Reklama

GKS Katowice na wyżynach frajerstwa. Derby Rzeszowa w finale baraży o 1. ligę

redakcja

Autor:redakcja

28 lipca 2020, 22:59 • 5 min czytania 40 komentarzy

Rzeszów już wie, że w przyszłym sezonie będzie miał swojego przedstawiciela na poziomie pierwszoligowym. Pytanie tylko, kto to będzie: Resovia czy Stal Rzeszów? Ci pierwsi pokonali dzisiaj na wyjeździe Bytovię, ci drudzy uporali się z GKS-em Katowice. Klęska w barażach jest z pewnością szczególnie bolesna dla GieKSy.

GKS Katowice na wyżynach frajerstwa. Derby Rzeszowa w finale baraży o 1. ligę

Miłe złego początki

Trzeba katowiczanom oddać, że wejście w dzisiejszy mecz było w ich wykonaniu więcej niż obiecujące. Stal również miała swoje okazje do wyjścia na prowadzenie, generalnie spotkanie było bardzo otwarte i dynamiczne, ale to GieKSa prowadziła grę i robiła sporo zamieszania pod bramką gości. Tylko, że – no właśnie – było to wyłącznie zamieszanie. Jakaś kotłowanina po stałym fragmencie gry, żadne klarowne sytuacje. Wkrótce miało się okazać, że gospodarze z kreowaniem sobie czystych sytuacji strzeleckich mają olbrzymie problemy.

Tak czy owak – jeżeli zanosiło się w Katowicach na gola, to raczej dla GKS-u. Tymczasem to przyjezdni wyszli na prowadzenie na kwadrans przed zakończeniem pierwszej połowy meczu. Dość szczęśliwe trafienie zanotował Damian Michalik – piłka po jego strzale odbiła się od obrońcy i przelobowała Bartosza Mrozka. Od razu było widać, że stracona bramka bardzo mocno wstrząsnęła pewnością siebie podopiecznych Rafała Góraka. Pojawiły się gesty frustracji, jakieś wzajemne pretensje. Katowiczanie natychmiast wyhamowali w ofensywie i stracili animusz, którym imponowali przez pierwsze pół godziny spotkania. Na dodatek nad stadionem przetoczyła się gigantyczna ulewa i potężna burza. Takie warunki atmosferyczne siłą rzeczy pomagały zespołowi cofniętemu do defensywy, a utrudniały życie ekipie będącej na musiku. No i utrudniały życie również widzom, zakłócając transmisję.

W grze GKS-u nie było widać pomysłu na odrobienie strat. Ciężar rozgrywania akcji brał na siebie Adrian Błąd, ale w zasadzie nie miał wyboru. Długimi fragmentami tylko on miał w ogóle ochotę, by wystawić się do grania i coś wykombinować. Reszta chowała się za plecami obrońców i czekała na otwierające podanie, które oczywiście nie miało szans powodzenia przy tak statycznej postawie.

Spuszczone głowy

W 62 minucie Stal Rzeszów podwyższyła prowadzenie. Do siatki trafił Radosław Sylwestrzak. I choć mecz potrwał jeszcze pół godziny, to tak naprawdę równie dobrze mógłby się zakończyć wraz z drugą bramką dla gości. To był nokaut. Piłkarze GKS-u potulnie spuścili głowy, kompletnie uszło z nich powietrze. Pogodzili się z klęską. A przyjezdnym trzeba oddać, że bronili się bardzo skutecznie. W końcówce spotkania doskonale odpychali rywali od własnego pola karnego, zmuszając ich do desperackich górnych piłek rzucanych z głębi pola. Wielkiego zagrożenia z takich zagrań naturalnie nie było. A jeśli nawet, to bardzo pewnie bronił 19-letni Wiktor Kaczorowski.

Reklama

Mogą się dzisiaj w GieKSie zastanawiać, co by było gdyby nie lunęło. Gdyby Piotr Kurbiel nie poślizgnął się będąc właściwie sam na sam z pustą bramką. Ale cóż – warunki były równe dla obu drużyn. Stal sprawdziła się w takich okolicznościach przyrody zdecydowanie lepiej. A przecież mówimy o klubie, który w sezonie 2018/19 występował w III lidze. Który w tym sezonie długo musiał się martwić o utrzymanie. Teraz Stal ma szansę awansować na zaplecze Ekstraklasy. Wielka sprawa.

GKS Katowice pozostanie natomiast na trzecim szczeblu rozgrywek. Choć przecież ekipa z ulicy Bukowej miała na finiszu sezonu wszelkie argumenty, by wywalczyć nawet bezpośredni awans piętro wyżej. Chyba nie ma drugiego klubu w Polsce, który do tego stopnia wyspecjalizowałby się we frajerskich porażkach.

Rzeszowski finał

We wcześniej rozegranym spotkaniu barażowym emocji również nie brakowało. Przyniosła je przede wszystkim dogrywka i rzuty karne. Podstawowy czas gry trochę się dłużył. Co tu dużo mówić, w drugiej połowie wręcz wiało nudą w starciu Bytovii Bytów z Resovią. Gospodarze mieli wymarzoną okazję do wyjścia na prowadzenie, lecz nie wykorzystali rzutu karnego tuż przed przerwą. Natomiast w dogrywce obie ekipy mocno odczuwały już trudy spotkania, więc na boisku zrobiło się mnóstwo miejsca, no i wówczas zaczęło się dziać. Na prowadzenie wyszli goście z Podkarpacia, a bramkę z karnego w 95 minucie zdobył Kamil Radulj.

Grająca w dziesiątkę Bytovia również odpowiedziała golem ze stałego fragmentu gry. Dwanaście minut później bezpośrednio z rzutu wolnego do siatki przymierzył Daniel Feruga.

Feruga na murawie pojawił się z ławki, założył na ramię opaskę kapitańską i trzeba przyznać, że udźwignął jej ciężar. Osłabiona Bytovia właściwie każdą akcję zaczęła grać przez 32-latka. Problem w tym, że doświadczony zawodnik gospodarzy koncentrował się w dużej mierze na tym, by naciągać sędziego na faule. Najpierw mu się nie udało – otrzymał żółtą kartkę za próbę wyłudzenia rzutu karnego. Ale pięć minut później arbiter właśnie za przewinienie na nim podyktował rzut wolny, po którym padła wyrównująca bramka.

No właśnie – za przewinienie czy za padolino? Powtórki nie były doskonałe, ale skłaniamy się do tej drugiej opcji.

Reklama

W serii jedenastek przewagę zdobyli gospodarze. Fatalnie pomylił się… Radulj, który tym razem strzelał dla Resovii jako trzeci. Powtórzył poślizg Johna Terry’ego z finału Ligi Mistrzów w Moskwie. Ale pomocną dłoń do gości wyciągnął Michael Ameyaw. 20-latek dokonał rzadkiej sztuki, marnując dwa rzuty karne z rzędu. Pierwszą interwencję bramkarza odwołał sędzia, bo jego zdaniem golkiper rzeszowian za mocno oddalił się od linii bramkowej. Ameyaw nie skorzystał jednak z drugiej szansy danej przez los – uderzył w ten sam róg, ale dużo bardziej niechlujnie. Marceli Zapytkowski potem wyciągnął kolejną,w sumie już trzecią jedenastkę, a Maciej Gostomski, który wcześniej zanotował kilka efektownych interwencji, ani razu nie wyczuł nawet kierunku strzału.

BYTOVIA BYTÓW 1:1 (k. 6:7) CWKS Resovia
(D. Feruga 107′ – K. Radulj 95′)

GKS KATOWICE 0:2 STAL RZESZÓW
(D. Michalik 31′, R. Sylwestrzak 62′)

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Bartosz Lodko
0
Dobra wiadomość dla trenera Kolendowicza. Podstawowy zawodnik wraca do gry

Betclic 1 liga

Komentarze

40 komentarzy

Loading...