Reklama

Marcus Rashford i jego wielkie zwycięstwo człowieczeństwa

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

17 czerwca 2020, 14:25 • 7 min czytania 6 komentarzy

Dwadzieścia dwa lata. Prawie czterdzieści występów w reprezentacji Anglii. Grubo ponad sto meczów w Premier League. Sporo goli, trochę asyst. Wielomilionowa pensja. Duży talent. Piękny apartament. Komfortowe życie. Spełnianie marzeń. Wszystko na wyciągnięcie ręki. Marcus Rashford mógł odlecieć. Oj, mógł. Świat wielkiej piłki to przecież jeden wielki blichtr. Ale nie odleciał. Został bohaterem. Głosem ludzi. Wykorzystał swoją sławę i pozycję społeczną, żeby wspomóc półtora miliona dzieci, które w okresie wakacyjnym korzystały z darmowych posiłków. W tym roku istniało bowiem realne niebezpieczeństwo przerwania tego rządowego projektu, ale stanowisko angielskiego piłkarza – wsparte przez całą Anglię – okazało się mocniejsze. 

Marcus Rashford i jego wielkie zwycięstwo człowieczeństwa

Kto zaznał biedy, ten wie, czym jest bieda

Angielski piłkarz wychowywał się w biednej rodzinie. Czy pamięta głód? Pamięta, niewielki, nieprzerażający, ale istniejący, po prostu istniejący. Jego matka samotnie wychowywała piątkę dzieci pod jednym dachem. Pracowała na cały etat, ale i tak często nie wystarczało pieniędzy, żeby wyżywić wszystkich. Marcus większość czasu spędzał kopiąc piłkę. Nie narzekał. Nauczył się tego, żeby nie mieć za wielkich wymagań od życia. Nie skarżył się, nie złorzeczył. Wiedział, że matka ciężko pracuje, ale świat już jest tak skonstruowany, że niektórzy muszą walczyć bardziej, zaczynając od samego dołu.

– Jeżeli na stole było jedzenie, to było, cieszyliśmy się. Ale jeśli nie, nigdy nie byłem sam. Zawsze mieliśmy przyjaciół, którzy byli w stanie nam pomóc, byli w stanie nas wesprzeć i niczego za to nie oczekiwali. Na pewno wiedzieli, że jeśli znaleźliby się w podobnej sytuacji, a my moglibyśmy pomóc, to byśmy im pomogli. To bardzo ważna część mnie. Ma to dla mnie olbrzymie znaczenie, bo dzięki temu, że sam przez to przechodziłem, dzisiaj rozumiem problem głodu i biedy na świecie. To nie banał, to nie wydumany temat, a codzienność wielu ludzi. I bardzo trudno z tego wyjść – mówił po latach Rashford w rozmowie BBC Breakfast.

Od jednego jogurtu dziennie do dużej kariery

W tym samym wywiadzie wspominał wizyty w sklepie Poundworld. Nazywa chyba mówi sama za siebie. Większość produktów można tam kupić za jednego funta. Jego matka planowała tam zakupy na cały tydzień. Jednego dnia tam szli, z całą listą zakupów i kupowali przede wszystkim jogurty. Po siedem na każdego, po jeden na każdy dzień tygodnia. Codzienność. Tak, codzienność.

Życie Marcusa Rashforda zmieniło się, kiedy przyjęto go do akademii Manchesteru United. Właściwie nawet do specjalnego programu tej akademii dla dwunastolatków i starszych. Wiekiem się nie klasyfikował, ale był zdolny, zdeterminowany i chętny do pracy. Skromny. The Sun przytacza nawet słowa jednego z jego młodzieżowych trenerów:

Reklama

– Marzył o wielkich rzeczach, ale ważne u niego było to, że marzył o nich sam, w swojej głowie. Na pewno nigdy nie był chojrakiem, cwaniakiem. Nie był typem Jack-the-Lad. Chyba wiedział, że jeśli zacząłby przesadzać i świrować nieadekwatnie do swoich umiejętności, to dostałby w twarz od swoich braci. 

Dalszą historię znamy.

Jego statystyki w Premier League sezon po sezonie:
  • 15/16: 11 meczów, 5 goli, 2 asysty
  • 16/17: 32 mecze, 5 goli, 2 asysty
  • 17/18: 35 meczów, 7 goli, 5 asyst
  • 18/19: 33 mecze, 10 goli, 7 asyst
  • 19/20: 22 mecze, 14 goli, 5 asyst

Z każdym sezonem progres, z każdym sezonem lepsze wyniki, z każdym sezonem lepsza gra. Ale chyba nie to jest najważniejsze. Dobrych piłkarzy w Premier League jest mnóstwo. W ostatnich latach, wraz z szaleńczo wzrastającymi pensjami dla coraz młodszych zawodników, powstało pytanie, jak wielu z nich nie jest jeszcze zepsutych. Najdroższe samochody, modelki wymieniane jak rękawiczki, drogie imprezy, świty kumpli na utrzymaniu, durne filmiki na mediach społeczenościowych, najmodniejsze fryzury, złote zegarki, garniturowe gale, kolorowe koktajle. W społecznej świadomości zawód piłkarza stał się ucieleśnieniem zepsucia świata olbrzymimi sumami pieniędzy.

A w szczególności taki proces kwitł właśnie w Premier League.

Co więcej, początkowo potwierdzał to wybuch pandemii koronawirusa. Kluby zwalniały pracowników, cięły pensje we wszystkich działach swoich administracji, ludzie w Anglii tracili zatrudnienie, martwili się o kolejne dni, a zawodnicy byli czyści i wolni od takich zmartwień. Grupa uprzywilejowana, która długo nie zgadzała się, żeby robić cokolwiek z ich pensjami. Ostatecznie zawodnicy wypracowali swoje własne rozwiązanie pod wdzięczną nazwą #PlayersTogether i bezpośrednio wsparli angielską służbę zdrowia. Liderem tamtego ruchu był Jordan Henderson.

I już wtedy o kapitanie Liverpoolu pisaliśmy w samych superlatywach, że tym właśnie charakteryzuje się prawdziwy lider. Działaniem nie tylko na boisku, ale też poza nim. Zresztą, wielu piłkarzy Premier League zdecydowało się na pomoc potrzebującym i pokrzywdzonym wirusem koronawirusa na własną rękę. Ot, chociażby Sadio Mane, przykłady można mnożyć. Temat przycichł. Nikt już nie krytykuje piłkarzy za bycie świętymi krowami w tej kwestii.

Reklama

Piłkarze w większej sprawie

Życie nie znosi jednak próżni. Niedawno z wielkim impetem ruszyła akcja Black Lives Matter. Zawodnicy Premier League bardzo się w nią zaangażowali. Właściwie wszyscy piłkarze przemówili jednym głosem. Żona Troya Deeney’a zaprojektowała nawet napisy, popierające akcję, z którymi gracze wyjdą na boiska. Najgłośniejszy głos zabrał Raheem Sterling.

– Może zabrzmi to nieco tandetnie, ale obecnie walczymy z chorobą, która nazywa się rasizm. I to od wielu lat. To powinna być sprawa najważniejsza. Musimy szukać rozwiązania, które pozwoli nam zatrzymać tę postępującą chorobę. Tak myślą wszyscy prostestujący. Wpieram ich. Doceńmy to, że walczą o siebie, o swoją sprawiedliwość, o swoje prawa. I tak długo, jak jest to robione pokojowo, bez niszczenia cudzego mienia, bez dewastowania sklepów, oni są wygrani. Pozwólmy ludziom żyć – grzmiał pomocnik Manchesteru City. 

Na antenie WeszłoFM mówił też o tym Łukasz Fabiański w rozmowie „Będę wspierał akcję Black Lives Matter”. 

Oczywiście od razu pojawiły się głosy, że piłkarze są od grania w piłkę, a nie od wypowiadania się na ważne sprawy społeczne. Zresztą taka narracja w wielu środowiskach panuje od lat.

– Głupcy nie wierzą, że piłkarze też są ludźmi. Możemy mieć taką samą opinię jak pielęgniarka, lekarz czy polityk. Jesteśmy ludźmi, więc dlaczego mielibyśmy się nie wypowiadać, mogąc stworzyć lepsze społeczeństwo? Spełniamy funkcję osób publicznych – odpowiedział krytykom Pep Guardiola.

Czyny, czyny, czyny

Ale jeszcze mocniej działają czyny. I w tym miejscu wracamy do Marcusa Rashforda. Jak wygląda sprawa? Brytyjski rząd, na czele z premierem Borisem Johnsonem, chciał znieść na okres wakacji bony żywnościowe dla dzieci z najbiedniejszych rodzin, z których rok w rok korzysta prawie półtora miliona dzieci. Dlaczego? Ano dlatego, że gospodarka cierpi z powodu pandemii spowodowanej koronawirusem i trzeba ciąć koszta.

Rashford postanowił zainterweniować. Napisał szczery list otwarty, w którym zaapelował o nieodbieranie dzieciom możliwości korzystania z darmowych posiłków. Odwołał się do człowieczeństwa. Zaznaczył, że tu nie chodzi o politykę, tu nie chodzi o zagrania wizerunkowe, a o zwykłe człowieczeństwo, o normalność i sprawiedliwość.

Powoływał się na swoją historię, nie wstydził się jej, przecież problem biedy i głodu jest dla niego doskonale znany.

A przy tym nie próżnował. Udzielił wsparcia fundacji FareShare, z którą uzbierał dwadzieścia milionów funtów na jedzenie dla dzieci. Taka kwota miała pomóc ufundować ponad trzy miliony posiłków. Bardzo, ale to bardzo dużo. A mimo wszytko dalej napierał na system. Bo pojedyncze akcje, nawet na wielką skalę, niewiele tutaj zmieniają. I on doskonale miał tego świadomość.

Wsparło go mnóstwo ludzi z różnych środowisk. Jaki efekt? Boris Johnson zdecydował się zachować rządowy program darmowych posiłków dla dzieci podczas przerwy wakacyjnej. Triumf człowieczeństwa.

Dziennikarze The Sun pojechali do dzielnicy, w której wychowywał się Rashford. Porozmawiali z pracownikiem fizycznym, którego córka korzysta z tego projektu. Co powiedział? Że Rashford to jego bohater. Zaczepili jego dawnych sąsiadów. Co powiedzieli? Że są dumni z tego człowieka. Zapukali do drzwi kobiety, która wynajmuje mieszkanie, w którym kiedyś mieszkała jego rodzina. Co powiedziała? Że marzyłaby, żeby takich ludzi było więcej. To przepiękna i zasłużona laurka.

Człowiek i przyszły kapitan

Louis Saha mocno zapowiedział, że obrazi się na klub, jeśli Marcus Rashford za kilka lat nie zostanie kapitanem Manchesteru United. Bo to też byłoby wielkie zwycięstwo człowieczeństwa nad aurą zepsucia ociekającego pieniędzmi świata Premier League. Tym bardziej, że to nie pierwsza taka akcja młodego piłkarza Czerwonych Diabłów. W niedalekiej przeszłości wspierał już bezdomnych, biednych i ofiary wybuchu bomby, które leczyły się w jednym ze szpitali w Manchesterze.

I naprawdę, ten gość będzie mógł zagrać gorszy mecz, będzie mógł nie trafić na pustą bramkę, będzie mógł zaliczyć słabszą serię z pustymi przelotami, będzie mógł nigdy nie wejść na światowy poziom, ale tego nikt mu nie odbierze. W kryzysowym momencie, mimo młodego wieku, pokazał, że ma olbrzymią klasę. Czapki z głów.

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Koszykówka

Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark

Michał Kołkowski
3
Fenomen socjologiczny czy beneficjentka “białego przywileju”? Kłótnia o Caitlin Clark
Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
2
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Anglia

Anglia

Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Radosław Laudański
2
Chelsea oblała test dojrzałości. Sean Dyche pokazuje, że ciągle ma to coś

Komentarze

6 komentarzy

Loading...