Reklama

„W trenerze Żurawiu urzeka mnie to, że zawsze wymaga od nas gry ofensywnej”

redakcja

Autor:redakcja

31 października 2020, 08:28 • 7 min czytania 17 komentarzy

Czy piłkarz powinien mieć własne zdanie? Czy Jakub Moder jest dla niego jak brat? Jak zareagował klub i trenerzy na jego rapowy singiel „Kante”? Jakiego zawodnika z polskiej ligi uważa za silnego chama? Co łączy go z Bedoesem?  O tym i o całej reszcie opowiedział Tymoteusz Puchacz, który wystąpił we wczorajszym Hejt Parku. Poniżej najciekawsze fragmenty wypowiedzi zawodnika Lecha Poznań.

„W trenerze Żurawiu urzeka mnie to, że zawsze wymaga od nas gry ofensywnej”

O jego słowach w wywiadzie po meczu z Glasgow Rangers – „co z tego, że dobrze zagraliśmy, skoro nikt potem nie będzie o tym pamiętał”:

Moje słowa wypowiedziałem z powodu frustracji pomeczowej. W końcu bardzo nam zależało, by z Glasgow wywieźć jakieś punkty. Nieważne czy byłby to remis, czy zwycięstwo. Myślę, że remis byłby to najbardziej zasłużony wynik dla obu stron. Glasgow Rangers wykorzystało moment, gdy zepchnęło nas do defensywy. Nie mogliśmy wtedy pograć piłką i przenieść się na ich połowę. Wcisnęli tę bramkę na 1:0, a potem skrupulatnie się bronili. Bardzo dobrze to robili i widać, że Steven Gerrard poskładał to w taki sposób, że zespoły mają problem z oddawaniem strzałów i zdobywaniem bramek przeciwko Rangersom.

O futbolu wyspiarskim i czwartkowym przeciwniku:

Futbol wyspiarski pasuje do mojego stylu gry, czyli szukanie rozwiązań akcji boczną strefą boiska. Boczni obrońcy grają bardzo ofensywnie. Prawy obrońca Glasgow – James Tavernier – zamykał prawie każdą wrzutkę w naszym polu karnym. Ciągle musiałem do niego wracać. U szkockiego rywala defensywni pomocnicy są skupieni na kreowaniu gry od tyłu i asekuracji, a boki często idą ofensywnie. Z takiego dośrodkowania padła bramka. A więc typowo wyspiarska gra. Mnie taki futbol, jak najbardziej odpowiada. I moim marzeniem jest wyjechać w przyszłości do angielskiej Premier League.

O prowokacjach z jego strony podczas meczu w zeszłym sezonie Wisła – Lech (1:1), gdy po bramce podbiegł do sektora zajmowanego przez najmłodszych kibiców Wisły:

Prowokowanie nie było wówczas potrzebne. Ale na boisku jestem zupełnie innym człowiekiem. Staram się w sobie tłumić te emocje. Nie znam całego stadionu Wisły i nie wiedziałem, gdzie są dzieciaki, a gdzie najbardziej zagorzali kibice. Nas też często kibice wyzywają. Ja nie mówię, że to jest złe i że mam z tym problem. To był taki sposób na odreagowanie emocji. Czasami na boisku robi się rzeczy, z których nie jest się potem dumnym, ponieważ górę bierze adrenalina.

Reklama

O poparciu przez jego osobę strajku kobiet:

Dla mnie najważniejsze jest zdanie mojej rodziny i moich przyjaciół. Zdanie kibiców jest oczywiście ważne, ale nie skupiam się na nim, gdy chodzi o wyrażenie moich poglądów, które uważam za słuszne – w tym przypadku wsparcia kobiet. Rozmawiałem z mamą, z przyjaciółkami czy dziewczynami chłopaków i czułem, że należy pomóc, gdy sytuacja stała się na tyle ekstremalna. Po prostu czułem, że muszę tak postąpić. Nie dbałem o to, czy zostanie to dobrze odebrane, czy źle odebrane. Totalnie nie chodziło mi o to, chciałem tylko wyrazić swoje poparcie dla kobiet.

O tym, jak to jest być piłkarzem i mieć swoje zdanie:

Piłkarze powinni mieć swoje zdanie. Generalnie każdy człowiek powinien mieć prawo do własnych poglądów i wrażania swojego zdania. Wielu krzyczy – „zajmij się graniem”. Spokojnie. Ja na boisku skupię się na grze. Piłka odgrywa w moim życiu bardzo ważną rolę, ale to nie jest tak, że zajmuję się nią 24h na dobę. Tak się po prostu nie da.

O przyjaźni z Jakubem Moderem i wpisie w mediach społecznościowych na temat transferu przyjaciela do Brighton:

Gdybym miał mówić o przyjaźni z Modziem, to zajęłoby mi to wiele godzin. Kuba trafił do nas z Warty. Od razu nie było między nami jakiejś wielkiej chemii. Zaczęło się od wspólnej gry na padzie i rapu w tle na głośnikach. Potem wspólne wyjazdy na kadrę. Razem w pokoju i para na treningach. W tym samym czasie trafiliśmy do rezerw. Praktycznie cały czas ze sobą przebywamy. Nawet jak byliśmy na wypożyczeniu. Ja w Katowicach, on w Opolu, cały czas dzwoniliśmy do siebie. Codziennie mamy kontakt. Ja wiem o nim wszystko, on wie wszystko o mnie. Modziu jest takim gościem, bez którego nie jestem w stanie funkcjonować na co dzień. To jest taki mój brat – tak można powiedzieć.

O napiętym terminarzu i okresie regeneracji pomiędzy meczami:

Gdy gramy, co 3 dni, po meczu od razu idę na siłownie. Staram się akcentować nogi. Maksymalnie je zmęczyć, by szybciej rozpocząć proces regeneracji.  Jeśli chodzi sam sposób regeneracji, to lubię saunę i zimną wodę. Mecze, co 3 dni nie sprawiają mi problemu. Lubię grać w takich odstępach czasu.

O trenerze Żurawiu:

Urzeka mnie w trenerze to, że niezależnie z jakim przeciwnikiem gramy, zawsze preferuje ofensywny futbol. Po prostu gramy w piłkę. Niezależnie czy jest to Benfica, czy Legia. Nie jest trenerem, który popada w euforię po zwycięstwach, ale też nie krzyczy na zawodników po przegranych.

O piłkarzu, którego stara się naśladować:

Wzorem do naśladowania jest Pedro Tiba. On myśli siedem razy szybciej od innych.

Reklama

O piłkarzu, który najbardziej dał mu w kość:

Nie ma jednego piłkarza, którego bym wyraźnie zapamiętał od tej negatywnej stron. Nieprzyjemnym typem zawodnika jest Kirkeskov z Piasta Gliwice. Silny cham.

O raperach, których najczęściej słucha i przyjaźni z Bedoesem:

Najwięcej słucham rapu przedstawicieli SB Mafii. Pierwsze miejsce zdecydowanie Bedoes. U Borysa z Mateuszem Skrzypczakiem byliśmy nawet na wakacjach w Niemieścinie. Pograliśmy razem w piłkę na orliku z miejscowymi chłopakami. Ogólnie to z Bedoesem poznałem się podczas wyjazdu na kadrę. Spotkaliśmy przez naszych wspólnych znajomych na kolacji. Zatrybiło między nami. Nadajemy na tych samych falach. Cenię sobie też mocno Białasa. Także chętnie puszczam na głośnikach Oskara z „Pro8l3mu” oraz Matę.

O jego utworze „Kante” i reakcji klubu:

Gdy wydałem ten numer, byłem bardzo podekscytowany. Nie wiedziałem, jakie ryzyko wiąże się z jego odbiorem przez środowisko piłkarskie, trenerów. Nawet ogólnie samego klubu. Nie wszystkim trenerom w Lechu – i nie tylko w Lechu – się to podobało. Byłem tym zdziwiony. Miałem straszną zajawkę. Skorzystałem z okazji i nagrałem utwór w studiu w Warszawie. A tu nagle z wielu stron pojawiły się głosy negatywne. Bardzo mnie to uderzyło. Jednak nie chcę robić nikomu na przekór i postanowiłem nie kontynuować tego.

Zdarzyło się, że szatnie innych drużyn słuchały tego kawałka. Na przedmeczowym obchodzie po boisku nagle ktoś do mnie podchodzi – na pamiętam kto – i pokazuje mi na komórce, że Raków puścił w szatni ten kawałek. Byłem mocno zaskoczony. Z tego, co wiem w I lidze w czasach, gdy grałem w GKS Katowice również kawałek latał po szatniach innych drużyn. To był dla mnie fenomen. Nie spodziewałem się aż takiej popularności tego numeru.

O czasach, gdy znajdował się na wypożyczeniu w innych klubach:

Nigdy nie miałem momentu zwątpienia w to, że uda mi się na dobre zaistnieć w Lechu. Byłem przekonany, że prędzej, czy później mi się powiedzie. Nawet wtedy, gdy byłem na wypożyczeniu w Sosnowcu i siedziałem tam na ławce rezerwowych, wciąż wierzyłem, że najlepsze przede mną. Wiedziałem, że swoją silną wolą, ciężką pracą i konsekwencją dojdę do celu. Moja mama często się martwiła o to, czy mi się uda. Oczywiście we mnie wierzyła, ale było jej przykro, gdy był taki moment, że mnie trochę nie doceniano. Ja z kolei cały czas powtarzałem mamie, że skoro powiedziałem, że będzie dobrze, to będzie.

O podejściu starszych zawodników w stosunku do młodych i samej szatni:

Generalnie w polskiej w piłce jest tak, że starsi trochę z niechęcią podchodzą do młodych. Nie chciałbym jednak wszystkich do jednego worka wrzucać. Na przykład Kuba Wawrzyniak, gdy byłem w GKS-ie Katowice, kazał mi cały czas dryblować i mu się to podobało. Ale rzeczywiście polska szatnia patrzy mało przychylnie na kogoś, kto chce zrobić coś więcej, wyróżnić się czymś. Aczkolwiek my – ta szatnia, w której teraz funkcjonuję – czeka cały czas na te fajerwerki na treningu. Jest pełna dowolność. Kiedyś spotkałem trenerów, którzy na przykład zabraniali grać podeszwą. W Lechu jest pełna dowolność wyboru zagrania.

O pobycie na wypożyczeniu w GKS Katowice:

Wciąż jestem bardzo związany z GKS-em. Wciąż staram się oglądać ich każdy mecz albo skróty spotkań. Mam kontakt z zawodnikami, z którymi tam występowałem. A sam pobyt ukształtował mnie pod względem piłkarskim, ale również jako człowieka. Wszyscy kibicowali mi tam i wspierali, abym się rozwijał. Trener Dudek postawił na mnie zdecydowanie. I w Sosnowcu, i w GKS-ie. Spadek z I-ligi w kuriozalnych okolicznościach po bramce bramkarza Witana, to jeden z najsmutniejszych dni w przygodzie z piłką. Płakaliśmy wszyscy w szatni. Absolutna cisza. Całą noc nie spałem. GKS na zawsze będzie w moim sercu.

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Komentarze

17 komentarzy

Loading...