Dla kibiców sportów motorowych połowa marca to tradycyjnie czas, kiedy kończy się sen zimowy, a zaczyna wielkie ściganie. W tym roku miało być tak samo, najlepsi kierowcy świata już byli w Australii, gotowi do rozpoczęcia sezonu Formuły 1. A jednak, silniki nie zostaną odpalone, żadnego ścigania nie będzie. Królowa sportu motorowego zapada w ponowny sen zimowy, na pewno co najmniej do maja. W innych seriach wyścigowych jest podobnie. Najlepsi kierowcy świata zgodnie zjechali do pit stopów, w obawie przed koronawirusem…
W amerykańskiej serii Nascar jednym z uświęconych zwyczajów, oprócz tradycyjnego odśpiewania hymnu państwowego, jest wygłoszenie przez starannie wybraną osobę (najczęściej celebrytę lub przedstawiciela sponsora wyścigu) formułki „drivers, start your engines!”, czyli „kierowcy, uruchomcie wasze silniki”. Od tego zaczyna się wielkie ściganie. I w USA już się zaczęło. Seria Nascar jeździ w najlepsze od drugiego weekendu lutego, przyciągając setki tysięcy kibiców na tory i miliony przed telewizory. Kolejne wyścigi odbyły się na Florydzie, w Nevadzie, Kalifornii i Arizonie. Kierowcy zawsze słyszeli „start your engines”, a następnie wyjeżdżali na tradycyjne, owalne tory. Największe kłopoty mieli w Las Vegas, gdzie ściganie mocno utrudnił im całkiem nietradycyjny, jak na Nevadę, ulewny deszcz. Ale – z mniejszymi czy większymi problemami, Amerykanie mieli co tydzień swoje ulubione wyścigi.
W ten weekend komenda „start your engines” miała paść w Atlancie, a za tydzień – na Florydzie. Już wiemy, że nie padnie. Władze Nascar zdecydowały o przeniesieniu dwóch najbliższych wyścigów głównej serii Nascar Cup oraz drugiej – Nascar Xfinity na bliżej nieokreślony termin. Kolejne zawody mają się odbyć w ostatni weekend marca w Teksasie. Czy się odbędą? Tego – póki co – nie wie dokładnie nikt.
Z dalekich Stanów skaczemy do jeszcze dalszej Australii. Tam wszystko było już przygotowane do zawodów, które miały zainaugurować 71. sezon najbardziej prestiżowej serii wyścigowej. Ekipy były już w Melbourne, szykując się do treningów i kwalifikacji, kiedy okazało się, że trzech pracowników zespołów Haas i McLaren wykazuje objawy zarażenia koronawirusem. Kiedy choroba została potwierdzona u jednego z nich, McLaren podjął decyzję o wycofaniu się z wyścigu. Choć w tym samym czasie na całym świecie lawinowo odwoływano kolejne imprezy sportowe, także formatu równie dużego, jak Formuła 1, jej władze udawały, że wszystko jest w porządku, a zabawa będzie kontynuowana zgodnie z planem. Po wielu godzinach szefostwo najdroższego ze sportów motorowych doszło jednak do wniosku, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. Ogłoszono, że wyścig o Grand Prix Australii zostaje odwołany. Podobno niektórzy kierowcy wcale na tę decyzję nie zaczekali i przed jej ogłoszeniem już byli w samolotach powrotnych do Europy.
Tak, czy inaczej, ścigania się w ten weekend nie będzie. Za tydzień w Bahrajnie – również. Na razie ogłoszono, że pierwsze trzy wyścigi sezonu (Australia, Bahrajn, Wietnam) dołączą do wcześniej anulowanego Grand Prix Chin. Na dziś wiadomo, że nie odbędą się w planowanych terminach. Czy odbędą się jakoś później – trudno powiedzieć, faktem jest, że nie użyto w stosunku do nich słowa „odwołane”, tylko „przesunięte”. Kalendarz jest jednak tak gęsty, że wciśnięcie gdzieś czterech wyścigów brzmi jak totalne science-fiction.
Dalsze plany to jedna, wielka niewiadoma. Pierwsze w kolejce w kalendarzu jest teraz Grand Prix Holandii (3 maja), tydzień po nim Grand Prix Hiszpanii, a po następnych dwóch – Grand Prix Monte Carlo. To, że te wyścigi nie zostały jeszcze odwołane, o niczym jednak nie świadczy. W oficjalnym komunikacie Formuły 1 napisano bowiem, że „F1 i FIA zakładają, że mistrzostwa uda się rozpocząć w Europie pod koniec maja, ale biorąc pod uwagę rozwój sytuacji z koronawirusem w ostatnich dniach, sytuacja będzie stale monitorowana”.
Skoro optymistyczne założenia mówią o końcu maja, to realną datą rozpoczęcia sezonu będzie 7 czerwca i Baku w Azerbejdżanie.
Jeśli chodzi o serię DTM, w której miał się ścigać w nowym sezonie Robert Kubica, póki co nic nie wiadomo. Na razie władze serii zdecydowały się tylko na zamknięcie dla mediów przedsezonowych testów, zaplanowanych na przyszły tydzień w Niemczech. Pierwotnie te testy miały się odbyć na Monzy, we Włoszech, ale błyskawiczny rozwój epidemii w tym kraju zmusił organizatorów do zmiany miejsca na Hockenheim. W ubiegłym tygodniu poinformowano, że na tor nie zostaną wpuszczeni kibice, teraz do listy nieobecnych dopisano także dziennikarzy. Jeszcze tylko kierowcy, mechanicy i pracownicy obsługi toru i będziemy mieli komplet…
Według pierwotnych planów, ściganie w DTM ma ruszyć 25 kwietnia w belgijskim Zolder. Ale do końca kwietnia zostało tak dużo czasu, że wszystko może się sto razy zmienić. Formuła 1 też miała się nie bać koronawirusa, a skończyło się na tym, że 10 ekip wydało grube miliony dolarów, żeby przewieźć ponad tysiąc ludzi i tony sprzętu na drugi koniec świata, a w efekcie nawet nie odpalić silników…
foto: newspix.pl