Reklama

Po ilu urazach gra Liverpoolu zacznie wyglądać gorzej?

redakcja

Autor:redakcja

22 listopada 2020, 22:35 • 3 min czytania 2 komentarze

Siedmiu piłkarzy stracił w ostatnich tygodniach Liverpool. Od drobnych urazów do poważnych kontuzji, od krótkich przerw po wielomiesięczną rehabilitację – szpital na Anfield ma pełne spektrum pacjentów, spokojnie mogliby otworzyć oddział ortopedii, pusty by nie stał. Tak dramatycznie osłabiony Liverpool, gdzie z pierwszego składu zostali im tak naprawdę bramkarz, lewy obrońca, pomocnik i jeden nieskuteczny napastnik, pokonał dzisiaj bez żadnych problemów Leicester City 3:0. A mógł – i chyba nawet powinien – nawtykać drugie tyle.

Po ilu urazach gra Liverpoolu zacznie wyglądać gorzej?

Fabinho na środku obrony, Milner na prawej stronie. Jota i Firmino jednocześnie na boisku, chociaż wydawało się to trudne do pogodzenia. Jones w pomocy, po urazie Naby’ego Keity już podczas meczu – łatanie Williamsem. Jurgen Klopp w ostatnich tygodniach musi łączyć w swojej pracy najlepsze cechy Adama Słodowego oraz MacGyvera. Ale że Niemiec umie sporo, również zrobić helikopter z zapałki – to potem oglądamy takie mecze jak dziś.

Ile razy Leicester City wisiało na włosku? Interwencja Schmeichela, po której głową właściwie na linii interweniował Fuchs. Ta irracjonalna sytuacja Firmino to już w ogóle koniec świata. Chłop strzelił w słupek w sytuacji sam na sam. Potem piłka w tej samej sytuacji uderzyła jeszcze w poprzeczkę, a Albrighton zgarnął ją dosłownie na linii bramkowej – goal line pokazał, że futbolówka trzymała się linii dosłownie skrawkiem, do gola brakło może z pięciu milimetrów. Jak to nie wpadło?

Po prawej załamanie psychiczne, biała linia to futbol trzymający nas przy życiu, żółta piłka to my.

To były sytuacje wybronione jakąś niezłomną siłą woli defensywy Leicester City. Były też sytuacje po prostu zmarnowane, cios karateki Firmino obok słupka, głowa Mane, dość niemrawe uderzenie Joty. Ale nie będziemy dzisiaj The Reds specjalnie rozliczać, bo poza licznymi sytuacjami, w których piłka nie chciała wpadać do siatki – podopieczni Jurgena Kloppa wyprowadzili dwa cholernie skuteczne ataki.

Reklama

Dwa, bo pierwszy gol padł jednak wyłącznie za sprawą gapowatości Evansa. Dośrodkowanie w pole karne, a obrońca Leicester City… No pakuje z bani pod ladę, Schmeichel nie miał nic do powiedzenia. Nie mamy pojęcia, jaki był jego plan w tej sytuacji, ale jesteśmy pewni, że z jedenastu piłkarzy Liverpoolu może ze czterech uderzyłoby z tej piłki mocniej i dokładniej. Evans ich wyręczył i Liverpoolowi grało się o niebo łatwiej.

Zwłaszcza, że praktycznie jedyną klarowną okazję gości zmarnował Vardy, z paru metrów uderzając obok słupka. To działo się przy stanie 1:0 i było czuć, że “Lisy” zdają sobie sprawę z wagi obu tych błędów. Strzelenie samemu sobie gola, potem zmarnowanie szansy jednej na kilkadziesiąt minut. No trudno wyzbyć się świadomości, że w takich warunkach będzie ciężko choćby o punkt.

Zwłaszcza, że Liverpool się rozpędzał.

Gol Joty? Robertson ośmiesza prostym zwodem swojego rywala, potem dogrywa ciastko na głowę. Kropka nad i w wykonaniu Firmino? Znowu bardzo dokładna centra i mocne uderzenie głową. Być może dzisiaj Liverpool nie wzbił się na szczyty finezji, ale kurczę, zerknijmy raz jeszcze w liczby. Siedmiu piłkarzy wypadło, podczas meczu dołączył do nich jeszcze Keita. A gospodarze i tak ostrzeliwali bramkę Schmeichela z imponującą zaciekłością. 24 strzały, ponad połowa celnych, a do niecelnych przecież wliczamy słupek i poprzeczkę w akcji Firmino.

Jeśli ktoś liczył, że przez ten szpital w klubie Liverpool odbije od czołówki… Dziś zespół wysłał w świat komunikat: małpy, my jeszcze żyjemy. 20 punktów, tyle co lider, Tottenham. Już 8 “oczek” przewagi nad Manchesterem City. A przecież kiedyś ci wszyscy połamańcy wrócą do gry, po drodze będzie okienko, czas działa na korzyść Kloppa. Panie Jurgenie – czapki z głów.

Liverpool – Leicester City 3:0 (2:0)

Evans 21′ (s.), Jota 41′, Firmino 86′

Fot.Newspix

Reklama

Najnowsze

Anglia

Anglia

Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Bartosz Lodko
1
Fabiański: Nie spodziewałem się, że tak długo będę grał w Premier League

Komentarze

2 komentarze

Loading...