Reklama

Wydaj miliony na nowych napastników, trzymaj w bramce Kepę

redakcja

Autor:redakcja

20 września 2020, 19:46 • 4 min czytania 18 komentarzy

Żeby wyliczyć wszystkich błyskotliwych zawodników ofensywnych Chelsea, musielibyśmy zaangażować obie dłonie, a i tak mogłoby to nie wystarczyć. Już w okresie transferowej smuty klub zdołał dostarczyć paru ciekawych piłkarzy, głównie ze swojej słynnej Loan Army. Tammy Abraham, Mason Mount czy Christian Pulisic ciągnęli wózek w ciężkich czasach, więc w nagrodę w minionym okienku otrzymali pierwszorzędne towarzystwo. Do Londynu zjechali m.in. Kai Havertz, Timo Werner czy Hakim Ziyech. Dziennikarze i kibice prześcigali się w konstruowaniu najbardziej morderczych zestawień linii ofensywnych, tymczasem… w bramce i wcześniej, i dziś stoi Kepa. 

Wydaj miliony na nowych napastników, trzymaj w bramce Kepę

Pamiętacie te maszyny kroczące z Gwiezdnych Wojen? Siały terror i zniszczenie, ale stały na czterech cieniutkich nogach, które rebelianci dosłownie powiązali w pęczki. Trochę tak widzimy Chelsea po jej dzisiejszym meczu z Liverpoolem. Inwestujesz kupę kasy w ofensywę, montujesz jedną z najsilniejszych linii ataku w lidze, a z tyłu zostawiasz sobie wszystkie swoje problemy z ostatnich lat. Dysonans jest tak ogromny, że aż trudno nad nim się nie pochylić. Jak to właściwie możliwe, że między słupkami stoi Kepa, a tuż przed nim operuje chybotliwy duet Christensen-Zouma? Kurczę, naprawdę nie trzeba daleko szukać – z problemem dysproporcji ataku i obrony mierzył się przecież dzisiejszy rywal The Blues.

Liverpool miał potężny atak, ale w bramce Kariusa, a tuż przed nim bardzo nierównego Lovrena, więc grube miliony wpakował w Alissona i van Dijka. Chelsea najwyraźniej ma ten gorzki moment odkrycia prawdy przed sobą – ale mamy jednocześnie wrażenie, że dzisiejsze 90 minut z pewnością otworzyły oczy paru osobom na Stamford Bridge.

RÓWNY WYSTĘP

Pierwszy sygnał, że w tyłach Chelsea nie dzieje się obecnie zbyt dobrze, dostaliśmy na długo przed przerwą. Cała pierwsza połówka rozczarowała, obie drużyny bardzo rzadko tworzyły sobie jakiekolwiek sytuacje pod bramkami, ale przecież od czego jest Kepa. Bramkarz londyńskiego klubu zawsze potrafi rozruszać publiczność – tym razem dalekim wyjściem aż pod boczną linię pola karnego, gdzie ścigał się z jednym z piłkarzy Liverpoolu. Jak to Kepa – wyścig przegrał, a futbolówka powędrowała do Firmino. Tyłek bramkarza uratowało bardzo mało miejsca na strzał oraz interwencja Christensena.

Niestety dla fanów The Blues – sam Christensen też miewa interwencje niezrozumiałe. Taką była na pewno próba powalenia, jaką zastosował w doliczonym czasie gry pierwszej połowy. Zagranie rodem z rugby początkowo zostało nagrodzone żółtą kartką, ale asystent wideo stwierdził, że to zbyt skromny upominek za tak efektowne obalenie. As kier i nagle mecz, który dryfował w kierunku bezbramkowego remisu, stał się oczekiwaniem na egzekucję.

Reklama

SALAH-FIRMINO-MANE

To był podręcznik, i to jego pierwsze strony. Piłka chodzi między piłkarzami Liverpoolu, aż trafia na prawą stronę, gdzie na bardzo niewielkiej przestrzeni obok Alexandra-Arnolda ustawieni są również Salah i Firmino. Wystarczyła szybka wymiana pozycji, dwie klepki i ten ostatni znalazł się w idealnej sytuacji do dośrodkowania. Podcinka na środek pola karnego, tam uderza głową Mane i mamy 1:0.

50. minuta meczu i właściwie jego zamknięcie – trudno było sobie wyobrazić, że Chelsea grając w dziesiątkę zdoła jakkolwiek zagrozić Liverpoolowi. Jednak nie po to tak obszernie omawialiśmy postać Kepy, by miała się nie pojawić przy sytuacjach bramkowych. FATALNE wybicie prosto w Mane, a to przecież była naprawdę prosta sytuacja, żadna “konina”. W 54. minucie po tym katastrofalnym błędzie Mane podwyższył na 2:0.

ILE RÓŻNI NAJDROŻSZYCH BRAMKARZY?

Jakby mało było gnojenia Kepy w tym spotkaniu – już na finiszu kolejny kamyczek do ogródka wrzucił mu Alisson. Dzisiaj właściwie bezrobotny, ale przy stanie 2:0 faulował w polu karnym Thiago. Do piłki podszedł do tej pory niemal niezawodny z jedenastu metrów Jorginho. I co? No i Becker złapał strzał w zęby, a przecież to nie było wcale aż tak fatalne uderzenie. Okej, trochę sygnalizowane, ale Alisson do końca czekał z interwencją, na wysokości do wybronienia, ale wcale nie blisko środka. Jakby mało było wcześniejszych wtop Kepy – w puencie, na dwadzieścia minut przed końcem, różnicę pomiędzy bramkarzami podkreślił jeszcze błysk Brazylijczyka.

Liverpool? Zrobił swoje. Świetnie wpasował się do drużyny Thiago, a gdyby odrobinę skuteczniejsi byli Wijnaldum czy Salah (sytuacja z samej końcówki), wynik byłby jeszcze bardziej okazały. Na ten moment trzeba podkreślić – gotowy produkt ograł ludzi z placu budowy. A smutnym podsumowaniem tego, jak mogą wyglądać początki Chelsea w tym sezonie, była sytuacja Wernera. Rozumiemy, spalony, ale gość z paru metrów, w kompletnie czystej pozycji, uderzył obok bramki.

Jeszcze dużo pracy przed Chelsea, zanim ten projekt zacznie lśnić.

A, jeszcze dużo pięknych chwil przed Liverpoolem. To na pewno.

Reklama

Chelsea – Liverpool 0:2 (0:0)

Mane 50′, 54′

Fot. Newspix

Najnowsze

Ekstraklasa

Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”

Michał Kołkowski
3
Dariusz Mioduski twardo o sprzedaży Legii. “Kręcą się ludzie, instytucje, mam oferty”
Ekstraklasa

Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Patryk Stec
6
Kibice Pogoni w końcu się doczekają? Nowy właściciel coraz bliżel

Anglia

Komentarze

18 komentarzy

Loading...