Wtorkowe mecze Serie A nie były być może majstersztykiem i najwyższą jakością serwowaną nam przez calcio w ostatnich tygodniach. Ale porażki Napoli i Romy przyniosły nam wiele odpowiedzi i jeszcze więcej pytań. Niestety, jeśli chcemy w dzisiejszych spotkaniach znaleźć pozytywne wieści o naszych stranierich, to trochę się rozczarujemy. Bo o ile Zieliński i Teodorczyk wypadli nieźle, tak ich statystyki znów nie ulegną poprawie.
Scenka numer 1. Seko Fofana, rezerwowy zawodnik Udinese, w końcówce spotkania zabiera się z piłką ze skrzydła. Schodzi do środka mijając trzech rywali, w zasadzie jednym zwodem. Ci po takim ośmieszeniu nawet nie wysilili się na trucht za nim. Po prostu popatrzyli, co Iworyjczyk zrobi z piłką.
Scenka numer 2. Bruno Peres jest ostatnim obrońcą, pressowanym przez napastnika Udinese. Zamiast wybrać proste rozwiązanie, postanawia przepuścić piłkę między nogami i oczywiście ją traci. Potem jego koledzy jeszcze kilkukrotnie zabawią się w elektryków, nieumiejętnie przyjmując czy zagrywając piłkę.
Scenka numer 3. Diego Perotti, kapitan Romy. Po pół godzinie gry ma na koncie osiem strat, jeden wygrany pojedynek i żadnego dobrego zadania. Do pakietu dorzuca więc wejście „na złamanie nogi” i wylatuje z boiska z kierem.
https://twitter.com/ASRomaData/status/1278785236994842631
Ale nie powiemy, że Giallorossi załamali się, bo grali w dziesiątkę. Nie, od samego początku kpili z siebie samych.
Roma upada coraz niżej
Bylejakość. Bezjajeczność. Rzucony ręcznik. Tak możemy opisać postawę Romy, która znajduje się w coraz większym kryzysie. Rzymowi zawsze ciężko było królować w Serie A. Ale też ciężko sobie przypomnieć, kiedy Rzym – przynajmniej w części zdominowanej przez fanów Francesco Tottiego – miał tak niewiele do zaoferowania. Czy dziś Roma w ogóle zaistniała? No, kilka solidnych prób strzałów zobaczyliśmy. Bryan Cristante, który ustrzelił poprzeczkę. Cengiz Under, który zmusił Juana Musso do efektownej parady. Carles Perez, który chyba jako jedyny prezentował poziom godny Serie A.
Ale to tak, jakbyśmy próbowali pochwalić gospodarzy za fakt, że wyszli na boisko. Nie było w tym choćby zalążka polotu, czegoś, co przyciągnęłoby uwagę kibica. A przypomnijmy, że rywalem Romy nie był Juventus, a Udinese. To samo Udinese, które zwyciężając w stolicy Italii przełamało passę 10 meczów bez zwycięstwa.
Nieuznany dublet „Teo”
No właśnie, zwyciężając, bo z takiej padliny w wykonaniu rywala ciężko było nie skorzystać. Mimo że Udine też nie pokazało wielkiego futbolu. Patrząc tylko na liczby, bohaterem spotkania należałoby okrzyknąć Rodrigo de Paula. Ale patrząc na grę lidera drużyny Luki Gottiego… Cóż, bohater de Paul regularnie ostrzeliwał krzesełka, bo piłki po jego uderzeniach lądowały na trybunach. Owszem, miał dwie asysty, ale też koncertowo spartolił dwie akcje, przyjmując piłkę jak niedoświadczony junior. Czy dopatrzymy się innego herosa?
Nie, tu byli sami ranni.
I tylko Łukasza Teodorczyka żal. Polak po restarcie sezonu niespodziewanie został wyciągnięty z szafy. Dostaje coraz więcej szans. Dziś wszedł od razu po przerwie i… „strzelił” dwa gole. Cudzysłów jest niestety konieczny, bo w obydwu przypadkach napastnik był na spalonym. Zwłaszcza pierwsza sytuacja, gdy pomknął niczym strzała na bramkę Romy i już nawet świętował zdobycie gola, musiała złamać serce każdemu, kto je ma. „Teo” na gola czeka długo, bardzo długo, a tu bezduszny VAR zabrał mu kilka chwil radości w tym przeciętnym sezonie. Szkoda.
AS Roma – Udinese 0:2
Lasagna 12′, Nestorovski 78′
Samotny Zieliński
Szkoda nam także Piotra Zielińskiego, który ponownie był najlepszym piłkarzem Napoli. Tym razem w meczu z Atalantą, który Partenopei przegrali 0:2. Skrótowiec z występu Polaka?
- Najwięcej kluczowych podań – 3
- 2 strzały, w tym jeden celny
- Najwięcej wywalczonych rzutów wolnych – 4
- 93% celnych podań, 6/10 wygranych pojedynków
„Zielek” powinien mieć asystę – i to pierwszej klasy – po zagraniu piętą do Fabiana Ruiza. Ale tak wtedy, jak i później, wysiłki polskiego dyrygenta niewiele ekipie Gennaro Gattuso dały. Jeden błąd, pechowa strata i zaraz zrobiło się 1:0 dla La Dei. Minęło ledwie kilka minut i zrobiło się 2:0 po typowej akcji Atalanty, w której obrona Napoli rozciągnęła się niczym gumy na PRL-owskich podwórkach i została zaskoczona przez Robina Gosensa. Dla formalności – Arkadiusz Milik wszedł z ławki i w zasadzie na tym zakończymy opis jego występu.
***
Co wiemy po dzisiejszych meczach? Ano tak się składa, że całkiem sporo. Bo taki zestaw wyników daje nam przekonanie graniczące z pewnością, że Atalanta z pierwszej czwórki już nie wypadnie i znów poczaruje w Lidze Mistrzów. Obecnie banda z Bergamo ma aż 12 punktów przewagi nad piątą Romą i 15 nad szóstym Napoli. I to właśnie dwaj dzisiejsi przegrani dostarczyli swoimi wpadkami wrażeń. Bo walka o miejsca w Lidze Europy będzie teraz jeszcze ciekawsza.
Atalanta Bergamo – Napoli 2:0
Pasalić 47′, Gosens 55′
Fot. Newspix