Ale się nagadaliście tydzień temu. Co ty, Kowal, pierdolisz, Lech nie padł w 70. minucie, miał siłę, cisnął Benfikę, zamykał ją na jej połowie, Portugalczycy jeszcze w samolocie zmieniali pieluchy. Bardzo więc jestem ciekaw, co stwierdzicie akurat dzisiaj – też było tak fajnie z Rangersami czy można już powiedzieć parę krytycznych słów?
Chyba zauważyliście, że gdy w drugiej połowie Szkoci – kiedy potrzebowali bramki – ruszyli na Lecha, to nie było co zbierać. Dusili ich, podkręcili tempo, wpadł gol. A że czasem jeden wystarczy do zwycięstwa, to można odpuścić.
Tym bardziej skoro rywal nie oddaje celnych strzałów, ale o tym za chwilę.
Legia przegrała 0:1 w Szkocji po golu Morelosa, była krytykowana i jechana, bo nie pokazała nic ciekawego. Lech przegrał 0:1 w Szkocji po golu Morelosa, ale traktuje się go ulgowo, choć przecież też nie pokazał nic ciekawego. Naprawdę fajnie było w eliminacjach, doceniamy to wszyscy, w jakim stylu ekipa Żurawia ogrywała kolejnych rywali, ale chyba turniej jest już innym rozdziałem?
Dlaczego mieliście pretensje do zespołów Engela, Janasa, Beenhakkera i Nawałki, że nie poszło im na mistrzostwach świata i Europy? Przecież tak fajnie wyglądali w eliminacjach, bywało, że wygrywali wysoko. To tam trzeba było krytykować, a tutaj już niezbyt?
48 zespołów grało wczoraj w ramach Ligi Europy i – sprawdziłem – tylko jeden nie oddał celnego strzału. Oczywiście internetowe statystyki mogą być zawodne, bo bywa, że podliczą komuś farfocla z dystansu po trzech rykoszetach, ale problem polega na tym, że Lech nie miał nawet farfocla z dystansu po trzech rykoszetach. McGregor mógł zejść z boiska i nie byłoby różnicy. Cholera, to nawet wyśmiewane Dundalk pokusiło się o cokolwiek. Tylko Lech nie.
Natomiast dalej będę słuchał: Lech gra piękną piłkę! To może jednak niech gra brzydką, skoro piękna polega na braku strzałów w ten dość spory przecież prostokąt.
Patrzę na kalendarz i widzę, że nie jest różowo. Kolejorz nie potrafi wygrać od czterech spotkań, zaraz ma Legię, Raków i Standard. No i jeszcze – załóżmy – Znicza w Pucharze Polski. Nie wiem jak wy, ale ja jestem w stanie sobie wyobrazić, że Lech nie wygrywa trzech z tych czterech spotkań. Wówczas już wie na pewno (bo teraz wie na 99%), że przegrał Ligę Europy, a i cokolwiek ciekawego w Ekstraklasie zacznie się oddalać.
Ponadto przypomnę, że Lech jeszcze nie oberwał od koronawirusa, a przy obecnych statystykach jest to wręcz nieuniknione. Może być więc w pewnym momencie problem ze składem, a już wczoraj trzeba było sobie radzić bez Tiby i nie wyglądało to za specjalnie.
Dla mnie więc scenariusz, w którym Lech jest zwycięzcą finansowym tego sezonu, ale przegranym sportowo, nie jest wcale taki niemożliwy. Ktoś może powiedzieć: okej, dzisiaj nie będzie sukcesu, natomiast jutro dzięki tym środkom, kto wie? Być może. Natomiast ja już się napatrzyłem na mądre inwestycje polskich klubów i podobnym optymistą nie będę.
Ale jeśli inni chcą, proszę bardzo. W końcu wczoraj było blisko. Tylko 0:1.
WOJCIECH KOWALCZYK