Empoli FC dziś ogłosiło, że do końca sezonu klub wypożyczył z Fiorentiny Szymona Żurkowskiego. Porozmawialiśmy więc o tych przenosinach z Jarosławem Kołakowskim, menedżerem polskiego pomocnika.
Jak to było z wypożyczeniem Żurkowskiego? Zależało na nim przede wszystkim wam, czy Fiorentina też chciała, by zdobył doświadczenie w innym miejscu?
– Była to wspólna decyzja. Szymon kilka razy był blisko wejścia do grania, w dwóch meczach krótko wystąpił. Potem zabrakło szczęścia – trener widział go, a jednak czegoś w ostatnich meczach brakowało. Klub jednak nadal bardzo liczy na Żurkowskiego, widzą w nim duży talent ludzie ze sztabu szkoleniowego. Natomiast w sytuacji, jaka jest, dobrym rozwiązaniem jest pójście do innego klubu. Gdzie pogra i przy okazji podszkoli język włoski, bo to też ważne. Musi się tam dobrze odnajdywać. Jest we Włoszech dopiero od pół roku. Praktycznie dla każdego zawodnika, nie tylko polskiego, pierwsze pół roku za granicą – szczególnie we Włoszech – jest bardzo trudne.
Powinniśmy to odbierać jako niepokojące, że Szymon już po pół roku zmienia klub i idzie ligę niżej?
– Ale dlaczego niepokojące? Żeby trafić z Polski do dobrego klubu zagranicznego, ten klub musi zapłacić większe pieniądze. A więc to musi być dobry klub. Klub, gdzie od razu jest duża rywalizacja. Nie ma czegoś takiego, że wszyscy czekają na Polaka, aż przyjedzie. Trzeba się w tym odnaleźć. Nadszedł taki moment, żeby zejść na chwilę ligę niżej, pograć i wrócić. To jest wypożyczenie bez żadnej opcji wykupu, po prostu – idzie na pięć miesięcy i gra. To nie jest nic nowego, wielu zawodników w takiej sytuacji było. Zieliński, Skorupski, Glik odchodzili na wypożyczenie. Żurkowski będzie w Empoli jedynym Polakiem w drużynie, będzie się porozumiewał po włosku. Na ten moment rozumie sporo, powiedzieć zawsze jest trochę trudniej, ale nie jest źle. Idzie do przodu.
Empoli to była jedyna opcja?
– Były inne możliwości, również poza Włochami, ale po pierwsze – znam ludzi i ten klub. Po drugie – miasto jest pół godziny drogi samochodem z Florencji, więc Szymon nie będzie nawet zmieniał mieszkania. Będzie grać w pobliżu, klub współpracuje z Fiorentiną, więc zawodnicy mogą być obserwowani. Cały czas jest też dostęp do sztabu medycznego i szkoleniowego we Florencji. Było bardzo dużo „za”. Przy okazji jest możliwość cały czas uczenia się włoskiego. Jeden czy drugi zawodnik poszedł na wypożyczenie z Fiorentiny do zagranicznego klubu, ale zależy nam – raz jeszcze powiem – by Szymon szkolił język włoski.
Nowy szkoleniowiec zwykle oznacza czystą kartę dla wszystkich zawodników. Wpływ na decyzję o wypożyczeniu do Empoli miała też zmiana trenera na Pasquale Marino kilka dni temu?
– To jest dobry, doświadczony trener. O jego przyjściu do Empoli było wiadomo wcześniej, także z jednej strony to wypożyczenie jest z potrzeby klubu, z drugiej strony oczywiście miała miejsce akceptacja Żurkowskiego z jego strony. Wydaje mi się, że współpraca z Marino będzie dla Szymona dobra, osoba szkoleniowca jest w tym wszystkim bardzo istotna. Tak jak na przykład w Fiorentinie. Był trochę gorszy moment z Vincenzo Montellą, a teraz z trenerem Iacchinim jest dużo lepiej, treningi są na bardzo dobrym poziomie. Sytuacja z pójściem Żurkowskiego do Fiorentiny była o tyle trudniejsza, że trafił tam na zasadzie sprzedaży zimą, ale pozostał w Polsce przez kolejne pół roku. W tym czasie, kiedy Fiorentina podpisywała kontrakt z Szymonem, trenerem był Stefano Pioli. Gdy Żurkowski przyszedł do klubu był w nim już Montella. Zawsze to trochę inna rzeczywistość.
Co ma pan na myśli mówiąc, że był trochę gorszy moment z Montellą?
– Drużyna grała nie za dobrze. Treningi były mniej zindywidualizowane, brakowało troszeczkę zaopiekowania się rozwojem niektórych elementów, których Szymon potrzebuje, żeby grać we Włoszech. Piłka włoska jest bardzo taktyczna. Nie szukajmy w tym sensacji, bo żadnej sensacji nie ma.
Wie pan już, jaki pomysł na Żurkowskiego ma trener Marino? Empoli od lat występuje przede wszystkim w systemie 4-3-1-2, Marino z kolei jest znany z zamiłowania do gry 4-3-3.
– Nikt nie rozmawia o takich rzeczach na tym etapie. Kto będzie zawracał głowę trenerowi, który dzień wcześniej podpisał umowę? Zestawi drużynę w takim systemie, do jakiego będzie mieć zawodników. To byłaby bezczelność – iść do trenera w tym momencie: „ej, słuchaj, a gdzie będzie grał Żurkowski?”. Takie rzeczy to są dobre przy okazji wielkiego transferu. A tu mamy inną sytuację – Szymon musi walczyć o pozycję i jaki system by nie był, musi przekonać trenera, że jest przydatny. Empoli myśli przecież o awansie do Serie A.
Przed sezonem mówiło się, że na papierze, to są w klubie dwie mocne, jak na poziom Serie B, jedenastki.
– To jest zespół mimo wszystko dość młody. Jest trochę wypożyczonych zawodników. Widać, że potrzebny jest jeden, drugi zawodnik, który to pociągnie i mam nadzieję, że to będzie Szymon. W Serie B też można pograć, też trzeba powalczyć o swoje. Ta liga jest w tej chwili bardzo wyrównana, dziesięć drużyn tak naprawdę będzie walczyć o awans.
Optymizmem mogą chyba napawać przypadki, gdy wyróżniający się piłkarze wracali z wypożyczenia do Serie A i grali regularnie?
– Gaetano Castrovilli, który gra teraz na środku pomocy w Fiorentinie, w zeszłym sezonie grał w Serie B, w Cremonese. Mam nadzieję, że to też uda się Szymonowi.
Rozmawiał SZYMON PODSTUFKA
fot. FotoPyK