Reklama

„Z samolotu MU najpierw wysiadał Charlton. W Legii pierwszy jest Mioduski”

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

10 listopada 2020, 08:12 • 10 min czytania 23 komentarzy

Co słychać w prasie przed meczami reprezentacji? Oprócz wieści z kadry mamy też ligowe podsumowania. Wśród nich mini-felieton Michała Listkiewicza, który uderza w Dariusza Mioduskiego. – Dla właściciela Legii Dariusza Mioduskiego jego były wspólnik Bogusław Leśnodorski jest jak huba, która najpierw zdobi drzewo, by je na końcu zniszczyć. A przecież huba to także wesoły taneczny rytm. Stosunek charyzmatycznego działacza Szopenem zwanego do legijnych legend jest… oryginalny – czytamy w „Super Expressie”.

„Z samolotu MU najpierw wysiadał Charlton. W Legii pierwszy jest Mioduski”

Sport

Ołeksandr Szeweluchin, były piłkarz Górnika a obecnie trener Karkonoszy Jelenia Góra, opowiada o reprezentacji Ukrainy.

Ukraiński selekcjoner nie jest chyba pod takim ostrzałem, jak Jerzy Brzęczek w Polsce…

– Na pewno nie ma takiej presji, jaka jest tutaj. W Polsce potrafi się skrytykować, potrafi się stworzyć niesamowitą presję. Na Ukrainie jest pod tym względem spokojniej, trener ma większy kredyt zaufania. Wszyscy zdają sobie sprawę, że szkoleniowiec nie jest wróżką, która za tydzień czy za dwa coś zrobi. Poza tym Szewczenko jest bardzo szanowany, grał na bardzo wysokim poziomie, więc daje się mu na wszystko więcej czasu. Cieszy się szacunkiem, i brutalna krytyka nie jest wskazana. Zdarzają się ostre słowa, ale coś za coś, bo potem selekcjoner z taką osobą nie porozmawia.

Po przyszłorocznym Euro Szewczenko dalej będzie pracował z ukraińską kadrą czy obierze włoski kierunek?

Reklama

– Tego możemy się tylko domyślać. Ja myślę, że pójdzie w kierunku klubowej piłki, bo już nieraz miał takie propozycje. Była już oferta z Milanu. Uważam zresztą, że sam będzie chciał się sprawdzić w takiej roli, bo jednak reprezentacja to jest inna specyfika trenerskiej pracy.

Trener reprezentacji Włoch miał pozytywny wynik testu na wirusa. Co ciekawe, dopiero co żartował z pandemii, wpisując się do grupy: nie zachorujesz, jak wyłączysz telewizor.

Roberto Mancini na listopadowe mecze powołał aż 41 piłkarzy! Ogłoszenie nazwisk zbiegło się z informacją, że selekcjoner miał pozytywny test na koronawirusa, o czym poinformował w oficjalnym komunikacie piłkarski związek FIGC.  (…) 22 października Mancini zażartował na temat Covid-19 zamieszczając grafikę na Instagramie. Pielęgniarka pyta pacjenta w szpitalu: – Czy wiesz jak zachorowałeś? – Oglądałem wiadomości – pada odpowiedź. W mediach same złe informacje o pandemii, więc można się rozchorować na sam widok. Miało być śmiesznie, ale jakoś nie było i Mancini zamieścił przeprosiny. „Właśnie udostępniłem grafikę, która wydawała mi się charakteryzować tę skomplikowaną sytuację. To wszystko. Nie było żadnej ukrytej przesłanki ani zamiaru lekceważenia chorych i ofiar Covid-19, jeśli kogoś uraziłem to przepraszam” – napisał. 

Jedenastka kolejki Ekstraklasy według „Sportu”. O jej ofensywę zadbają m.in. Paweł Wszołek, Jesus Imaz oraz Mateusz Kuzimski.

Reklama

PAWEŁ WSZOŁEK 7 – W starciu z Lechem zaliczył asystę, o której jednak nikt nie będzie mówił, bo autorem gola był debiutujący Kacper Skibicki. Poza tym jednak trzeba przypomnieć, jak dobrze radził sobie Wszołek i jakie problemy miewał z nim Tymoteusz Puchacz.

JESUS IMAZ 7 – Najbardziej wyróżniająca się postać Jagiellonii. Jego bramka śmiało może pretendować do miana trafi enia kolejki, bo Dawid Szymonowicz chyba do tej pory nie wie, jak Hiszpanowi udało się go minąć. Sam strzał z powietrza był równie efektowny!

MATEUSZ KUZIMSKI 7 – Bohater, który dał Warcie cenne trzy punkty w starciu beniaminków. W końcówce meczu zachował spokój, zabawił się nieco z obrońcami i pewnym uderzeniem zapewnił drużynie zwycięstwo.

Rozmowa z Tomaszem Midzierskim. Obrońca Górnika Łęczna mówi o tym, jak beniaminek buduje sobie twierdzę.

Porażka w Niecieczy bardzo pana zabolała? Od 33 minuty graliście z przewagą zawodnika, a mimo to wracaliście do Łęcznej z pustymi rękami.

– Na pewno byliśmy rozgoryczeni po tym meczu, bo takie spotkania po prostu powinno się wygrywać. Na nasze „usprawiedliwienie” powiem, że Termalica jest bardzo dobrym zespołem, dobrze ułożonym taktycznie. Jeszcze przed czerwoną kartką dla jej zawodnika robiła nam mnóstwo problemów, potem – grając w liczebnej przewadze- momentami przejmowaliśmy inicjatywę, ale nie przełożyło się to na korzystny dla nas wynik. W jednym meczu straciliśmy tyle bramek, ile we wcześniejszych ośmiu potyczkach ligowych. To tylko świadczy o sile Termaliki, którą uważam za najpoważniejszego kandydata do awansu.

Sobotni mecz ze „Słonikami” był dla was najtrudniejszy ze wszystkich dotychczasowych?

– Zdecydowanie tak. Nasz przeciwnik był najlepszy pod każdym względem, fizycznym, taktycznym… Po prostu mieliśmy bardzo twardy orzech do zgryzienia.

Macie obecnie 20 punktów. Przed sezonem taki „łup” po 9 kolejkach wziąłby pan w ciemno?

– Oczywiście. Jesteśmy przecież beniaminkiem, z drugiej strony – chyba każdy to powie – mogłoby być lepiej… 

Super Express

Mini-felieton Michała Listkiewicza. Były prezes PZPN wyśmiewa podejście Dariusza Mioduskiego do osób związanych z Legią, z którymi mu nie po drodze.

Piosenkę pod powyższym tytułem grał dawno temu krakowski zespół Szwagry, a niedawno z jeszcze większym czadem Big Cyc. Dla właściciela Legii Dariusza Mioduskiego jego były wspólnik Bogusław Leśnodorski jest jak huba, która najpierw zdobi drzewo, by je na końcu zniszczyć. A przecież huba to także wesoły taneczny rytm. Stosunek charyzmatycznego działacza Szopenem zwanego do legijnych legend jest… oryginalny. Zawodnikom pokroju Dziekanowskiego i Kowalczyka zarzuca brak piłkarskiej wiedzy, więc w klubie ich nie potrzebuje, poza tym wszystko jest cacy. Z samolotu Manchesteru United jako pierwszy wysiadał zawsze Bobby Charlton, a z legijnego pewnie prezes Dariusz.

Sebastian Szymański odgrywa kluczową postać w Dynamie Moskwa. Jego zespół ograł Lokomotiw w derbach i znajduje się w TOP4 rozgrywek.

W niedzielnych derbach Moskwy pomocnik Dynama do siatki nie trafił, ale to po jego znakomitych prostopadłych podaniach najpierw z boiska wyleciał bramkarz Lokomotiwu Guilherme (ręka poza polem karnym), a potem padł ostatni gol dla zwycięzców. Szymański, który półtora roku temu został sprzedany przez Legię za 5,5 mln euro, regularnie występuje w pierwszym składzie Dynama. W tym sezonie wyrósł na jednego z najważniejszych zawodników zespołu, który po rozbiciu Lokomotiwu zajmuje 4. miejsce w tabeli rosyjskiej Priemjer Lig.

Przegląd Sportowy

Reprezentacja Polski kończy rok trzema meczami z silnymi rywalami. Spotkanie z Ukrainą to szansa, żeby dublerzy sprawdzili się na tle kogoś lepszego niż Finlandia. 

– Żeby osiągnąć poziom najlepszych, trzeba z nimi grać, by się dowiedzieć, ile do nich brakuje. Za kilka dni pojedziemy do Włoch, żeby nie przegrać, a potem wygrana z Holandią dałaby nam pierwsze miejsce w grupie. Jest to cholernie trudne zadanie, ale do zrobienia – powiedział niedawno wiceprezes PZPN Marek Koźmiński. Jeśli Polska utrzyma prowadzenie, zorganizuje turniej fi nałowy. Nim jednak kadra rozegra spotkania decydujące o kolejności w Lidze Narodów, zmierzy się towarzysko z Ukrainą. To już nie będzie spacer jak z Finami (5:1), którzy łatwo pozwalali się ogrywać i Kamil Grosicki ustrzelił hat trick, a potem został bohaterem różnych memów. W środę w Chorzowie Polaków czeka o wiele trudniejsze zadanie. Zespół prowadzony przez Andrija Szewczenkę, podobnie jak Polska, przeplata niezłe spotkania z bardzo słabymi i również szuka odpowiedzi na pytanie, które oblicze drużyny jest bardziej wiarygodne: to po 0:4 z Hiszpanią (Liga Narodów) i 1:7 z Francją (towarzysko), czy może to po 1:0 z Hiszpanią (rewanż w LN) i 2:1 ze Szwajcarią (LN)? Mecz z Polską to dla Ukraińców sprawdzian generalny przed spotkaniem z Niemcami, a my szykujemy się do wyprawy do Italii. Schemat ma być podobny do tego, co było przed miesiącem. W środę szansę dostaną dublerzy, debiutanci i dotychczasowi bohaterowie drugiego planu.

Ołeksandr Zawarow mówi o złotym pokoleniu ukraińskiej piłki. To skaut Dynama Kijów, więc chyba wie, o czym mówi.

Sporo w waszej kadrze młodzieży, na mecz z Polską zostało powołanych kilku mistrzów świata do lat 20 sprzed roku.

Tak, to prawda mamy bardzo utalentowaną generację. Za moich czasów było podobnie, też dobrze zagraliśmy na tym turnieju (w 1979 roku – przyp. red.). Wówczas w Japonii, jeszcze pod szyldem Związku Radzieckiego, doszliśmy do finału, w którym ulegliśmy Argentynie z Diego Maradoną w składzie. Wcześniej w półfinale pokonaliśmy Polskę.

To pokolenie jest równie zdolne?

Mistrzostwa do lat 20 to jedna rzecz, a seniorska kadra co innego. Nie można porównywać gry wśród juniorów do walki z Lewandowskim. Młodzi piłkarze dobrze pracują i mam nadzieję, że wielu z nich zrobi znaczące kariery.

Kto konkretnie?

Nikogo nie wskażę, nie powiem, że np. Cyhankow to nowy Messi lub Ronaldo, ale sądzę, że z czterech, pięciu ma na to realne szanse.

Większość reprezentantów gra jednak w kraju.

Ci zza granicy albo nie odgrywają tam dużych ról, albo występują w przeciętnych klubach. Moim zdaniem to kwestia problemu z ich aklimatyzacją, a nie klasą piłkarską. To nie dotyczy jednak wszystkich, Malinowskij dobrze sobie radzi w Atalancie. Ale tego, że grają w kraju, nie uważam za problem. Liga ukraińska to nie są jakieś drugorzędne rozgrywki.

Ryan Giggs znów wpadł w kłopoty. Walijczyk wylądował na komendzie po awanturze domowej, a jego partnerka wyprowadziła się z domu i zabrała psa.

Policja została wezwana do posiadłości Giggsa w Worsley w ubiegłą niedzielę o godz. 22.05. Powodem była, jak podaje ofi cjalny komunikat, „awantura”. 46-latek został zatrzymany i następnie wypuszczony po wpłaceniu kaucji. Na drugi dzień ponownie stawił się na posterunku, by złożyć obszerne wyjaśnienia. Jest podejrzany o naruszenie nietykalności fi – zycznej kobiety, która przebywała z nim w domu. Chodzi o jego partnerkę Kate Greville,która miała „drobne obrażenia”, ale nie wymagała pomocy lekarskiej. Walijczyk wydał oświadczenie, w którym nie przyznaje się do winy. Według angielskich bulwarówek awantura powstała po tym, jak Greville, zawodowo specjalistka od PR, odkryła wiadomości, jakie Giggs wysyłał innym kobietom. Kate, jak donosi uwielbiający zaglądać gwiazdom przez okno dziennik „The Sun”, niedługo po zatrzymaniu Giggsa wyprowadziła się od partnera, zabierając ze sobą ich psa. Ale to i tak miała być kwestia czasu. Podobno kilka tygodni wcześniej podpisała umowę wynajmu mieszkania, bo zdała sobie sprawę, że nie może dłużej ufać swojemu mężczyźnie. Para żyła ze sobą od kilku lat, ale nie układało jej się najlepiej – pani Greville zostawiała Giggsa i wracała do niego „sześć lub siedem razy”, jak zdradził jeden ze znajomych.

O wojence klubowych lekarzy Legii i Lecha opowiada lekarz reprezentacji Polski, Jacek Jaroszewski. Okazuje się, że Legia jednak składa raporty regularnie, choć nie zawsze to robiła.

Z Łazienkowskiej słychać też zarzuty wobec prof. Pawlaczyka, że z powodu pracy w Lechu brakuje mu obiektywizmu.

Według mnie jego żywiołowe reakcje w ostatnich dniach były spowodowane tylko i wyłącznie jego zaangażowaniem w pracę w ZM PZPN, pracującym w trudnych pandemicznych warunkach. Osobiście uważam, że jest jak najbardziej obiektywny. Dla niego liczy się zdrowie piłkarzy, trenerów i innych osób w klubach. Znam Krzysztofa od lat.

Z wypowiedzi prof. Pawlaczyka wynika z kolei, że Legia długo nie wysyłała raportów. Jakiego okresu
dotyczą te zastrzeżenia?

Do przełomu sierpnia i września bywało z tym różnie. Legia wybrała m o d e l , w którym ze sprawami COVID-19 chciała radzić sobie sama. Przez jakiś czas nie dostawaliśmy raportów. Później zaczęliśmy je dostawać, ale nie były tak przejrzyste, jak te z innych klubów. W protokole nie została ściśle określona forma raportów i Legia dawała dość ogólne informacje. Wychodziła z założenia, że jako ZM PZPN nie musimy o nich wiedzieć tyle, ile byśmy chcieli.

A jak jest teraz?

Od listopada raporty Legii są bardzo precyzyjne. I dla jasności – nie była ona jedynym klubem, który wysyłał niedokładne raporty.

Felieton Kamila Kosowskiego. Były reprezentant Polski martwi się kiepską sytuacją Aleksandra Buksy w Wiśle Kraków.

Martwi mnie jedna kwestia – sytuacja Aleksandra Buksy. To chłopak, o którym było bardzo głośno. Wisła mocno zabiegała, by przedłużył kontrakt. Z tego, co słyszę, podpisał umowę z jednym z największych zagranicznych agentów, został zaliczony do setki najzdolniejszych piłkarzy młodego pokolenia na świecie. Tymczasem nie podnosi się z ławki. W niedzielę najpierw wszedł Fatos Bećiraj, a dopiero potem Buksa. Nie wiem, jak spisuje się podczas treningów, może jest za słaby, by dać mu więcej minut. Myślałem, że zawsze znajdzie się dla niego miejsce w składzie, jeśli nie na środku ataku, to na skrzydle. 

Gazeta Wyborcza

Krótka przypominajka o tym, jakie zasady sanitarne panują na zgrupowaniach reprezentacji Polski.

W Chorzowie największym wyzwaniem było przygotowanie murawy, którą zainfekował złośliwy grzyb – przeniesiony prawdopodobnie na piłkarskich korkach z innego boiska. Obawiano się nawet, że mecze trzeba będzie rozegrać na innym obiekcie. Na Śląski sprowadzono w trybie awaryjnym bele trawy z plantacji na Węgrzech. Pierwsi kadrowicze dotarli na Śląsk w niedzielę, ale największa grupa dojechała w poniedziałek około południa. Brzęczek zapowiedział, że w środę pozwoli odpocząć tym, którzy oprócz ligowych spotkań rozgrywają jeszcze te w Lidze Mistrzów. Kapitan Robert Lewandowski usiądzie więc na trybunach. W trakcie zgrupowania kadra będzie ściśle przestrzegać wytycznych sanitarnych UEFA zawartych w dokumencie „Return to play”, co wiąże się z brakiem jakiegokolwiek kontaktu kibiców z zawodnikami i sztabem trenerskim. W przestrzeniach wspólnych hotelu wszyscy piłkarze muszą się poruszać w maseczkach. Posiłki będą jeść przy małych, maksymalnie pięcioosobowych stolikach. Obsługa kelnerska musi pracować w rękawiczkach. Na treningi zespół będzie jeździł dwoma autokarami – jednym piłkarze, a drugim sztab. Podczas zgrupowania kadrowicze będą trzykrotnie badani na obecność koronawirusa. Ostatni raz nie wcześniej niż 48 godzin przed meczem u siebie.

Fot. Newspix

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

23 komentarzy

Loading...