Reklama

Lamborghini? Miałem. Ferrari? Miałem. Większy talent niż Cristiano? Też miałem

Jakub Białek

Autor:Jakub Białek

21 sierpnia 2020, 09:19 • 17 min czytania 31 komentarzy

Jeśli uważacie, że jestem dobry, to poczekajcie aż zobaczycie Fabio Paima – powiedział Cristiano Ronaldo w momencie transferu do Manchesteru United. Fabio Paim był największym talentem Sportingu. Jako 10-latek zarabiał 15 tysięcy euro. Jako 15-latek – 170 tysięcy. Sporting robił wszystko, by nie skorzystał z oferty Barcelony czy Realu. Miał każdy samochód, jaki sobie wymarzył. Był gwiazdą. Bez meczu w lidze został powołany do szerokiej kadry Portugalii na Euro 2004. Wzięła go też Chelsea Londyn. Dziś, w wieku 32 lat, dołączył do drużyny LZS-u Starowice, która gra w IV lidze opolskiej. Ta historia nie miała prawa się wydarzyć. Jak doszło do tak spektakularnego upadku? Zapraszamy.

Lamborghini? Miałem. Ferrari? Miałem. Większy talent niż Cristiano? Też miałem
Co dziś czujesz, gdy w dosłownie każdym artykule o sobie czytasz słowa Cristiano Ronaldo?

Pamiętam, że wtedy bardzo się z nich ucieszyłem. Czułem wielką dumę. Ale wydarzyło się tak, jak się wydarzyło. Nie mogę nikogo za to winić. Winię tylko siebie. Cristiano powiedział tak, bo… tak było.

Miałeś większy talent niż Cristiano? 

Tak. Oczywiście. 

Wciąż się cieszę myśląc o tym, że najlepszy piłkarz na świecie tak uważał. Ale te słowa pokazują mi przede wszystkim to, o ile więcej powinienem był zrobić. Byłem wielkim talentem, ale piłka to nie tylko talent. To też praca. A to był mój największy problem. Nie pracowałem nad sobą w ogóle. Nie miałem ambicji, by wchodzić na coraz wyższy poziom. Myślałem, że skoro mam talent, wszystko mi przyjdzie łatwo. Jestem teraz lepszy niż inni? To będę lepszy już zawsze.

Mówili o tobie drugi Eusebio. 

Mówili, mówili. 

Reklama
Ludzie jeździli podobno po 100 kilometrów, by cię oglądać jak miałeś 15 lat.

Tak było. Czułem się jak gwiazda pierwszej drużyny, a byłem tylko juniorem. Gdy miałem 13-14 lat, słyszała o mnie każda akademia na świecie. Sporting specjalizował się wtedy w skrzydłowych – Ronaldo, Quaresma, Figo, Nani. Cała Portugalia mówiła już o 9-letnim Fabio. Szybko stałem się topowym talentem w kraju. Sporting chciał za wszelką cenę podpisać ze mną kontrakt, żeby mnie nie stracić. O 9-latka dopytywały wtedy akademie Realu, Barcelony, Manchesteru. Tak naprawdę mogłem iść wszędzie, gdzie tylko chciałem. Podpisałem swój pierwszy kontrakt w wieku 10 lat. Pięć lat później miałem już zawodową umowę.

Ile zarabiałeś w wieku 10 lat?

To zależało od kilku zmiennych. Od 10 do 15 tysięcy euro. 

Szok. 

Na początku takie zarobki nie stanowiły żadnego problemu. Dopóki byłem w akademii, kontrolowano mnie. W zasadzie nie dotykałem gotówki. Wszystko miałem zapewnione. Zacząłem zarządzać samemu pieniędzmi, gdy miałem 15 lat. Opuściłem akademię i zacząłem żyć na własny rachunek.

Co miałeś pierwsze – samochód czy prawo jazdy? 

Oczywiście, że samochód! 

Jaki? 

Mercedesa cabrio. No cóż, zdarza się! 

Kto nim jeździł? 

Ja. Wziąłem sobie go z automatyczna skrzynia biegów, żeby mi było łatwiej prowadzić. Dopiero później zrobiłem prawko. 

Reklama
Ile miałeś samochodów zanim zrobiłeś prawo jazdy? 

Niee no, tylko ten. Dopiero później zacząłem je kupować na potęgę. Miałem samochody wszystkich marek, jakie mogłeś sobie wyobrazić. 

Lamborghini? 

Miałem. 

Ferrari? 

Miałem. 

Nie wiem, Audi? 

Też miałem. I Porsche też miałem. I BMW. Każde auto, jakie sobie tylko zamarzyłem. 

Najgłośniej było o mnie, kiedy wyszedłem z akademii. Mniej więcej wtedy przestałem pracować tak, jak wcześniej. Przestało mi się chcieć. Już byłem gwiazdą, więc zadowoliłem się tym, co mam. To najprostsze, ale chyba najlepsze wytłumaczenie, dlaczego stało się tak, jak się stało.

Czułeś na sobie presję słów Ronaldo? Siłą rzeczy rozbudził ogromne oczekiwania.

Czy kluczowy wpływ na mnie miały te słowa? Nie, niekoniecznie. Takie sygnały dostawałem naprawdę z każdej strony. Podczas Euro 2004 miałem 16 lat. Nie zagrałem wtedy jeszcze żadnego meczu w dorosłej drużynie Sportingu. Grałem tylko w młodzieżowych reprezentacjach. Mimo to znalazłem się na szerokiej liście powołanych na Euro. Gdyby ktoś okazał się kontuzjowany – mogłem dostać szansę. Więc to nie tak, że Ronaldo mnie namaścił. Każdy uważał mnie za ogromny talent. Zaczęły się gazety, telewizje. Pamiętasz stare wersje Football Managera? Byłem jednym z największych talentów w grze. Ludzie mnie kupowali jako młodego chłopaka i stawałem się gwiazdą światowego formatu.

Wierzyłeś, że skoro w FM jesteś gwiazdą, to normalnie też będziesz? 

Mniej więcej. Po prostu wierzysz, że cokolwiek zrobisz, odniesiesz sukces. Nie ma co ukrywać – takie rzeczy też mają na ciebie wpływ. I to wszystko decydowało o tym, jakie podejście miałem do piłki.

Szybko zacząłeś żyć w poczuciu, że skoro wszyscy uważają cię za spektakularny talent, tak będzie zawsze.

Tak. Kiedy każdy mówił mi, że już tyle osiągnąłem, że już jestem najlepszy, przestałem pracować. W zasadzie przestałem o siebie dbać. Myślałem, że na samym talencie wszystko się uda, skoro do tej pory szło tak łatwo. 

Opuszczałeś treningi? 

Tak. A gdy już na nich byłem, niespecjalnie się przemęczałem. 

Co w tamtym czasie różniło ciebie i Cristiano? 

W drużynie juniorów zarabiałem większe pieniądze niż Cristiano, który grał w pierwszym zespole.

Ile zarabiałeś na pierwszym zawodowym kontrakcie?

170 tysięcy euro miesięcznie.

Bez meczu w lidze.

Zarabiałem tak przez pięć-sześć lat. Chciał mnie każdy, a Sporting robił wszystko, żeby mnie zatrzymać. Może to błąd? Może w innym otoczeniu byłoby inaczej? Cristiano, no cóż – pracował, pracował, pracował. Ja miałem poczucie, że nie muszę ciężko pracować, a i tak wszystko mi się udaje. Wszyscy wylewają poty, ale to ja jestem gwiazdą. 

Cristiano był postrzegany jako wielki talent? Czy po prostu najwięcej pracował?

Ludzie myślą, że sukces Ronaldo to efekt tylko ciężkiej pracy. Ale to wielka bzdura. Miał bardzo duży talent, ale miał też perfekcyjnie dopięte wszystkie inne rzeczy. Możesz mieć talent, ale nad nim nie pracować i twoja kariera potoczy się tak, jak moja. Ronaldo był skupiony. Wiedział, czego potrzebuje. Miał swój kierunek. Dlatego jest numerem jeden. To trudny temat. Są też na topie piłkarze, którzy bazują głównie na talencie. Spójrz na Neymara. Swoją drogą imprezowaliśmy kiedyś, gdy był w Portugalii.

Imprezowałeś z Neymarem?! 

Tak. Znam się w Portugalii z wieloma ludźmi. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest z topu, czy nie. Pamiętasz Ronaldo w Manchesterze? Grał mniej więcej tak, jak teraz Neymar. Sztuczki, fajerwerki. W pewnym momencie zrozumiał: jeśli nie będę strzelał jak szalony i mój zespół nie będzie zdobywał trofeów, nigdy nie będę numerem jeden. Skupił się tylko na golach. 

Ale to nie było tak, że Ronaldo nie sprawiał za młodu żadnych problemów. Oczywiście, że sprawiał. O tym się nie mówiło, więc teraz też nie mogę nic więcej powiedzieć. To wszystko zostało za nim, szybko zmienił rzeczy, które były złe. Patrz, przeczytałem dobrą historię o nim. Syn Ronaldo grał w jakimś meczu. Strzelił dwa gole, w ostatnich minutach miał karnego. Wziął piłkę i… oddał ją koledze. Mógł mieć hat-tricka, ale dał strzelić komuś innemu. Cristiano dał mu szlaban na tydzień! Szalony gość, który ma obsesję wygrywania. Pamiętam, że zawsze był bardzo chudy. Podglądał, jak wielcy piłkarze pracują nad swoim ciałem. Robił dziennie trzy treningi – trzeci zawsze na siłowni.

Ile procent sukcesu to talent, a ile praca?

50 na 50. Wielu piłkarzy ma talent na dobre granie, ale nie na wielkie kluby, to praca wyciąga ich wyżej. Musisz mieć talent, ale on na pewno nie wystarczy. Ja miałem ogromny talent, lecz zero podejścia do pracy. Bez talentu nic nie zrobisz. Masz talent do piłki?

Nie.

Gdybyś pracował nad sobą codziennie, zrobiłbyś wielką karierę?

Nie.

No właśnie.

Dlaczego Sporting płacił ci tak wielkie pieniądze?

Uznali, że w ten sposób zatrzymają mnie na dłużej i żaden inny wielki klub mnie nie wyciągnie. A chciał mnie naprawdę każdy. Dali mi takie pieniądze, bym nie musiał mieć żadnego dylematu.

Pochodzisz z bogatej rodziny? 

Nie. Ze średniej. Nie było ani bogato, ani przesadnie biednie. Mama pracowała jako pomoc domowa. Paradoksalnie, mama ma pracę we krwi, od zawsze. Nie przestała ciężko pracować nawet wtedy, gdy zarabiałem ogromne pieniądze. 

Zostało ci coś w ogóle z tamtych czasów? Jakieś mieszkanie, cokolwiek? 

Kupiłem dom dla matki. On mi pozostał. 

W którym momencie poczułeś, że masz za dużo pieniędzy i zaczyna ci odwalać? 

Kiedy wróciłem z Chelsea. 

To ciekawe, bo to też zwrot w twojej karierze. Przedziwna sprawa – wróciłeś z wypożyczenia w Chelsea i na kolejne poszedłeś do… drugiej ligi portugalskiej. Ale najpierw o Chelsea – czułeś, że byłeś gotowy, by tam się przebić?

Tak. Patrzyłem na tych piłkarzy i czułem, że to mój poziom. Pamiętam, Drogba wziął mnie pod swoje skrzydła. Natomiast problem był jeden… 

(Fabio pokazuje palcem na głowę)

Jeśli ta część ciała nie pracuje, nic się nie uda. W drużynie były wtedy wielkie gwiazdy. Byli po sezonie, w którym dotarli do finału Ligi Mistrzów. Trenowałem z pierwszą drużyną, grałem w rezerwach.

Jaki plan miał na ciebie Luis Felipe Scolari? Wypożyczył cię do Chelsea, gdy nie grałeś nawet w Sportingu.

Kiedy przyszedłem, sytuacja pomiędzy trenerem a piłkarzami nie była zbyt dobra. Nie było wiadomo, czy w ogóle będzie trenerem Chelsea, czy jednak odejdzie. W pierwszej drużynie było wielu mocnych piłkarzy. Czekałem. Takie było zadanie – czekać na szansę. Ale w końcu nie chciałem czekać. Dziś myślę, że to mój duży błąd. To komiczne, ale wtedy, gdy się nie łapałem, chciałem… kończyć z piłką. A teraz, gdy mam 32 lata i jestem w IV lidze, mam wielką ochotę do gry. Wielu ludzi widziało, jak się zachowuje. Mówili mi, że powinienem prowadzić się zupełnie inaczej. Ale nie bardzo chciałem ich słuchać. Myślałem, że tylko ja mam rację. Teraz widzę, że to oni mieli rację i chcieli dobrze. Była też inna grupa. Gdy szedłem w złym kierunku, poklepywała po plecach. 

– Wszystko jest super, daj spokój, nie słuchaj ich. 

Wolałem słuchać tej drugiej grupy. 

Miałeś moment, gdy uświadomiłeś sobie, że musisz ciężko pracować?

Momenty były. Ale właśnie, ludzie wokół mnie nie pomagali. Mówili ciagle: – Jest dobrze.

Klepali po plecach. Ulegałem im. Skoro mówią, że jest OK, to chyba jest OK?

Co dziś zrobiłbyś inaczej? 

Tak naprawdę wszystko. Byłem w miejscu, gdzie miałem wszystko. Każdy młody piłkarz chce w nim być. Nie każdy może. Dziś słuchałbym starszych, którzy mówili, że muszę pracować ciężej. 

I w tym momencie dochodzimy do kolejnego transferu – z wypożyczenia do Chelsea do wypożyczenia do drugiej ligi portugalskiej.

W tamtym momencie kariera zaczęła iść bardzo szybko w dół. 

To moment przełomowy? 

Tak. Wiele rzeczy sprawiło, że nie byłem w zbyt dobrej formie. Jednocześnie ludzie cały czas chcieli we mnie widzieć topowego piłkarza. Nie obchodziło ich, że mam swoje problemy.

Dlaczego akurat druga liga portugalska?

Nie mogłem tego zrozumieć. Miałem ważny kontrakt ze Sportingiem, więc poszedłem tam, gdzie mnie wysłano. Jeszcze wtedy chciało mnie wiele innych zespołów, ale nie mogłem odejść tam, gdzie chciałem. Ludzie pracujący wówczas w Sportingu popełnili błąd. Ale nie mogę powiedzieć, że to przez Sporting mi się nie udało. Mogę winić tylko siebie. 

W Londynie zaliczyłeś kolejną podwyżkę?

Ale problemem wtedy nie były pieniądze same w sobie. Problemem było to, że kiedy nie grałem, zacząłem robić rzeczy, których piłkarz robić nie może. 

Czemu nie pomógł ci agent? Probował stawiać cię do pionu? Pracowałeś z samym Jorge Mendesem.

Miałem najlepszego menedżera na świecie. Mendes mówił mi: – Zostań w Chelsea, skup się na graniu, a nie na wszystkim dookoła. 

Nie słuchałem. Jorge powtarzał, że jeśli będę szedł tą drogą, za chwilę mnie nie będzie w zawodowej piłce. Ale jak w to uwierzyć? Nie chciałem słuchać. Sadziłem, że to niemożliwe, by sprawy tak się potoczyły. A jednak, przekonałem się o tym bardzo szybko, gdy Sporting wysłał mnie do drugiej ligi. Jorge Mendes nie chciał mi już wtedy pomagać. 

– Popełniłeś tyle błędów, co ja teraz mogę? – pytał.

Trafiłem do najlepszego agenta, jaki młody zawodnik może sobie wymarzyć. Numer jeden. Top, top, top. Inwestował w piłkarzy, którzy z samego dołu dochodzili na szczyt. Wiedział o wszystkim, co się działo w moim życiu. Próbował pomagać. Ale jego też nie słuchałem. Nie mogę powiedzieć na niego złego słowa. W końcu po prostu się poddał:

– Skoro mam najlepszych piłkarzy na świecie, dlaczego akurat tobie muszę poświęcać najwięcej uwagi?! 

Tak było. Miał Figo, Ronaldo, Quaresmę, ale to ze mną było najwięcej problemów. A byłem jeszcze młodym chłopakiem, który nic nie osiagnął. I miał rację. Przestał mi pomagać. 

Heldinho (piłkarz LZS-u i agent piłkarski, który pomaga nam w tłumaczeniu): – Teraz Mendes kojarzony jest z Ronaldo, ale Fabio współpracował z nim, zanim Ronaldo wypłynął. O Mendesie świat usłyszał, gdy Ronaldo trafił do Manchesteru. Wcześniej Mendes był kojarzony właśnie z Fabio.

Balowałeś? 

Tak. Wszystko odciągało mnie od piłki. Nie było snu, regeneracji, skupienia. Ale nie mogę powiedzieć, że tylko imprezy mnie zahamowały. To jeden z czynników. Robiłem źle wszystko, co się dało.

Po co ci było tyle samochodów? 

Wiele osób dookoła mnie podpowiadało. Cieszyłem się wtedy, że mam wokół siebie tylu ludzi.

– Sprzedam ci go za 100 tysięcy euro. No co, nie chcesz? 

– OK, dawaj. 

Łatwo namawiali mnie na samochody. Wydawało mi się, że robię z nimi biznesy. Próbowali wyciągnąć ode mnie kasę i im się udawało. Gdy jesteś na szczycie, ludzie mający dla ciebie świetny biznes wyrastają spod ziemi. Najlepszy przykład – Ruben Semedo, który grał w Villareal. Przeszedł tam za 14 milionów euro. Miał ogromne pieniądze. Ktoś wisiał mu 15 tysięcy euro. Wziął z kimś gościa do garażu i groził bronią, żeby oddał dług. Przez 15 tysięcy euro zrobił bardzo głupią rzecz. Przegrał o wiele więcej, niż mógł wygrać. Miał później wielki problem z prawem. Pochodzi z tego samego środowiska, co ja. Nie był na tyle mądry, by wywinąć się z tej chorej sytuacji.

A ty miałeś sytuacje, gdy ktoś cię oszukał?

Oczywiście. Wiele osób mnie oszukało.

A kto najgrubiej? 

Pewien gość oszukał mnie na 150 tysięcy euro. Myślałem, że to mój kumpel. Kupował dla mnie samochody. Pewnego razu powiedział, że przy zakupie pomoże nam pewien gość z banku. Zdeponowałem pieniądze, a ten facet wyciągnął je z mojego konta i samochodu nie widziałem do dziś. Wiele było takich sytuacji. Wtedy nie przejmowałem się takimi rzeczami. Oszalałbym, gdybym przejmował się każdym oszustwem. Teraz mam dzieci, więc potrzebuję pieniędzy o wiele bardziej. Dziś myślę zupełnie inaczej.

Jak się odnaleźć, gdy wymieniasz auta jak rękawiczki, a po paru latach spadasz na finansowy dół? Jeździsz Lamborghini, potem Ferrari, a potem nie masz nic?

Bardzo trudno. Wiem doskonale, co to znaczy mieć wielkie pieniądze, wiem też, co to znaczy ich nie mieć. O wiele trudniej jest w momencie, gdy coś masz i tracisz wszystko. A najgorszy moment jest wtedy, gdy pojawiają się dzieci. Chcesz coś im kupić, a nie możesz. Nie masz za co. Przez piłkę nigdy się nie uczyłem, nie skończyłem żadnych studiów. Nie oszczędziłem z piłki żadnych pieniędzy. Wydawałem na przyjemności, pomagałem ludziom, byłem oszukiwany… Niby zdaję sobie sprawę, że zawsze można zarobić w inny sposób, ale co tu mówić – to ciężka sytuacja.

Wiesz, co jest problemem w Portugalii? To, że nawet jak jesteś tylko w drużynie juniorów, masa ludzi chce się do ciebie dostać. Potrzebują cię, czegokolwiek, choćby cię zobaczyć. Wymagają tego od ciebie. To nie pomaga się rozwinąć. Idziesz w górę, a oni ściągają cię w dół.

Za szybko postrzegają piłkarza jak gwiazdę? 

Heldinho: – Dokładnie. Uwielbienie dotyka nawet 14-latków. Potrzebujesz mieć kogoś, kto będzie się tobą opiekował. Ludzie chcą się zakumplować, zrobić biznes, każdy widzi w tobie jakiś interes. W Polsce jest inaczej. Piłkarze mają dużą prywatność. W Portugalii nieważne czy jesteś na dole czy na górze – rozmawiasz z każdym, to wynika z naszej kultury. Dla piłkarzy to problem. Źli ludzie szybko i łatwo cię osiągają. 

W Lizbonie nawet jak nie grałem, każdy dziennikarz chciał zrobić ze mną wywiad. Z czasem nauczyłem sobie z tym radzić, ale początkowo było to takie ciężkie uczucie. Każdy coś chciał. Nie grałem? Każdy o tym mówił. Bla, bla, bla. Często mówiono o mnie bardzo negatywnie. Starowice to mały klub, ale nawet mimo tego faktu, masa portali w Portugalii napisała o tym transferze. Było głośno, ludzie rozmawiali. To szalone. 

Heldinho: – Nawet mnie to zdziwiło. Myślałem, że po tylu latach będzie już cicho. Że może ktoś napisze, ale bez szału.

Czytasz to? 

Co mogę powiedzieć? Nie jest łatwo być człowiekiem, któremu tak potoczyła się kariera i który mimo wszystko stara się iść do przodu. 

Cokolwiek byś nie zrobił, zawsze będziesz tym przegranym. 

Ale staram się być silny. Nie skupiam się już na tym, co ludzie sądzą. Gdy zgadzam się na wywiad, już wiem, o czym on będzie. W Portugalii jest ciężko. Ludzie bywają szaleni, mówią o mnie niebywałe rzeczy. Nie wiem, dlaczego się na mnie skupiają. Zawsze muszą powiedzieć, co myślą, czego oczekują. Każdy mnie ocenia przez pryzmat tego, czego nie zrobiłem. Tak, powinienem zrobić wielką karierę, ale po co o tym w kółko mówić? Ludzie wciąż są bardzo źli, że mi nie wyszło.

A to nieustanne przywoływanie cytatu Ronaldo? Męczy?

Ronaldo generalnie nie wypowiada się na temat innych piłkarzy. A wypowiedział się akurat o mnie i ludzie to zapamiętali. Z jednej strony -rozumiem, że ciagle o tym rozmawiają. To normalne, nawet po tylu latach. Ronaldo to przecież symbol Portugalii, jego słowa są ważne dla ludzi. 

Masz jeszcze kontakt z Ronaldo? 

Tak. Czasami rozmawiamy. Ronaldo ma swoje życie, wiadomo. Po prostu się znamy. Teraz jest o to trudniej, ma sporo rzeczy pozaboiskowych, ale parę lat wcześniej, gdy przyjeżdżał do Lizbony, spotykaliśmy się na obiady. 

Heldinho: – Dla niego nieważne jest, czy jesteś u góry, czy na dole. Nie ocenia ludzi przez ten pryzmat. Pamięta, skąd pochodzi, niezależnie od tego, ile Złotych Piłek wygrał. To pokazuje charakter. 

Między innymi dlatego jest tu, gdzie jest. Ma szacunek do innych i pokorę. Na koniec dnia musisz być w tym wszystkim dobrym, normalnym człowiekiem.

Zejdźmy więc na ziemię. Jak trafiłeś do Starowic Dolnych? Co ty tu w ogóle robisz?

Przyszedłem tu dzięki Heldinho i agencji RS Sport, w której pracuje. Kiedy powiedział mi o tej opcji, pomyślałem, że to jakiś żart. Nie chciałem już więcej grać w piłkę. Porozmawiał ze mną i przekonał mnie. Mamy jeszcze jeden projekt, o którym nie możemy jeszcze mówić, ale to dla mnie duża rzecz. Coś, co pomoże mi, mam nadzieję, zmienić życie.

Heldinho: – Znałem go jeszcze z czasów Sportingu, w którym sam trenowałem. W sumie to bardziej się przyglądałem, bo wtedy bardziej chciałem być skejtem! Przyszedł tu nie tylko dla samego siebie, ale też pomóc klubowi. Teraz każdy w Portugalii wie, gdzie leżą Starowice Dolne. Moim zdaniem, jeśli będzie pracował, może dojść tu jeszcze spokojnie do pierwszej ligi. A może nawet do Ekstraklasy. Po trzech dniach dzwonili już z Kataru. Powiedziałem im, że Fabio jeszcze nie jest gotowy, ale jak dojdzie do formy, to dlaczego nie? 

Taki jest plan, by spróbować jeszcze w wyższych ligach?

Niee. Muszę być szczery ze sobą – to się już nie uda. Będę pracował ciężko, żeby wrócić do gry, zrzucić kilogramy, odzyskać szybkość. Każdy myśli, że od razu będę tu gwiazdą. Mówią: „był lepszy od Cristiano, więc co to dla niego?” Ale to tak nie funkcjonuje. Potrzebuję czasu, by dojść w ogóle do formy fizycznej. Nie jestem jeszcze gotowy, dlatego zacząłem od czwartej ligi.

Co robiłeś, gdy nie grałeś? 

W zasadzie to nic. Przez trzy lata nie grałem w piłkę. Nie chciałem już do niej wracać, więc nieszczególnie o siebie dbałem. Żyłem normalnie.

Robiłeś coś zawodowo?

Pracowałem z młodymi piłkarzami. Chodziłem do szkół, rozmawiałem, trenowałem na obozach. Opowiadałem o tym, dlaczego moja kariera się nie rozwinęła.

Twoja rodzina została w Portugalii? 

Tak, żona i dwójka dzieci. Nie była to łatwa decyzja, ale tak będzie lepiej dla nas wszystkich. 

Prasa pisała, że dwa lata temu zostałeś złapany na posiadaniu narkotyków. Jak to wyglądało z twojej strony?

Złapano mnie, ale narkotyki nie były moje. Uznali, że skoro są w moim aucie, na pewno należą do mnie. Miałem przez to spore kłopoty, ale ta sprawa jest już za mną. Zrobiła się z tego duża afera, a z mojej perspektywy to była naprawdę mała rzecz. Gazety pisały, telewizje mówiły…

Heldinho: – Ludzie w Portugalii nie lubią Fabio. Oceniają go bardzo personalnie. Cokolwiek mu się przydarzy, piszą o tym. Tylko dlatego, że nie jest w tym miejscu, w którym powinien być. 

Ktoś mi to podłożył. Nic wielkiego nie zrobiłem. Byłem w szoku, że zrobiło się takie zamieszanie. Ale jak mówię – wszystko już zakończone.  Nie rozumiem, dlaczego tyle pisze się o mnie złych rzeczy. Naprawdę tego nie rozumiem. Przecież nikomu nic złego nie zrobiłem. Jeśli przegrałem, to ja przegrałem. I chciałbym, żeby mój przykład nauczył młodych piłkarzy, żeby nie powtarzali moich błędów. Nie grałem w piłkę trzy lata, a ludzie i tak nie zapomnieli. Kiedy podpisałem kontrakt z LZS-em Starowice Dolne, napisała o tym każda gazeta w Portugalii. Sam nie wiem – piszą, bo mnie lubią czy piszą, bo mnie nie lubią? 

Co powiedziałbyś dziś 18-letniemu Fabio?  

Zmieniłbym naprawdę wszystko. Pracował. Każdy popełnia błędy. Ja popełniłem ich za dużo. Zbyt dużo miałem w piłce do wygrania, by żyć w ten sposób. Dziś czuję misję. Chciałbym dać młodym piłkarzom przykład. Pokazać im, że piłka ma swoją dobrą i złą stronę. Powiedzieć, jakich błędów nie popełniać. Zdolny piłkarz od najmłodszego wieku narażony jest na wiele rzeczy, które utrudniają rozwój. Szybko zarabia wielkie pieniądze. Na to, czy trafisz na top, wpływa bardzo dużo czynników. Nie tylko talent. Sam jestem przykładem zawodnika, który miał wszystko, żeby zrobić ogromną karierę. Nie miałem nikogo, kto wskazałby mi drogę i uświadomił.

Śmieję się, że w życiu przeżyłem już wszystko. Jedyne, co mi się nie przytrafiło, to umrzeć, a potem zmartwychwstać. 

Rozmawiał JAKUB BIAŁEK

Dziękuję Heldinho Rodriguezowi za pomoc w tłumaczeniu. 

Fot. własne / newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
6
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Cały na biało

Niższe ligi

Katastrofalne informacje dla klubu z Częstochowy. Skra ukarana odjęciem siedmiu punktów

Szymon Piórek
4
Katastrofalne informacje dla klubu z Częstochowy. Skra ukarana odjęciem siedmiu punktów
EURO 2024

Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
8
Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]
Inne kraje

Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Michał Kołkowski
10
Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Komentarze

31 komentarzy

Loading...