Wiele można powiedzieć o kolejnych klubach Krzysztofa Piątka, zwykle jednak nie jest to nic pozytywnego. Przede wszystkim – straszliwie brak w nich jakiejkolwiek stabilizacji. Odkąd polski napastnik podpisał kontrakt z Genoą latem 2018 roku, zdarzyło mu się już zagrać dla ośmiu różnych trenerów. Dziewiątym szkoleniowcem będzie doświadczony Bruno Labbadia, który został już oficjalnie ogłoszony jako nowy dowódca Herthy Berlin. Na pierwszy rzut oka – to rozsądny wybór stołecznej ekipy.
Co jest trochę zaskakujące, ponieważ działacze Herthy w tym sezonie raczej się nie wykazywali zdrowym rozsądkiem. Dość powiedzieć, że Labbadia jest czwartym trenerem zatrudnionym przez klub w tym sezonie. Najpierw drużynę prowadził Ante Čović, potem potrwał przez chwilę kompletnie nieudany eksperyment z Jürgenem Klinsmannem, aż wreszcie za stery chwycił Alexander Nouri. Tego ostatniego z góry traktowano jednak w Berlinie jako opcję tymczasową. Poszukiwania nowego szkoleniowca ruszyły pełną parą. – Zmiany chcieliśmy dokonać dopiero po zakończeniu rozgrywek, jednak sytuacja wywołana pandemią koronawirusa spowodowała przerwę w rozgrywkach, którą można potraktować jako dodatkową przerwę letnią. Uznaliśmy, że trzeba wykorzystać te okoliczności, bo w ten sposób zapewnimy trenerowi i drużynie więcej czasu na zgranie się ze sobą – klarował Michael Preetz, dyrektor Herthy.
Czy Labbadia wytrwa na nowej posadzie dłużej niż poprzedni trenerzy Herthy (i Piątka)?
Oczywiście na ten moment wszelkie spekulacje są tylko wróżeniem z fusów, ale za 54-letnim Niemcem na pewno przemawia olbrzymie doświadczenie w dowodzeniu ekipami z Bundesligi. Labbadia – w latach dziewięćdziesiątych całkiem niezły piłkarz, ocierający się o reprezentację kraju – za trenerkę wziął się w 2003 roku. Do tej pory prowadził Darmstadt, Greuther Fürth, Bayer Leverkusen, VfB Stuttgart, HSV i VfL Wolfsburg. Najlepszą robotę odwalił chyba w Stuttgarcie, gdzie zresztą popracował dość długo. W pozostałych zespołach jego kadencje bywały burzliwe, ale rzadko kiedy Labbadia dociągał do dwóch pełnych sezonów.
Zwykle jego metody przestawały działać po około 40 – 50 spotkaniach w roli szkoleniowca danej drużyny. Wtedy dochodziło do nieuniknionego rozstania. Nie inaczej było w Wolfsburgu, gdzie szkoleniowiec pracował ostatnio. Posadę objął w lutym 2018 roku, odszedł po ostatniej kolejce sezonu 2018/19.
Jego podopieczni skończyli sezon na przyzwoitym, szóstym miejscu w stawce, co oznaczało olbrzymi progres względem poprzednich lat, gdy Wolfsburg dość rozpaczliwie walczył o utrzymanie w lidze. Podobać mógł się również styl gry podopiecznych Labbadii. Przykład? Choćby jego pożegnalny mecz i triumf 8:1 nad Augsburgiem. Styl gry “Wilków” czasami naprawdę mógł się podobać, ich problemem była jednak skłonność do głupich porażek. Dlatego najściślejszy ligowy top pozostał jednak poza zasięgiem Wolfsburga. – Wybraliśmy trenera, który zna doskonale Bundesligę i z perspektywy piłkarza, i z perspektywy trenera. Bruno wielokrotnie pokazał, że potrafi wyciągać zespół z kłopotów. Jego filozofia piłkarska opiera się na ofensywie. Jest ambitny, co pasuje nam, bo chcemy realizować ambitne cele – powiedział cytowany już wcześniej Preetz.
Wygląda to wszystko tak logicznie, że aż nie pasuje do Herthy, która w ostatnich miesiącach dała się poznać jako klub pogubiony, zamotany w błędnych decyzjach. Drużyna potrzebuje ratunku? Jest trener-ratownik. Zespół gra dziadowski futbol? Jest szkoleniowiec, który potrafi rozkręcić fajną, miłą dla oka ofensywę. To wszystko się naprawdę dodaje.
Cóż – w takich okolicznościach Krzysztof Piątek powinien mieć wszelkie argumenty, by wreszcie się strzelecko odblokować. Hertha bojaźliwa, wycofana i nieudolnie kontrująca przechodzi chyba wreszcie do historii.
fot. NewsPix.pl