli rywal w czymś jest lepszy, również na trybunach, trzeba to uszanować i wziąć się do pracy, by odgryźć mu się przy następnej okazji.

Reklama

Multitasking zawodnika i trenera

Nie jest to może jakiś piramidalny absurd, bo za obiema sytuacji stoi jakiś sens, ale pomówmy o faktach. W Cracovii wiceprezesem do spraw sportowych, czyli człowiekiem m.in. oceniającym pracę trenera, jest sam trener Michał Probierz. Natomiast jednym ze współwłaścicieli Wisły Kraków jest czynny piłkarz, prezesem klubu jego brat, którego ten piłkarz niejako umieścił na tym stanowisku.

Wydawało nam się, że czasy grających prezesów minęły jakoś z wraz odejściem z piłki Mirosława Stasiaka. A model menadżerski funkcjonował jeszcze do niedawna w Anglii, choć i tak powoli dochodzą do wniosku, że lepiej rozdzielić funkcje menadżera na trenera i dyrektora sportowego/technicznego. Ale – jak widać – to może Ekstraklasa wyznacza trendy, którymi podąży reszta świata.

Casus Wdowiaka

Polaków nie ma szans ściągnąć, bo masowo wyjeżdżają. Nie ma już tak dobrze jak kiedyś, że spokojnie można było sięgnąć po zawodników z U-21. Rynek jest coraz trudniejszy – narzekał w naszej styczniowej rozmowie Michał Probierz, wiceprezes i trener Cracovii. – Nie ma w Polsce piłkarzy, których dałoby się kupić za rozsądne pieniądze. Gdy przychodzi Cracovia, każdy myśli, że profesor Filipiak wysypie pieniądze – utyskiwał z kolei w wywiadzie udzielonym Przeglądowi Sportowemu.

Co zatem zrobił Michał Probierz, gdy Mateusz Wdowiak negocjował nowy kontrakt? Przy kolejnej próbie przechylenia warunków na korzyść piłkarza dyrektor/trener uderzył pięścią w stół. Wysłał Wdowiaka do rezerw. I choć ten prezentuje tam niezłą formę, to na powrót do pierwszej drużyny nie ma szans. Będzie gnił w rezerwach do końca umowy. Chociaż kolejny względnie młody Polak nie wyjedzie po paru dobrych meczach!

Błaszczykowski trafiony butelką po gorzole

Kolejny wylew kibiców Cracovii. Tym razem postanowili nawiązać do pięknej krakowskiej tradycji rzucania przedmiotami z trybun w kierunku piłkarzy rywala. Na szczęście – jakkolwiek to brzmi – tym razem z trybun nie poleciał nóż, a butelka po wódce. Są pewne rozbieżności – czy była to klasyczna połówka, czy jednak dwusetka? Materiał dowodowy wskazywałby raczej na ten większy kaliber.

Reklama

Konflikt Królewskiego z Filipiakiem

Jeden z gorętszych bromance’ów polskiej piłki. Jedni powiedzą, że kto się czubi, ten się lubi. Inni, że biznes i sport to niebezpieczna mieszanka, w której mocne charaktery prędzej czy później znajdą się na kursie kolizyjnym. Jarosław Królewski i Janusz Filipiak od dłuższego czasu wbijają sobie szpilki. Właściciel Cracovii sugeruje, że Królewski to biznesowy szczurek, który pcha się na afisz. Królewski odpowiada, że w biznesie może i jest nikim, ale woli tam pozostać w mniemaniu pana Filipiaka.

Wczoraj w Onecie Filipiak oburzał się, że ktoś kiedyś Królewskiego usadził w zbyt poważnym gronie: – Opowiem panu taką historię. Byłem na ważnym panelu dyskusyjnym w Nowym Jorku, w zacnej, prestiżowej instytucji. Michała Sołowowa posadzili w tym samym rzędzie z człowiekiem pokroju Królewskiego. Czy może nawet z nim. I Sołowow się wkurzył. Z jednej strony miliarder z potężnymi zasługami, a z drugiej młody człowiek ze startupu. To nie było poważne. I w tym przypadku też nie byłoby to poważne. Z kim ja miałbym się spotykać? Z człowiekiem, który generuje kilkadziesiąt mln zł straty? 

Królewski odpowiedział na Twitterze: – Oczywiście, jestem “biznesowym nikim” w skali jego rozumienia świata. Mam nadzieje, że nim pozostanę, a miarą moich szczęnięcych, małowiejskich marzeń, nie będzie liczba Maybachów w garażu.

Małe przepychanki poważnych przedsiębiorców.

Negocjacja kary korupcyjnej i tropienie spisków

Co robisz, gdy złapią cię na kradzieży? Mówisz, że to nie twoja ręka? Zbyt banalne, oklepane. Cracovia poszła krok dalej – uznała, że to ręka, ale nie twoja (tylko poprzedników), a tak w ogóle skoro nas już przyłapaliście, to może oddamy wam w ramach kary trochę skradzionych łupów?

Cracovia za grzechy korupcyjne zaproponowała kasę i minusowe punkty, choć regulamin rozgrywek przewidywał nawet karę degradacji. I propozycja została przyjęta. Za próbę kupienia ponad połowy sezonu przy awansie do Ekstraklasy “Pasy” zapłaciły bańkę złotych i dostały pięć minusowych punktów. Czyli karę śmieszną w porównaniu do tego, jak po uszach dostali inni uczestnicy handlu meczami.

Ale mało tego – w sezonie, w którym Cracovia gra z minusowymi punktami za korupcję, prezes Filipiak tropi spiski. Znów wczorajszy wywiad właściciela “Pasów” dla Onetu:

 mistrzostwie Polski Pan nie śni?

Jeśli nadal będziemy mieli takie sędziowanie, jak w meczu z Legią, to ciężko będzie zdobyć mistrzostwo Polski. Wszyscy stwierdzili, że należał nam się karny, tylko nie sędzia. Jestem bardzo bezpośredni, ale to głos nie tylko mój, ale wielu osób ze środowiska.

Właściciel Rakowa Częstochowa Michał Świerczewski napisał na Twitterze, że to był rzut karny.

On jest młody, a mnie to spotyka od 17 lat. Przyzwyczai się.

Do czego?

Gdyby nie było VAR-u, można by to uznać za błąd. Ale na powtórce było widać zagranie ręką. Skoro nawet pan Przesmycki, szef sędziów, mówi, że karny się należał, to trudno mówić o błędzie. Po co w takim razie jest VAR? No na litość boską! Nie twierdzę, że to było ukartowane, ale jednak mamy czasem do czynienia z grzecznościowym sędziowaniem.

Twierdzi Pan, że Legia jest uprzywilejowana, jeśli chodzi o sędziowanie?

Ależ przecież wszyscy to mówią! Nie trzeba powtarzać tego po raz kolejny.

Filipiak mówi, że od siedemnastu lat spotyka go TO. „TO” czyli krzywdzenie przez sędziów. Uwaga – tak, Janusz Filipak robi z siebie ofiarę spisku sędziowskiego. Janusz Filipak, właściciel klubu, który został prawomocnie skazany za korupcję uważa, że od siedemnastu lat sędziowie go krzywdzą.

Kumacie ten absurd? To trochę tak, jakby Janusz Korwin-Mikke narzekał, że niepełnosprawni gnębią go od lat.

Michał Probierz i twitterowa vendetta

Kto z nas nigdy nie wszedł po piwku na media społecznościowe i nie wypisywał tam czegoś, czego następnego dnia się wstydził, niech pierwszy rzuci kamieniem. Nie sugerujemy, że Michał Probierz po meczu z Legią wszedł na Twittera na bańce, natomiast jeśli pisał to bez wspomagaczy – tym większa siara.

I wiele innych…

Moglibyśmy tu jeszcze dorzucić sprawę Janusza Gola. Pewnie i sprawa z kontraktem Aleksandra Buksy też by się nadawała. Można byłoby pogrzebać jeszcze w kolejnych absurdach – np. wypowiedź Dawida Błaszczykowskiego o tym, że zaraz będą płacić już tylko trzem, a maksymalnie czterem trenerom.

Jednego jesteśmy pewni – krakowskie kluby nie przestaną dostarczać nam powodów do uśmiechu. Bo możemy się zżymać, możemy krytykować, możemy kpić, ale Ekstraklasa bez derbów Krakowa byłaby po prostu smutniejsza.

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

7 komentarzy

Loading...