Niemcy są zdecydowani. Rozgrywki na najwyższych poziomach za zachodnią granicą wracają w połowie maja. Było już trochę entuzjazmu, było już trochę radości, było już trochę wyczekiwania, ale kiedy już prawie wszyscy witali się z gąską, okazało się, że wirus jest bardziej przebiegły. Na nic wszystkie zabezpieczenia, deklarowany porządek i dyscyplina. Natura koronawirusa nie pozwala odetchnąć i ze spokojem czekać aż znów ruszą machiny 1. i 2. Bundesligi. O co chodzi? Ano o to, że trzech graczy Dynamo Drezno uzyskało wynik pozytywny w teście na obecność wirusa w organizmie i cała drużyna została poddana 14-dniowej kwarantannie. Nie trzeba się domyślać, że w ten sposób przepada im inauguracyjna kolejka po odmrożeniu ligi…
Rzut oka na tabelę 2. Bundesligi.
Dynamo Drezno to żaden potentat. Czerwona latarnia tegorocznych rozgrywek 2. Bundesligi. Inna sprawa, że do miejsca premiowanego grą w barażach tracą jeden punkt, a do pierwszej bezpiecznej pozycji cztery punkty. Do odrobienia. Jak najbardziej. Nic więc dziwnego, że wszyscy w Dynamie od początku bardzo chcieli dokończyć ligę, żeby nie spaść ot tak, tutaj i teraz, bez walki, a przynajmniej mieć szansę na odkręcenie słabej postawy z poprzednich miesięcy.
No, to już to mamy ustalone, ale wiadomo, że teraz sama piłka i dywagacje wokół jej czysto sportowej strony znajdują się na drugim planie. Więcej czasu poświęca się za to logistyce powrotu futbolu. I wydawałoby się, że Niemcy nie mają za wiele luk w swoim planie. Zaplanowali dużo testów, specjalistyczne i wydawałoby się restrykcyjne zasady zachowań w szatni podczas treningów i meczów („wydawałoby się”, bo kłam temu w swojej głupocie zadał Salomon Kalou), a także dostali błogosławieństwo z samej góry. Najpierw od ministra spraw wewnętrznych i zarazem ministra sportu Horsta Seehofera, który jasno zadeklarował, że pomysł na powrót jest na tyle profesjonalnie przygotowany, że jego wcielenie w życie jest bardzo realne, a potem od samej Angeli Merkel. I wtedy wszystko ruszyło.
I ok, na pewno były jakieś perturbacje, jakieś problemy, tego ukryć się nie da – nie szukajmy daleko: chociażby wykrycie koronawirusa u trzech osób w FC Koeln czy głupawy live wspomnianego Kalou. Ale te problemy dało się rozwiązać. Zakażeni piłkarze i fizjoterapeuta zostali odseparowani od zespołu, poddani domowej kwarantannie, a zdrowa reszta zespołu trenuje dalej. Po filmiku Iworyjczyka zaś w Hercie deklarowano, że to ostatnia taka sytuacja, a w innych klubach, że u nich wygląda to wszystko dużo profesjonalniej.
Ale poważniejszy problem pojawił się dopiero po testach w Dreźnie. Bilans w Dynamie jest prosty – trzech zakażonych, co oznaczało konieczność podjęcia decyzji poddania całej drużyny 14-dniowej kwarantannie domowej. Procedura musiała być zachowana.
– Sprawa jest oczywista. Mamy trzech zakażonych. Trzymamy się zasad. Wszyscy idą na 14-dniową kwarantannę domową. Oczywiście, sami jesteśmy zdziwieni, bo w ciągu ostatnich tygodni przyłożyliśmy naprawdę wielkich starań, żeby uniknąć takich sytuacji. Dbaliśmy o zachowanie zasad funkcjonowania drużyny i personelu, dbaliśmy o logistykę, wprowadzaliśmy wszystkie zalecenia z góry dotyczące spraw medyczno-higieniczych. Co możemy zrobić teraz? Na pewno przez następne dwa tygodnie nie weźmiemy udziału w żadnym treningu i żadnym meczu – skomentował dyrektor sportowy klubu Ralf Ringe.
W Niemczech zawrzało. 17 maja Dynamo miało rozgrywać wyjazdowy mecz w Hannoverze. Tego spotkania oczywiście nie rozegra. Co więcej, Bild twierdzi, że zagrożone są też kolejne majowe występy Dynama – z Greuther Furth, Arminią Bielefeld, a nawet ze Stuttgartem, którego termin mógłby nawet zakrawać o 1 czerwca. To oczywiście nie jest jeszcze pewne, kwarantanna będzie trwała do 23 maja, ale fakty są takie, że podczas tych dwóch tygodni piłkarze z Drezna nie będą mogli wyściubiać nosa z domu nawet na chwilę. Czeka ich całkowite usadzenie w czterech ścianach. Takie są warunki. Żadnych wyjść na dwór, żadnego biegania po lasach czy parkach, nic takiego. Naturalnie oznacza to, że do treningów drużynowych – jeśli wszyscy przejdą testy negatywnie – będą mogli wrócić pod koniec maja, kiedy wszystkie inne zespoły będą miały za sobą nie tylko kilka rozegranych spotkań, ale też kilka tygodni treningów.
W ten sposób w gruntownie przygotowanym planie Niemców powstaje luka i parę poważnych pytań. Jak piłkarze Dynama mieliby przygotowywać się do odmrożenia rozgrywek na równych warunkach? Na jakich zasadach mieliby wrócić do gry w środku trwania odmrożonych rozgrywek? Jak zniwelować różnicę w przygotowaniu między nimi a ich rywalami i czy w ogóle to jest możliwe? Jak rozegrać kalendarz 1. i 2. Bundesligi, kiedy wszystko ma zakończyć się do 30 czerwca, więc już terminarz jest napięty niczym plandeka na żuku.
Tomasz Urban na Twitterze zacytował wypowiedź Christiana Seiferta, której udzielił niemieckiej telewizji ZDF.
– Przypadek w Dreźnie nie zmienia naszych planów. Wiedzieliśmy, że coś takiego może się zdarzyć. Od początku też zaznaczaliśmy, że w przypadku nowych zakażeń będziemy informować o tym wydział zdrowia i to on będzie decydował o procedurze postępowania. W terminarzu mamy jeszcze wolne miejsca, aby rozegrać przełożone mecze. Przewidywaliśmy, że taka sytuacja może wystąpić. Sezon powinien się skończyć do 30 czerwca. Jest już też w zasadzie jasne, że baraże rozegrane zostaną po tym terminie – uspokajał w cytowanych słowach szef DFL.
Jeśli to nie polityczna gadka, nie puste deklaracje, nie czcze gadanie, to właściwie nie mamy żadnego powodu, żeby mu nie ufać. Może nie mamy wystarczającej wyobraźni i Niemcy bez problemu wyczarują kolejne wolne terminy na dogranie zaległych meczów Dynama Drezno. Może od początku faktycznie przewidywali taki bieg wydarzeń, wzięli pod uwagę najgorsze scenariusze i potrafią je rozwiązywać. Może, bo choć wiele osób ma dobre zdanie na temat funkcjonowania władz niemieckiej piłki, to sami piłkarze ostatnio zgłaszają coraz więcej wątpliwości. Weźmy takiego Nevana Suboticia.
– Patrzę na ligę włoską, patrzę na ligę angielską i jestem zawiedziony, naprawdę zawiedziony tym, co dzieje się u nas w Bundeslidze. DFL nie traktuje nas poważnie. Piłkarze w ogóle nie mają nic do powiedzenia. Absolutnie nic z nami nie konsultowano. Nic z nami nie ustalano. Zostaliśmy postawieni przez faktem dokonanym – liga wraca, gramy, trzymajcie się zasad. Generalnie uważam, że powinniśmy być bardziej szanowani, bo tutaj chodzi o nasze zdrowie – grzmiał Serb w rozmowie z radiem Deutschlandfunk.
To jego pogląd. Każdy ma do niego prawa. Tym bardziej w sytuacji kryzysowej. A takową Niemcy – no dobra, wszyscy – mają tu i teraz. Jak zostanie rozwiązana kwestia Dynama Drezno? Nie jest w stanie przewidzieć nikt. Bez wątpienia lobby piłkarskie będzie nalegać, by kwarantannie zostali poddani wyłącznie zakażeni, a cała reszta wróciła do normalnego trenowania i grania. Czy jej głos będzie jednak na tyle silny? I przede wszystkim – czy samo Dynamo z radością powita taką decyzję? Pozostaje czekać. Na razie to tylko czerwona latarnia 2. Bundesligi, ale trzeba mieć na uwadze, że taki scenariusz mógł mieć miejsce wszędzie, choćby i w Bayernie Monachium. A wtedy naprawdę trudno sobie wyobrazić ciąg dalszy.
Z drugiej strony – Niemcy przeskoczyli już tyle przeszkód, udało im się zrobić tak wiele, że wycofanie z planu wydaje się niemożliwe. Do startu ligi niecały tydzień. Oby im się udało.
Fot.Newspix