Reklama

Padłeś, powstań, RB Lipsk. To nie ta firma, ale rezultat się zgadza!

Paweł Paczul

Autor:Paweł Paczul

13 sierpnia 2020, 23:39 • 4 min czytania 28 komentarzy

Pierwsza z ekip w pewnym momencie łapie zadyszkę, nie jest już tak groźna, jak wcześniej, brakuje kontr, raczej zaczyna to wyglądać jak czekanie na nieuniknione. Druga z kolei wypracowuje sobie przewagę, można nawet powiedzieć, że ciśnie przeciwnika i chce rozstrzygnąć spotkanie przed zbliżającą się dogrywką. Brzmi jak scenariusz, w którym Atletico odgrywa rolę tego umęczonego, ale jakoś odwraca losy rywalizacji i idzie dalej, prawda? Prawda, ale nie tym razem. Bo kiedy większość widzów obstawiała, że Lipsk usiadł na dupie jak Kiereś i już nie wstanie, ten podniósł się, zadał ostateczny cios i wkroczył do półfinału Ligi Mistrzów.

Padłeś, powstań, RB Lipsk. To nie ta firma, ale rezultat się zgadza!

Może nie, że wydawało się to niemożliwe, ale dość odległe – już jak najbardziej tak. Lipsk w okolicach 60. – 80. minuty nie przypominał siebie. Wydawało się, że tytularny koncern przestał lać energetyka do baku i zawodnicy Nagelsmanna ulegną bandzie Simeone. Nie było już pressingu, doskoku, jazdy z przeciwnikiem na prawie każdym metrze. To Atleti zyskiwało przewagę i pewnie część kibiców odliczała minuty do bramki.

No i gol padł. Ale dla Lipska.

Świetny przykład na to, jak jedno podanie może odmienić losy pojedynczej akcji, ale i całego meczu. Angelino dostał idealne zagranie ze środka pola, miał sporo miejsca z lewej strony, nie pałował więc na siłę, tylko rozważnie popatrzył, dostrzegł Adamsa przed polem karnym i posłał futbolówkę właśnie mu. Ten, po pierwsze, miał czas na przyjęcie przed uderzeniem, a po drugie, miał szczęście, bo piłka po rykoszecie od Savicia wpadła do bramki.

Tyle że samo Atletico nie może zwalić wszystkiego na brak szczęścia. Gdzie bowiem byli rodzice, to znaczy, obrońcy? Adams miał tyle miejsca, że mógł zacząć piknik, opędzlować kosz winogron i dopiero potem podjąć decyzję o strzale. Takie akcje to mogą bez konsekwencji przechodzić na orliku albo w Ekstraklasie – w sumie to samo – jednak nie w Lidze Mistrzów. A już na pewno nie na poziomie ćwierćfinału.

Ekipa Simeone zapłaciła za ten błąd najwyższą piłkarską cenę, ale też może żałować tego, że nie wykorzystała momentu swojej przewagi w tym meczu. Myśleliśmy: game changerem może się okazać tym razem Joao Felix, który rozruszał towarzystwo ze stolicy Hiszpanii. Wszedł w 58. minucie, chętnie pokazywał się do gry, a już 13 minut później wpadł w pole karne, został wycięty i Szymon Marciniak musiał wskazać na wapno. Do jedenastki podszedł też Felix i co prawda Gulacsi wyczuł jego intencje, ale co z tego – uderzenie było zbyt dobre, by Węgier ze swojej czutki mógł zrobić użytek.

Reklama

Potem Atleti nie cisnęło, cholera wie, jak mocno, ale widać było, że w tym momencie lepiej czuje się na boisku i łatwiej podchodzi pod pole karne przeciwnika. Cóż jednak z tego, skoro nadziało się na szybko akcję Lipska.

I naszym zdaniem mimo wszystko Lipsk zasłużenie przeszedł dalej.

Po pierwsze pokazał charakter, nie zwątpił w trudnym momencie. Po drugie pokazał jakość. Bramka na 1:0 Olmo była przecież cudowna. Nie chodzi tutaj o sam strzał, ale o rozegranie tej całej intrygi. Tkali przedstawiciele Bundesligi tę akcję niezwykle długo, natomiast nawet gdy mieli skąd wrzucić, ta centra i tak musiała być idealna. No i Sabitzer to idealne podanie w pole karne puścił, znajdując pewnie jedyny metr wolnej przestrzeni, gdzie mógł być Olmo i trafić głową, nie dając większych szans Oblakowi.

Szczerze mówiąc, pewnie fajniej się stało, że to właśnie Lipsk awansował. Czasy są, jakie są, chcemy mieć chociaż show w piłce nożnej. Większą gwarancję daje Lipsk niż Atletico, chyba zgoda?

Słówko należy wam się też o Szymonie Marciniaku, który gwizdał dzisiaj to w pierwszej połowie marne, a w drugiej już ciekawsze widowisko. Naszym zdaniem – solidny występ. Nie dał się nabrać na żenującą symulkę Lodiego. Słusznie pokazał żółty kartonik Klostermannowi za faul na rzut karny. Chyba słusznie nie wskazał na wapno, gdy Gulacsi smyrnął rywala korkiem w pierwszej połowie, nie dajmy się zwariować. Poza tym, jak zwykle wyglądał pewnie, nie wprowadzał nerwowości, dowodził tym meczem z pełnym przekonaniem.

Dlatego mamy nadzieję, że nie tylko Lipsk zapewnił sobie zakończonym spotkaniem awans, ale Marciniak również.

RB Lipsk – Atletico Madryt 2:1

Olmo 51′ Adams 88′ – Felix 71′

Reklama

Fot. Newspix

Na Weszło pisze głównie o polskiej piłce, na WeszłoTV opowiada też głównie o polskiej piłce, co może być odebrane jako skrajny masochizm, ale cóż poradzić, że bardziej interesują go występy Dadoka niż Haalanda. Zresztą wydaje się to uczciwsze niż recenzowanie jednocześnie – na przykład - pięciu lig świata, bo jeśli ktoś przekonuje, że jest w stanie kontrolować i rzetelnie się wypowiedzieć na tyle tematów, to okłamuje i odbiorców, i siebie. Ponadto unika nadmiaru statystyk, bo niespecjalnie ciekawi go xG, półprzestrzenie czy rajdy progresywne. Nad tymi ostatnimi będzie się w stanie pochylić, gdy ktoś opowie mu o rajdach degresywnych.

Rozwiń

Najnowsze

Liga Mistrzów

Liga Mistrzów

Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

AbsurDB
34
Kolejne wcielenie Superligi. Pomysł Unify League nie porywa

Komentarze

28 komentarzy

Loading...