Reklama

Ekstraklasa apeluje do PZPN: pozwólcie obciąć pensje

redakcja

Autor:redakcja

31 marca 2020, 16:18 • 6 min czytania 3 komentarze

“Ekstraklasa S.A. w imieniu 16 klubów uczestniczących w najwyższej klasie rozgrywkowej, zwróciła się do PZPN o pilne przyjęcie przez zarząd Związku uchwały w sprawie zasad zmniejszenia wynagrodzeń zawodników” – czytamy na stronie ekstraklasa.org. Co to oznacza? Cóż, wygląda na to, że – w najwyższym skrócie – rozpoczyna się kolejna odsłona wojenki między klubami i związkiem.

Ekstraklasa apeluje do PZPN: pozwólcie obciąć pensje

Zacytujmy najpierw dla jasności nieco bardziej obszerny fragment oficjalnego komunikatu Ekstraklasy SA:

Ekstraklasa S.A. w imieniu 16 klubów uczestniczących w najwyższej klasie rozgrywkowej, zwróciła się do PZPN o pilne przyjęcie przez zarząd Związku uchwały w sprawie zasad zmniejszenia wynagrodzeń zawodników, analogicznej do rozwiązań przyjętych przez radę nadzorczą Ekstraklasy S.A w dniu 27 marca 2020 roku. Ma to związek z istniejącymi w kraju ograniczeniami wynikającymi z epidemii wirusa SARS-CoV-2.

Zgodnie z uchwałą rady nadzorczej Ekstraklasy kluby wnioskują również o wprowadzenie czasowych modyfikacji stosowania przepisów umożliwiających rozwiązanie kontraktów przez piłkarzy w przypadku wypłaty wynagrodzeń obniżonych do ustalonego poziomu.

Kluby zgodnie stoją na stanowisku, że podjęcie kompleksowej uchwały przez PZPN, regulującej zasady wypłaty wynagrodzeń oraz zasady postępowania w trakcie pandemii jest niezbędne, a zaproponowany projekt jest zgodny z przepisami prawa powszechnego, jak i kompetencjami Związku, w tym z dotychczasową praktyką PZPN. To efekt blisko dwutygodniowych prac grupy formalno-prawnej Ekstraklasy, składającej się z przedstawicieli wszystkich klubów, w tym grona doświadczonych prawników specjalizujących się w prawie sportowym (także o charakterze międzynarodowym przed Trybunałem Arbitrażowym ds. Sportu). Przygotowana na zlecenie Ekstraklasy analiza prawna wyraźnie wskazuje, że PZPN posiada kompetencje do przyjęcia wnioskowanych przez kluby zapisów, wobec zaistnienia nadzwyczajnych okoliczności w kraju związanych z epidemią wirusa SARS-CoV-2, uniemożliwiających zawodnikom świadczenie usług przewidzianych w kontraktach, a klubom osiąganie przychodów z tego tytułu.”

Reklama

Przekaz jest dość klarowny – Ekstraklasa oczekuje od PZPN-u, że ten podejmie wiążącą decyzję i arbitralnie postanowi o zmniejszeniu zarobków piłkarzy na czas pandemii. Przypomnijmy, że szesnaście klubów najwyższej polskiej ligi osiągnęło porozumienie, polegające na obniżce wynagrodzeń zawodników o 50% do kwoty nie niższej niż 10 tysięcy złotych.

Oto jednak słowa Zbigniewa Bońka na temat tych ustaleń:

— Gdyby kilka lat temu, kiedy prawa do transmisji telewizyjnych zaczęto sprzedawać za poważne pieniądze, Ekstraklasa pomyślała o funduszu na czarną godzinę, o tym, jak w sposób poważny zarządzać ligą, to dziś nie byłoby tej kwestii — mówił prezes PZPN w “Przeglądzie Sportowym”. — Gdyby przez pięć–sześć lat odkładali co roku po dziesięć procent, mieliby na koncie ponad 100 milionów złotych i mogliby pomóc w inny sposób. Nigdy tego nie zrobili i obojętnie ile zarabiali, niemal wszystko dzielili na kluby, które te pieniądze w całości wydawały. Decyzja Rady Nadzorczej Ekstraklasy SA została przyjęta przy jednym głosie przeciwnym – przedstawiciela PZPN.

— Jestem przekonany, że zawodnicy umieliby się zachować, gdyby do szatni przyszedł prezes, który dotąd płacił na czas, był w porządku, dotrzymywał obietnic. Takiemu mogliby zaufać, że za kilka miesięcy wszystko wróci do normy, a obniżenie pensji jest koniecznie, by klub dalej istniał. Ale na taką formę szacunku trzeba zasłużyć codziennym, mądrym zarządzaniem. To prezesi opiekują się pracownikami. Piłkarz też nim jest, wyjątkowym, ale pracownikiem. Dokument Ekstraklasy nie ma żadnego znaczenia. Został napisany szybko, bez zastanowienia, w nerwowej sytuacji, by ułatwić prezesom negocjacje z piłkarzami. Ale tylko je utrudni, przyniesie efekt odwrotny od zamierzonego. Z pracownikami nie rozmawia się z pozycji siły, ale mądrości, troski i dbałości. Uważam ten dokument za niepotrzebny wymysł kilku młodych, ambitnych adwokatów, którzy mówią, że się znają na prawie sportowym, ale tą decyzją lekko się ośmieszyli — dodał Boniek.

Z kolei wcześniej, na antenie Weszło FM, Boniek mówił: — Tworzenie na siłę specuchwały, która pozwoliłaby klubom obniżać wypłaty zawodnikom jest nie na miejscu. My nie możemy podejmować uchwał oderwanych od rzeczywistości. Każdy klub ma dziś prawo obniżyć pensje swoim piłkarzom, bo w 99% piłkarze mają umowy cywilnoprawne. Każdy, kto jest na umowie cywilnoprawnej, jeżeli nie świadczy usług, to może mieć i obniżoną pensję, i przede wszystkim mieć rozwiązany kontrakt. Nie chcemy do tego dojść. Sytuacja jest zagmatwana. Ja się przede wszystkim zastanawiam, dlaczego klubom tak bardzo zależy na tej ustawie. Jakbym był piłkarzem, gdybym do dnia dzisiejszego dostał od klubu wszystkie pieniądze i klub zwrócił się do mnie, że musi mi na trzy miesiące obniżyć wypłatę o 50%, bo chce przetrwać, bo chce zapłacić pani, która mi pierze majtki po treningu, facetowi, który kosi trawę, to bym był pierwszym, który powie: „tak”. Nie do końca rozumiem kluby, które boją się twarzą w twarz stanąć z piłkarzami. 

Powiedzieć, że są to wbijane szpilki, to nic nie powiedzieć. To nawet nie szpile, to gwoździe.

Reklama

Na razie wygląda na to, że władze związku chciałyby, by kluby dokonały cięć w płacach bez wydawania specjalnych praw czy obostrzeń (ewentualnie czeka na postanowienia ze strony organizacji takich jak FIFA czy UEFA). Przykład płynie zresztą z góry – jak poinformowaliśmy dziś na Weszło, sztaby reprezentacji narodowych, z Jerzym Brzęczkiem i jego świtą na czele, przez następne cztery miesiące (za kwiecień, maj, czerwiec i lipiec) będą otrzymywać mniejsze wynagrodzenie, niektórzy mniejsze nawet o połowę. To sami szkoleniowcy wyszli z tą inicjatywą.

Idealnie by było, gdyby ligowi trenerzy i piłkarze wyszli z podobną inicjatywą, oczywiście solidarnie, jak jeden mąż. Wygląda zresztą na to, że zawodnicy z Ekstraklasy coraz lepiej rozumieją powagę sytuacji i coraz rozsądniej podchodzą do całej sprawy, pomału oswajając się z myślą, że finansowe Eldorado dobiegło końca. Ale czy uda się uzyskać całkowitą jedność? O to będzie trudno, zwłaszcza jeżeli chodzi o piłkarzy spoza Polski, których z naszymi klubami wiążę przede wszystkim, albo i nawet wyłącznie wypłata.

Poza tym, umówmy się – koncepcja, żeby wszystkim zawodnikom dać po kieszeni w takim samym stopniu też nie sprawia wrażenia najmądrzejszej.

Spójrzmy na opisywany przez nas przykład Zagłębia Sosnowiec. Pracowników klubu podzielono na cztery grupy, w zależności od wysokości zarobków. Ci, którzy zarabiali najwięcej, od marca do czerwca otrzymają wypłaty niższe o 45%. Z kolei tym, którzy byli na przeciwnym biegunie, wynagrodzenia obcięto o 15%. Dzięki temu podział jest sprawiedliwy również dla dołu piramidy finansowej w Zagłębiu. Zresztą ci, którzy nie mieli zbyt pokaźnych pensji, w ogóle nie stracą. Sosnowiecki klub zdecydował, że poniżej określonej wysokości pensje nie będą obniżane, na czym mają skorzystać pracownicy administracji oraz młodzi piłkarze. To jednak nie koniec, bo szatnia Zagłębia poszła na kolejne ustępstwa. Jeśli pierwsza liga wróci do gry, bonusy zostaną obniżone o 50%. Poza tym zawodnicy otrzymają te pieniądze tylko w przypadku awansu do Ekstraklasy.

To jest przykład, z którego warto czerpać garściami. Usiąść, dogadać się, znaleźć kompromis. Summa summarum nikt z tej sytuacji nie wyjdzie bez szwanku, więc trzeba się po prostu nawzajem uszanować.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Komentarze

3 komentarze

Loading...