Reklama

Ilu zawodników na jedną pozycję powinien mieć wielki klub?

redakcja

Autor:redakcja

28 października 2020, 15:56 • 6 min czytania 7 komentarzy

Rzadko kiedy w historii futbolu możemy bez trudu odnaleźć tak wyraźny punkt przełomowy. Często jakieś zmiany, wzloty jednych drużyn, upadki drugich, to skomplikowane i długotrwałe procesy. Z Virgilem van Dijkiem w Liverpoolu jest zupełnie inaczej. Dopóki go w Liverpoolu nie było, Juergen Klopp biegał od linii do linii wściekając się na niefrasobliwość linii defensywnej. Odkąd Holender przywdziewa czerwoną koszulkę, cała defensywa stanowi właściwie monolit. Czy Liverpool w ogóle mógł się jakoś przygotować na ewentualne wypadnięcie van Dijka? Czy mógł się przygotować, że jeden z liderów drużyny nagle doznaje poważnej kontuzji?

Ilu zawodników na jedną pozycję powinien mieć wielki klub?

Podczas wczorajszego meczu przeciw FC Midtjylland z urazem z boiska zszedł również Fabinho. Czyli defensywny pomocnik, jedynie z przymusu cofnięty na stopera. Kontuzję mięśniową ma Joel Matip. Na ratunek trzeba było wezwać 19-letniego Rhysa Williamsa. Nie jest to obrazek, którego spodziewalibyśmy się po TAKIEJ ekipie. Po ekipie, która przez dwa sezony z rzędu rozbijała po kolei rywali w lidze angielskiej (raz ramię w ramię z Manchesterem City), a Ligę Mistrzów wygrała w kapitalnym stylu.

TWARZ METAMORFOZY

– Jak ważny jest dla Liverpoolu Virgil van Dijk? – takie pytanie zadał w lutym 2020 roku, a więc w najbardziej “miarodajnym” momencie portal NBC Sports. To było jeszcze przed pandemią, przed wszystkimi zawirowaniami, futbol szedł sobie spokojnie swoim tempem – a w przypadku Liverpoolu było to tempo walca z rakietowym silnikiem. Zacznijmy może od tego, że jest to piłkarz przede wszystkim niezawodny. Wyliczaliśmy już w tekście po jego urazie – wypadł na jeden ligowy mecz od stycznia 2018 roku, ze wszystkich “istotnych” starć opuścił tak naprawdę tylko jeden mecz Ligi Mistrzów z Bayernem Monachium, gdy duet stoperów stworzyli Matip z Fabinho.

W przypadku tak niezawodnych mechanizmów, z czasem oswajasz się z myślą – on nie potrzebuje dublera. Gdy masz dwóch szklanych napastników, z czego jeden dodatkowo ma 35 lat na karku i co dwa tygodnie potrzebuje odpoczynku od meczów w środku tygodnia – od razu szukasz dobrego trzeciego. Ale w przypadku stopera Liverpoolu? Po co ściągać kogokolwiek, skoro van Dijk zabetonował, zamurował i wyasfaltował połowę dostępnych dla środkowych obrońców “slotów” na długie dwa lata?

Przez ponad 24 miesiące, od 2018 do 2020 roku, uczestniczył tylko w czterech przegranych meczach Premier League. Do niezawodności dokładał klasę, której tak często brakowało Liverpoolowi przed jego przybyciem. Oczywiście, swoje dołożyła wymiana Lorisa Kariusa na Allisona, to być może nawet jeszcze większy jakościowy skok niż w przypadku stopera. Ale Holender był nie tylko ogromnym wzmocnieniem chybotliwej defensywy, dokładał też sporo jako pierwszy rozgrywający w wymagającym systemie Juergena Kloppa.

Reklama

Kluczowy aspekt? Hm, chyba możemy nazwać to czujnością?

Świetnie tłumaczył to we wspomnianym tekście NBC Sports Neal Thurman, analityk. Zestawiał liczby Virgila van Dijka z innymi stoperami Premier League – jeśli chodzi o przechwyty, odbiory czy wygrane pojedynki główkowe, van Dijk był w ścisłej czołówce na swojej pozycji, obok m.in. Maguire’a czy Tarkowskiego. Problem polegał na tym, że van Dijk wykręcał te liczby w meczach Liverpoolu, a wspomniany duet w spotkaniach Manchesteru United czy Burnley. A więc gdy Maguire miał co dwie, trzy minuty okazję do zatrzymania szarżującego rywala, o tyle van Dijk musiał być jak bramkarz Juventusu czy Realu Madryt. Gotowy, by na przestrzeni 90 minut wykonać tych kilka kluczowych interwencji, przerywanych długim oczekiwaniem, aż rywal w ogóle dotrze pod jego bramkę.

Thurman oszacował – van Dijk ma mniej więcej o 1/3 mniej okazji do wykazania się grą defensywą, a mimo to wykręca porównywalne wyniki w liczbach bezwzględnych. Dodajmy do tego jego rozegranie. Ale dodajmy też wpływ na kolegów z zespołu, którzy grają z o wiele większym spokojem. Mamy twarz metamorfozy drużyny, której zawsze zdarzy się jakaś wtopa Kariusa do obrazu niepokonanych tytanów, który Liverpool namalował sobie sezonem 2019/20.

Nie chcemy już przypominać, że bił rekordy meczów bez przegranego pojedynku, że pod względem celności podań zawstydzał konkurencje. Po prostu – van Dijk w pełni zasłużył na drugie miejsce w plebiscycie Złotej Piłki. Najlepszy stoper świata. Według niektórych – najlepszy piłkarz świata.

OTOCZENIE W GÓRĘ

Trzeba też pamiętać, że obecność na boisku dzika, który zdaje się odczytywać plany rywali jeszcze zanim one powstaną, działa kojąco na cały zespół. Przy van Dijku rozwinęli się właściwie wszyscy zawodnicy Liverpoolu. Boczni obrońcy, prawdopodobnie jedni z najlepszych zawodników na swoich pozycjach na całym świecie, dostali unikalny komfort. Robertson czy Alexander-Arnold mogli w dowolnym momencie meczu biec na pełnej prędkości aż pod bramkę rywala, w końcu wszystkie nieśmiałe kontry kasował rosły Holender.

I Joel Matip, i Joe Gomez wydawali się rozwijać. Choć nie zdarzało się, by wspólnie tworzyli parę stoperów, obaj wyglądali dobrze u boku van Dijka. Ale u boku van Dijka to i Lovren miewał fantastyczne momenty. Już po kontuzji Holendra, głos zabrał trener.

Im więcej stabilizacji masz w tej linii, tym lepiej. Nigdy tego nie mieliśmy, zwłaszcza na jednej pozycji dochodziło do wielu zmian. Aktualnie jestem pewny, że Gomez i Matip będą walczyć wspólnie – mówił Juergen Klopp na jednej z konferencji prasowych, dodając od razu, że obsada obrony o nie jest “rocket science”. – To piłka nożna, nie będzie tu wielkiego kombinowania. Możemy im pomóc poprzez poszerzanie ich wiedzy, oferowanie pewnych informacji, ale potem będą po prostu sprawdzani w boju co trzy dni, taka jest obecnie sytuacja. 

Reklama

Wówczas wydawało się jasne – jest dwóch stoperów, którzy normalnie aspirowali do miana partnerów van Dijka, więc teraz mogą spokojnie stworzyć duet.

ALE TO NIE TAKIE PROSTE

Niestety dla Liverpoolu – jak nie idzie, to od razu ciągiem. Kontuzjowany van Dijk. Uraz mięśniowy Matipa. Teraz z kolei wypada Fabinho, który trochę z doskoku miał załatać dziurę do czasu powrotu Matipa. Gdyby Klopp stworzył listę środkowych obrońców od tych najbardziej pożądanych w składzie, do tych pożądanych najmniej – właśnie wypadłyby mu trzy z czterech nazwisk szczytu listy.

Zostaje tak naprawdę Joe Gomez. Następni w kolejności są już juniorzy, wczoraj widzieliśmy, jak to smakuje. Na murawie pojawił się 19-letni Rhys Williams, kolejny byłby chyba urodzony w 2001 roku Sepp van den Berg. Kurczę, mówimy tutaj przecież o mistrzu Anglii, który ma swoje ambicje w Lidze Mistrzów, a i pucharów tak łatwo nie odpuści. Tu jednak trzeba sobie zadać pytanie – co właściwie można było zrobić, by faworytem do pierwszego składu w najbliższy weekend nie był 19-latek z numerem 46 na plecach?

Najkrócej rzecz ujmując: nie można było nic zrobić. Jak skusić piłkarza na miarę walki w Lidze Mistrzów i lidze angielskiej do transferu w charakterze piątego wyboru? Słuchaj, kolego, podpisz z nami kontrakt, do grania przed tobą jest niezniszczalny i obecnie najlepszy stoper świata, jego dwóch stałych partnerów oraz przesuwany z defensywnego pomocnika kozak z Brazylii. No nie, nie brzmi to jak przekonująca śpiewka dla klasowego środkowego obrońcy.

Dlatego też Liverpool czeka dość paniczne poszukiwanie wzmocnień zimą. Oraz skutecznych kuracji już teraz, jesienią.

Liverpool ma przed sobą półtora miesiąca, podczas których czeka go jedenaście spotkań. Obecnie ma do dyspozycji jednego środkowego obrońcę i dwóch młodziaków. W tym maratonie meczowym zawierają się prestiżowe ligowe starcia z Manchesterem City i Tottenhamem oraz Liga Mistrzów – Atalanta i Ajax na Anfield. Na dziś oczywiste wydaje się, że Liverpool zapłaci cenę za to spiętrzenie kontuzji w kluczowym okresie. Pytanie jak wysoka będzie to cena. Szturmowanie Premier League i Ligi Mistrzów duetem Gomez-Williams to plan wyjątkowo odważny.

Na miejscu kibiców The Reds odświeżalibyśmy desperacko oficjalne kanały komunikacji w poszukiwaniu dwóch postów: uraz Fabinho nie jest groźny, Joel Matip wraca do gry. Jeśli te komunikaty się nie pojawią… Nawet taktyczny geniusz Juergena Kloppa może nie wystarczyć.

Fot.Newspix

Najnowsze

Anglia

Anglia

Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United

Michał Kołkowski
5
Czas na debiut Amorima. Najważniejsze wyzwania przed nowym trenerem Manchesteru United
Anglia

Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego

Paweł Marszałkowski
1
Guardiola po laniu od Tottenhamu: Przez osiem lat nie przeżyliśmy czegoś podobnego
Anglia

City zdemolowane przez Tottenham. Guardiola wyrównał niechlubny rekord z 2006 roku

Paweł Marszałkowski
9
City zdemolowane przez Tottenham. Guardiola wyrównał niechlubny rekord z 2006 roku

Komentarze

7 komentarzy

Loading...