Reklama

Najbardziej klasyczny niemiecki piłkarz na świecie

red

Autor:red

20 lutego 2020, 17:59 • 15 min czytania 0 komentarzy

To jedna z tych historii, gdzie bohater naprzemiennie gra rolę pierwszoplanową i drugoplanową, a za obie z nich spokojnie mógłby dostać Oscara. Bastian Schweinsteiger nie był najlepszy w żadnym elemencie piłkarskiego fachu, często obok grali piłkarze zwyczajnie lepsi fizycznie, technicznie, mentalnie i piłkarsko, ale przy tym wszystkim zaszedł bardzo, bardzo daleko. Wygrał wszystko, co mógł wygrać, przeżywając przy tym wzloty i upadki, strzelał ważne bramki, spełniał się i klubowo, i reprezentacyjnie, i na samym koniec swojej kariery nie mógł powiedzieć, że ma niedosyt. A chyba nie ma nic ważniejszego w zawodowym życiu. 

Najbardziej klasyczny niemiecki piłkarz na świecie

Zapraszamy. 

***

Nie da się być bardziej niemieckim od Bastiana Schweinsteigera. Z jednego z publicznie udostępnianych zdjęć z jego dzieciństwa patrzy na obiektyw szelmowskim wzorkiem spod bujnej blond czupryny. Można by się z tego śmiać, mówić, że to typowa fryzura stylizowana za pomocą założonego na głowę garnka, ale tak wyglądała w końcówce minionego wieku większość niemieckich dzieci. Bastian nie mógł na nic narzekać. To banał, ale ważny. Jego rodzice prowadzili sklep z nartami w południowej Bawarii, a właściwie w miasteczku Kolbermoor – uroczym, trochę ponad 15-tysięcznym. Takim, do którego z przyjemnością udalibyśmy się, gdyby na pierwszym miejscu dwucyfrowego licznika naszych wiosen pokazała się szóstka.

Rodzina żyła spokojnie i dostatnie. Państwo Alfred i Monika Schweinsteiger ze swojej miłości zrodzili dwójkę dzieci: Bastiana i dwa lata starszego Tobiasa. Chłopcom nie pozwalali na zbyt dużo. Żyli w niedużej miejscowości, wielkich rozrywek nie było, Bastian i Tobias nie byli specjalnie rozpieszczani dalekimi wyjazdami, ale za to mogli czerpać ile chcą z tego, co mieli wokół siebie. Od małego wciągnął ich sport. Tobias był ślepo zapatrzony w Bayern Monachium, marzył, żeby zostać jego gwiazdą, więc szkolił się na piłkarza.

Reklama

Jego młodszy brat zaś na początku nie podzielał futbolowej pasji. Wolał zjazdy na nartach. Narty miał, jakie chciał i kiedy chciał – wiadomo, górzysty krajobraz, Bawaria królestwo nart, a rodzice udostępniali mu zasoby ich sklepu. Jeździł więc jak szalony i trzeba przyznać, że był w tym bardzo dobry. Kumplował się zresztą z Felixem Neureutherem, który wiele lat później zostanie wielokrotnym mistrzem świata i uczestnikiem igrzysk olimpijskich w narciarstwie alpejskim. Chłopcy ścigali się, ćwiczyli slalomy, przejazdy, dążyli ku profesjonalizmowi.

Ale w pewnym momencie ich drogi się rozeszły. I to całkowicie normalne. Każdy w końcu musi podjąć jakąś decyzję, a okazało się, że Bastian, oprócz niekwestionowanego talentu sunięcia nartami po śniegu w ekspresowym tempie, zwyczajnie świetnie grał w piłkę nożną. A zapach trawy stał się mu jakoś bliższy.

– Czasami było mi zimno, a poza tym nie lubiłem nosić nart! Serio, nie ma chyba nic bardziej frustrującego niż konieczność targania ze sobą dwóch wielkich nart, z którymi nic nie można zrobić – śmiał się po latach Schweinsteiger, który miał szczęście, że urodził się w Bawarii.

W Niemczech prawie każdy chłopiec chce grać w piłkę i do tego wielu naprawdę umie to robić. Decyduje wiele czynników – od przygotowania mentalnego przez przygotowanie fizyczne po przygotowanie techniczne. Trzeba rozumieć taktykę, swoją rolę na boisku, nie za bardzo się wychylać i dopasowywać się do pozycji, na której przychodzi ci grać. A do tego popularny Basti miał dryg.

Jeślibyśmy się porządnie zastanowili, to jakie boiskowe atuty miał ten gość?

Czy był diabelnie szybki? Był dosyć szybki, ale nie tak, że zawstydziłby Speedy’ego Gonzalesa.

Reklama

Czy był wszędobylski? Nie miał momentów przestoju, ale króliczek Duracella czy inny N’Golo Kante nigdy to nie był.

Czy miał fenomenalny strzał z daleka? Nie śmialibyśmy się z niego, że tylko w słowach komentatorów potrafi uderzyć, bo uderzyć potrafił faktycznie, ale siatek z bramek nie zrywał, bo od tego byli inni.

Czy dysponował wybitnym dryblingiem? Kiedy grywał na skrzydełku nie był biegającym jak wół Kevinem Grosskreutzem, kiwnąć potrafił, ale wirtuozem nie był, czarować nie czarował.

Czy miał genialny przegląd pola? Miał, oj, miał, ale przyszedł on dopiero po kilku latach swojej kariery.

Wcześniej więc Bastian Schweinsteiger musiał błysnąć czymś innym. Czym konkretnie? Ano dyscypliną i tym, że niczego nie robił źle. We wszystkim sobie radził. Przykładał się do najprostszych zadań, wykonywał je solidnie, często nawet ponadprzeciętnie i to procentowało. Wyhaczył go Bayern. I to była dla niego prawdziwa próba charakteru.

Na początku swojej przygody z młodzieżowymi drużynami Bayernu był zmuszony do dojeżdżania z Kolbermoor do Monachium i z powrotem. Droga: 70 kilmetrów. Niemało, codziennie przez cały tydzień. Trzeba przyznać, że wymaga to samodyscypliny. Samodyscypliny, którą Bastian Schweinsteiger szczęśliwie zawsze miał.

Kiedy trzeba było dojeżdżać, nie był to dla niego problem – dojeżdżał. Kiedy trzeba było na stałe przenieść się do Monachium, nie był to dla niego problem – przeniósł się.

I tak to się wszystko zaczęło.

***

Bardzo szybko przebijał się w hierarchii juniorskich drużyn Bayernu. Wszędzie widziano w nim lidera, wszędzie widziano w nim kogoś, kto czuje charakter klubu. Tym większe było zdziwienie wszystkich, kiedy jako 18-latek wpadł w pierwszy pozapiłkarski skandalik w swoim życiu.

Pewnego razu, około drugiej w nocy, ktoś z ochrony ośrodka treningowego Bayernu zobaczył go na terenie z basenami i lejami wodnymi. Nie powinien tam być. Nie zgłaszał swojego przyjścia, nigdy wcześniej tego nie robił i generalnie sytuacja wyglądała na mocno podejrzaną. Myślicie, że puenta tej historii jest taka, że poszedł tam w nocy poćwiczyć, bo jest takim pracoholikiem?

Nie, absolutnie nie. Bastian przyprowadził tam jakąś dziewczynę, żeby – jakby to ująć – miło spędzić czas w miejscu, które lubi. Może zbyt dosłownie wziął sobie do serca jej słowa o tym, żeby zamiast zabierać ją na randkę do restauracji pokazać jej coś bardziej osobistego i codziennego ze swojego życia. Nie wiadomo. Można tylko gdybać.

Później tłumaczył się, że to tylko kuzynka, której postanowił pokazać, jak wygląda miejsce, w którym na co dzień ćwiczy. Kuzynka. O drugiej w nocy. W ośrodku treningowym. Dobrze, każdy tłumaczy się tak, jak chce.

Obyło się bez żadnych konsekwencji.

***

– Jest taki popularny slogan w bawarskim dialekcie, którego używamy również w Bayernie. Ten slogan to oczywiście Mia san Mia. Wprost oznacza to My to My, ale tłumaczy to jako Jesteśmy, kim jesteśmy. Nie oznacza to arogancji, wywyższania się, uczucia bycia lepszym od wszystkich. Absolutnie nie. Znaczy to, że jesteśmy pewni siebie, znamy swoją wartość i wiemy, że będziemy wygrywać. Chodzi o mentalność zwycięzcy.

Bastian Schweinsteiger

***

W Bayernie trafił na moment, który nie był dla nikogo łatwy. Niemcy, jako kraj, stały w przeddzień piłkarskiej rewolucji. Wszyscy powoli uświadamiali sobie, że pewne pokolenie bezpowrotnie odeszło i ostatecznie trzeba zmienić koncepcję tego wszystkiego stawiając na piłkarzy zupełnie innych, zupełnie nowych i dużo młodszych. I w ten profil wpisywał się Bastian.

Ottmar Hitzfeled chwalił go za umiejętności godne kameleona. Kiedy wchodził na boisko, nawet jeśli miał osiemnaście lat, to nie odstawał. Grywał na lewej obronie, na prawej, a potem, już częściej, na skrzydłach. I to obu, bez różnicy dla poziomu swojej gry.

28.08.2018, Allianz Arena, Muenchen, GER, Testspiel, FC Bayern Muenchen vs Chicago Fire, Abschiedsspiel, im Bild Bastian Schweinsteiger ( FC Bayern Muenchen #31 ) mit Fahne aus dem Suedkurve // during a International Friendly Football Match between FC Bayern Munich and Chicago Fire at the Allianz Arena in Muenchen, Germany on 2018/08/28. EXPA Pictures © 2018, PhotoCredit: EXPA/ Eibner-Pressefoto/ Langer *****ATTENTION - OUT of GER***** FOT. EXPA / NEWSPIX.PL AUSTRIA, Italy, Spain, Slovenia, Serbia, Croatia, Germany, UK, USA and Sweden OUT! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Zadebiutował w Lidze Mistrzów przeciwko Lens, zagrał kilkanaście minut, wypracował bramkę, zebrał brawa i tak zaczęła się jego historia. Potem grał częściej i częściej, w pierwszym roku swojej gry w seniorskiej piłce zdobył mistrzostwo Niemiec i zaczęto mówić, że obok Philippa Lahma, to jeden z najzdolniejszych niemieckich piłkarzy młodej generacji.

***

– Jestem cholernie pewny siebie. Mój styl gry? Kontrolować siebie, kolegów, rywali. Kontrolować mecz. Nie tracić koncentracji. Żeby dobrze grać musisz równie szybko myśleć, jak bezpośrednio reagować na to, co dzieje się na boisku wokół ciebie. Uważam, że nie jest wielką sztuką strzelić gola, wypracować bramkową akcję i generalnie atakować. Automatycznie biegniesz do przodu. Przynajmniej dla mnie, na mojej pozycji, skrzydłowi tak mają grać. Ale zachować odpowiedni balans między ofensywną i defensywą? To jest niebagatelna sztuka. 

Bastian Schweinsteiger

***

Kolejne lata to już jego najlepszy czas w karierze. Wtedy koło ruszyło i nie przestawało się toczyć. W 2004 roku wskoczył do pierwszego składu Bayernu i przez kolejne dziesięć lat tego składu już nigdy nie oddawał. I choć niemiecka piłka faktycznie miała wtedy gorszy moment, chwiała się i przeżywała kryzys, to on rozkwitał.

Nawet, jeśli Niemcy z nim w składzie rozczarowali podczas mistrzostw Europy U-21 w Niemczech z 2004 roku, odpadając w grupie ze Szwecją i Portugalią.

Nawet, jeśli Niemcy z nim w składzie rozczarowali podczas mistrzostw Europy z 2004 roku, kiedy niespodziewanie odpadli w grupie z Czechami i Holandią.

Nawet, jeśli w sezonie 2003/2004 Bayern nie zdobył mistrzostwa Niemiec.

Jego nie krytykował nikt. Zresztą ciężko byłoby się do czegokolwiek przyczepić. Mógł pochwalić się coraz lepszymi statystykami, z roku na rok radził sobie coraz pewniej i dokładał kolejne cegiełki do odbudowy niemieckiego futbolu, który przeszedł tak gruntowną rewolucję. Jej twarzami zostali Lahm, Podolski, Mertesacker i właśnie on.

Razem, z Jurgenem Klinsmannem na czele i Joachimem Loewem za jego plecami, mieli poprowadzić reprezentację naszych zachodnich sąsiadów w domowych Mistrzostwach Świata w 2006 roku. Jaki był cel? Wyjście z grupy. Poza tym żadnej presji. Tym większym, i bardzo miłym, zaskoczeniem była postawa młodych niemieckich wilczków wspieranych weteranami, którzy przebrnęli dwie kolejne rundy fazy pucharowej i odpadli dopiero w półfinale.

Mecz o trzecie miejsce był zaś show Bastiana Schweinsteingera. Po prostu.

Trybuny w Stuttgarcie wrzały. Pełno czarno-czerwono-żółtych flag, pełno kibiców, atmosfera futbolowego święta, a w tym wszystkim on. Jeden z najbardziej niemieckich Niemców w Niemczech. Pierwsza bramka? Zejście do środka, nadanie piłce magicznej rotacji, radość. Druga bramka? Umiejętne wstrzelanie piłki w pole karne z rzutu wolnego, samobój. Trzecie bramka? Potężna, mierzona bomba z boku boiska, szalona radość ze zdjęciem koszulki.

Bastian Schweinsteiger budował swoją legendę.

– Co mogłem mu powiedzieć po takim meczu? Basti, zagrałeś fenomenalnie, ale już nie dodawajmy, że byłeś blisko hat-tricka, bo przy tym samobóju, to chyba za bardzo nie myślałeś co robisz, nie?! – żartował na konferencji prasowej Jurgen Klinsmann.

W tym samym roku zdobył jeszcze swoje trzecie mistrzostwo Niemiec. Tylko, że tym razem nie już jako młody, wchodzący do zespołu gagatek, a jako pełnoprawny gwiazdor pierwszego zespołu.

***

– Mniejsze zespoły niż Bayern potrafią grać piękną piłkę. Nie wątpię w to. To jest piękno futbolu. Ale tylko Bayern ma coś takiego, że żadnego swojego zwycięstwa nie traktuje jako coś wielkiego czy specjalnego. Tu zwycięstwo ma po prostu być. Tak jest zaprogramowany ten klub i tak zaprogramowany jestem też ja.  

Bastian Schweinsteiger

***

O geniuszu Bastiana Schwensteigera ciężko jest pisać z jednego względu – to faktycznie był piłkarz, który nie zaliczał jakiejś nieprawdopodobnej liczby wielkich meczów w swoim wykonaniu. Dobrze wpisuje się w model swojego pokolenia niemieckich zawodników. Takich, którzy bardzo pewnie przechodzili przez wszystkie szczeble wielkich turniejów wraz z ich eliminacjami, nie robili tam wielkiej furory, nie byli w pierwszym szeregu, ale w swoich primach kolekcjonowali medale – poczynając od brązowego MŚ 2006 przez srebrny ME 2008, brązowy MŚ 2010 po brązowy ME 2012 – i byli gośćmi spod znaku niemieckiego porządku.

Rzut oka na jego statystyki w Bayernie:

2003/04: 26 meczów, 4 gole, 5 asyst

2004/05: 26 meczów, 3 gole 6 asyst

2005/06: 30 meczów, 3 gole, 3 asysty

2006/07: 27 meczów, 4 gole, 6 asyst

2007/08: 30 meczów, 1 gol, 9 asyst

2008/09: 31 meczów, 5 goli, 12 asyst

2009/10: 33 mecze, 2 gole, 2 asysty

2010/11: 32 mecze, 4 gole, 7 asyst

2011/12: 22 mecze, 3 gole, 3 asyst

2012/13: 28 meczów, 7 goli, 5 asyst

2013/14: 23 mecze, 4 gole, 5 asyst

2014/15: 20 meczów, 5 goli, 4 asysty

Jeśli zaś chodzi o jego czyste umiejętności pewne lepiej od naszych opisów zagra sam film, opisujący go jako piłkarskiego boga.

***

– Zawsze uwielbiałem grać na środku pomocy. Znajdowanie rozwiązań na każdy problem, szukanie nowych pomysłów, kreowanie akcji, to jest to co mnie najbardziej kręciło. 

Bastian Schweinsteiger

***

Ostatecznie do środka pola przesunął go Louis van Gaal. Trener ostry, surowy, wymagający, ale taki, który zbudował podwaliny pod tzw. epokę Robbery. Na skrzydłach zaczął dominować duet Ribery-Robben, więc Schweinsteiger mógł skupić się na grze w środku pola. I w ten sam sposób stał się absolutnie centralną postacią w nowej filozofii bawarskiego giganta.

Od tej pory Bayern nie czekał już na kontrataki, nie bronił się, nie grał pragmatycznie i zachowawczo – miał gnieść, wygrywać, rozwałkowywać.

W sezonie 2009/10 przyniosło do mistrzostwo Niemiec i finał Ligi Mistrzów w Interem. Finał przegrany.

– Bolała mnie tamta porażka. Poczułem się bezradnie. Inter zagrał dokładnie tak, jak myśmy grali wcześniej przez wiele lat. Wyczekał nasze ataki, wybronił wszystko i wlepił nam dwie bramki. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie mogę powiedzieć, że byliśmy przeważającym zespołem. Przegraliśmy zasłużenie – zwieszał głowę Basti.

Wtedy jednak jeszcze nie wiedział, że najgorszy moment w jego karierze ma dopiero nadejść. I to mniej więcej równo dwa lata później.

***

Rok 2012. Allianz Arena wypełniona po brzegi. Finał Ligi Mistrzów. Z Londynu do Bawarii przyleciała Chelsea. Schweinsteiger wie, że to jego wielka szansa na pierwszy triumf w tych prestiżowych rozgrywkach. Przez cały mecz gra równo, na swoim poziomie. Nie traci piłek, walczy, stara się, rozgrywa, napędza akcje.

Po całym spotkaniu i dogrywce jest remis. 1:1. Karne.

On jest doświadczony. W piłce przeżył już bardzo dużo ważnych meczów, ważnych momentów, ważnych chwil. Ma być jednym z wykonawców karnych.

Podchodzi do swojej jedenastki w trudnym momencie. Przed nim karnego nie trafił Olić, potem pewnie strzelił Cole i na nim spoczywa duża odpowiedzialność. Przymierza się, rusza, strzela i… słupek. Słupek, ten cholerny słupek. Zaraz trafia Drogba i wszystko jest jasne.

Bayern przegrywa na własnym stadionie, a jedna z jego legend, przyszłych albo już wtedy teraźniejszych, pudłuje decydujący strzał.

***

– Co mam powiedzieć? Zawsze jestem pozytywnie nastawiony do życia, ale teraz… teraz chyba nie chciałbym mówić, jak się czuję. 

Bastian Schweinsteiger

***

Pojawia się opinia, że to jest on najbardziej pechowym piłkarzem 2012 roku. Raz, że przykłada nogę do porażki w finale Ligi Mistrzów. Dwa, że opada z reprezentacją w półfinale Euro. Trzy, że przegrywa z Bayernem ligę. Cztery, że przegrywa z Bayernem puchar Niemiec. Pięć, że tak naprawdę nigdy w karierze nie wygrał niczego wspaniałego.

Faktycznie, mistrzostwa, puchary, superpuchary to jedno, ale żeby przypieczętować karierę zawodnika, który nie jest ani wspaniałym strzelcem, ani wspaniałym asystentem, ani wielkim geniuszem dryblingu, potrzeba było jeszcze czegoś ekstra.

Zasługiwał na więcej.

***

Dalsze scenariusze tej historii mogły być dwa. Albo załamałby się i już nigdy nie wszedł na szczyt, albo przełamałby swojego dziwacznie pojmowanego pecha i wszedł na ten szczyt jeszcze raz, tym razem na sam jego wierzchołek.

Zrealizował ten drugi scenariusz.

Najpierw, rok po swoim przestrzelonym karnym, w końcu sięgnął po Ligę Mistrzów. I to w spektakularny sposób. W tamtej edycji Bayern przegrał dwa mecze – z BATE 1:3 w grupie i z Arsenalem 0:2 w rewanżowym meczu 1/8 fazy pucharowej. W pierwszym z nich Basti wszedł z ławki, zagrał raptem 13 minut i nie miał żadnego wpływu na wynik, a w drugim pauzował za kartki. Z pozostałych meczów bawarczycy wyciągnęli 10 zwycięstw i jeden remis.

A Schweinsteiger był liderem pełną gębą. Niepierwszoplanowym, nie drącym się najgłośniej, ale takim, który nadawał temu wszystkiemu bieg i balans. Przez niego przechodziło wszystko, co dobre. Wiedział, kiedy przyspieszyć, kiedy zwolnić i kogo akurat obsłużyć celnym podaniem. Bez niego nie byłoby tego sukcesu. Tym bardziej, że w trzech meczach z rzędu – dwa razy po 2:0 z Juventusem i raz 4:0 z Barceloną – Schweini zaliczył asystę. Każdy mecz był pokazem jego kunsztu.

Kiedy trzymał ręce na ciężkim, srebrnym pucharze Ligi Mistrzów, cieszył się, jak dziecko z tym samym uśmiechem na twarzy, który można zobaczyć na jego zdjęciu z młodości. Los w końcu pokierował go tam, gdzie zawsze chciał się znaleźć.

***

– Miałem w swojej piłkarskiej karierze dwa marzenia: zdobyć Ligę Mistrzów i zdobyć złoty medal mistrzostw świata. Spełniłem i to, i to. I co według was miałem zrobić? Położyć się na kanapie i leżeć? Czekać, że wszyscy będą do mnie przychodzić i całkować mnie w dłoń? Nie, to absolutnie nie mój charakter. Okazało się, że spełnienie marzeń, to nic w perspektywie tego, co można jeszcze w życiu zrobić. 

Bastian Schweinsteiger

***

No właśnie, dwa lata później zdobył mistrzostwo świata, tym samym zdobywając swój trzeci medal mundialu. W końcu złoty. To był dla niego trudny turniej. Zaczął na ławce, z Ghaną wchodził jako rezerwowy, potem zagrał słaby mecz przeciwko Algierii, wybiegał wymęczony triumf nad Francją, pełnił trzeciorzędną rolę w rozwałkowaniu Francji i w końcu namęczył się w finale, po którym był… dość sfrustrowany.

Był pierwszym reprezentantem Niemiec, który zaczął narzekać na Argentyńczyków. Wspominał, że nie wykazywali należytego szacunku do zwycięzców, próbowali brudnych sztuczek, prowokowali już w tunelu, w przerwie, w czasie meczu, wywierali presję na sędziego i że generalnie on sam nie był zadowolony z widowiskowości tego meczu.

Ale złoty medal to złoty medal.

I chyba warto odnotować jeszcze jedno: tamta drużyna była trochę jak on. Doświadczona, po przejściach, swoich porażkach, pragmatyczna, wygrywająca mecze na styku i na samym końcu triumfująca.

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że choć wielu było większych architektów tamtego sukcesu – Mueller, Hummels, Boateng, Goetze, Neuer – to właśnie Schweinsteiger nadawał jej charakter. Pełnił rolę stempla pod manifestem zwycięskiej niemieckiej drużyny.

***

W Bayernie dopełnił swoją rolę. Wygrał z nim osiem mistrzostw, choć sam pewnie powiedziałby, że powinien wygrać trzynaście. Wygrał siedem pucharów Niemiec, dwa superpuchary Niemiec, dwa razy puchar ligi, raz Klubowe Mistrzostwa Świata, trzy razy był w finale Ligi Mistrzów, raz ją wygrał, raz zgarnął Superpuchar Europy. Wygrał wszystko.

31.08.2016, Football International Friendly, Germany - Finnland, Borussia-Park Stadion Moenchengladbach. v Bastian Schweinsteiger (Germany) ZAKONCZENIE KARIERY REPREZENTACYJNEJ BASTIAN FOT.PIXATHLON/NEWSPIX.PL POLAND ONLY!!! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Został legendą i postanowił odejść, choć można dopatrywać się też w tym wszystkim złej woli Pepa Guardioli, który nie był największym entuzjastą talentu Schweiniego.

– W formie to był piłkarz wybitny. Nie mam nawet wątpliwości. Naprawdę topowy pomocnik. Niestety, od trzech lat nie jest w dobrym stanie. Jego czas już minął, teraz myślę, że lepiej poczuje się w nowym klubie – mówił Hiszpan, który właściwie w każdym kolejnym klubie, do którego przychodzi, musi kogoś odstrzelić.

Na swojego kolejnego pracodawcę wybrał Manchester United. Przekonał go do tego Louis van Gaal.

***

– Manchester United to taki klub jak Bayern Monachium. Tylko w innej lidze. Ale i tu, i tu liczy się wygrywanie. I tu, i tu liczy się dominacja, I tu, i tu liczy się legenda. Odszedłem z Bayernu, dlatego, że potrzebowałem nowego bodźca, czegoś co będzie mnie stymulować, co zbuduje mnie od nowa.

Bastian Schweinsteiger

***

Niemiec miał fantazję. Chciał choć trochę dorównać Paulowi Scholesowi i Royowi Keanowi. Obaj nieprawdopodobnie mu imponowali, obaj budowali swoje historie na Old Trafford.

W swoim pierwszym sezonie w barwach Czerwonych Diabłów zagrał osiemnaście razy. Szału nie było, dramatu też nie, był przydatnym elementem uzupełniającym środek pola. Coś między Carrickiem a Scholesem, ale problem w tym, że już chyba sam widział, że najlepsze lata są za nim.

I wtedy przytrafiła mu się kontuzja, która tak na dobrą sprawę skończyła jego przygodę z wielką europejską piłką klubową. Potem w lidze angielskiej nie zagrał już ani razu i nie zmieniał tego nawet fakt, że pokochał angielski humor.

Jego ulubionym żartem, na który podobno ciągle się nabierał, była sytuacja, kiedy niósł dwa talerze w ręku podczas obiadu w stołówce klubowej, a któryś z jego kolegów zawsze krzyczał do niego z pytaniem o to, która jest godzina. Bastian czasami sprawdzał. Efekt był taki, że musiał jeszcze raz ruszać po swoją porcję posiłku.

No cóż, tak w karierze piłkarza bywa, że nawet, jak bardzo ci zależy, to czasami nie wyjdzie.

***

Karierę dokończył na swoich warunkach, w Stanach Zjednoczonych, w MLS, w Chicago Fire, gdzie z czasem zaczął grywać, jako środkowy obrońca. Ale przy tym wszystkim był naprawdę szczęśliwy.

– Piłka nożna w USA przywróciła mi wiarę w ten sport. Nie, żebym wcześniej wątpił, ale tu wszystko jest tak wesołe, tak wspaniałe, że nie sposób nie zakochać się jeszcze ten jeden raz.

***

W 2018 roku Bayern Monachium urządził mu pożegnalny mecz.

Piękne obrazki.

***

– Nigdy w siebie nie wątpiłem. I to chyba najlepiej definiuje moją karierę.

Bastian Schweinsteiger

JAN MAZUREK

 Fot. Newspix

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz

Szymon Piórek
2
Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz
Niemcy

Kamil Grabara trafi do giganta? „To nie jest fikcja”

Patryk Stec
14
Kamil Grabara trafi do giganta? „To nie jest fikcja”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...