Reklama

Sprzymierzeniec Wisły Płock – krótki sezon przy niezłym starcie

redakcja

Autor:redakcja

25 września 2020, 12:42 • 4 min czytania 9 komentarzy

Może jeszcze za wcześnie na bicie się w pierś, może za wcześnie na sypanie głowy popiołem, ale w Płocku na razie rzeczywistość rozjechała się z przedsezonowymi prognozami. I rozjechała się w kierunku, który musi cieszyć fanów Wisły. Już w ubiegłym roku płocczanie byli przymierzani do spadku, a przez moment kręcili się nawet na pozycji lidera. Teraz sytuacja wydawała się jeszcze trudniejsza, zwłaszcza w kontekście odejścia Dominika Furmana. Tymczasem Wisła ma dziś szansę powiększyć przewagę nad ostatnią drużyną do siedmiu punktów. Przy jej terminarzu – to naprawdę udany początek sezonu.

Sprzymierzeniec Wisły Płock – krótki sezon przy niezłym starcie

Przed startem ligi wszystko wydawało się proste. Skoro jest trzech beniaminków, to można śmiało liczyć, że każdy z nich będzie uwikłany w grę o utrzymanie Ekstraklasy, zwłaszcza, że spada tylko jedna drużyna. Pierwsze tygodnie grania pokazały w pełni, że różnica między Ekstraklasą a I ligą jest znaczna. Od początku jednak szukaliśmy też czwartego do brydża wśród “starych” ekstraklasowców. I wśród tych starych to właśnie płocczanie wyglądali najsłabiej.

WISŁA PŁOCK OGRA WARTĘ? KURS 2,12 W TOTALBET

Marek Jóźwiak dał nam swoimi transferami wiele radości, to prawda. Z przyjemnością typowaliśmy, który były legionista z łatką solidnego ligowca trafi do Płocka. Uśmiech wywołał też Patryk Tuszyński, klasyczna transakcja typu “mam tego zawodnika w telefonie”. Ale nasza radość swoją drogą, jakość drużyny swoją. Patrząc na życiorysy, numery PESEL oraz ostatnie występy zawodników trafiających do Wisły, zastanawialiśmy się, jak to wszystko ma się poskładać bez Furmana.

Na niekorzyść Wisły działał też terminarz.

Tak, na wstępie Stal Mielec, rywal dość łatwy, ale potem wyjazdy do Poznania i Krakowa oraz Legia u siebie. Chyba nikogo nie zdziwiłaby sytuacja, w której po czterech kolejkach Wisła Płock miałaby jeden punkt. Rywale w postaci pucharowiczów oraz gorący teren na Wiśle, do tego jakaś wywrotka z beniaminkiem i mogłoby się okazać, że Płock sezon zaczyna od gigantycznego falstartu.

Nic takiego się jednak nie stało. Po czterech meczach Wisła Płock ma pięć “oczek”, a i z Legią wcale nie była skazana na porażkę. To był totalny antyfutbol, mecz, o którym chcemy zapomnieć, ale czy wielką niesprawiedliwością byłoby, gdyby i z Legią wiślacy zerwali remis?

Reklama

No nie.

Zdaje się, że to nie jest przypadek. Radosław Sobolewski przebudował skład taktycznie, przede wszystkim pod kątem podwójnego zabezpieczenia pod własną bramką. W Krakowie wystawił siedmiu zawodników stricte defensywnych – bramkarza (za czasów Dahne to nie było takie oczywiste!), trzech stoperów, dwóch bocznych obrońców oraz defensywnego pomocnika w postaci Rasaka. Być może to koszmar Wojciecha Stawowego, być może gdzieś w Holandii materiały z meczów Nafciarzy doprowadziłyby do zawału tamtejszych ideologów futbolu, ale kurczę, sprawdza się. Jasne, trzeba przezwyciężyć wstyd, gdy na wahadłach wystawiasz Angela Garcię i… Damiana Zbozienia. Trzeba się pogodzić z tym, że Wisła nie będzie zbierała zbyt wielu pochwał za kreatywność.

Ale utrzymania nie robi się kreatywnością, pokazały to w pełni Zagłębie Sosnowiec czy ŁKS Łódź.

Jak ważna jest prostota, pokazały zresztą w pełni gole w Krakowie. Długi wyrzut z autu Zbozienia. Rzut rożny w wykonaniu Szwocha. Nie są to koronkowe wymiany piłek a’la Tiba-Ramirez, ale kurczę, pamiętajmy – Tiba z Ramirezem wcale nie stworzyli sobie w bezpośrednim starciu z Wisłą wiele więcej, niż wspomniani Szwoch ze Zbozieniem. Wielką siłą Wisły będą w tym sezonie stałe fragmenty, wspomnicie nasze słowa. A i kontry, szczególnie w Poznaniu, wyglądały naprawdę ciekawie. Nie brzmi to może jak spełnienie snów telewidzów – siedmiu zawodników defensywnych, kontry, stałe fragmenty. Ale jeszcze raz podkreślimy – Ekstraklasa widziała już ludzi rzucających się z motyką na słońce.

WISŁA PŁOCK WYWRÓCI SIĘ NA WARCIE POZNAŃ? KURS 4,10 W TOTALBET

Sobolewski z motyki korzysta zgodnie z jej przeznaczeniem.

Dlatego też – tak, tak! – czekamy na dzisiejsze starcie Wisły Płock z Wartą Poznań. Nie tylko dlatego, że nic innego ciekawego o 18.00 nie ma, nie tylko dlatego, że za to nam płacą, żebyśmy te paździerze oglądali i relacjonowali. Czekamy, bo chcemy zobaczyć czy – i jeśli tak, to w jaki sposób – Wisła postawi na futbol kreujący, a nie tylko reagujący. U siebie, z beniaminkiem, który jak dotąd nie strzelił gola, wypadałoby choć minimalnie zaryzykować. Z drugiej strony – słynny “Tworekball” w I lidze oznaczał ofensywną radość i widowiskowość. Płocczanie muszą się liczyć z tym, że gości może nawiedzić jakiś flashback sprzed paru miesięcy.

Ech, nie brzmi to jak: “koniecznie ruszajcie przed telewizory”.

Reklama

Ale na bezrybiu i rak ryba. Zwłaszcza, że to może być bardzo ważny mecz w kontekście utrzymania. – Drogie Weszło, co wy chrzanicie, jeszcze wrzesień nie minął, a wy już o utrzymaniu – zapyta wielu z was. Mili państwo. Spada jedna drużyna, sezon trwa trzydzieści meczów. Jeśli dziś gospodarze wygrają, Warta Poznań po pięciu kolejkach będzie siedem punktów niżej. Przy takim tempie punktowania (jedno oczko co pięć spotkań) – już Wisły Płock nie dogoni.

Fot.FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

9 komentarzy

Loading...