– W takich przypadkach jak złamanie reżimu na trybunach Legii Warszawa decyzję podejmować będą sanepid i główny inspektor sanitarny, a jedyną logiczną decyzją wydaje się powrót do widowni ograniczonej do 999 osób – mówi prof. Krzysztof Pawlaczyk, twórca medycznego planu przygotowań ligi do restartu i obowiązującego w niej protokołu medycznego. Warszawski sanepid na razie w żaden sposób nie ukarał Legii – czytamy w “Gazecie Wyborczej”. Co poza tym dziś w prasie?
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Legia o dwa kroki od mistrzostwa. Ale lider Ekstraklasy przed meczem z Jagiellonią stracił dwóch bardzo ważnych piłkarzy.
Legioniści są w dość komfortowej sytuacji w tabeli. Po niedzielnej wygranej ze Śląskiem 2:0 przewaga nad Piastem urosła do dziesięciu punktów. Jeśli Lech nie wygra z Pogonią, warszawski zespół może świętować odzyskanie tytułu już w sobotę, bo do Warszawy przyjeżdża obrońca tytułu. – To będzie nasze trzecie spotkanie w krótkim odstępie czasu, dlatego do występu w Białymstoku oraz meczu z Piastem zamierzamy podejść mądrze i strategicznie – powiedział Vuković, sugerując roszady w podstawowej jedenastce. Tyle że wielkiego pola manewru nie ma. Na drodze Legii do odzyskania mistrzostwa Polski staje dziś Jagiellonia. Choćby trener Legii nie chciał, to i tak musi dokonać przynajmniej dwóch zmian w składzie w porównaniu z tym, kogo posłał na boisko w niedzielę. We wspomnianym lutowym meczu z Jagiellonią pierwszego gola strzelił Marko Vešović, drugiego i trzeciego Jose Kante. Obu zabraknie w Białymstoku.
Piotr Parzyszek walczy nie tylko o punkty dla Piasta, ale i o nowy kontrakt dla siebie.
– Piłkarsko Piotrek prezentuje się dużo lepiej niż pół roku czy rok temu. Nie tylko jest egzekutorem, ale teraz też rozgrywa, wychodzi po piłkę, przerzuca ją na drugą stronę. Bardzo dobrze układa się jego współpraca z Jorge Feliksem, wiele bramek padło po ich dwójkowych akcjach – mówi Bogdan Wilk, dyrektor sportowy mistrzów Polski. Parzyszek kilkukrotnie już powtarzał, że przerwa spowodowana pandemią bardzo mu pomogła. Wyciszył się, czuje się w lepszej formie i psychicznej, i fizycznej niż przed koronawirusem. Przed rokiem bardzo pomógł Piastowi w zdobyciu mistrzostwa Polski, w rundzie fi ałowej strzelił trzy gole – jednego z nich właśnie w meczu z Lechią. Teraz skuteczność Parzyszka na finiszu sezonu będzie kluczowa nie tylko dla losów drużyny, ale i jego samego. Za rok wygasa mu umowa, więc teoretycznie Piast powinien latem albo przedłużyć z nim kontrakt, albo go sprzedać.
ŁKS przyklepał spadek do I ligi, a kibice skandowali nazwisko Kazimierza Moskala.
Gdy ekipa z Zabrza prowadziła 3:0, kibice zaczęli skandować imię i nazwisko poprzedniego szkoleniowca Rycerzy Wiosny – Kazimierza Moskala. Trudno się temu dziwić – obecnie prowadzący dwukrotnego mistrza kraju
Wojciech Stawowy w sześciu meczach pięciokrotnie poniósł porażkę i zaledwie raz zremisował. Mało chwalebny bilans i łodzianie żegnają się z ligową elitą w zawstydzającym stylu. Tak naprawdę można zażartować, że ŁKS chciałby być jak Górnik. Po pierwsze, w sezonie 2017/18 zespół z Zabrza jako beniaminek pozostał w ekstraklasie dzięki rodzimym zawodnikom, o czym marzyli przy alei Unii, ale już zimą wiedzieli, że nic z tego nie będzie. Po drugie, władze Rycerzy Wiosny oddaliby wiele za takich Hiszpanów, jakich znaleźli szefowie Górnika, czyli Jesusa Jimeneza i Igora Angulo.
Pandemia pomoże nieco polskiej piłce? Felieton Antoniego Bugajskiego o tym, jak przerwa w rozgrywkachmoże wpłynąć na formę ekstraklasowiczów w pucharach.
Z powodu pandemii koronawirusa tym razem będzie inaczej. Pierwsza runda kwalifikacyjna Ligi Mistrzów rusza 18 sierpnia, zapewne trzy dni przed startem ligi. A parę dni po starcie są pierwsze mecze w kwalifikacjach do Ligi Europy. Wszystko będzie więc zsynchronizowane, zresztą po niespotykanie krótkiej letniej przerwie. No i wszyscy piłkarze przejdą porządne przygotowania z drużyną – nic ich nie wybije z rytmu, bo przecież po drodze nie było żadnych meczów reprezentacji, żadnego turnieju, zawsze utrudniającego pracę szkoleniowcom. Zabraknie tych rutynowych kłód. Gdy znowu wyłożymy się w Europie, w klubach będą musieli poszukać bardziej wyszukanych usprawiedliwień. Wspaniałomyślnie zakładajmy jednak dobry scenariusz. Jest szansa, że z tego storpedowanego przez pandemię roku akurat naszym klubom uda się coś pozytywnego wycisnąć. Może musi się wydarzyć jakiś kataklizm, by już po eksplozji w tym beznadziejnie czarnym dla nas eurotunelu, dało się dostrzec jakieś światełko.
“SPORT”
Lechia w tym sezonie regularnie psuła humor kibicom Piasta. Gdańszczanie znów mają okazję, by napsocić rywalom z Gliwic.
W lidze dwukrotnie minimalnie lepsi okazali się podopieczni Piotra Stokowca. Tuż przed zawieszeniem rozgrywek zespoły te zagrały w Gdańsku przy pustych trybunach w Pucharze Polski. Goście wystawili mocno zmieniony skład, a gospodarze wręcz przeciwnie i znów wygrali. Śląska ekipa na słowo Lechia może reagować alergicznie. – Nie wiem dlaczego, ale z tą drużyną zawsze idzie nam jak po grudzie. Gra ostro w defensywie, przez co mamy problemy ze strzelaniem goli – uważa Gerard Badia. Katalończyk wraca do pełni sił, ale dziś jeszcze nie pomoże kolegom. Sztab szkoleniowy musi znaleźć sposób na niewygodnego przeciwnika. – Z Lechią graliśmy już cztery razy. Drużyny się zmieniają, lecz styl oraz sposób gry pozostają zbliżone i wiemy, czego możemy się spodziewać – uważa Waldemar Fornalik, który doskonale zna historię spotkań obu drużyn. Dziś jednak ma zostać zapisana nowa karta. – Analizujemy statystyki, lecz dla nas najważniejsze będzie to, co wydarzy się w środę. Przygotowujemy się, wiedząc jaką siłą dysponuje Lechia, ale też pamiętamy, co wydarzyło się ponad rok temu, kiedy wygraliśmy najważniejszy mecz w pierwszym spotkaniu rundy finałowej. Tamten wynik jeszcze bardziej scalił zespół – dodaje szkoleniowiec mistrzów Polski.
Profesor Jan Chmura wyjaśnia jak to jest możliwe, że zawodnicy Górnika Zabrze biegają po 120 kilometrów w meczu. Ponadto chwali Niemców za wprowadzenie pięciu zmian.
Przed pandemią piłkarze Górnika Zabrze przebiegali średnio niecałe 115, a obecnie ponad 120 kilometrów. Wychodzi na to, że mogą biegać więcej niż przed przerwą…
– To jest kwestia odpowiedzialności pracy trenera oraz samych zawodników. Mówi pan o dystansie przebiegniętym przez całą drużynę. Jeśli parametry wytrzymałościowe idą do przodu, to wniosek jest taki, że mimo pandemii zawodnicy podeszli do pracy z pełną odpowiedzialnością za to, co się wydarzy. Kłaniam się więc nisko sztabowi Górnika i jego piłkarzom, ale trzeba też powiedzieć o drugiej stronie medalu. Zawodnicy odzyskali pełną świeżość i przez to gra się im zupełnie inaczej, a poziom zaangażowania jest zupełnie inny. Inaczej wyglądają parametry wytrzymałościowe i szybkościowe, jednak może się to odbić rykoszetem, ponieważ idąc na świeżości, to znaczy bez odpowiedniego przygotowania, za daleko się nie zajedzie. W pewnym momencie musi nastąpić głębokie załamanie, bo tak reaguje żywa komórka, której nikt nie oszuka – ani zawodnik, ani trener. Każdy musi to zapamiętać jak Ojcze Nasz. Jeśli tego nie rozumiemy, to trzeba dać sobie spokój z profesjonalną piłką nożną.
Z racji tej wyjątkowej sytuacji w niemieckiej Bundeslidze wprowadzono możliwość przeprowadzania pięciu zmian w meczu. Jak pan ocenia ten pomysł?
– To jest superrozwiązanie. Chodzi o to, by utrzymać dynamikę gry w sytuacji, w której nie ma optymalnego przygotowania motorycznego. Ruch władz Niemieckiego Związku Piłki Nożnej był celujący, ponieważ wczuł się w organizm piłkarza.
Sądne dni dla klubów, które nie dostały licencji. Dziś i jutro posiedzenia komisji, a na decyzje władz czeka m.in. Radomiak, który marzy o awansie do Ekstraklasy.
Najpoważniejsze zastrzeżenia były do Radomiaka. Prócz naruszenia wszystkich pięciu kryteriów „F”, nie wywiązał się też z obowiązków infrastrukturalnych, dlatego w razie awansu grać będzie na stadionie Legii Warszawa. Radomianie walczą o licencję na najwyższy szczebel, będąc przy tym jednym z dwóch klubów, który… nie uzyskał jeszcze zgody na grę w Fortuna 1. Lidze. Temat Radomiaka, a także GKS-u Bełchatów, będzie poruszony na jutrzejszym posiedzeniu Komisji ds. Licencji Klubowych PZPN. – Złożony problem – mówi Krzysztof Smulski, przewodniczący komisji. – Od 2016 roku w Radomiu buduje się stadion na Struga. Ta budowa była dwukrotnie przerywana, zmieniano wykonawcę, teraz słyszymy o konieczności rozbiórki jednej z trybun. No panowie… Radomiak gra na Stadionie Miejskim przy Narutowicza, czyli dawnej Broni, gdzie nie ma odpowiedniego oświetlenia i podgrzewanej murawy, a mówimy o pierwszej lidze! W ubiegłym roku prezydent Radomia obiecał, że będzie tam zainstalowane oświetlenie, ale tego nie ma. Klub stoi przed olbrzymim dylematem.
“SUPER EXPRESS”
Kto będzie do wzięcia po sezonie? “Superak” przygotował siódemkę piłkarzy Ekstraklasy, którym po sezonie kończą się umowy. Gytkjaer, Furman, Felix, Mladenović…
6. Euro ważniejsze od kasy
Żartom na temat jego sylwetki nie ma końca, aPetteri Forsell robi swoje – strzela gola za golem. Jego umowa z kielczanami kończy się latem. Są już zapytania, i z Polski, i zza granicy. Piłkarz stawia ambicje nad kasą, bo gdyby było inaczej, grałby już w Izraelu, Turcji lub Azerbejdżanie, skąd miał oferty. Selekcjoner Finlandii, Markku Kanerva, ceni naszą ligę bardziej niż trzy wymienione wyżej, co oznacza, że pozostanie w Polsce Forsella zwiększy jego szansę na grę na Euro.
7. Słowak odejdzie na 99 proc.?
31 meczów, 7 goli i 6 asyst – nieźle wyglądają statystyki Roberta Picha w Śląsku, ale… We Wrocławiu można usłyszeć, że Słowak na 99 proc. odejdzie. Pytanie tylko gdzie? Wcześniej interesowało się nim kilka polskich klubów. Ciekawe, czy wrócą do rozmów…
“GAZETA WYBORCZA”
Kibice nie przestrzegają zasad zachowania dystansu społecznego na trybunach, a sanepid notuje. Skończy się granie z kibicami?
– W takich przypadkach jak złamanie reżimu na trybunach Legii Warszawa decyzję podejmować będą sanepid i główny inspektor sanitarny, a jedyną logiczną decyzją wydaje się powrót do widowni ograniczonej do 999 osób – mówi prof. Krzysztof Pawlaczyk, twórca medycznego planu przygotowań ligi do restartu i obowiązującego w niej protokołu medycznego. Warszawski sanepid na razie w żaden sposób nie ukarał Legii. – Jeśli wpłyną zgłoszenia z policji o naruszeniu obowiązujących przepisów i obostrzeń sanitarnych przez widzów, powiatowa stacja ewentualnie wyda decyzje o nałożeniu kar – mówi Joanna Narożniak, rzecznik prasowy wojewódzkiego sanepidu. – Z każdego meczu wysłannik głównego inspektora sanitarnego sporządza opinię analizowaną potem przez sanepid. Decyzje w sprawie złamania reżimu sanitarnego podczas dotychczas rozegranych spotkań jeszcze nie zapadły, ale trzeba się liczyć z tym, że zapadną – mówi Maciej Henszel, rzecznik prasowy Lecha Poznań. – Apelujemy, aby podczas meczu z Pogonią kibice zachowywali dystans. Od tego zależy, czy kolejne mecze odbędą się z ich udziałem – dodaje.