Michał Świerczewski, właściciel Rakowa, na początku pandemii rzucił odważny pomysł: skoszarować piłkarzy na jakiś czas, niech nigdzie nie wychodzą, tylko grają w piłkę i tyle. Skończą sezon, mogą wrócić do domów. Wtedy trochę z tego kpiono, ale być może dzisiaj trzeba spytać, czy nie warto do tego pomysłu jednak wrócić?
Patrzę na takiego Remy’ego i – jako że nie jestem naiwny – wiem, że podobnych durni ta liga ma więcej. To nie jest tak, że tylko Francuz z Legii bierze swoje koleżanki albo panie z agencji towarzyskiej (choć może to jedno i to samo), a potem robi imprezę. Jeśli ktoś chce w to wierzyć: proszę bardzo. Święty Mikołaj też podobno wchodzi przez komin.
Natomiast dla każdego logicznie myślącego kibica, jasne jest, że takich przypadków co weekend w Ekstraklasie mamy sporo. Tyle że niektórzy są ciut inteligentniejsi i nie robią zdjęć gdzie popadnie. To jest jednak tylko inteligencja pozorna, bo choć potrafią uniknąć aparatu, jednocześnie nie mają w sobie na tyle pomyślunku, by wiedzieć, że zaraz mogą stracić pracę.
Nie wiem, ile przypadków koronawirusa w lidze wynika z bezmyślności, ale na pewno jakaś część tak. Ktoś mógł gdzieś nie iść, ale poszedł i bęc. Zaraz usłyszę: piłkarze to też ludzie, muszą się bawić! Jasne. I tak jak każdy inny człowiek, mogą zmienić pracę. Zatrudnić się na magazynie, przykładowo. Wtedy mogą balować, ile chcą. Oczywiście gorzej będzie z kasą i po jakimś czasie ładne panie już nie przyjdą, ale trudno: coś za coś.
Jeśli złapią koronawirusa, magazyn przetrwa. Jeśli łapią wirusa teraz, z ligą może być różnie, bo terminarz nie jest z gumy i terminów może w końcu zabraknąć.
Dlatego jak mówię: ładujcie chłopaków, strzelam, do Gniewina. Tam w okolicach stadionów jest sporo, pojedziecie do Gdańska czy Gdyni i będzie można grać w piłkę. Bez większego ryzyka, że zaraz jeden Remy z drugim rozkręci imprezę.
Nie podoba się panom piłkarzom ten model? To może czas zejść z zarobków. Kluby zarabiają gorzej, bo nie ma kibiców. Jak nie będzie ligi, to w ogóle nie będą zarabiać. Niestety, życie piłkarza to nie tylko przyjemności, ale też obowiązki. A mi się zdaje, że dla niektórych bycie piłkarzem byłoby zajebiste, gdyby tylko nie trzeba było grać w piłkę.
A, ktoś powie, a co z Lechem? Musi przecież jeździć po Europie, nie może siedzieć w Gniewinie. No to zagra swoje mecze po Lidze Europy, trudno. Coś mi się nie chce wierzyć, żeby Kolejorz miał dojechać do finału, więc terminy akurat tutaj się znajdą.
No i jest jeszcze jedno wyjście. Siedźcie, panowie, w domu. Ale tak raczej sami albo z rodzinami, bez dziesiątek niepotrzebnych ludzi. Tylko coś mi mówi, że to jest trudniejsze do zrealizowania niż pomysł Świerczewskiego.
WOJCIECH KOWALCZYK