Czytałem przed meczem z Benfiką, że Lech jest osłabiony i będzie miał trudniej, bo nie mógł zagrać Satka. Po meczu czytałem, że rzeczywiście było trudniej, Dejewski z Crnomarkoviciem nie dali rady, ale jakby był Satka… Ho, ho, zagraliby na zero z tyłu. Wiecie, kto jeszcze był w tym tygodniu osłabiony? Szachtar. Tyle że tam wypadła połowa składu. I co Ukraińcy zrobili – pojechali na mecz z Realem i wygrali.
To jest ta różnica między piłką poważną, a piłką mniej poważną. Gdyby Lechowi wypadło tylu zawodników, byłyby apele, płacze i żale o przeniesienie spotkania z Benfiką. Tak się nie da grać, gdzie fair play, to jest nieuczciwe, zagrajmy kiedy indziej! Stawiam każdą sumę, że podobnie by się sprawy miały. A Ukraińcy po prostu pojechali, zagrali, wygrali, z Realem!, nie szukali usprawiedliwień. Cóż, mają szeroką kadrę, Lech ma taką, że wypadł Satka i jest problem.
Ludzie kochani… Jak my chcemy cokolwiek robić w Europie. Wypada Satka, kurwa, Satka, musi grać Dejewski z drugiej ligi, bo przecież Rogne jest wiecznie połamany, a nikogo innego do Crnomarkovicia nie ma. Jeszcze żeby ten Crnomarković był ogarnięty, ale on na poziom Ligi Europy się nie nadaje. Nie wiem po co klubowi z europejskimi aspiracjami piłkarz, który nie ogarnia fazy grupowej LE. Chyba po to, żeby nawijano go na najprostsze zwody świata.
Inna rzecz – 70. minuta i Lecha nie ma. Tamci biegają, strzelili zresztą czwartą bramkę, a u Kolejorza już połowa zdychała. To jest niestety poziom kondycyjnego przygotowania polskich drużyn przez polskich trenerów. Gdyby to spotkanie miało trwać 120 minut, tamci graliby na swoim poziomie, my już błagalibyśmy o litość. Trzeba było zdjąć Ishaka i wprowadzić Kaczarawę, który z jednej strony miał świeżość, z drugiej nie miał i nie będzie miał umiejętności.
Trzy bramki mógł strzelić, ostatecznie raz tylko trafił w bramkę. Ale taki strzał to by obronił Rafał Ulatowski.
Sam jestem ciekaw, jak Liga Europy przełoży się na Lecha w Ekstraklasie, ale jeśli chodzi o tę rundę – większych złudzeń nie mam. Będzie ciężko, Lech się będzie męczył, zabraknie mu świeżości i pewnie dojedzie do półmetka w peletonie, ale nic więcej. Polskie zespoły nie potrafią grać co trzy dni, Lech nie jest tutaj wyjątkiem, co udowadnia choćby wspomniana przeze mnie sprawa – czyli upadek w 70. minucie.
Zresztą jak spojrzycie na Lecha 10/11, który grał dobrze w pucharach, ale słabo w lidze, to będziecie mieć wnioski. Nasza piłka od tego czasu nie poszła do przodu, ba, cofnęła się w rozwoju, także cudów w tej kwestii nie przewiduję.
Żeby chociaż w tej Europie było dobrze. Fajnie jest fetować 2:4 z Benfiką, ale potem może być już trudniej, by cieszyć się z 3:5 przeciwko Rangersom czy 2:5 ze Standardem.
WOJCIECH KOWALCZYK