Derby Słońca – tak określa się we Włoszech starcia Napoli z Romą. I chociaż parę dni temu słońce dla Neapolu i Argentyny schowało się za chmurami, to dziś na moment zza nich wyjrzało. Partenopei zagrali dziś dla Diego Maradony. Zagrał dla niego Lorenzo Insigne, który strzelił kapitalnego gola bezpośrednio z rzutu wolnego. Zagrał dla niego Fabian Ruiz, który podwyższył wynik równie ładnym trafieniem. A także Piotr Zieliński, który czarował dzisiaj rywali swoimi zagraniami.
Jeśli nie wierzycie nam, że Napoli wychodziło dzisiaj wszystko, to mamy mocny argument, który was przekona. Akcję bramkową na 2:0 rozpoczął Mario Rui, który efektownym podaniem piętą w powietrzu dograł piłkę koledze. Mario Rui, człowiek, który traktowany jest z dużym dystansem, o którym często mówi się: najsłabszy punkt tego zespołu.
Dziś słabych punktów w Neapolu nie było. Chyba że w bordowych koszulkach.
Roma została w Rzymie
Bo Giallorossi zdecydowanie nie byli dziś sobą. To w końcu ekipa, która w tym sezonie nie przegrała ani jednego meczu, nie licząc wpadki z walkowerem na starcie sezonu. Tymczasem Roma do przerwy nie oddała ani jednego celnego strzału. Zagrożenia z jej strony było tyle, co alkoholu w radlerze. Coś, gdzieś, przypadkiem można poczuć, ale to bardziej oszukiwanie samego siebie.
Tercet weteranów – Mchitarjan, Dżeko, Pedro – który w tym sezonie ma na koncie 11 bramek i 5 asyst, był kompletnie nieobecny. W zasadzie można było się zastanawiać, czy taki Dżeko w ogóle wyszedł na boisko.
Dopiero Carles Perez w 74. minucie meczu zdołał napędzić strachu gospodarzom. Jego strzał został co prawda zablokowany, ale i tak był najlepszym, na jaki było dziś stać ekipę Paolo Fonseki. Tyle że wtedy do końca spotkania pozostał już tylko kwadrans, Roma przegrywała dwiema bramkami i potrzebowałaby cudu, żeby w ogóle wrócić do gry o choćby jeden punkt.
Napoli punktowało każdy błąd
A Napoli swoich liderów miało. Choćby w postaci Lorenzo Insigne, któremu ostatnio zarzucano, że lepiej gra w kadrze niż w klubie. Tymczasem po śmierci Diego Maradony kapitan Partenopei rozgrywa najlepsze mecze w sezonie. Tak, jakby chciał powiedzieć, że ta opaska trafiła na właściwe ramię. W czwartek zaliczył asystę w Lidze Europy, dziś przymierzył z rzutu wolnego, a potem dorzucił do tego ostatnie podanie przy bramce na 2:0. Skupmy się jednak na trafieniu, które zdecydowanie mogło się wszystkim podobać.
Z kolei po kolu mieliśmy inny ładny obrazek. Hołd dla idola Neapolu.
Lorenzo Insigne scored a Maradona-esque free kick against Roma & celebrated by grabbing Diego’s kit & kissing it pic.twitter.com/RoxmX50CLV
— Italian Football TV (@IFTVofficial) November 29, 2020
W buty lidera wszedł także inny strzelec bramki, Fabian Ruiz. Duży spokój w rozegraniu, sporo fajnych podań, same wygrane pojedynki i równie ładny gol. Mierzone, precyzyjne uderzenie z dystansu. Niby po ziemi, ale z taką prędkością, że golkiper Romy mógł odprowadzić piłkę wzrokiem. Świetnie grał dziś ten, który po Maradonie nosi imię, czyli Diego Demme, rygiel środkowej strefy boiska.
I w końcu Dries Mertens, przyszywany syn Neapolu i gość, który prześcignął już Diego Maradonę i Marka Hamsika pod względem liczby bramek zdobytych dla Partenopei. Belg po prostu był tam, gdzie powinien być – tuż przed nosem Mirante, który wypluwając strzał Elmasa wiedział już, że Mertens zaraz potwornie go ukaże.
Koncertowy mecz Zielińskiego
Ale wszystko, co dobre zaczynało się dzisiaj od Piotra Zielińskiego. Krótko mówiąc: Zieliński grał dzisiaj tak, że gdy pociągnął akcję od własnej połowy i zamiast zwrotnej piłki Hirving Lozano zdecydował się na bezsensowny strzał z ostrego kąta, zrugał go od góry do dołu. Nie tylko jak lider, ale też jak nie on, bo kiedy „Zielek” tak soczyście kogoś opieprzył?
No nie przypominamy sobie.
Reprezentant Polski w teorii miał grać dzisiaj na „10”, ale ostatecznie gra Napoli przypominała raczej 4-3-3. I Zieliński czuł się na boisku jak ryba w wodzie. Rozkręcał się powoli, na początku meczu podjął niezbyt dobrą decyzję o strzale, który wtoczył się do rąk Mirante. Ale potem było już tylko lepiej. Zielińskie rozdawał dzisiaj podania tak, jak hostessa rozdaje testery. Tu prostopadła piłka, tam zagranie w uliczkę, jeszcze gdzieś efektowny, solowy rajd. Kluczowe momenty? Choćby zagranie, które zapoczątkowało pierwszą akcję bramkową, bo to po nim Roma musiała ratować się faulem.
Wspomniana już akcja zakończona przez Lozano. Podanie do Mertensa, które powinno zakończyć się asystą, jednak Belg został zatrzymany przez bramkarza. Kolejne znakomite zagranie, które powinno rozpocząć akcję bramkową, jednak obrońca w ostatniej chwili zdjął piłkę z nogi zawodnika Napoli. Polak potrafił położyć dwóch rywali w jednej akcji, czy kapitalnie przerzucić piłkę, gdy otoczyli go przeciwnicy. Statystyki?
- 2 kluczowe podania
- 4/4 udane dryblingi
- 4/6 wygranych pojedynków
Klasa, świetny powrót.
***
Zieliński końcówkę meczu oglądał już z ławki – efekty koronawirusa wciąż go męczą – a koledzy sprawili, że ewidentnie miał na co popatrzeć. Ostatnie minuty, na boisku głównie rezerwowi, 3:0, można odpuścić, prawda? Nie, na pewno nie dziś. Matteo Politano poszedł w tej akcji jak Maradona.
4:0, deklasacja. Gennaro Gattuso nie mógł wyobrazić sobie lepszej odpowiedzi na niedawne słowa o braku serca i zaangażowania na boisku. Diego Maradona nie mógł sobie wyobrazić lepszego hołdu. Napoli jest już tylko punkt za wiceliderem.
Napoli – AS Roma 4:0
Insigne 30′, Fabian Ruiz 64′, Mertens 81′, Politano 86′
fot. Newspix