ŁKS starabanił się z ekstraklasy w stylu, który o każdym, kto z łodzianami stracił punkty, nakazuje myśleć jako o frajerze. Większym, mniejszym, no ale frajerze. Ale, jak to w ekstraklasie, zdarzyły się i takie zespoły, którym ŁKS trochę nabruździł. Coś w końcowym rozrachunku odebrał. Oto lista wstydu.
CRACOVIA – 2 porażki z ŁKS-em
Wprost nie do wiary, że znalazł się w ekstraklasie zespół, który dwa razy dostał od ŁKS-u w cymbał. Tym trudniej w to uwierzyć, że mowa o ekipie z grupy mistrzowskiej. W pewnym momencie nawet liderze ekstraklasy.
ŁKS ograł Pasy na początku sezonu, gdy zdawało się jeszcze, że może naprawdę fajnie się pokazać w naszej lidze. Najpierw remis 0:0 po bardzo dobrej – acz nieskutecznej – grze z Lechią, w drugiej kolejce 2:1 w Krakowie. Dani Ramirez oczarował nas na dobre, w tamtym spotkaniu maczał palce przy obu golach.
Hiszpan ukłuł też Cracovię w grudniu, gdy jasnym już było, że ŁKS nie będzie kozakiem sezonu, a zdecydowanie bliżej łodzianom będzie do badziewiaków. „Pasy” jechały do Łodzi po czterech meczach bez porażki, bez straconego gola, a wracały na tarczy.
Gdzie byłaby dziś Cracovia Michała Probierza, gdyby nie straciła sześciu „oczek” w starciach z łodzianami? Cóż, miałaby jeszcze więcej przewagi do trwonienia wiosną. I mimo fatalnych wyników osiąganych od końcówki lutego (począwszy od spotkania z Piastem – 1 wygrana, 1 remis i 8 porażek w lidze) byłaby tylko o punkcik za wiceliderem z Gliwic.
Na koniec ciekawostka – Cracovia jest jedynym zespołem z grupy mistrzowskiej, który na własnym stadionie nie pokonał ŁKS-u.
RAKÓW CZĘSTOCHOWA – porażka i remis z ŁKS-em
Wierzcie lub nie, ŁKS rozdawał karty w grze o grupę mistrzowską. Są w naszej lidze dwa zespoły, które gdyby – jak Pan Bóg przykazał – dwukrotnie rozprawiły się z pierwszym oficjalnym spadkowiczem, grałyby dziś w górnej ósemce.
Pierwsza to oczywiście Raków, który był jedną z dwóch ekip w lidze, które mają ujemny bilans z ŁKS-em. Dodatni z mistrzem Polski (2:0 i 1:2), ujemny z fatalnym beniaminkiem, ot ekstraklasowa logika w całej okazałości.
W Łodzi porażka była bezapelacyjna. Nie dość, że ŁKS szybko zapakował zespołowi z Częstochowy dwa gole, to jeszcze w drugiej połowie powinien poprawić trzecim. Rzut karny zmarnował jednak Sekulski.
O tamtej przegranej wspomina się jednak w kontekście Rakowa w górnej ósemce mniej. Bo było to dawno. Znacznie boleśniejszym wspomnieniem jest czerwcowy remis 1:1, który w połączeniu z porażką w Krakowie tydzień później sprawił, że zespól Marka Papszuna nie miał już nawet matematycznych szans na ósemkę przed 30. kolejką i pierwszą w tym sezonie multiligą.
Raków miał w tamtym meczu dość szans, by obdzielić nimi kilka spotkań. Zamiast jednak szybko ukłuć ŁKS, to Raków się nadział i musiał gonić. Udało się tylko o tyle, by uratować punkcik. Jedyny – choć to jeszcze w grupie spadkowej może się zmienić – jaki częstochowianie w tym sezonie ugrali z ŁKS-em.
GÓRNIK ZABRZE – remis z ŁKS-em
W Zabrzu w kontekście wyniku, który odebrał ósemkę, wspomina się raczej o remisie z Lechią. No bo Górnik prowadził już 2:0 i gdyby tamto spotkanie zakończył z kompletem punktów, to z Legią grałby w 30. serii gier o ósemkę. Wygrywając po babolu Majeckiego i golach Hiszpanów byłby w grze o puchary (z taką formą, jak ostatnio, to niewykluczone).
Ale dwóch punktów, jakie ostatecznie oddzieliły zabrzan od Lechii, Górnik pozbył się także w innym domowym starciu. Z ŁKS-em właśnie.
Tym trudniej to przełknąć, że przecież stadion w Zabrzu jest w tym sezonie największym atutem Górnika. Ograł tam Legię, pokonał Pogoń, Cracovię, Jagiellonię – połowę grupy mistrzowskiej. Przegrał tylko z Lechem, swoją drogą po spotkaniu, w którym na porażkę nie zasługiwał.
Zabrzanie w momencie starcia z łodzianami byli jednak w dość słabej dyspozycji. Poza meczem w Pucharze Polski z Polonią Środa Wielkopolska nie wygrali od niemal dwóch miesięcy. ŁKS zaś – jak pokazała przyszłość – akurat wtedy zanotował najlepszy okres w lidze. Kolejno:
-
wygrał 4:1 z Koroną w lidze
-
zremisował 1:1 z Górnikiem w lidze
-
wygrał 2:0 z Rakowem w lidze
-
wygrał 2:0 z Górnikiem w Pucharze Polski
ARKA GDYNIA – remis z ŁKS-em
Ależ to jest bolesny wynik w kontekście tego, jak dziś wygląda tabela. Ten mecz będzie się gdynianom śnić po nosach, gdy faktem stanie się coraz bardziej prawdopodobny spadek.
Arka w Łodzi, w rundzie jesiennej, zezłomowała ŁKS. Rozgromiła 4:1, Schirtładze rozegrał najlepszy mecz na polskich boiskach, a wielce prawdopodobne, że najlepsze spotkanie w całej karierze. Miał udział przy czterech bramkach – dwie strzelił, przy jednej asystował i przy jednej zaliczył asystę drugiego stopnia. Gdy jednak przyszło do powtórki w Gdyni…
Zresztą, sami zobaczcie.
To rozprężenie w kryciu, pozostawienie Guimy samemu sobie, to jest kryminał. Piłkarska pornografia. Coś, co nie ma prawa się zdarzyć, gdy w doliczonym czasie drugiej połowy bronisz jednobramkowego prowadzenia.
Arka ma dziś pięć punktów straty do Wisły Kraków, jeden mecz rozegrany więcej, a po rundzie zasadniczej była od Białej Gwiazdy niżej. Sytuacja nie do pozazdroszczenia. Jakże inna byłaby perspektywa gry o pozostanie w lidze, gdyby strata była o dwa punkty mniejsza…
KORONA KIELCE – porażka z ŁKS-em
Mało tego, że porażka. Porażka 1:4. Bezapelacyjna, po najlepszym występie ŁKS-u podczas krótkiego pobytu w naszej lidze. W pierwszej połowie łodzianie zafundowali Koronie prawdziwy blitzkrieg, a mecz życia rozegrał Rafał Kujawa. Wiecie dobrze, że jego umiejętności nie wycenialiśmy za wysoko. Że raczej naśmiewaliśmy się z pudła z metra niż nazywaliśmy Ruudem van Nistelrooyem z Łodzi.
Tym dziwniejsza to była przegrana, że Korona była na świeżo po zwycięstwie do zera ze Śląskiem Wrocław. Ale jej obrona do Łodzi nie dojechała. Pisaliśmy wtedy, że tak dysponowanej defensywie trzy gole zapakowałby i Ryszard Kalisz. Podtrzymujemy.
Jako że Korona, podobnie jak Arka, wciąż jeszcze wierzy – trzy utracone w Łodzi punkty mogą się okazać w końcowym rozrachunku niezwykle ważkie.
***
Pozostałe kluby na liście wstydu to:
-
Lechia Gdańsk (0:0 w Łodzi)
-
Pogoń Szczecin (0:0 w Łodzi)
-
Zagłębie Lubin (2:3 w Łodzi)
-
Wisła Płock (0:0 w Łodzi)
One aż tak wiele jak ci wyżej nie straciły, ale pewnie dodatkowymi punktami też by nie wzgardziły.
Pytanie na dziś brzmi zaś: czy ŁKS w pięciu pozostałych spotkaniach, nie grając już absolutnie o nic (poza Pro Junior System, oczywiście), komuś jeszcze zrobi krzywdę? Jakkolwiek nisko ocenimy ten zespół, w jego terminarzu znajdziemy paru kandydatów do wybicia sobie zębów w bezpośrednim starciu:
-
33. kolejka – Wisła Płock (wyjazd)
-
34. kolejka – Wisła Kraków (dom)
-
35. kolejka – Arka Gdynia (wyjazd)
-
36. kolejka – Raków Częstochowa (dom)
-
37. kolejka – Korona Kielce (wyjazd)
Koniec końców z tej czwórki, tylko Wisła Kraków dwa razy odprawiła łodzian z kwitkiem.