Napisać, że Juventus dzisiaj nie miał ochoty umierać za 3 punkty w Udine, to jak nic nie napisać. Sposób, w jaki turyńczycy próbowali domknąć kwestię scudetto przypominał zbieranie grzybów w lesie – mozolne i powolne łażenie w kółko, a coś się dzieje raz na kilkanaście minut. Udinese bardzo długo obserwowało, co ten rywal wyprawia, po czym zdegustowane postawą mistrza Włoch po prostu bezceremonialnie wbiło dwa gole. Sensacja stała się faktem, Juventus przegrał 1:2 i przełożył koronację na sobotę.
Trzy absolutnie wstrząsające sytuacje tego meczu? Po pierwsze – gol Nestorovskiego. Sema dzisiaj grał świetne zawody, cenimy zarówno jego dorzut, jak i rozprowadzanie piłki bliżej swojej bramki, ale daru usuwanie przeciwników z boiska nie posiada. Tymczasem po jego dośrodkowaniu Nestorovski miał tyle miejsca, jakby Alex Sandro został wyrzucony z planszy. Takiego niechlujstwa w grze defensywnej nie widujemy nawet na boiskach I ligi, a tutaj zdarzyło się to mistrzom Włoch, liderowi tabeli. Kryminał, absolutny kryminał.
Po drugie – „rajd” Semy w końcówce. To był najwolniejszy drybling w historii świata, Sema po prostu wolniutko popychał piłkę stopą do przodu, ani nie przyspieszając, ani nie zmieniając kierunku. Mimo to minął dwóch obrońców i nieomal wywalczył rzut karny.
No i wreszcie numer trzy.
Gol Fofany. Cała akcja zaczęła się od zderzenia dwóch graczy Udinese. Obaj panowie jeszcze leżeli na łopatkach, gdy Fofana przejeżdżał kilkadziesiąt metrów z piłką, po drodze mijając choćby De Ligta. 2:1 w doliczonym czasie gry, niedługo później koniec meczu. Obraz zaangażowania Juventusu w ten mecz w prostej pigułce. A przecież Udinese naprawdę nie grało jakichś fenomenalnych zawodów. Wszystko o ich dyspozycji mówi nawet akcja z doliczonego czasu gry – wychodzą we trzech na dwóch obrońców, idzie podanie za plecy, przyjęcie wygląda tak, jakby De Paul urodził się w tartaku.
Aktywny był Sema, po jego wrzutce we własny słupek uderzył Danilo, nieźle wyglądał też Fofana. De Paul raz ładnie szarżował w polu karnym Juve, ale poza tym gospodarze byli schematyczni, wolni, bez większego zęba w ofensywie.
Problem polegał na tym, że Juve było jeszcze gorsze. Poza Dybalą, który jak zwykle dwoił się i troił, reszta grała bardzo mizerne zawody. W całej drugiej połowie turyńczycy oddali JEDEN celny strzał na bramkę. Kompletnie niewidoczny był Bernardeschi, Ramsey zapisał się w pamięci kibiców głównie żółtą kartką w pierwszej akcji meczu. Jeden fajny strzał Ronaldo obok słupka, jedno świetne złożenie się do strzału Dybali po znakomitym zagraniu od De Ligta. No i akcja bramkowa tego ostatniego, huknięcie sprzed pola karnego. To chyba wszystko, co Juve miało dzisiaj do zaoferowania swoim kibicom.
Mało, bardzo mało. Oczywiście, mistrzostwo to wciąż formalność. Ale po mistrzostwie będzie Liga Mistrzów. Pomocnicy lepsi niż Sema, napastnicy lepsi niż Nestorovski. Czy Juve jest już na to gotowe? Czy w ogóle ma szansę być gotowe? Na ten moment szczerze wątpimy.
Udinese – Juventus 2:1 (0:1)
Nestorovski 52′, Fofana 90+1′ – De Ligt 42′
Fot. Newspix