Serial z odejściem Messiego z Barcelony na pewno będzie najciekawszym tematem tego okna transferowego, zresztą trudno, by miało być inaczej. Według wielu najlepszy piłkarz w historii futbolu mówi, że ma dość i chce opuścić swój zespół, choć wcześniej wydawało się, że to na pewno tam skończy karierę. Kto go weźmie? Czy ktokolwiek będzie w stanie? Czy sprawy skończą się w sądzie? A może jednak Messi zostanie? Pytań jest mnóstwo. Odpowiedzi wciąż mało, ale poznaliśmy nowego aktora tego widowiska – władze La Liga.
Rzeczeni wydali oświadczenie, które nie może się spodobać piłkarzowi, za to Barcelonie – już jak najbardziej. Otóż zdaniem La Liga, furtka, dzięki której Messi mógłby odejść z klubu za darmo, jest zamknięta. Według rządzących jedyną opcją na odejście Argentyńczyka i zamknięcie ust Barcelonie jest wpłata 700 milionów euro odstępnego, a przecież nawet najbogatsze kluby nie noszą tylu pieniędzy w tylnej kieszeni spodni. Messi jest wielki, tak, ale swoje lata już ma i płacić tyle siana… Aż trudno się spodziewać takiej oferty od kogokolwiek. Owszem, można się targować i zapłacić mniej, ale tu już trzeba liczyć na dobrą wolę sprzedającego.
Przypomnijmy, że zdaniem Messiego i jego prawników całą sytuacja jest zupełnie inna.
Piłkarz upiera się, że jego klauzula po prostu pozwala mu odejść po zakończonym sezonie 19/20 i nie ma znaczenia, że data tego finiszu – 10 czerwca, na którą powołuje się klub – uległa zmianie przez pandemię koronawirusa.
La Liga trzyma jednak stronę Barcelony, Messi zapewne tak tego nie zostawi, odwoła się do odpowiednich instytucji, ale znamy procedury – ta bitwa nie trwałaby kilku dni, tylko pewnie przez wiele miesięcy. A Messi, mimo że jest Messim, gdzieś jednak musi grać i być może byłby skazany na Barcę w sezonie 20/21 (po nim kończy się mu już umowa).
Nie trzeba chyba przypominać, że zdanie władz ligi jest istotne, bo ktoś musi transfer zatwierdzić, udostępnić kartę zawodnika i tak dalej. Natomiast wcale a wcale nas nie dziwi to, w jaki sposób rządzący hiszpańskim futbolem poszli do tematu. Już jakiś czas temu stracili wielką gwiazdę, gdy Ronaldo odszedł do Juventusu. Teraz na pewno straciliby Messiego, gdyby ten stał się wolnym piłkarzem, bo przecież na Real nie spojrzy. To są wyraźne straty marketingowe, jakościowe, bo jeśli jeszcze nie dawno La Liga mogła się chwalić, że gra u niej dwóch najlepszych piłkarzy na świecie, to po odejściu Messiego nie byłoby różowo.
La Liga nie miałaby ŻADNEGO zawodnika, który był w pierwszej dziesiątce Złotej Piłki za 2019 roku.
Dopiero na jedenastym miejscu jest Frenkie De Jong. Dla rozgrywek, które od 2009 roku mają podium tego trofeum właściwie dla siebie, to byłby i szok, i cios.
Dziś tak naprawdę wiemy jedno: Messi chce odejść, nie stawił się na koronowirusowe badania. Ma dość. Tylko – co dalej? Mundo Deportivo cytowane przez FcBarca.com podaje trzy rozwiązania:
- Messi jednak zostaje, sprawa jest zbyt zagmatwana, by tracić kluczowy czas w karierze na sąd.
- Messi opłaca swoją klauzulę, dogaduje się z nowym klubem, odzyskuje część pieniędzy. No ale to przy takich sumach wydaje się niemożliwe.
- Messi idzie na noże, prosi FIFA o pozwolenie na transfer, Barcelona będzie się domagać odszkodowania i sąd zdecyduje, czy trzeba płacić, czy nie. Wielkie ryzyko dla nowego zespołu: i finansowe, i prawne, w końcu mógłby wziąć piłkarza „nielegalnie”.
Cóż, będziemy to śledzić, w końcu tak naprawdę pisze się historia, ale trudno nie mieć wrażenia, że trochę to jest niesmaczne. Wielki piłkarz, wielkie osiągnięcia, a na końcu (?) tej przygody mamy do czynienia z niewiarygodnym bałaganem. Piłkarza trzeba zrozumieć, klub w gruncie rzeczy też, jeśli ma rację w sprawie kontraktu. Ale to nie zmienia faktu, że Bartomeu zaprowadził Blaugranę na czołowe zderzenie. Czy Messi odejdzie, czy nie, smutno się patrzy na to, czym stała się Barcelona w ciągu ostatnich kilku lat.
Fot. Newspix