Real prowadzi 1:0 z Manchesterem City, nie jest to może wynik wymarzony, ale pozwalający dość śmiało myśleć o awansie do kolejnej fazy Ligi Mistrzów. Citizens nie tworzą pod bramką “Królewskich” jakiegoś szalonego zagrożenia, ich akcje nie zazębiają się w taki sposób, jak w wielu meczach Premier League, gdy maglowali rywali, metodycznie i konsekwentnie obtłukując defensywę przeciwnika. I wtedy nadchodzi 78. minuta. Moment, w którym Gabriel Jesus delikatnie popycha Sergio Ramosa. Moment, który decyduje o tym, że finalnie Manchester City popchnął Real na Santiago Bernabeu.
Czy był kontakt? Oczywiście, że był kontakt. Ale czy był faul? Czy faktycznie ten sprytny ruch napastnika Citizens sprawił, że hiszpański stoper minął się z piłką? Sędziowie, również ci dysponujący powtórkami wideo, nie mieli wątpliwości. W tej akcji przede wszystkim dostrzegliśmy kunszt Kevina De Bruyne, który podwiesił piłkę idealnie nad obrońcami, niestety dla fanów Realu – obejrzeliśmy też błąd samego Ramosa, który ewidentnie źle obliczył lot tego dośrodkowania. Gabriel Jesus skierował piłkę do siatki, a Real w tym momencie kompletnie się pogubił.
Trzeba jednak uczciwie przyznać – i wcześniej nie był wcale drużyną o wiele lepszą. W pierwszej połowie tak naprawdę walka układała się na remis, może z delikatnym wskazaniem na gości. Gospodarze mieli klarowną okazję Viniciusa, który powinien dobić groźne uderzenie Karima Benzemy, ale poślizgnął się tuż przed strzałem. Citizens mieli za to bajeczną okazję Jesusa po podaniu De Bruyne oraz strzał samego Belga – mocno niecelny, ale oddany po naprawdę fajnej, dopracowanej akcji.
Poza tym? Dużo luzu, dużo przyjemnych dla oka klepek, dokładnych przerzutów, świetnych przyjęć, ale za to bardzo mało konkretów. Na te czekaliśmy tak naprawdę aż do pierwszego poważnego błędu – czyli do kompletnie kabaretowego zagrania całej defensywy Manchesteru City. Nie wiemy, co próbował wykonać Otamendi, nie mamy pojęcia, jakie myśli towarzyszyły w tym czasie Walkerowi, wiemy jedno – Vinicius dostał piłkę na tacy, a na koniec jeszcze pościg za nim zakończył się jak w amerykańskich filmach, gdzie dwa radiowozy zderzają się ze sobą czołowo. Brazylijczyk wystawił piłkę do Isco, a ten dopełnił formalności.
Warto jednak zaznaczyć, że pomimo zdobycia bramki w tym okresie gry to City wydawało się bardziej zainteresowane strzeleniem gola. Cuda wyczyniał zwłaszcza De Bruyne, absolutnie niezmordowany, a przy tym tradycyjnie dokładny co do milimetra. Cztery kluczowe podania, asysta, a przecież najlepsze dla niego nadeszło dopiero w końcówce. Carvajal wykosił Sterlinga w absolutnie niegroźnej sytuacji, a do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł właśnie ten, który wykreował pierwszego gola. Starcie oko w oko z Courtois musiało być dla pomocnika wyjątkowo satysfakcjonujące, bo przecież parę lat temu była partnerka zawodnika City ujawniła, że zdradzała go właśnie z kolegą z kadry. Twitter zalały te przypominajki…
…a De Bruyne swoją zemstą na chłodno pogrążył Real Madryt.
Lista nieszczęść nie została jednak jeszcze w pełni zamknięta, bo już przy stanie 2:1 dla gości, na czystą pozycję wyszedł Gabriel Jesus. Tym razem Ramos wprawdzie jedynie naprawiał błąd Casemiro, ale nie da się ukryć – raz jeszcze został wyrolowany przez Jesusa, który czując kontakt z obrońcą Realu upadł na murawę. Nie zdołał wbiec w “szesnastkę”, ale Hiszpan wyłapał czerwoną kartkę, co jeszcze obniżyło i tak niewielkie szanse na odwrócenie losów dwumeczu w Manchesterze.
Niecały kwadrans, który właściwie rozstrzygnął dwumecz. I nie sposób pominąć tu roli obu trenerów. Jeszcze przy stanie 1:0 Zidane wprowadził Bale’a w miejsce Viniciusa, chwilę wcześniej Guardiola wprowadził Sterlinga za Bernardo Silvę. Dwa w teorii niewielkie ruchy, a jaka zmiana jakościowa. Bale nie zaoferował właściwie nic. Sterling nie tylko wywalczył karnego, ale też otworzył mnóstwo przestrzeni dla De Bruyne i Jesusa. Ten ostatni kwadrans to dwa gole, wyeliminowanie z rewanżu Ramosa, groźna główka Jesusa nad poprzeczką i strzał Mahreza z rzutu wolnego. Majstersztyk taktyczny.
Co ciekawe – Real też miał jeszcze swoją okazję na wyrównanie, gdy kompletnie osamotniony na lewej flance znalazł się Mendy. Uderzył jednak bardzo nieczysto i piłka przeleciała obok słupka.
Guardiola wygrywa z Zidanem. De Bruyne wygrywa z Ramosem. Manchester City wygrywa z Realem. Rewanż? Być może się mylimy, ale po tym, co zobaczyliśmy dzisiaj – wydaje się formalnością.
Real Madryt – Manchester City 1:2 (0:0)
Isco 60′ – Jesus 78′, De Bruyne 83′
Fot.Newspix