Reklama

Ciche derby dla Juve, Inter żegna się z marzeniem o Scudetto

Szymon Janczyk

Autor:Szymon Janczyk

08 marca 2020, 23:31 • 4 min czytania 5 komentarzy

Juventus w końcu zagrał z Interem. Nikt nie odwołał spotkania pięć minut przed rozpoczęciem gry, nikt nie cofnął piłkarzy z tunelu do szatni, chociaż drużyna z Mediolanu chyba i tak w niej została. Najdziwniejsze derby d’Italia w historii calcio, w których słuchaliśmy uwag od piłkarzy i sztabów odbijających się echem na pustym stadionie, padły łupem „Starej Damy”, co praktycznie przekreśla szansę „Nerazzurrich” na Scudetto. Oczywiście o ile w ogóle ktoś je w tym sezonie wygra.

Ciche derby dla Juve, Inter żegna się z marzeniem o Scudetto

We Włoszech długo trwała i w zasadzie nadal trwa walka o to, czy sezon Serie A uda się dograć do końca. Inter dotychczas mocno zabiegał, by ktoś w końcu ustalił, jaki przebieg będzie miał finisz rozgrywek, ale zakładamy, że po dzisiejszym spotkaniu w Mediolanie zmienili zdanie i puszczenie sezonu w niepamięć przestanie im przeszkadzać. Nic dziwnego, bo po porażkach z Lazio oraz z Juventusem, drużyna Conte praktycznie wypisała się z wyścigu o mistrzowski tytuł.

Specyficzny to był mecz od samego początku. W zasadzie ciężko było przewidzieć, co się w nim wydarzy, bo o ile Juve przeżywało ostatnio kryzys, tak jednak Maurizio Sarri dostał trochę czasu na ogarnięcie bałaganu. Szkoleniowiec turyńskiej ekipy mówił niedawno, że ma problem, żeby przekazać drużynie swój styl gry, a spore zamieszanie wywołało rozczytanie rozmowy Dybali z Ronaldo podczas meczu z Lyonem, kiedy gwiazdy “Bianconerich” narzekały, że brakuje im pomocy z drugiej linii. Receptą miało być więc posadzenie na ławce Miralema Pjanica, który miał być kołem zamachowym ataków sarrismo, a ostatnio był raczej piątym kołem u wozu.

W podobnej sytuacji był Antonio Conte, który przecież całkiem niedawno dostał w łeb od Napoli i Lazio, komplikując sobie sytuację zarówno w lidze, jak i w Pucharze Włoch. Trochę więc było wzajemnego badania się przez obydwie strony, ale „Stara Dama” szybko przejęła inicjatywę na boisku. Mistrzowie Włoch szukali szans po polsku, czyli po stałych fragmentach gry, kiedy do niezłych strzałów głową dochodził de Ligt. Niezłym strzałem z ostrego kąta popisał się też Douglas Costa. „Bianconeri” nie potrafili być jednak na tyle skuteczni, żeby przed przerwą trafić do siatki.

A Inter? Inter nie miał szans, żeby otworzyć wynik spotkania, bo piłkarze z Mediolanu celowali w bramkę jakby wykonywali rzuty karne w Ekstraklasie. W najlepszej sytuacji Lautaro z całej siły obił piłkę o mur, a pierwszą celną – i jedyną w tej części gry – próbę zaliczył Antonio Candreva, który przetestował Wojciecha Szczęsnego z dystansu.

Reklama

Po przerwie goście prezentowali się jeszcze gorzej, bo Polak w zasadzie nawet nie zabrudził koszulki. Mało tego, że „Nerazzurri” gubili się z przodu – zaczęli gubić się też z tyłu. Efektem tego była dość kuriozalna akcja bramkowa, w której Inter najzwyczajniej w świecie podarował rywalom gola swoją biernością. Goście mieli przynajmniej dwie dobre okazje, żeby wybić piłkę spod własnej bramki, tymczasem Ronaldo spokojnie doprowadził ją pod nogi Aarona Ramseya, który nareszcie do czegoś się przydał i z bliska pokonał wracającego po kontuzji Samira Handanovica.

Conte próbował jeszcze odpowiedzieć, wpuszczając na boisko Christiana Eriksena, ale to Sarri miał na ławce groźniejszą broń. Nieobecność Paulo Dybali w wyjściowym składzie była zaskoczeniem, ale na „La Joyę” warto było czekać. Niedługo po wejściu na boisko Argentyńczyk napędził akcję, którą sam zresztą wykończył, kapitalnym zwodem gubiąc w polu karnym Ashleya Younga. Handanović tylko odprowadził piłkę wzrokiem i stało się jasne, że przyjezdni tych strat już nie odrobią.

W końcówce meczu pojawił się jednak promyk nadziei, kiedy na boisko wszedł Mattia De Sciglio. Boczny obrońca „Starej Damy” szybko zaliczył fatalną obcinkę, po której w świetnej sytuacji znalazł się Eriksen, ale Duńczyk spartolił po całości, nie trafiając nawet w bramkę.

Kibice Juventusu po tym spotkaniu na pewno mogą być spokojniejsi. Nie tyle o tytuł, co o formę bandy Sarriego, która powoli wraca na właściwe tory. Jedynym smutnym mieszkańcem Turynu będzie dziś Cristiano Ronaldo, któremu nie udało się pobić rekordu meczów z golem z rzędu. Portugalczyk zatrzymał się na 11 spotkaniach, co oznacza, że „jedynie” wyrównał wyniki Batistuty i Quagliarelli. A trzeba przyznać, że okazje ku temu miał, bo pomijając kolejny zmarnowany rzut wolny z 20 metrów, w ostatnich minutach gry CR7 najpierw posłał piłkę tuż obok spojenia po strzale z dystansu, a chwilę później spudłował z ostrego kąta po podaniu Dybali. Ale zakładamy, że przy takim rezultacie jakoś to w Piemoncie przeżyją.

Reklama

Trudniejszą noc ma za to przed sobą Antonio Conte. Nie udała się trenerowi Interu wielka zemsta na Juventusie i nic dziwnego, że po końcowym gwizdku Włoch szybko zwiał do szatni. Nie udała się też Beppe Marottcie, który z grobową miną obserwował przebieg wydarzeń na boisku. I nawet jeśli nie uda się dokończyć tego sezonu, to zaprzepaszczona szansa „Nerazzurrich” zostanie zapamiętana.

Ostatnią nadzieją na przerwanie dominacji Juventusu od dziś pozostaje więc Lazio. Konia z rzędem temu, kto przed startem rozgrywek przewidziałby taki scenariusz sezonu.

Juventus – Inter 2:0
Ramsey 54′, Dybala 67′

fot. NewsPix.pl

Nie wszystko w futbolu da się wytłumaczyć liczbami, ale spróbować zawsze można. Żeby lepiej zrozumieć boisko zagląda do zaawansowanych danych i szuka ciekawostek za kulisami. Śledzi ruchy transferowe w Polsce, a dobrych historii szuka na całym świecie - od koła podbiegunowego przez Barcelonę aż po Rijad. Od lat śledzi piłkę nożną we Włoszech z nadzieją, że wyprodukuje następcę Andrei Pirlo, oraz zaplecze polskiej Ekstraklasy (tu żadnych nadziei nie odnotowano). Kibic nowoczesnej myśli szkoleniowej i wszystkiego, co popycha nasz futbol w stronę lepszych czasów. Naoczny świadek wszystkich największych sportowych sukcesów w Radomiu (obydwu). W wolnych chwilach odgrywa rolę drzew numer jeden w B Klasie.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Zarząd Lechii Gdańsk nie wytrzymał. Szymon Grabowski zawieszony

Patryk Stec
0
Zarząd Lechii Gdańsk nie wytrzymał. Szymon Grabowski zawieszony

Weszło

Komentarze

5 komentarzy

Loading...