– U nas brakowało i jakości, i wiary, że można być lepszym od przeciwnika. Mówię o starciach jeden na jeden, ale nie chodzi tylko o dryblingi. Czasem trzeba popracować ciałem, przestawić rywala, zaznaczyć swoją obecność. Rywal wówczas czuje, że nie ma żartów. U nas piłkarzy chętnych do tego jest bardzo niewielu i wydaje się, że u nas rzadko trenerzy zwracają na to uwagę. Wciąż za mało piłkarzy wychodzi z Ekstraklasy do dużego grania. Teraz robi się z Karbownika gwiazdę, która pójdzie do Napoli. Widzieliśmy jak zagrał z Omonią. Czy on sobie zdaje sprawę, co go czeka we Włoszech, gdzie on chce iść? Przy takim graniu nie ma najmniejszych szans, żeby się tam przebić – mówi Maciej Śliwowski, były piłkarz Legii, który surowo recenzuje ostatnie poczynania Wojskowych w Europie. Zapraszamy.
Miało być inaczej: Legia zrobiła dobre transfery, nie osłabiła się, była chwalona, a wyniku znów w Europie nie ma.
To jest ten sam temat od wielu lat. Niestety Legia na taki zespół, jak Omonia, wciąż ma za słabą kadrę. W polskiej lidze to działa i jesteśmy zadowoleni, mamy wszystkie atuty w ręku, ale w Europie prawda jest brutalna. Znowu mówimy o błędach indywidualnych. Myślę przede wszystkim o Jędrzejczyku i Lewczuku.
A to doświadczeni piłkarze.
Jeszcze Lewczuka można usprawiedliwiać, bo czerwonej kartki bym nie dał, ale i tak to był głupi atak w środku pola, nie musiał go wykonywać. A grać w dziesiątkę przeciw wyrównanemu rywalowi – ciężka sprawa. Z kolei Jędrzejczyk popełnia te same błędy od wielu lat. Niepotrzebnie wchodzi w rywala, zanim ten dostanie piłkę. Tutaj w ten sposób sprokurował rzut karny, a wystarczyło poczekać na przyjęcie i wtedy atakować. Niepotrzebny ruch, bo przecież miał asekurację, mógł kontrolować przeciwnika. No i jeśli tacy zawodnicy robią podobne błędy, to trudno o czymkolwiek mówić.
Z przodu też brakowało ognia.
Luquinhas, Pekhart, Rosołek, Gwilia – oni wszyscy zagrali bardzo słabo. Miotali się, rzucali, ale to wystarcza tylko na polską ligę. Legia nie szukała sytuacji w polu karnym. Grała wszerz przed szesnastką, oddawała za mało strzałów. Przecież pierwsze celne uderzenie było po 70. minucie! Nie mogę powiedzieć, że Legia nie walczyła, ale nie przekładało się to na umiejętności. Zabrakło jej bardzo dużo. Tym bardziej że Henning Berg inteligentnie ustawił swój zespół.
Polska piłka jest bardzo krytykowana, ale po takim meczu mam wrażenie, że wciąż przeceniana.
Zdecydowanie. Za mało mamy zmysłu do gry, umiejętności wchodzenia w pojedynki. Technika u polskich zawodników kuleje, oni nie prą do przodu i to widać na tle Omonii, która jest przecież jednak niżej niż średnia półka w Europie. Poziom mieliby podnosić zagraniczni zawodnicy, ale to są przecież odrzuty, nie ma w nich wielkiej jakości. Dlatego dużo czasu musi upłynąć, nim będziemy coś znaczyć, bo nowa baza Legii potrzebuje lat, by wyprodukować lepszych zawodników. Poza tym ja widzę psychiczne bariery…
… no właśnie. Czy Linfield jest dużo lepsze niż Bełchatów? Nie wydaje mi się, a Legia i tak miała spętane nogi.
Linfield to była amatorka totalna. Tam trzeba było zrobić kilka szybkich groźnych akcji, zakończyć je bramkami i jest po meczu. Iść na maksa od początku. Ale w Legii mało kto wchodził w pole karne, mało kto chciał robić akcje indywidualne, mało kto chciał uderzać. Wyglądało to bardzo słabo. Tutaj już trudno mówić o małej jakości naszych zawodników, bo wtedy u rywala jakości nie było w ogóle. Problem jest więc też po części w głowie. Ale jeśli ktoś ma takie kłopoty, to może powinien zmienić dyscyplinę? Są mniej stresujące sporty i zawody. W każdym razie: taka, a nie inna jakość, problemy z pewnością siebie i tak dalej sprawiają, że jesteśmy tak daleko w rankingu. Taki mecz, jaki zagrał Piast, to wyjątek – gdy widzimy spokojną, bezbłędną grę z wykorzystaniem swoich atutów.
Doceniamy postęp Vukovicia, ale może na Europę to jeszcze nie ten kaliber?
On powinien sobie zdawać sprawę z tego, czym są europejskie puchary, bo przecież w nich grał. Natomiast świetnym przykładem jest Henning Berg – gdyby nie afera z Celtikiem, pewnie grałby w Lidze Mistrzów, potem robił bardzo dobre wyniki w Lidze Europy. To nie była wielka piłka, zespół bez wielkich gwiazd, ale taktycznie tam wszystko hulało.
On potrafi ustawić taktykę pod danego rywala.
O właśnie. I to było widać po meczu z Legią. Ale Legia też mogła to wszystko przerwać, taktyka byłaby do kosza, jeśli Legia strzeliłaby szybko jedną-dwie bramki. Tak się nie stało i Berg to wszystko kontrolował. Proszę zwrócić uwagę, że po czerwonej kartce Omonia nie rzuciła się na Legię jak wściekła, tylko konsekwentnie robiła swoje. Mieli spokojnie rozgrywać i utrzymać się przy piłce, męczyć przeciwnika. To jest logiczne, w dziesiątkę się więcej biega, Legia opadała z sił.
Kiedy Legia zacznie ogrywać przynajmniej średniaków? Omonia nie jest zbudowana za wielkie pieniądze.
Nie trzeba budować za wielkie pieniądze, by budować mądrze. Ta drużyna miała spokój, doświadczenie, sporo graczy było tam po trzydziestce. Jordi Gomez grał w Premier League, wiedział, co robić. Żadnych nerwów, krzyków, pretensji, że ktoś coś zawalił. U nas brakowało i jakości, i wiary, że można być lepszym od przeciwnika. Mówię o starciach jeden na jeden, ale nie chodzi tylko o dryblingi – czasem trzeba popracować ciałem, przestawić rywala, zaznaczyć swoją obecność. Rywal wówczas czuje, że nie ma żartów. U nas piłkarzy chętnych do tego jest bardzo niewielu i wydaje się, że u nas rzadko trenerzy zwracają na to uwagę. Wciąż za mało piłkarzy wychodzi z Ekstraklasy do dużego grania. Teraz robi się z Karbownika gwiazdę, która pójdzie do Napoli. Widzieliśmy jak zagrał z Omonią. Czy on sobie zdaje sprawę, co go czeka we Włoszech, gdzie on chce iść? Przy takim graniu nie ma najmniejszych szans, żeby się tam przebić.
Ale piłkarze to też nie dzieci. Sami muszą być pewni siebie.
Może to wynika z tego, jak my podchodzimy do meczów? Ciągle nie chcemy grać ofensywnie. Okej, można przegrać, ale przegrajmy po walce. Tymczasem prezentujemy byle jaki futbol, nie ma sytuacji, nie ma bramek, za to jest przegrana. Nie wyobrażam sobie przegrać tak w moich czasach, jechaliby z nami jeszcze mocniej niż dzisiaj.
Vuković – jako trener – nie ma jeszcze właściwie dobrego meczu od A do Z w Europie.
Cóż, nie rozumiem, dlaczego grając u siebie, mając tylko jeden mecz, trener nie ustawi zespołu w ten sposób, by ten od pierwszych minut usiadł na rywalu. Ktoś powie: wariat, odkrywa się, ale przy tej bojaźni bramki przecież nie wpadają. Moja Legia chciała atakować, złapać rytm, koncepcję, panować na boisku. Drużyny w Polsce, czy to w Europie, wiedziały, z kim mają do czynienia.
Ta drużyna wejdzie do fazy grupowej Ligi Europy?
Z tym, co grają teraz, będzie bardzo trudno. Na ten moment wygląda to tak, że do awansu konieczne będzie dużo szczęścia. Oni muszą się obudzić, ale nie wiem, jak mają to zrobić. Nie są dynamiczni, nie wyglądają na głodnych zwycięstw na zasadzie: „kurde, jest rywal w naszym zasięgu, musimy to zrobić”. I potem przegrywamy z Cyprem, Luksemburgiem, Kazachstanem. Dużo pracy przed nami.
Jeśli z Legią jest tak słabo, to jak wierzyć w resztę? Piast teraz dał radę, ale już Cracovia nie miała nic do powiedzenia ze Szwedami, Lech też się trochę męczył z Łotyszami.
Nie mówię, że polskie zespoły mają grać jak Liverpool, ale chciałbym widzieć w pierwszych rundach choć trochę jakości. Żeby umiały rozegrać, przyspieszyć akcję, jak nie idzie, to uderzyć z dystansu. Zwolnić, gdy trzeba, nie zawsze przecież warto się pchać na siłę. Ale tej mądrości brakuje. Ta Legia próbuje od dłuższego czasu zrobić coś na arenie międzynarodowej, natomiast przegrywa mecze na własne życzenie. Z Omonią też odpadła na własne życzenie.
Jeśli miałby pan obstawić, to ile polskich drużyn zobaczymy w fazie grupowej Ligi Europy?
Jedną. Przy bardzo dużym szczęściu. By nie polegać na szczęściu, jeszcze wiele się musi zmienić. Należy iść w jakość, a nie liczbę ściąganych piłkarzy – niech on kosztuje więcej niż 100-200 tysięcy euro, ale niech będzie zawodnikiem „wow”, któremu reszta będzie chciała czyścić buty. Ale taką rozmowę można przeprowadzać co roku, bo po każdym niepowodzeniu w pucharach są te same wnioski, tylko brakuje zmian.
rozmawiał PAWEŁ PACZUL
Fot. Newspix