Reklama

Boniek: Dla mnie Kucharski to po prostu kłamca

redakcja

Autor:redakcja

06 listopada 2020, 08:35 • 8 min czytania 13 komentarzy

W piątkowej prasie m.in. Zbigniew Boniek mówi o konflikcie Cezarego Kucharskiego z Robertem Lewandowskim i kilku innych sprawach, ojciec Mateusza Praszelika opowiada o swojej grze w Górniku Zabrze, Alexander Gorgon tłumaczy pomysł na cieszynkę podobną do tej Krzysztofa Piątka (ale będącej przed nią), do tego kilka ciekawych tekstów z lig zagranicznych.

Boniek: Dla mnie Kucharski to po prostu kłamca

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zbigniew Boniek komentuje konflikt Cezarego Kucharskiego z Robertem Lewandowskim. Prezes PZPN komentuje też trudną sytuację Arkadiusza Milika i mówi o liście, jaki działacze wysłali do premiera Mateusza Morawieckiego.

Jak ocenia pan konflikt kapitana reprezentacji z byłym menedżerem Cezarym Kucharskim?

Nie lubię się zajmować problemami innych, ale jestem trochę zdziwiony. Czytałem ostatnio, że jako agent Roberta Kucharski zarobił kilkanaście milionów euro. Cała sprawa pokazuje jedną rzecz: to nie menedżerowie budują kariery piłkarzy, tylko zawodnicy budują agentów. Lewandowski bez Kucharskiego byłby takim samym, albo i lepszym graczem. A gdzie byłby Kucharski bez Roberta? Kiedyś miał stajnię z najlepszymi piłkarzami w Polsce – Robertem, Grzegorzem Krychowiakiem czy Krystianem Bielikiem – a dziś nie ma już nikogo. Niezależnie od tego, jakie są teraz relacje Lewandowskiego z Kucharskim, obowiązkiem tego drugiego było „rozminowanie” konfliktu i rozwiązanie go bez mieszania w całą sprawę sądów i dziennikarzy. Zawsze wydawało mi się, że ich „mariaż” umrze. W marcu 2013 powiedziałem Robertowi, że jeśli chce zrobić światową karierę, powinien zmienić agenta. Wtedy wydawało mu się, że jest inaczej, ale z perspektywy czasu zapewne przyznał mi rację. Proszę zauważyć, że gdy „Lewy” zatrudnił nowego menedżera, skończyły się jego problemy w Bayernie. Do wszystkiego w życiu trzeba dojrzeć.

Reklama

Lewandowski zmienił agenta także po to, by trafić do Realu Madryt. Nie udało się.

Ale jak przyszedł Zahavi, Robert od razu dostał dużo lepszy kontrakt. Jego druga „fala” w Bayernie zaczęła się od czasu, gdy zmienił menedżera.

Mówi się, że aby piłkarz prezentował pełnię możliwości, powinien mieć też spokój poza boiskiem.

Nie wydaje mi się, że po eskalacji konfliktu z byłym menedżerem w życiu Roberta coś się zmieniło. Niezależnie od tego, jak skończy się sprawa, Lewandowski z tego spokojnie wyjdzie. A Kucharski w świecie piłki prawdopodobnie jest spalony. Sam stałem się ofiarą pewnych przekłamań. Kucharski mówił w wywiadach, że Boniek chciał, by Lewandowski szedł do Genoi czy Romy. To kompletna bzdura, dla mnie Kucharski to po prostu kłamca. Pamiętam, jak do mnie zadzwonił. Mówił, że Genoa chce Lewandowskiego i pytał, co o tym sądzę. Odpowiedziałem: „Posłuchaj, według mnie to jakaś heca. Robert będzie piłkarzem światowego formatu. Jeśli ma iść do Serie A, to do klubu pokroju Romy czy Juventusu, a nie do średniaka”. A potem słyszałem, że chciałem Kucharskiemu odebrać piłkarza i gdzieś sprzedać. Nonsens. Ale zostawmy już temat.

Mateusz Praszelik kontra klub, w którym swoje jedyne mecze w ekstraklasie rozegrał tata. Mirosław Praszelik był niegdyś piłkarzem Górnika Zabrze.

Reklama

Przed startem obecnego sezonu Mirosław Praszelik miał pięć ekstraklasowych występów w Górniku Zabrze, a Mateusz tyle samo w barwach Legii. Czyli remis. W nowych rozgrywkach syn wyprzedził ojca, bo po zmianie klubu nie tylko regularnie gra w Śląsku, ale w ostatnim meczu nawet zdobył pierwszą bramkę. Dla ojca to oczywiście powód do dumy, a nie narzekań. Narzekać co najwyżej mogą w Górniku, bo zanim Praszelik przeniósł się do Wrocławia, latem miał poważną ofertę z klubu, w którym grał kiedyś jego ojciec.

– Mateusz postawił na Śląsk. Mówiłem szefom Górnika, żeby nie mieli pretensji, bo przecież ja nie będę grał za niego. Syn uznał, że w Śląsku będzie miał lepszą ścieżkę rozwoju, większą szansę na regularną grę – zaznacza Mirosław Praszelik, przyznając, że cały czas ma sentyment do Górnika. – W końcu kiedyś w nim występowałem i to mi w sercu zostało. Syn nie ma powodów do takiego przywiązania. Nigdy nie zabrałem go na mecz do Zabrza, zresztą po rozstaniu z Górnikiem przez wiele lat też nie byłem przy Roosevelta. Pojawiłem się tam dopiero trzy lata temu na spotkaniu reprezentacji U-19 Polska – Niemcy (0:2). Oczywiście dlatego, że w kadrze meczowej polskiej drużyny był Mateusz – przyznaje ojciec ofensywnego pomocnika Śląska.

Nawet jeśli Borussia Dortmund wygra jeden czy dwa mecze z Bayernem, to już chyba nigdy nie dogoni klubu z Monachium. A była tego bliska…

Lista różnic między BVB a FCB jest olbrzymia, ale jedna ma kolosalne znaczenie. Od niedawna Borussia jest idealnym producentem świetnych piłkarzy z utalentowanej młodzieży. Tylko w Dortmundzie doskonale zdają sobie sprawę, że po etapie produkcji musi nastąpić sprzedaż. Nie da się w tym klubie zatrzymać żadnego piłkarza, który chce odejść. Nawet teraz więcej mówi się o transferze latem przyszłego roku Erlinga Haalanda, Jadona Sancho czy Giovanniego Reyny. Oczywiście klub zarobi na nich setki milionów euro, akcjonariusze będą zachwyceni, ale trener i kibice już niekoniecznie. Bo Dortmund na wiele lat pozostanie placem budowy, na którym stawia się wielki zespół. Ale gdy już są wylane fundamenty, to okazuje się, że trzeba je znowu poprawiać lub przerabiać, a wówczas na ściany i dach nie ma już czasu.

– Borussia nie ma swojego DNA. To nie jest klub, który sprowadza świetnych piłkarzy i wokół nich buduje drużynę. To klub, gdzie od samego początku mówi się zawodnikom: „Wyszkolimy cię, a potem sprzedamy”. Tak nie da się niczego zbudować – powiedział były prezydent Bayernu Monachium Uli Hoeness.

A jeśli Hoeness coś mówi, to zdecydowanie częściej niż rzadziej jest to prawdą. I właśnie sposób konstruowanie zespołu jest kluczowy i najlepiej pokazuje różnicę między Czarno-Żółtymi, a Czerwonymi.

Piłka nożna szybko przestała być dla bramkarza Aston Villi, Emiliano Martineza zabawą. Argentyńczyk grał, by zapewnić utrzymanie sobie i bliskim. Gdyby nie jego talent, rodzina pewnie dalej żyłaby na skraju ubóstwa.

Przed kamerą stanął mężczyzna w sile wieku. Twarz skrywał w dłoniach, płakał. Chwilę wcześniej zdobył Puchar Anglii, a jego Arsenal pokonał w finale Chelsea 2:1. Od lat ciężko harował i w końcu trud został wynagrodzony. Rodzina nie musi już bać się o przyszłość.

– Tak, rodzice i brat będą mogli obejrzeć finał – mówił Emiliano Martinez przed decydującym spotkaniem. Dla Argentyńczyka sytuacja, w której nie trzeba się martwić o pieniądze, nie zawsze była oczywista. W rodzinnym domu się nie przelewało. Matka sprzątała pokojowe hotele, harując po dwanaście godzin dziennie. Ojciec dorabiał jak mógł, jednak pieniędzy z tego było niewiele. A na pewno nie tyle, by starczyło na wychowanie i zaspokojenie potrzeb dwóch synów. – Pamiętam scenę, kiedy z bratem jedliśmy obiad, a rodzice tylko patrzyli, bo dla nich już nie wystarczyło – wspomina bramkarz Aston Villi w rozmowie z dziennikarzami The Independent.

Martinez szybko zrozumiał, że piłka, która początkowo była tylko dziecięcą zabawą i ucieczką od smutnej rzeczywistości, może stać się przepustką do lepszego życia. Nie tylko dla niego, ale i całej rodziny.

Eksperci nie mają wątpliwości: na starcie sezonu w Hiszpanii nikt nie gra tak dobrze jak Real Sociedad. Dzieciaki Imanola Alguacila prowadzą w LaLiga i nie mają zamiaru na tym poprzestawać.

La Real nie tylko wygrywa, ale robi to w efektownym stylu. W LaLiga rozgrywa 73. sezon, jednak pierwszy raz w historii udało mu się wygrać cztery razy z rzędu różnicą trzech goli – 3:0 z Getafe, 3:0 z Realem Betis, 4:1 z Huescą i 4:1 z Celtą.

– Wykonaliśmy fantastyczną pracę i zbieramy jej owoce, choć powinniśmy mieć więcej goli i punktów – mówił Imanol. Zespół 49-latka z każdym występem, także w Lidze Europy, pokazuje, że nie wolno go lekceważyć. Strzelił najwięcej goli w LaLiga, a liderem klasyfikacji najskuteczniejszych z pięcioma bramkami jest kapitan RSSS Mikel Oyarzabal, który w wieku 23 lat ma już ponad 200 występów w koszulce w biało-niebieskie pasy. Lepszą obronę od Basków ma tylko Atletico. W tym sezonie traci 0,5 gola na mecz. W poprzednim? 1,26. Na tym nie koniec poprawy.

Piłkarze z San Sebastian rzadziej faulują, pozwalają rywalom na mniej strzałów w kierunku swojej bramki. Są liderami LaLiga przez wielkie „L”. – Zasłużyliśmy na to, by znaleźć się w tym miejscu – mówi trener.

SPORT

Piątkowy numer nadal nie jest dostępny w sieci, nie będziemy czekać w nieskończoność.

SUPER EXPRESS

Alexander Gorgon z Pogoni po każdym golu prezentuje rewolwery, takie jak Krzysztof Piątek. Okazuje się jednak, że Gorgon pistoletową cieszynkę opatentował dużo wcześniej niż reprezentant Polski.

„Super Express”: –Twoje rewolwery trochę przypominają cieszynkę Krzysztofa Piątka z pistoletami.

Alexander Gorgon: – Oj, ta moja jest starsza i trochę inna. On robi raczej takie bum, bum, bum. Ja wyciągam rewolwery, żeby podkreślić, że wyszedł mi strzał, po którym padł gol, później zdmuchuję dym z lufy, jak robili rewolwerowcy na filmach, i chowam do kabury. Wymyśliłem to dawno, kiedy grałem w Austrii Wiedeń. Pamiętam, że ćwiczyłem strzały z rzutu wolnego, oddawane pół podbiciem i pół wewnętrznym. Długo mi nie wychodziło i piłka nieraz lądowała na trybunach. W końcu w przedostatnim meczu sezonu z Mattersburgiem w 2013 r., gdy zmierzaliśmy po mistrzostwo, piłka siadła jak trzeba i z 25 metrów huknąłem w samo okienko. To był idealny moment, żeby pokazać te „rewolwery”, które sobie wymyśliłem.

RZECZPOSPOLITA

Hiszpanie zapowiadają wojnę z reklamą hazardu w sporcie. Chcą traktować branżę bukmacherską tak samo jak tytoniową.

Garzón chce ograniczyć telewizyjną promocję hazardu do czterogodzinnego okienka od pierwszej do piątej w nocy, a także zakazać firmom bukmacherskim sponsorowania klubów oraz obecności ich nazw na koszulkach i w nazwach stadionów. Reklamy znikną też z mediów społecznościowych Angażowanie byłych i obecnych sportowców do udziału w kampaniach będzie w Hiszpanii zakazane.

Jak zwykle w polityce – nie brakuje hipokryzji. Restrykcje nie dotkną bowiem narodowych loterii: ONCE i SELAE. Reklamy pierwszej będą dostępne w godzinach, kiedy mogą je obejrzeć nieletni. Druga prowadzi kampanię, w której przekonuje, że udział w loterii może odmienić życie. Bukmacherzy są głównymi sponsorami siedmiu z dwudziestu klubów La Liga. To Valencia, Deportivo Alavés, Cádiz, Granada, Real Betis, Sevilla i Levante. Globalnym partnerem Barcelony jest 1XBet, a Real Madryt współpracuje z Codere. To hiszpański gigant, którego akcje od początku roku straciły ponad połowę wartości.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

1 liga

Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach

Damian Popilowski
0
Jarosław Królewski: Wisłę czeka reforma finansowa w wielu aspektach
1 liga

Motor stracił dwa punkty. Fatalny błąd bramkarza [WIDEO]

Piotr Rzepecki
0
Motor stracił dwa punkty. Fatalny błąd bramkarza [WIDEO]

Komentarze

13 komentarzy

Loading...