Sześć sezonów. 198 bramek. 97 asyst. Oszałamiające 59 trafień w 53 meczach sezonu 15/16. Element – bez cienia przesady – jednego z najbardziej ekscytujących ofensywnych tridente w historii futbolu, które tworzył razem z Messim i Neymarem. Cztery mistrzostwa Hiszpanii, cztery Copa del Rey. Jedna wygrana Liga Mistrzów.
Nie będzie już Luisa Suareza w barwach Barcelony. Przecież kibice Blaugrany, również dzięki niemu, żyli życiem zastępczym… A wiecie sami jak to dalej idzie. I trzeba przyznać, że zaskakująco celna z punktu widzenia kibiców Barcy będzie parafraza dalszych słów pożegnania Szaranowicza z Małyszem: „Było pięknie i coś się niewątpliwie zamknęło, ale miejmy nadzieję, że w sporcie będzie jakaś próba kontynuacji”.
El Pistolero kończy przygodę z Camp Nou, przechodzi do Atletico za sześć milionów euro. Teraz, w momencie, gdy jest to już oficjalne, uderzają do głowy kibiców Barcy wszystkie wspomnienia z Suarezem.
Mówimy o piłkarzu, który który wtargnął na trzecie miejsce najlepszych strzelców w historii Barcelony, przegrywając tylko z Cesarem i Messim, choć od Cesara grając blisko sto meczów mniej.
O piłkarzu, który w sezonie 15/16 potrafił MECZ PO MECZU trafić w La Liga po cztery bramki. 20 kwietnia zdemolował tak Deportivo, 23 kwietnia Sporting Gijon. A z Deportivo dorzucił jeszcze hat-trick asyst.
Mówimy o piłkarzu, który potrafił załadować hat-tricka Realowi Madryt. Poza nim w XXI wieku udało się to tylko Messiemu. Łącznie strzelił w El Clasico aż 11 bramek. Znowu – dla Barcy tylko Messi i Cesar trafili w tych meczach więcej.
To on też trafił w finale Ligi Mistrzów, ostatnim wygranym przez Barcę, w dodatku trafił w decydującym momencie.
Potrafił olśnić tak, jak bramką z Mallorcą.
A przecież kluczowe jest to, że nie w momentach siła, tylko w tym, że Suarez był diabelnie regularny. Był zawodnikiem, na którym, po prostu, można było polegać. Gracz wszechstronny, mistrz asyst, potrafiący zrobić coś, gdy nie żarło, przełamać rywala. Łączył umiejętności czysto piłkarskie z też – nie ukrywajmy – silnym charakterem, odrobiną cwaniactwa, pewną zawadiackością, a przy tym niejednokrotnie lekkość i finezja. Wyjątkowy zestaw cech. Można powiedzieć, że dwa sezony miał ostatnio słabsze, ale to znowu – jak na niego, bo schodził ze ścisłego światowego topu. A dwa, że zmagał się w tym czasie ze zdrowiem.
Wspomnienia i emocje nie mogą zaciemniać osądu. Być może to jest właściwy moment, być może Barca potrzebuje twardego resetu. Luis Suarez na koniec sezonu miałby trzydzieści cztery lata. Wciąż jest piłkarzem na takim poziomie, że nie zdziwi nas zupełnie, jeśli w Atletico będzie miał lepszy rok, niż ostatni w Barcy, jeśli generalnie jeszcze coś ważnego w swojej karierze zapisze. Na pewno wciąż wielu się zastanawia: czy w ogóle na stole była opcja, by, powiedzmy, wciąż w tej drużynie funkcjonował, ale na trochę innych prawach. W roli nie kogoś, od kogo wymaga się ciągnięcia wózka, a kogoś, kto pomaga go pchać.
Suarez powiedział dzisiaj (transkrypcja za FCBarca.com): – Czasem mimo ważnego kontraktu piłkarz i klub potrzebują zmian. W typ przypadku trener na mnie nie liczył. Odchodzę ze świadomością, że stanąłem na wysokości zadania, zostałem trzecim najlepszym strzelcem w historii klubu. Zostawiam po sobie wspomnienia, dobre i złe momenty. Te złe także, trzeba być samokrytycznym. (…). Jeszcze zanim Koeman mi powiedział, że na mnie nie liczy, ja już o tym wiedziałem, bo oznajmiono mi to wcześniej. Zrozumiałem to. Poprosiłem o szacunek i o możliwość dalszych treningów aż do momentu rozwiązania sytuacji. Trener nie miał z tym problemu i kilka dni temu doszliśmy do porozumienia.
Polały się też łzy Suareza. Widać, że to facet, który związał się z Camp Nou w stopniu daleko wykraczający poza boisko. Suarez podkreślił, że zawsze pozostanie „cule”, bez względu na to gdzie będzie grał.
– Luis Suárez get’s emotional during the start of his farewell press conference. He’s clearly very touched by all this. [@FCBW_A7]
— (@TheEuropeanLad) September 24, 2020
Pytanie, czy przy okazji nie wystrzelił do Bartomeu w kontekście Leo, mówiąc: „Jeśli piłkarz nie chce już tutaj być, to musisz to zaakceptować. Jeśli klub nie chce ciebie, to także musisz to zaakceptować”.
Natomiast taką legendę wypadałoby odpowiednio uhonorować i tutaj pojawiają się pytania, czy Barcelona jest w stanie w tym momencie zrobić COKOLWIEK DOBRZE, skoro nawet czegoś takiego jak stosownej grafiki nie potrafi ogarnąć. Rozumiemy stylizowanie na stary plakat, ale no cóż, to jest po prostu brzydkie. Nie pykło.
❤️ #9raciasLuis pic.twitter.com/FitCHY2msq
— FC Barcelona (@FCBarcelona_cat) September 23, 2020
Powiedzmy jednak, że ci, którzy są najważniejsi, a więc kibice, na pewno pożegnają Suareza godniej, a gdy przyjedzie na Camp Nou, tylko za jego sprawą atmosfera powinna być elektryzująca.
Fot. NewsPix