Z kim będzie rywalizować? Pod okiem jakiego trenera spędzi najbliższych pięć miesięcy? Co spotka w Empoli? Wszystkie te pytania cisną się na usta w kontekście Szymona Żurkowskiego, który uzbierał jesienią tylko 10 minut w Fiorentinie i do Serie B schodzi poszukując minut i chcąc przebyć taką drogę, jak choćby kolega z Violi Gaetano Castrovilli, którego dziś widziałby u siebie i Juventus, i Inter. Nie będziemy zgrywać ekspertów od Serie B – dlatego też naszym przewodnikiem po obecnej sytuacji toskańskiego spadkowicza z Serie A będzie Salvatore Marino, reporter DAZN i redaktor 90min.com.
Empoli musi się polskim piłkarzom dobrze kojarzyć. No, większości, bo Michał Marcjanik nie dostał cienia szansy na zaprezentowanie się w tym zespole i szybko został w Toskanii przekreślony. Ale zdecydowanie więcej jest success stories pod banderą biało-czerwoną. Bartłomiej Drągowski właśnie tutaj wyrósł na jednego z najlepszych bramkarzy Serie A, pokazując Fiorentinie, że postawiła na niewłaściwego konia. Że Alban Lafont może i jest niezły, ale na ławce cały czas czaił się kandydat jeszcze bardziej kompetentny, by ratować tyłki swoich kolegów w ostatniej instancji. Kolejny tego dowód dał w miniony weekend, broniąc jedenastkę Domenico Criscito i wygrywając sam na sam z Pinamontim w końcówce meczu, dzięki czemu Fiorentina starcie z Genoą zakończyła z punktem i czystym kontem.
Nie Drągowski pierwszy odpowiadał za masę goli, których rywalom nie udało się zdobyć w starciach z Empoli. Wcześniej tę samą drogą transfer za osiem milionów euro do Bolonii załatwił sobie Łukasz Skorupski. A jeśli cofnąć się jeszcze nieco wcześniej – to tu pod okiem Maurizio Sarriego rozkwitł pięknie talent Piotra Zielińskiego, za który Napoli zdecydowało się zapłacić
Można więc odnieść wrażenie, że dla zawodników chcących zaczepić się na dłużej w Serie A Empoli to naprawdę dobra trampolina.
— Empoli ma tradycję gry atrakcyjnej, pozytywnej, miłej dla oka. Dzięki temu jest tak dobrym miejscem do rozwoju. Wystarczy spojrzeć, ilu zawodników wytransferowano latem do klubów z ogromnymi aspiracjami, mimo że przecież mówimy o piłkarzach, którzy spadli z ligi. Krunić i Bennacer do Milanu, Di Lorenzo do Napoli. Zawsze Empoli uchodziło za miejsce, gdzie talenty z Afryki, z krajów byłej Jugosławii, ale i z innych regionów świata, odnajdywały swoje minuty, stawały się ważnymi zawodnikami, wreszcie robiły krok do przodu — mówi Marino.
Wystarczy spojrzeć na poprzednie okienka transferowe. W trzech ostatnich latach z Empoli brało i Napoli, i Milan, i Roma, i Fiorentina. Rokrocznie zdecydowanie większe włoskie kluby rzucają regularnie okiem na rozwój talentów w klubie ze Stadio Carlo Castellani.
Pytanie brzmi jednak, czy w dzisiejszej sytuacji Empoli będzie nadal stawiało na młodych graczy, którym można pomóc się wypromować. Dlaczego staje to pod znakiem zapytania? Po pierwsze – drużyna mająca walczyć o błyskawiczny powrót do Serie A znalazła się na 15. pozycji w lidze. Strzeliła 12 goli w 15 ostatnich meczach, między 7. a 21. kolejką wygrała zaledwie jedno spotkanie.
— Po spadku z Serie A w klubie dokonano rewolucji na pozycji menedżera. Odszedł Aurelio Andreazzoli, postawiono na młodego Christiana Bucchiego, człowieka z niewielkim doświadczeniem na najwyższym poziomie, za to ze sporym już obyciem w Serie B. Wydawało się, że jest w klubie dość zawodników, by złożyć z nich dwie porządne jedenastki, okazało się jednak po czasie, że letnie okienko transferowe w wykonaniu Empoli było naiwne. „Okej, mamy dobrą drużynę, weźmy kilku piłkarzy na poziomie Serie B i z nimi bez problemu awansujemy bezpośrednio, albo przynajmniej dostaniemy się do baraży” — ocenia Salvatore Marino.
Kłopoty nie ustały, gdy zmieniono trenera i postawiono na swojego chłopa – byłego piłkarza Empoli, Roberto Muzziego. Nie chciano bowiem pakować się w kolejny duży kontrakt dla menedżera, skoro trzeba było cały czas płacić zwolnionemu Bucchiemu. Jemu też nie udało się odwrócić losów Empoli – dziewięć meczów, jedna wygrana, średnia punktów na poziomie 0,78 na mecz. Dlatego też postawiono na fachowca o niezwykle wypakowanym CV. Starego lisa, Pasquale Marino.
I to jest „po drugie”. Właśnie ze względu na osobę szkoleniowca trudno powiedzieć, czy Żurkowski – zawodnik z 10 minutami doświadczenia na włoskich boiskach – natychmiast zagości w planach nowego trenera.
— Moim zdaniem to nie jest menedżer w stylu Empoli. W ostatnich latach Marino stał się ekspertem od prowadzenia zespołów z Serie B. Nie uważa się go za nowoczesnego menedżera. Kiedy stawia się na Marino, szuka się punktów, a nie długofalowej wizji — twierdzi Salvatore Marino.
Nie można jednak nowemu menedżerowi Empoli zarzucić, że nie rozwija piłkarzy. I na pewno na wyobraźnię Żurkowskiego – i nie tylko – musi działać fakt, że to Marino był tym, kto mocno postawił w Udinese na rezerwowego wcześniej, wypożyczanego w różne miejsca, gdzie wciąż nie łapał minut Samira Handanovicia. To za kadencji Marino swoją włoską przygodę zaczynał Alexis Sanchez, pod jego okiem rozkwitł talent Matteo Politano. Nasz rozmówca nie uważa jednak, by wkład Marino w kariery tej trójki był aż tak istotny, jak się na pierwszy rzut oka wydaje.
— Jestem przekonany, że ze swoim talentem poradziliby sobie również wtedy, gdyby Marino nie było w klubach, gdzie zwracali na siebie uwagę po raz pierwszy.
W Serie B Marino stawia też raczej na doświadczenie. Rzut okiem na trzy ostatnie kluby, jakie prowadził i na zawodników, na których najchętniej stawiał – a przede wszystkim na ich wiek. W Frosinone na 10 najczęściej występujących piłkarzy żaden nie miał na początku sezonu 22 lub mniej lat, czyli nie był w wieku Żurkowskiego. W Brescii tacy piłkarze zajmowali w klasyfikacji rozegranych minut 9. i 10. miejsce (20-letni Jose Machin i 22-letni Michele Somma), w Spezii – 6., 7. i 10. (20-letni Okereke, 22-letni Vignali, 22-letni Capradossi).
A Żurkowski nie jest jedynym, który na wypożyczeniu liczy na minuty. Tylko zimą do Empoli przyszło ośmiu nowych zawodników ściągniętych na tej zasadzie z różnych zespołów Serie A. Choć wydaje się, że akurat żaden nie będzie rywalizować o miejsce z Polakiem – środkowym pomocnikiem jest Liam Henderson ściągnięty z Hellas Verona, ale jego charakterystyka jest zdecydowanie bardziej defensywna, to typowa „szóstka”.
Z kim więc przyjdzie „Zupie” walczyć o plac?
Łącznie w kadrze Empoli jest aż siedmiu zawodników mogących występować w środku pomocy, więc będzie z kim rywalizować. Dobra wiadomość jest taka, że i w taktyce, jaką do tej pory stosowało Empoli (4-3-1-2, które nieudolnie w polskiej kadrze próbował implementować Jerzy Brzęczek), a także w tej, do jakiej bardzo mocno przywiązany jest Marino (4-3-3) jest miejsce dla dwóch „ósemek”, pomocników o charakterystyce Żurkowskiego.
— Moim zdaniem najmocniejsza trójka pomocników, jakich obecnie ma w swojej kadrze Empoli, to wypożyczeni z Parmy Leo Stulac i Jacopo Dezi, a także – jako najbardziej defensywny z tej trójki – Liam Henderson, który przyszedł z Verony. Dużym talentem dysponuje też Nedim Bajrami, zawodnik moim zdaniem charakterystyką najbardziej przypominający Żurkowskiego, z tego co pamiętam Polaka z mistrzostw Europy U-21. Również bardzo utalentowany, mogący grać przed linią obrony jako playmaker, ale i za napastnikiem. Bardzo uniwersalny.
Regularnie w drugiej linii Empoli gra też Davide Frattesi, ale – jak twierdzi Salvatore Marino – to bardziej skrzydłowy niż środkowy pomocnik. Stąd gdy to on znajdował się w wyjściowej jedenastce, na grafice meczowej był teoretycznie skrajnym z trójki środkowych pomocników, ale w praktyce dołączał do dwójki w ataku jako jeden ze skrajnych napastników.
Co, gdy – i jeśli – już uda się Żurkowskiemu wywalczyć miejsce w drużynie i błysnąć w Serie B w taki sam sposób, jak pokazywał się na polskich boiskach? Agent zawodnika, Jarosław Kołakowski, w rozmowie z Weszło zapewniał, że wypożyczenie właśnie do tego klubu jest bardzo przemyślane, również pod kątem tego, by nic nie umknęło uwadze Fiorentiny.
— Empoli jest pół godziny drogi samochodem z Florencji, więc Szymon nie będzie nawet zmieniał mieszkania. Będzie grać w pobliżu, klub współpracuje z Fiorentiną, więc zawodnicy mogą być obserwowani. Cały czas jest też dostęp do sztabu medycznego i szkoleniowego we Florencji — mówił na naszych łamach Kołakowski (CAŁOŚĆ TUTAJ – KLIK!).
A i Serie B nie jest bynajmniej lekceważona – nie tylko przez mocne włoskie kluby, ale i przez selekcjonera kadry narodowej.
— Spójrzmy na takiego Sandro Tonalego. Wypromował się w Serie B, błyszczał w tej lidze, po wejściu do Serie A nadal podtrzymuje ten poziom, wzbudził już zainteresowanie praktycznie każdego mocnego zespołu w lidze. Pierwsze powołanie od Roberto Manciniego dostał już w listopadzie 2018 roku, kiedy wciąż grał jeszcze w Serie B.
[etoto league=”ita”]
Zresztą Żurkowski przykładu na to, że Fiorentinę można przekonać grą w Serie B nie musi szukać daleko.
— Obecnie w pierwszym składzie Violi na środku pomocy gra Gaetano Castrovilli. Włoski talent, o którym mało kto wcześniej słyszał. Teraz jest na ustach wszystkich, zainteresowane nim mają być i Juventus, i Inter. W zeszłym roku grał jeszcze w Serie B, na wypożyczeniu do Cremonese. Wrócił do gry po ciężkiej kontuzji, przez którą stracił niemal pół sezonu. Szybko zaimponował swoją grą, a gdy Vincenzo Montella zobaczył go podczas letnich przygotowań, stwierdził, żę nie musi już na rynku transferowym szukać nikogo na tę pozycję. Wystarczy mu Castrovilli, dostrzegł w nim wielkie umiejętności. Choć Włoskim talentom jest oczywiście nieco łatwiej, bo gdy zaczynają błyszczeć, zainteresowanie nimi zaczynają nakręcać redakcje sportowe.
I tego właśnie wypada Żurkowskiemu życzyć, choć na fladze przy jego nazwisku brakuje koloru zielonego. By poszedł śladem innych środkowych pomocników, którzy przez Serie B utorowali sobie drogę do świadomości włoskich kibiców, pierwszego składu klubu Serie A, a nawet Squadra Azzurra.
SZYMON PODSTUFKA
fot. NewsPix.pl/FotoPyK