Reklama

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Leszek Milewski

Autor:Leszek Milewski

08 października 2020, 18:46 • 7 min czytania 31 komentarzy

Nie mam zamiaru przeceniać 5:1 Polski B z Finlandią B, ponieważ to 5:1 Polski B z Finlandią B, a 5:1 Polski B z Finlandią B ma ograniczone konsekwencje. Głębia kadr jest bezlitosna: u nas w tym przeglądzie wojsk wciąż piłkarze o europejskim statusie. U nich niejednokrotnie piłkarze, których nikt nie rozpoznałby w helsińskiej windzie.

Jak co czwartek… LESZEK MILEWSKI

Ale też nie róbmy jaj, że to nie jest moment, w którym można zauważyć pozytywy. Wygrana 5:1 naprawdę nie jest powodem do załamywania rąk, wygrana 5:1 nie jest posłannikiem złych wiadomości.

Owszem, ten mecz nie ma bezpośredniego przełożenia na formę zespołu, który wychodzi na najważniejsze mecze. W takim zestawieniu pewnie już nie wyjdziemy. Ale takie przeglądy kadr potrafiły być piłkarskimi potworkami. Piłkarze, którzy na boisku wcześniej się w takim zestawieniu razem nie spotkali, wyglądający potem jak piłkarze, którzy wcześniej się w takim zestawieniu na boisku nie spotkali.

Zbieranina.

Kopanina.

Reklama

Stały fragment, gol prawym pośladkiem, słupek po rykoszecie, trzy niezłe akcje na krzyż, jeden Paweł Magdoń – wstaw dowolnego średniego ligowca – chwalony za występ, potem silenie się na argumentację, według której symboliczny Paweł Magdoń może być przydatny, a finalnie jednak później nie sprawdzany, bo to nie ten rozmiar kapelusza, gdy przyjdzie do poważnego grania.

Oczywiście i to mówienie o Polsce B w kontekście wczorajszego meczu jest trochę efekciarstwem. To bardziej Polska Ą, mieliśmy przecież w składzie graczy doświadczonych, ogranych. Na pewno nie samych ligowców godnych reprezentacyjnej kariery Tomasza Nowaka, który zagrał:

  • z rezerwami Antalyasporu
  • z Danią w Pucharze Króla Tajlandii, pięć minut
  • z Tajlandią w Pucharze Króla Tajlandii, minuta
  • z Singapurem w Pucharze Króla Tajlandii, dwadzieścia minut, gol

Natomiast patrząc na skład, można było się spodziewać, że tej płynności w grze nie będzie.Automatyzmów też. Generalnie można było się obawiać jak to znowu będzie z kulturą gry, która była podstawowym problemem ostatniego zgrupowania. A z tą długo było zupełnie w porządku. Mecz reprezentacji Polski można było obejrzeć z przyjemnością, a nie ze zgrzytaniem zębów.

Co budujące – kilku zawodników test zdało, pokazało, że warto im dać szansę w większym wymiarze czasowym. Najciekawiej wyglądała w sumie zmiana Krychowiaka, piłkarza nie do ruszenia w ostatnich latach, a który na tle Modera czy Linettego wyglądał, delikatnie mówiąc, blado. I zamiast załamywać ręce, że co ten Grzechu, to można spojrzeć pozytywnie – są ci, którzy dają alternatywę. Kto wie na jaką windę wskakuje Moder? Sam chętnie sprawdziłbym jeszcze Tymka Puchacza, nie udawajmy, że Rybus zabetonował lewą obronę. Natomiast brak Puchacza teraz mnie nie boli – widać gołym okiem, że jest kluczową postacią dla młodzieżówki, nie tylko na boisku. Czekają go dwa ważne mecze, poważna stawka z Serbią i Bułgarią – niech tu pogra, a potem czas na test w kadrze A.

Milik? Wiadomo, szkoda całej sytuacji, która wcale nie jest taka czarno-biała. Powiem tylko, że futbolowi bogowie lubią pisać takie scenariusze, w których ktoś, kto przed chwilą był totalnie pod kreską, tak jak teraz Milik, finalnie odpala. Takich piłkarzy, którzy stracili znaczną część sezonu, a potem odegrali ważną rolę na turnieju, nie brakuje. Błaszczykowski przed Euro 2016 zagrał przez cały sezon 1000 minut – Milik, nawet tylko wiosną, może ten wynik spokojnie przebić. Wiadomo, lepiej żeby grał, a pół roku to dużo, ale też nie uważam, żeby już się skreślił w kontekście Euro.

Z Grosickim jest klasycznie. Przed meczem czytałem żarty na temat tego, że jest kapitanem reprezentacji Polski. Że co on w ogóle robi w tym składzie. A potem co zrobił – wszyscy wiemy, typowy Kamil. Już o tym pisałem: mało który piłkarz ma tak dziwaczny wizerunek medialny, wizerunek, który stał się kulą u nogi. Mam wrażenie, że i Grosicki zaczął sobie z tego zdawać sprawę, chce pewne łatki odpruć. Natomiast jeśli zapomnieć o całym sztafażu pozaboiskowym – czy to się komuś podoba czy nie, na reprezentacyjnym Grosickim można polegać. Wiadomo, że miewa też słabsze mecze, ale biorąc pod uwagę całościowo to, co umie, to ile osiągnął w piłce klubowej, to i tak jest to reprezentacyjna kariera ponad stan.

Reklama

***

Swoją drogą, nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać jak szybko obecnie potrafi zjechać winda po piłkarza. Gdzie był Moder rok temu – otóż w sumie nigdzie. Teraz jest w Premier League, teraz jest w reprezentacji Polski, z Lechem w fazie grupowej Ligi Europy.

Teraz jest wszędzie.

Jak słyszę – informacja wyczytana u Maćka Wąsowskiego – że skauci poważnych zachodnich klubów oglądają uważnie Dawida Kocyłę, który jest w porządku, ale pokazał tylko parę przebłysków – niebywałe. Wystarczy się pokazać w tak przeciętnej drużynie jak Wisła Płock, gdzie – powiedzmy sobie szczerze – łatwo się wyróżnić, nawet nie robiąc konkretów liczb, nie ciągnąc zespołu, a już o ciebie pytają. Gdzie to doprowadzi polską ligę – nie mam pojęcia. Skąd aż taka chęć rzucania się na każdego młodzieżowca, który dostanie parę minut i tylko nie odstaje – to temat na poważną rozprawkę.

***

To jest winda, z którą się oswoiliśmy, natomiast droga Tomka Petraska to maraton po schodach. Gość w pewnym momencie pracował w siedzibie Flashscore. Do reprezentacji miał o tyle blisko, że mógł wklepać w dane kto tam złapał żółtą kartkę. Mija kilka lat, ścieżka kariery wielce niebanalna z punktu widzenia czeskiego piłkarza, zaryzykował i ma za sobą udany debiut.

Ciekaw jestem jak będzie z Polakami, którzy wybrali niebanalną drogę rozwoju, a więc Kiwiorem i Kurminowskim. Jeden i drugi pokazują się w słowackiej lidze, Kiwior już się przedstawił też w młodzieżówce, a Kurminowski wystrzelił – dziesięć bramek, trzy asysty.

***

Skoro przy Rakowie, to jeśli zrobią z Oskara Zawady przydatnego na ligę piłkarza, to trzeba będzie sprawdzić, czy ktoś tam nie podpisał cyrografu. Trochę mnie szczerze mówiąc dziwi, że nie zostawiono sobie ani Musiolika, ani Forbesa, ale na ten moment ten sztab dał dość dowodów tego, że wiedzą co robią, by nie dziwić się przesadnie.

***

 Cieszą mnie powroty do ligi Drazicia i Butko. To są obcokrajowcy, jakich chce się oglądać, tacy, którzy z miejsca podnoszą jakość zespołu. Nie byli u nas długo, a pokazali, że swoje potrafią – kto wie, może ewentualny dłuższy pobyt sprawiłby, że pokażą się z jeszcze lepszej strony. Nie zdziwi mnie zupełnie, jeśli Drazić sprawi, że strata Bohara będzie nieodczuwalna.

***

Adam Matuszczyk wylądował w niemieckiej piątej lidze. 1. FC Duren. A ma przecież dopiero 31-lat, dla piłkarza dzisiaj to żaden wyrok. Nie do końca potrafią zrozumieć o co chodzi w tej karierze. Czy to dowód tego, że Smuda aż tak przestrzelił. Czy nie ma to związku z jego początkami, kiedy jednak coś pogrywał w Bundeslidze, która by go zweryfikowała, gdyby się do poważnej piłki nie nadawał.

Ja Adamowi kibicuję, żeby jeszcze się odbił, na przykład z tym Duren zaliczył fajny rajd w górę. Nie zapomnę, że zawsze określał się w Niemczech jako Polak, przez co często choćby w szkole miał pod górkę.

No i z nim związana jest jedna z moich ulubionych smudowych anegdot. Opowiedział mi ją Piotrek Wołosik:

Taka sytuacja, jeździliśmy robić duże wywiady z kadrowiczami. Tour po Niemczech razem z moim dobrym przyjacielem, Łukaszem Olkowiczem. Wywiady z Sobiechem, Klichem, Matuszczykiem. Na koniec rozmowy wszyscy dostawali dwadzieścia takich samych pytań, taka strzelanka. I tam było też pytanie o ulubione powiedzenie Franza. Matuszczyk powiedział uczciwie:

„Ty chuju”.

Ja ze Smudą byłem wtedy na telefonie ciągle. Był podminowany. Kiedyś wybrałem się na trening: po mimice widzę, że kable napięte, nie ma co podchodzić. Po konferencji podchodzi do mnie i Rafała Romaniuka ówczesny dyrektor kadry, Tomasz Rząsa.

– Panowie, co wy narobiliście? Mailują mi z Polski, co Matuszczyk powiedział.
– No ale co w tym złego?
– Ja muszę to zgłosić do selekcjonera.
– A po co jak o tym nie wie? Po co go wkurwiać dodatkowo?

Ale podpierdolił. Franzowi się coś pomieszało z tego wszystkiego i zjebał Romaniuka. Dzwoni do mnie:

– Ty kurwa powiedz temu Romaniukowi, że mu jajca urwę! To my tu zapierdalamy, a on chuj atmosferę psuje!
– Słuchaj, ale to nie on, ja ten wywiad robiłem!
– A tam pierdolisz, na siebie winę bierzesz!

Spytałem Adasia Matuszczyka jak to się rozeszło. Powiedział:

– Najpierw przyszedł, zjebał, a potem się pośmiał: „No przecież tak mówię!”.

Leszek Milewski

Fot. FotoPyK

Ekstraklasa. Historia polskiej piłki. Lubię pójść na mecz B-klasy.

Rozwiń

Najnowsze

1 liga

Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem

Bartek Wylęgała
6
Ścisk na zapleczu Ekstraklasy. Minimalne różnice między trzecim a dziewiątym zespołem
Anglia

Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Piotr Rzepecki
1
Świetny Foden, szczupak De Bruyne. Lekcja futbolu na Amex Stadium

Komentarze

31 komentarzy

Loading...