Reklama

Alan Czerwiński: Stać nas na wyjście z grupy

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

02 października 2020, 15:51 • 5 min czytania 10 komentarzy

– Do 70. minuty było całkiem okej i dopiero po czerwonej kartce się cofnęliśmy. Staraliśmy się grać blisko siebie w defensywie, żeby te piłki nie przechodziły. Filip grał świetny mecz, bardzo nam pomógł, ale jako całość też wyglądaliśmy dobrze. Mieliśmy szczęście, jednak wykonaliśmy dużo pracy. W meczu i na treningach, gdzie widać jakość, dzięki czemu potem nie mamy obaw przed kolejnymi spotkaniami – opowiadał o meczu z Charleroi i komentował losowanie na antenie Weszło.FM piłkarz Lecha, Alan Czerwiński. Zapraszamy na zapis rozmowy.

Alan Czerwiński: Stać nas na wyjście z grupy
Jak podoba ci się losowanie?

Czekaliśmy z niecierpliwością. Fajna, ciekawa grupa, dobre drużyny. Ale nie ma się czego obawiać, trzeba grać.

Stać was na wyjście z tej grupy?

Tak. To są bardzo dobre kluby, nie będziemy faworytem i myślę, że to akurat pozytywnie.

A kto będzie faworytem twoim zdaniem?

Rangersi i Benfica. Standard ma czwarte miejsce w lidze belgijskiej, niby teraz dobrze punktują, ale chyba te dwa zespoły będą faworytami.

Jak słyszysz te wszystkie nazwy, to coś konkretnego ci się kojarzy?

Nic szczególnego. Wiadomo, że Rangersi i Benfica to są dwa piękne stadiony. Po to się gra, żeby tam wystąpić. Cieszy też to, że prawdopodobnie będziemy mogli grać z kibicami, oby nasi fani też mogli pojechać na wyjazdy.

Reklama
Miałeś jakiegoś innego wymarzonego rywala?

Nie. Śmialiśmy się natomiast z chłopakami, że chcieliśmy trafić na Milan. Nie udało się, ale te marki też są duże. Z kolei nie było zespołu, którego wolelibyśmy uniknąć.

Którego meczu nie możesz się najbardziej doczekać?

Każdego. Jesteśmy mega nakręceni, też przez to, w jakim stylu przeszliśmy fazę eliminacji. Ale jeśli miałbym wskazać to Benfica.

Wracając do wczorajszego spotkania – co zapamiętasz z końcówki? Czerwona kartka dla Satki, pewnie pomyśleliście sobie: teraz to się zacznie.

Tak, było wiadomo, że oni ruszą, a my się cofniemy. Graliśmy na wyjeździe w dziesiątkę. To był naprawdę dobry zespół, oni w drugiej połowie grali bardzo dobrze piłką, dużo zagrań prostopadłych, dużo akcji bokami. Na szczęście udało się stracić tylko jedną bramkę – szkoda jej, bo dało się zagrać na zero. Tym bardziej, że uważam, iż nie było karnego dla nich. Tak z boiska, jak i z powtórki. Końcówka była dramatyczna, gnietli nas, aczkolwiek my też mieliśmy swoje sytuacje na 3:1 i szkoda, że nie udało się ich wykorzystać.

Miałeś wrażenie, że w niektórych sytuacjach Belgowie grali w dwunastu, bo sędzia im sprzyjał?

Karnego na pewno nie było, choć ktoś może powiedzieć, że sędzia się wybroni. Kontakt był, ale bardzo miękki. Druga żółta z mojej perspektywy – była, ale gdyby nie było karnego, to nie byłoby pierwszego napomnienia. Tak ogólnie to nie pamiętam, czy sędzia podejmował dobre, czy złe decyzje. Byłem skoncentrowany na meczu.

Spoglądasz na ten mecz tak, że gdyby Belgowie byli skuteczniejsi, to się mogło inaczej skończyć? Innymi słowy: mieliście trochę szczęścia?

Ja uważam, że dobrze weszliśmy w mecz, prowadziliśmy 2:0, to jest świetny wynik na wyjeździe. Potem, gdyby oni nie dostali tego karnego, też nie złapaliby takiego wiatru w żagle. Tyle dobrego, że go nie strzelili. Ale za chwilę strzelili na 1:2 i zaczęli z powrotem wierzyć w remis. Natomiast do 70. minuty było całkiem okej i dopiero po czerwonej kartce się cofnęliśmy. Staraliśmy się grać blisko siebie w defensywie, żeby te piłki nie przechodziły. Filip grał świetny mecz, bardzo nam pomógł, ale jako całość też wyglądaliśmy dobrze. Mieliśmy szczęście, jednak wykonaliśmy dużo pracy. W meczu i na treningach, gdzie widać jakość, dzięki czemu potem nie mamy obaw przed kolejnymi spotkaniami.

Co powiedział trener po meczu?

Stanęliśmy w kółku i stwierdził, że jest z nas dumny. Nie mówił dużo, ale ja też po ostatnim gwizdku czułem, że opadły spore emocje.

Reklama
A jak wyglądało świętowanie?

Na początku podróży były śpiewy, ale potem każdy był tak zmęczony, że siedzieliśmy w ciszy. Jak dojeżdżaliśmy do Poznania, to dostaliśmy informacje, że czekają kibice. Nie mogli być z nami, ale pośpiewaliśmy razem. Teraz jednak trzeba myśleć o niedzieli i Piaście.

Ten przełożony mecz wam pomógł?

Ja miałem takie pierwsze odczucie, że wolałbym grać i mieć rytm meczowy, bo on pomaga – organizm jest na wysokich obrotach. Ale po tym spotkaniu to zmęczenie było duże i stwierdziłem, że przełożenie tego meczu bardzo nam pomogło.

Jak duży wymiar ma dla was ten sukces?

Nie chcemy na tym kończyć. Trzeba się skupić mocno na lidze, bo jest bardzo ważna, ale potem podchodzić do meczów w Europie z myślą o zwycięstwach, gdyż nie mamy nic do stracenia. Możemy być czarnym konikiem tej grupy. Statystyki w eliminacjach mieliśmy bardzo dobre i teraz przyjdzie weryfikacja z bardzo dobrymi drużynami. Wszystko się może zdarzyć.

Po odejściu Gumnego masz z kim rywalizować?

Może zagrać „Kamyk”, „Skóra”, więc to nie jest tak, że jestem tylko ja. Nic nie ma za darmo. Muszę walczyć o swoje, gdyby trener był niezadowolony, to bym nie grał. Aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że są rzeczy do poprawy.

Spodziewałeś się, przechodząc do Lecha, że zagrasz w Lidze Europy od razu, czy przekroczyło to twoje oczekiwania?

Nie. Wiedziałem, jaka jest drużyna. Chcemy grać o mistrza Polski i nie ma co się bać takich słów. Na treningach wygląda to super. Jak przyszedłem, to musiałem się szybko przystosować, bo styl jest inny niż w Zagłębiu. Musiałem zrozumieć przede wszystkim granie środka pola i z każdym meczu jest łatwiej. Co do Europy – w ostatnich latach nie wyglądało to ciekawie, jeśli chodzi o polskie kluby, ale po to startujemy w eliminacjach, żeby wygrywać kolejne mecze. Było czuć w szatni, że nie wychodzimy się bronić i podkulić ogon, tylko walczyć.

Te mecze z Hammarby i Apollonem pozwoliły się wam rozpędzić.

Z każdym meczem szanse były coraz większe i zaczynaliśmy wierzyć, że możemy to osiągnąć. Że to nie jest takie straszne, jak wszyscy mówią. To były moje pierwsze mecze w eliminacjach i czułem się dobrze, mając obok siebie tak dobrych piłkarzy. Nie było strachu i tremy, czuło się, że będzie okej.

To będzie twoje największe wyzwanie?

Tak, ale nie ma się czego obawiać. Możemy dużo zyskać jako zawodnicy i z takim nastawieniem do tego podejdziemy.

Rozmawiali WOJCIECH PIELA i ADAM KOTLESZKA

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
3
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Liga Europy

Liga Europy

Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Michał Kołkowski
40
Pytanie filozoficzne. Lepiej przegrywać w Lidze Mistrzów czy zwyciężać w Lidze Konferencji?

Komentarze

10 komentarzy

Loading...