Ole Gunnar Solskjaer wypełnia pewien cykl. Teraz jest czwartym trenerem „Czerwonych Diabłów” po erze sir Alexa Fergusona, który prawdopodobnie będzie pomału zbliżał się do ściany. A Mauricio Pochettino już czeka, żeby zakończyć okres bezrobocia. Czy to będzie właściwy wybór, jeśli United pożegnaliby Norwega po ewentualnym niepowodzeniu w dzisiejszym starciu z Evertonem? Niekoniecznie. I nie wynika to wcale z wątpliwości co do warsztatu Argentyńczyka. Czas pokazać, dlaczego – w szerszym kontekście – nawet zmiana szkoleniowca na teoretycznie lepszego nic temu klubowi nie da, dopóki nie dojdzie do roszad w gabinetach, a nie tylko na ławce trenerskiej.
Przychodzi sobie w 2218 roku nowy szkoleniowiec na Old Trafford. Ma za zadanie zrobić dobry wynik. Nie bez trudu, ale w drugim sezonie osiąga maksimum, daje przepustkę do Ligi Mistrzów. Od biedy jest wspierany przez zarząd klubu, bo dyrektora sportowego nie uświadczysz w Manchesterze gdzieś do okolic 2245 roku. Później nastąpi regres i bohaterski zarząd znów uwolni United od złego trenera. A każdy z piłkarzy będzie siedział zadowolony i liczył kolejne tygodniówki. A my widzimy się za dwa lata w tym samym miejscu.
To nie jest wypowiedź wróżki, tylko bardzo logiczny ciąg, który czekać będzie każdego nowego szkoleniowca „Czerwonych Diabłów”.
Dlatego analizując, co poszło dobrze, a co źle w karierze trenerskiej Solskjaera, trzeba zrobić to uczciwie. Ustalmy jedno: Solskjaer nie jest trenerskim nieudacznikiem. Właściwie można powiedzieć, że dla romantyków futbolu – którym wciąż się wydaje, że w United znajdzie się nowy Ferguson – był wręcz świetnym wyborem. Nieoczywisty facet, ale z doświadczeniem trenerskim w rezerwach United, w Molde oraz Cardiff dostał zadanie – ratowanie zespołu po erze Jose Mourinho.
***
Mourinho nie odchodził z klubu w miłej atmosferze. Dopiero kiedy upływa pewien czas, kibice zaczynają za nim tęsknić – uznają, że trzy trofea oraz wicemistrzostwo Anglii były absolutnym sukcesem przy tym kadrowym stanie posiadania. Zaczynają zwracać uwagę na grubego Lukaku, nieznośnego Pogbę, przepłaconego Sancheza. Dlaczego jednak wcześniej niektórzy fani United tak bardzo mieli Portugalczyka dosyć? Wystarczy spojrzeć, w jakim nastroju przychodził na niektóre konferencje prasowe. Wystarczy zobaczyć jego wypowiedzi, styl jego drużyny i ciągłe spychanie odpowiedzialności na piłkarzy, spośród których część była przecież jego wyborem, a nie czymś, co musiał zaakceptować, bo Ed Woodward dał pokaz nieudolności. Nigdy winny nie był Mourinho, zawsze ktoś inny.
„Three times”, „respect”, ucho puszczane w stronę fanów Juventusu – pamiętacie to?
Zresztą, patrząc na jego cykl pracy, który najczęściej trwał po 2-3 lata i kończył się antagonizowaniem wszystkich dookoła, naprawdę nie sposób nie zrozumieć tego zwolnienia. Wciąż jest jeden z najlepszych trenerów w historii piłki nożnej. Jednak często sam prosił się o złe słowa pod swoim adresem, skoro innych im nie szczędził. Zapytajcie Paula Pogbę lub Arsene’a Wengera.
Tylko właśnie – to wszystko miało sens właśnie w tamtej chwili.
***
Nastaje Solskjaer. Obejmuje zespół na szóstym miejscu w tabeli, z 1/8 finału Ligi Mistrzów w perspektywie, a także aktywnym udziałem w FA Cup. Skończy rozgrywki… na szóstym miejscu w tabeli ligowej, odpadnie z Barceloną w ćwierćfinale Champions League. Z FA Cup wyleci już w ćwierćfinale.
Stwierdzenie, że facet jest synonimem nierówności, będzie bardzo uczciwą oceną. Jak bowiem logicznie wytłumaczyć, że Norweg potrafi odpowiednio ustawić zespół na mecze z drużynami dowodzonymi przez topowych trenerów? Jak wytłumaczycie to, że to jest pierwszy szkoleniowiec, który skutecznie potrafił nauczyć odpornych na wiedzę zawodników, jak można grać zmiennymi formacjami, a nie trzymać się jednego schematu? No i jak to możliwe, że jego United umiało trzykrotnie pokonać Pepa Guardiolę?
A jednocześnie, to ten sam Solskjaer może powiedzieć, że jako trener Manchesteru United przegrał już z:
- Wolverhamptonem (dwukrotnie
- Evertonem
- Cardiff City
- Crystal Palace
- West Hamem United
- Newcastle United,
- Bournemouth
- Astaną
- Watfordem
- Burnley
Na Burnley się zatrzymajmy. To po tym meczu nadchodzi przełom, do klubu przybywa pewien Portugalczyk. Bruno Fernandes – do spółki z pandemią COVID-19 – sprawił, że „Czerwone Diabły” nie przegrały ani jednego spotkania przez pół roku. Znów jest pięknie, dokładnie tak samo, jak na początku pracy Solskjaera, kiedy nosi on jeszcze tytuł tymczasowego szkoleniowca i nie przegrywa żadnego spotkania od świąt Bożego Narodzenia do połowy lutego 2019 roku. Dlaczego zatem wtedy wszystko się popsuło?
POWYŻEJ 2,5 GOLA W MECZU EVERTONU Z MANCHESTEREM UNITED? KURS: 1,67 W EWINNER!
Pierwszą taką chwilą, gdy szkoleniowiec United uwierzy, że może bić się w nieswojej wadze był moment, gdy… wyeliminuje w okrojonym składzie PSG z Ligi Mistrzów, a następnie otrzyma stałą posadę i trzyletnią umowę. Naprawdę. To wtedy zaczęły się problemy. Solskjaer jeszcze nie wykonał zadania, a już otrzymał kontrakt na stałe. Zaważyły emocje, zbyt silne emocje.
Z powodu tego jednego momentu:
Czy Ed Woodward nie powinien był poczekać? Owszem, Solskjaer ciągle mówi: „mam trzyletni plan na odbudowę klubu”. Ale wciąż jest niesprawdzonym na dłuższą metę trenerem. Istnieje ryzyko, że jeśli coś pójdzie nie tak, to może pogrążyć siebie, Woodwarda, a przy okazji cały klub. Wymieniliśmy wam już zresztą, z kim potem przegrywał. Wśród tych drużyn są średnie i słabe ekipy angielskie.
Solskjaerowi wybrańcy w pierwszym składzie, czyli m.in. apatyczny Jesse Lingard oraz Andreas Pereira, ciągle wyśmiewany za swoją sylwetkę Luke Shaw, „człowiek-statystyka” Victor Lindelof oraz mało zwrotny Harry „Lodówka” Maguire, też są za to odpowiedzialni. Odpowiedzialny jest David de Gea, którego słaba dyspozycja jest po prostu efektem zmęczenia, psychicznego urazu po mundialu w Rosji, a także tego, że nie mógł wiecznie ratować United i zdobywać nagród dla najlepszego piłkarza zespołu. Ale Solskjaer chce być sprawiedliwy. On im ufa, za każdym razem broni.
„Young and good lads”, czyli młodzi i dobrzy chłopcy na zawsze zagościli w jego słowniku na konferencjach i podczas wywiadów.
***
Przenieśmy się szybko z powrotem do roku 2020, konkretnie do lipca. Solskjaer miał szansę na zdobycie dwóch trofeów, pierwszych dla United od trzech lat. Tymczasem zawala sprawę. Odpada z Chelsea w FA Cup, przegrywa z Sevillą w półfinale Ligi Europy. Udaje mu się jednak zakwalifikować do Champions League, co trochę przyćmiewa te niepowodzenia.
Obecny sezon to z kolei – jak na razie – obrona przed nieuniknionym. Nie da się przecież nie wspomnieć o tym, że Norwego ponownie w trąbę dostał od Crystal Palace, otrzymał potężny cios w postaci 1:6 od Mourinho, a ostatnio poległ z Arsenalem i przede wszystkim w koszmarnym stylu z Basaksehirem. Gdyby nie słupki i poprzeczki, przegrałby też z Brighton. Jako jednak, że Norweg nawet w trybie „dead man walking” umie się uratować z opresji, trzymają go przy trenerskim życiu wygrane z PSG i RB Lipsk w Lidze Mistrzów.
Ole Gunnar Solskjaer
Dzisiaj, kiedy obniża się bardzo mocno poziom cierpliwości dla trenerów, jednocześnie to ich jest zwolnić najłatwiej. Choćby z tego powodu musi się krajać serce sir Aleksowi Fergusonowi, bo on wytrwał na Old Trafford przez wieki i to on sam decydował, kiedy opuści swój stołek. Obecnie United – nie tylko wśród własnych kibiców – miotają się, cały czas latają od ściany do ściany. Sprawy nie ułatwia zresztą poziom dyskusji na temat klubu, w której nie pomagali zupełnie przez lata sami byli zawodnicy.
Roy Keane od lat za każdym razem spycha odpowiedzialność na piłkarzy United. „Ci ludzie wepchną Solskjaera pod autobus, tak jak zrobili to z Mourinho” – Irlandczyk jest wierniejszy wobec jednej osoby niż wobec grupy ludzi, których ogląda od siedmiu lat i ciągle spogląda z wyrazem twarzy, jak gdyby chciał powiedzieć „Kurła, kiedyś to było!”. Gary Neville nieustannie wskazuje rzeczy, które działają źle, ale przecież kiedy miał sam naprawiać Valencię, to zbłaźnił się i potulnie wrócił do roli eksperta Sky. Rio Ferdinand, ten sam, który wyśmiewał Davida Moyesa i wolał robić sobie fotki na social media, dziś jest pierwszy do obrony Solskjaera i krytyki piłkarzy. Kiedy bowiem w dyskusji o United pojawia się argument „braku inwestycji” w skład, trzeba się złapać za głowę. Nie chodzi bowiem o „brak inwestycji”, gdy przez tyle lat wydajesz setki milionów euro na zawodników i proponujesz niemalże 100 baniek za 20-letniego Jadona Sancho.
A co więcej – robiłeś to także z Fergusonem w roli menedżera, kupując Rio Ferdinanda za ponad 30 milionów funtów, a tyle za obrońcę prawie 20 lat temu jeszcze nie wydano. Chodziło za każdym razem o brak odpowiednich inwestycji, brak odpowiednich piłkarzy.
***
Dlaczego Sadio Mane, Roberto Firmino i Mohamed Salah z jakiegoś powodu wybrali Anfield? I dlaczego zrobił to Juergen Klopp? Ponieważ czuli, że Liverpool nie zatracił swojej tożsamości jako klub piłkarski. Dlaczego Pep Guardiola wolał wybrać City? Jeśli oglądaliście „All or Nothing: Manchester City” w Amazon Prime Sport i ujrzycie, jaką strukturę sportową stworzył tam z Txikim Begiristainem, a później porównacie to z murem tajemnic, jakimi okryto dokonywanie transferów w United, zrozumiecie, dlaczego The Reds i The Citizens są dzisiaj najmocniejszymi ekipami w Anglii. Ktoś dzisiaj naprawdę będzie padał na kolana przed Edem Woodwardem i Mattem Judge’em, dwójką bankierów bez czysto piłkarskiej wizji na budowę drużyny? Jedyne, o co może ich zapytać, to wysokość tygodniówki, bo pieniądze, które Woodward zapewnił z rekordowych umów sponsorskich, są od lat przepalane na wypłaty dla ananasów pokroju Phila Jonesa, Marcosa Rojo czy też wspomnianych Lingardów, Pereirów.
Jakkolwiek Solskjaer jest trenerem z wiadomymi wadami, nigdy nie powinno dojść do zmiany trenera po takim ciągu zdarzeń, jeśli nie dojdzie również do zmian na samym szczycie klubu.
EVERTON POKONA MANCHESTER UNITED? KURS 3,05 W TOTALBET!
Nie istnieje w Manchesterze United ktoś taki jak kompetentny dyrektor sportowy, bo dyrektora sportowego nie ma. Kto wie, być może na to stanowisko nadawałby się Solskjaer, gdyby klub zapewnił mu odpowiednią edukację? Kuszenie Edwina van der Sara z Ajaksu też jakoś nie daje efektów, zupełnie jakby Holender się bał, że każdy błąd zostanie mu wytknięty dużo boleśniej niż w Amsterdamie, gdzie jest traktowany z Markiem Overmarsem jako piłkarski bóg.
Jeśli ktoś chce ściągnąć Mauricio Pochettino do Manchesteru United, powinien był to zrobić po finale Ligi Mistrzów w 2019 roku. Nie powinien był natomiast zatrudniać Solskjaera na stałe. Należało postawić sprawę jasno – uratujesz sezon, posprzątasz, a po tobie przyjdzie lepszy. W dodatku, ten właśnie szef powinien był na dodatek schować dumę do kieszeni i powiedzieć: „Potrzebuję dyrektora sportowego. Ja sam nie dam rady ciągnąć tego wózka sam.” Czy zostało to zrobione? Nie. Z jakiegoś powodu Ed Woodward dalej trwa na swoim stanowisku. A kolejni szkoleniowcy United są sfrustrowani, bo im nie wyszło.
***
Jeśli zwolniony zostanie Solskjaer, który po prostu zrobił to, co do niego należało, a swojego dzieła tak naprawdę nie ukończył, winę za to ponosić będą w większym stopniu Joel i Avramowie Glazerowie, Ed Woodward oraz Matt Judge. Zostanie zwolniony czwarty trener w ciągu siedmiu lat. Znów przybędzie kolejny szkoleniowiec i będzie miał nadal tych samych ludzi nad sobą. Będzie odbijał się od ich niekompetencji, a kiedy poprosi o transfery, usłyszy, że mamy pieniądze tylko na drugi lub trzeci wybór.
Hans-Joachim Watzke i Michael Zorc dalej będą darli łacha z niekompetencji kontrahenta.
Czyli potencjalnie w 2022 roku spotkamy się tutaj w tym samym gronie i będziemy mówić, czego zabrakło Mauricio Pochettino lub Massimiliano Allegremu, żeby spełnił się w Manchesterze. Będziemy burzyć pomniki i robić z Argentyńczyka lub Włocha totalnych idiotów. Inna sprawa, że United byliby jeszcze sobą, gdyby nawet żadnego z tych szkoleniowców nie zakontraktowali i skończyli z pochopnym wyborem Michaela Carricka, Laurenta Blanca lub nawet Sama Allardyce’a. To byłoby absolutnie w stylu tego klubu pod rządami Glazerów, „transferowego” duetu w erze po sir Aleksie Fergusonie.
***
Można z czystym sumieniem stwierdzić, że dziś Manchester United ma piłkarski potencjał na miarę podium Premier League. Z dobrym i sprawdzonym trenerem jest to jak najbardziej do zrobienia. Problem w tym, że ten klub przypomina żyłę wodną lub układankę puzzli, w której wiecznie brakuje jakiegoś elementu. Kiedy jest dobry trener, nie ma żądanych transferów. Gdy już są transfery, to nietrafione. A gdy potrzeba pokazać pazur, to tego pazura brak. Alexis Sanchez kilka dni po podpisaniu umowy z United prosił agenta, aby poszedł i rozwiązał ten kontrakt, bo czuł się fatalnie. Na boisku oceniono wprost – nie umiał o siebie zawalczyć, oduczył się gry w piłkę.
Cena oczekiwań w United jest duża.
Manchester nie uświadczył mistrzostwa kraju od 7 lat. David Moyes został wypluty przez szatnię, która nie widziała w nim elitarnego trenera. Ot, dostał łatkę i z nią nie wygrał. Louis Van Gaal? Jego pochłonęło własne ego, ale po tym, jak zdradził niedawno w „FourFourTwo” kogo chciał, a kogo wciąż dostawał, można współczuć każdego rozczarowania w oknie transferowym. Zamiast Roberta Lewandowskiego, otrzymał Radamela Falcao wracającego po kontuzji. Zamiast Sadio Mane, Angela di Marię, który na Wyspach jest dziś określany „szczurem”. A zamiast Matsa Hummelsa, Ed Woodward kupił mu Marcosa Rojo. Wątek Mourinho już pokrótce omówiliśmy.
Jose Mourinho
Solskjaer to człowiek z wybrakowanym warsztatem trenerskim, ale znający United. Był pierwszym prawdziwym trenerem ze środowiska wyłączając Giggsa, który został opiekunem drużyny na kilka meczów. Solskjaer znał zasady Fergusona – wiedział, czego się tutaj wymaga. Wiedział, że dostanie kredyt zaufania, że naprawdę wesprą go kibice, bo to przecież jego pamiętali z boisk – nie był gościem zewnątrz, nie miał w sobie nastawienia mądrali. Grał na Old Trafford przez 11 lat. Dobrze dobierał personalia pod kątem transferów. Czasem przepłacił – jak za Harry’ego Maguire’a. Ale jednak tylko ślepiec nie dostrzeże plusów – nimi są transfery Fernandesa, Wan-Bissaki, odzyskanie Hendersona, szansa dla Greenwooda, a także odświeżenie Freda oraz Maticia w poprzednim sezonie.
REMIS EVERTONU Z MANCHESTEREM UNITED? KURS: 3,69 W EWINNER!
Zrobił to, mimo tego, że przez te 7 lat za transfery wciąż odpowiedzialna jest jedna i ta sama osoba, Ed Woodward, a pomaga mu – i negocjuje wszystkie umowy – Matt Judge. Patrice Evra wprost mówił o tym w swoim przemówieniu na Instagramie: „Nie ma tam trenerów, dyrektorów, są prawnicy. Są ludzi ze skostniałej struktury. To przypomina korporację”.
Wiecie, co dzisiaj bardziej interesuje Manchester United jako przedsiębiorstwo?
Oni potrafią w gabinetach bardziej jarać się faktem, że saga kontraktowa Paula Pogby robi im większy ruch w social mediach. Podobnie było z próbą ściągnięcia Jadona Sancho. „Patrzcie, jak pracujemy, patrzcie, jacy jesteśmy zdesperowani”. To chcieli pokazać w United, cały czas wypuszczając do mediów kolejne komunikaty. Briefing i podsycanie nadziei trwają do 5 października, a negocjacje nie idą w żadnym momencie do przodu. Nie ściągnęli Anglika. Nie chcieli dać 120 milionów euro, wytłumaczyli się pandemią, ciągle chcieli zbić cenę. A prawda jest taka, że Borussia Dortmund ma dziś moralne prawo wyśmiać Woodwarda. Hans-Joachim Watzke w każdym momencie negocjacji musiał stwierdzić, że rozmawia z człowiekiem niepoważnym, który nie chce wcale dobić targu.
***
Nie da się ukryć, że to właśnie w obecnym momencie United posiada najlepszą kadrę po Fergusonie. Ten zespół wzmocniony w defensywie i na skrzydłach może naprawdę walczyć o mistrzostwo Anglii za rok lub dwa lata. Wobec obecnej przypadkowości Premier League, możliwe, że po nadrobieniu meczu z Burnley nawet stanie się to teraz. Solskjaer po prostu uwierzył, że się da. Gdyby bowiem nie wierzył, pewnie nie wziąłby na siebie nawet roli „caretakera” w grudniu przed dwoma laty.
Niewdzięcznym jest budowanie swojej trenerskiej marki w tych czasach – wie o tym także Frank Lampard, a nawet widać to na przykładzie Zinedine’a Zidane’a, w którego wielkość wciąż wielu nie wierzy. Wystarczy jeden mecz, w którym Real Madryt zupełnie nie porwie w ofensywie, a już pojawią się zarzuty, że on niczego ich nie nauczy, bo przecież sam jako piłkarz całe życie spędził w środku pola.
Tak samo jest z Solskjaerem. Trio Marcus Rashford-Martial-Greenwood może być wręcz czarujące, ale już ten sezon pokazuje, że defensywa jest naprawdę chybotliwa. Ciągle następują w niej zmiany i brakuje stałości. Harry Maguire wszedł w nowy sezon jako skazaniec na mocy wyroku greckiego sądu. Victor Lindelof, Eric Bailly i Axel Tuanzebe to obrońcy, którzy raz są dostępni, a raz ich nie ma, ponieważ łapią kontuzje. Luke Shaw jest jak Grzegorz Krychowiak – bez rytmu i ciągłego zaufania będzie nadal miał zaległości i jeszcze bardziej skupi na sobie szyderę z powodu swojej wagi. Czy naprawdę ktoś się dziwi, że David de Gea i Aaron Wan-Bissaka również w pewnych okresach swojej gry za Solskjaera obniżyli loty? Nie mogli ciągle wszystkiego pudrować sami.
MANCHESTER UNITED WYGRA Z EVERTONEM? KURS: 2,30 W TOTOLOTKU!
Obrazek ze Stambułu jest wręcz przykry, a kiedy przypomnimy sobie, że ostatnim piłkarzem, który był najbliżej Demby Ba jest najwolniejszy na boisku, 32-letni defensywny pomocnik Matić, to mamy wręcz orlikową grandę zastosowaną w Lidze Mistrzów. Tak, za to Solskjaer może czuć się odpowiedzialny. Tylko czy nie jest to po prostu kapitulacja i stwierdzenie, że „nie będzie się kopał z koniem”?
A poza tym, Solskjaera i Zidane’a łączy wszystko poza jedną rzeczą – ten drugi jako szkoleniowiec jest zwycięzcą. I to znacząca różnica. W dodatku Real Madryt jest znacznie zdrowiej zarządzaną firmą – my do dziś nie wiemy, czy Ed Woodward i Matt Judge w ogóle nawet interesują się piłką nożną. Państwo wybaczą, ale w przypadku Florentino Pereza takich wątpliwości nie mamy. Jeżeli Solskjaer pożegna się w końcu z United i nie urwie się po raz setny ze stryczka w ostatniej chwili, to kolejny plan z Pochettino lub Allegrim u steru po prostu będzie ostatnią szansą także dla zarządzających tym klubem.
Skończą im się wymówki. Jeśli już się nie skończyły.
RAFAŁ MAJCHRZAK
fot. NewsPix.pl