Tydzień temu pisałem, że baronowie polskiej piłki podjęli idiotyczną decyzję o uznawaniu awansów, ale nie uznawaniu spadków. Powtórzę: nie ma to żadnego sensu, jest to kompletny debilizm, mogli na to wpaść tylko ludzie piłki, ewentualnie ludzie skrajnie niepoważni, ale to często jedno i to samo. Natomiast chcę kontynuować ten temat, bo cios w te dyrdymały wymierzył rząd, który stwierdził: można już grać w piłkę.
Uporządkujmy to, żebyśmy mieli jasność.
Rząd, który nie musi zajmować się w pierwszej kolejności sportem, który mógłby to zostawić na sam koniec albo i w ogóle się tym nie zajmować, bo w sumie po co: można grać po jedenastu!
Baronowie, którzy mają za zadanie organizować futbol w niższych ligach: haha, wcale nie, nie można grać, kończymy!
Przyznamy chyba wszyscy – jest to tak skrajnie absurdalne, że jakbym nie widział, to bym nie uwierzył. Raczej scenariusz z komedii niż scenariusz z życia, ale polski futbol to jednak komedia, więc zmieniam zdanie. Jednak nie jestem zdziwiony. Oczywiście baronowie się tłumaczą, że to zgoda na treningi, a nie zgoda na granie, ale nie ma to przecież żadnego znaczenia, skoro decyzje o zakończeniu sezonu podjęto tak wcześnie.
Równie dobrze dzisiaj mogłaby się skończyć epidemia, a i tak usłyszelibyśmy: oj tam, oj tam, w nowym sezonie wracamy i już nie zawracajcie mandoliny.
Bardzo możliwe jest przecież to, że na początku czerwca restrykcje zostaną jeszcze mocniej poluzowane i wówczas nic nie stałoby na przeszkodzie, by do grania rzeczywiście wrócić. No ale lepiej skończyć szybciej, mieć czyste papcie, zająć się czymś innym niż graniem.
To tak jakby fryzjerzy wyrzucili wszystkie swoje nożyczki do śmieci na początku maja i przed poniedziałkowym odmrożeniu stwierdzili: niby szkoda, ale jednak wrócimy na jesieni, nie ma już co się męczyć.
Naprawdę nie dociera do mnie ta łatwość, z jaką przekreślono piłkę w niższych ligach. Czy ci goście nie rozumieją, że to często nie jest tylko kopanie gały, ale mniejszy i większy biznes, sponsorzy, drobne usługi, szereg zależności? Ale w sumie jeśli parę tygodni temu wiceprezes Koźmiński wychodzi i mówi, że to tylko zabawa, nic dziwnego. Przykład idzie z góry.
Ja więc trzymam kciuki za Małopolski Związek Piłki Nożnej, bo tam prezes Ryszard Niemiec podtrzymuje, że klamka jeszcze nie zapadła i dopiero 28 maja dowiemy się, co dalej.
28 maja! A nie, kurwa, ósmego. Wyjdzie? Świetnie, pograją tam w piłkę na różnych szczeblach i nie będzie klepania tych głupot o „mniej lub bardziej pokrzywdzonych”. Nie wyjdzie? Trudno. Ale poczekali. Zrobili WSZYSTKO, by postarać się grać.
Reszta nie zrobiła nic.
Naprawdę, jak nie chcecie futbolu, to jest wiele innych zajęć, którymi można się zająć. Można zostać konduktorem. Tam też się kasuje wszystko jak leci.