W czwartkowej prasie sporo rzeczy transferowych. Jarosław Niezgoda wreszcie został piłkarzem Portland Timbers, nowy prezes Górnika Zabrze mówi o sprawach kadrowych, a Tomasz Rząsa i Dariusz Żuraw tłumaczą, dlaczego Lech Poznań jeszcze nikogo zimą nie sprowadził. Oprócz tego mamy sylwetki Piotra Pierzchały z Korony i Tadeja Vidmajera z ŁKS-u oraz historię byłego piłkarza GKS-u Katowice, który znalazł niszę na rynku obozów piłkarskich.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Marcin Kamiński za miesiąc ma być gotowy do występów i walki o wyjazd na EURO, choć selekcjoner radzi, by się nie spieszył.
Gdy stoper doznał kontuzji, wydawało się, że nie da się rozpocząć sezonu gorzej. Z perspektywy czasu trzeba jednak stwierdzić, że jeśli już zrywać więzadła krzyżowe w sezonie poprzedzającym mistrzostwa Europy, najlepiej zrobić to jeszcze w lipcu. To daje bowiem szansę na wyleczenie się i powrót do formy jeszcze przed turniejem. – Patrząc w kontekście tego, co może nastąpić w czerwcu, rzeczywiście lepiej, że tak się to potoczyło i mam czas, by wrócić do pełni zdrowia. Nie wszystko w kwestii wyjazdu na turniej będzie zależało ode mnie, ale postaram się jeszcze wskoczyć do kadry. Rozmawiałem z Jerzym Brzęczkiem już po kontuzji. Mówił, że sztab będzie się przyglądał i nasłuchiwał, jak przebiega rehabilitacja. Selekcjoner uczulał, by mimo wszystko się nie spieszyć. Trzeba być ostrożnym, by znów czegoś sobie nie zrobić – podkreśla środkowy obrońca.
Jarosław Niezgoda jest już piłkarzem Portland Timbers. Ponowny zabieg ablacji serca się udał.
Już w piątek, po interwencji lekarzy, było wiadomo, że wszystko się udało. Przed wejściem kontraktu w życie władze Portland chciały jednak, by Polak przeszedł jeszcze kontrolne EGK. 24-latek miał badania wczoraj rano czasu miejscowego (ok. 18 polskiego czasu). Jak podał na Twitterze Janekx89, EKG potwierdziło, że piątkowa ablacja serca całkowicie się udała. Wszystkie dokumenty zostały podpisane, więc nie ma już przeszkód, by trzyletni kontrakt Niezgody wszedł w życie. W ciągu 14 dni na konto Legii ma wpłynąć 3,8 mln dolarów (ok. 14 mln złotych). Łącznie klub z Łazienkowskiej ma zarobić ponad 5 milionów, bo są jeszcze łatwe do wywalczenia bonusy. Kiedy zawodnik przebywał w USA, pojawiła się też oferta z Torino. Legionista nie był jednak nią zainteresowany.
Chcemy konkretnych piłkarzy – mówią trener i dyrektor Lecha Poznań, który zimą jeszcze się nie wzmocnił.
Tomasz Rząsa: W pełni rozumiemy obawy kibiców oraz ich zniecierpliwienie w tym temacie. Trener też zapewne chciałby mieć nowych piłkarzy już od początku przygotowań. Wytypowaliśmy jednak konkretnych zawodników, których chcemy sprowadzić. Wiemy, że będą do nas w stu procentach pasować, dlatego nie chcemy iść na żadne kompromisy. Negocjujemy, walczymy o nich, bo wierzymy, że w ich przypadku warto nawet trochę dłużej poczekać.
Dariusz Żuraw: Zobaczymy, czy będzie możliwość, żeby oni od razu weszli do gry w lidze, bez udziału w sparingach. Mamy dla nich przygotowanych dużo materiałów wideo, żeby pokazać, jak gramy, jakie są nasze wymagania wobec zawodnika na konkretnej pozycji. Ma to pomóc w szybszym wdrożeniu się do zespołu. W przypadku Alana Czerwińskiego nie będzie na pewno żadnego problemu, bo on od dawna występuje w polskiej lidze.
Tadej Vidmajer – nowy zawodnik ŁKS ma nadzieję, że będzie mężem opatrznościowym Rycerzy Wiosny. Dla niego ten transfer to duża szansa, żeby się pokazać.
Zanim trafiłem zimą do ŁKS, niemal cały czas byłem zawodnikiem jednego słoweńskiego klubu – NK Celje. Zdarzyły się dwa sezony, kiedy nie szło nam najlepiej, ale ostatecznie spokojnie utrzymywaliśmy się w lidze. Pięć lat temu wydawało się, że może wreszcie uda się wywalczyć mistrzostwo. Niestety, w połowie rozgrywek odeszło od nas kilku ważnych zawodników. Mieliśmy cztery punkty straty do Mariboru, graliśmy z nim mecz wyjazdowy. Przegraliśmy właśnie dlatego, że brakowało kluczowych graczy. Po wicemistrzostwie Słowenii w sezonie 2014/15 w Lidze Europy trafiliśmy na Śląsk Wrocław. U siebie graliśmy dobrze, ale przegraliśmy 0:1. W rewanżu zmarnowaliśmy kilka świetnych okazji. Śląsk był minimalnie lepszy, a nam brakowało doświadczenia. Miałem dwie oferty z lepszych słoweńskich drużyn, było zainteresowanie z Austrii i Bułgarii. Za każdym razem sprawa kończyła się tak samo – klub oferował jedną kwotę, działacze Celje chcieli więcej, tamci rezygnowali. Ludzie z innych krajów nie szanują ligi słoweńskiej i piłkarzy w tym kraju. Pewnym respektem darzy się tylko NK Maribor i Olimpię Lublana. Piłkarzowi z innego klubu trudno jest odejść nawet do niewiele mocniejszej ligi.
Gdyby transfer Romana Prochazki nie był utrzymywany w tajemnicy, Słowak mógłby grać teraz w innym polskim klubie niż Górnik Zabrze.
Słowacki pomocnik podpisał półtoraroczny kontrakt z opcją przedłużenia. Przy Roosevelta wiążą z nim ogromne nadzieje. – Na liście trenera Brosza, na której widnieje kilkanaście nazwisk, był to piłkarz numer jeden. Zobaczyliśmy, jak ważne i trafne jest powiedzenie: transfery lubią ciszę. Jestem przekonany, że gdyby informacja o tym, że chcemy go sprowadzić, wypłynęła tydzień wcześniej, nie grałby u nas. Kiedy tylko się pojawiła, kilka klubów skontaktowało się z Prochazką – przyznaje Czernik.
W Viktorii Pilzno wyceniany na blisko 1,75 mln euro zawodnik miał pensję wyższą niż na Górnym Śląsku. W jaki sposób klub namówił go do przyjścia i podpisania dłuższego kontraktu? – W Viktorii otrzymał informację, że nie będzie grał w podstawowej jedenastce, a to ambitny człowiek. Przekonaliśmy go, że w Górniku ma nie być kolejnym zwykłym zawodnikiem, ale fi – larem drużyny i to w tej rundzie, w kolejnym sezonie, a może nawet w następnych rozgrywkach. Przy jego boku młodzi mają się uczyć i rozwijać – tłumaczy prezes.
Piotr Pierzchała debiut w Koronie ma za sobą. Teraz chce pomóc w utrzymaniu.
Początki nie były łatwe. Ale nie dlatego, że Pierzchała nie dawał rady i odstawał od rówieśników. Wręcz przeciwnie. W trakcie pierwszych zajęć był jednym z najskuteczniejszych dzieciaków na boisku. – Tylko koledzy mnie chyba nie polubili, bo byłem raczej z tych, którzy nie podają. Kiedy dostawałem piłkę, od razu zaczynałem się kiwać. No i każdą akcję kończyłem strzałem. Uwielbiałem zdobywać bramki – wspomina obrońca Korony. Zamiłowanie do strzelania goli zostało mu na długo. Nie przeszkodziła mu w tym nawet zmiana pozycji gdy ze środkowego pomocnika lub napastnika Pierzchała nagle stał się stoperem. – Może to dziwne, ale nie miałem nic przeciwko temu. Uznałem, że trener wie lepiej i może wyjdzie mi to na dobre – zdradza 20-latek. Wyszło, chociaż na efekty trzeba było długo czekać. Pierzchale, w przeciwieństwie do wielu, determinacji nie brakowało. Kiedy systematycznie wykruszała się grupka znajomych, z którymi trenował od lat, on dalej ćwiczył, czekał na swoją szansę… i dalej strzelał gole, tyle że już jako środkowy obrońca. W jednym sezonie Centralnej Ligi Juniorów zdobył 22 bramki i został królem strzelców.
SPORT
Rozmowa z nowym prezesem Górnika Zabrze, Dariuszem Czernikiem. Oczywiście pojawiły się tematy transferowe.
(…) A jak wygląda sytuacja z Igorem Angulo?
– Przedstawiliśmy mu kolejną ofertę nowego kontraktu. Co do Igora, to podoba mi się jego podejście. Nigdy nie dał odczuć, że chce odejść za wszelką cenę, nie było trzaskania drzwiami. Wie, że zaproponowaliśmy mu wysoki, jak na nasze możliwości kontrakt, ale klub, który chce go pozyskać, daje mu jeszcze więcej. Zostaje z nami. Ja cieszę się z tego, że trochę ta wrzawa wokół jego osoby ucichła. Teraz musimy się koncentrować na lidze, na początku rozgrywek.
Pojawiła się informacja, że Górnika może wzmocnić Łukasz Piszczek…
– Sam bym chciał żeby tak było, ale z klubu nikt z nim nie rozmawiał. Ja życzę Łukaszowi tego, żeby przedłużył kontrakt z Borussią. To przecież piłkarz wielkiego formatu.
A co z ofertami dla innych graczy Górnika? Głośno o kwartecie obrońców, z których każdy jest w orbicie zainteresowań zagranicznych klubów.
– Konkretne oferty otrzymaliśmy za Angulo i Borisa Sekulicia. W przypadku tego drugiego i temat i oferta były ciekawe (chodzi o Chicago Fire – przyp. red.), ale nie ma tematu, bo walczymy przecież o utrzymanie. Gdybyśmy mieli o 6-7 punktów więcej, byłoby pewnie inaczej. Trener Marcin Brosz potrzebuje tego zawodnika. W przypadku Przemysława Wiśniewskiego temat był w listopadzie i grudniu. Ostatnio już nie. Były też zapytania odnośnie Pawła Bochniewicza, Erika Janży czy Jesusa Jimeneza. Nie można wykluczyć, że jeśli na koniec okienka transferowego ktoś wyłoży 3 miliony euro, to trudno będzie przejść obojętnie wokół takiej kwoty. Ale na razie się na to nie zanosi.
Patryk Skórecki z GKS-u Jastrzębie nie ukrywa, że on i koledzy chcieliby powalczyć o Ekstraklasę.
Celem pańskiej drużyny w rundzie wiosennej jest miejsce w pierwszej szóstce i udział w barażach, których stawką jest awans do ekstraklasy?
– Wiadomo, że każdy zawodnik z naszej szatni chce poczuć i dotknąć ekstraklasy, czyli wyższego poziomu. Tak jak zrobił to chociażby Kuba Wróbel. Dlatego wiosną zamierzamy zaatakować miejsce w pierwszej szóstce i niekoniecznie to ostatnie premiowane barażami. A dlaczego nie? Zobaczymy, jak to się wszystko ułoży. Bardzo ważne będą pierwsze trzy-cztery kolejki, zmierzymy się w nich między innymi z Radomiakiem i Wartą Poznań. Jeżeli wszystko ułoży się po naszej myśli, będziemy zadowoleni.
Najgroźniejsi konkurenci pozyskali piłkarzy o głośnych nazwiskach, z bogatym CV, z występami w ekstraklasie. Na ich tle wasze zakupy – powiedzmy to sobie szczerze – wyglądają bardzo skromnie. Nie martwi to pana?
– Moim zdaniem w Jastrzębiu są piłkarze, którzy mogą grać wyżej i powinni grać wyżej. Mam oczywiście na myśli klasę rozgrywkową. To nieważne, czy przychodzi do nas zawodnik z dziesięcioma występami w ekstraklasie, czy dziesięcioma w pierwszej lidze, bo to nie ma żadnego znaczenia.
Dlaczego?
– Bo taki „nowicjusz” musi się dostosować do naszego pomysłu i sposobu grania. Wcześniejsze zasługi nie mają tu nic do rzeczy. Po prostu taki gość musi wtopić się w nasz zespół.
Grzegorz Górski marzył o karierze piłkarza. W barwach GKS-u Katowice rozegrał 20 meczów w Ekstraklasie, na więcej nie pozwoliło zdrowie. Marzeń jednak nie porzucił, trafił w branżową niszę. Ma ambicję, by jego firma, organizująca zgrupowania piłkarskie, stała się numerem 1 na skalę Europy.
Booking.com to jedna z największych turystycznych firm na świecie, oferująca gigantyczną bazę hoteli, domów, mieszkań czy środków transportu. Zna ją chyba każdy, kto choć raz planując wakacje posiłkował się internetem. W Katowicach z kolei tworzy się coś na wzór… „piłkarskiego booking.com”. Portal footballcode.eu pomaga klubom organizować zgrupowania czy obozy. – Porównujemy się do Oponeo. Gdy ktoś szuka opon – wie, że znajdzie je na stronie internetowej Oponeo. My zamierzamy działać jak booking.com dla branży piłkarskiej. Idzie nam na tyle dobrze, że w tym roku wchodzimy na rynki międzynarodowe. Nie boję się powiedzieć, że jesteśmy liderami w Polsce, a wkrótce chcemy stać się liderami w Europie. Nie ma podobnego projektu, trafiliśmy w niszę – mówi Grzegorz Górski, założyciel portalu.
34-latek grał w piłkę. W sezonie 2004/05 zaliczył 20 występów na poziomie ekstraklasy w barwach GKS-u Katowice, w tym klubie był też m.in. podopiecznym Adama Nawałki. Na więcej nie pozwoliły prześladujące go kontuzje. Buty na kołku odwiesił jesienią 2011 roku, po rundzie spędzonej w IV-ligowym Nadwiślanie Góra. – Czułem się na siłach, by grać dalej, ale spadłem ze zbyt wysokiego konia. Ekstraklasa, problemy ze zdrowiem… Podejrzewam, że mógłbym wrócić nawet i na pierwszoligowy poziom. Zawsze jednak chciałem być najlepszy, dlatego zupełnie świadomie w wieku 26 lat podjąłem decyzję, że daję sobie spokój. Już wcześniej skończyłem studia magisterskie, nigdy nie czułem powołania trenerskiego, zawsze bardziej interesowała mnie organizacja, zarządzanie. Pracowałem na Stadionie Śląskim, potem wróciłem do GieKSy, w której jestem do dziś, odpowiadając za organizację imprez – opowiada Górski.
(…) Trwa zimowy okres przygotowawczy. Jego firma współpracuje przy organizacji zgrupowań na ten czas z kilkudziesięcioma drużynami! Większość z nich jest juniorska, bo po prostu takich jest więcej. – A tego, kto zobaczył obiekt na portalu, a zamówił pobyt na własną rękę, przecież się nie dowiemy – zaznacza Górski. – Ostatnio odezwała się akademia Wisły Płock, poprosiła o przygotowanie oferty. Usłyszałem: „Od zawsze korzystamy z waszego portalu, znajdujemy obiekty, ale tym razem chcemy, byście zorganizowali nam zgrupowanie”. Od razu serce rośnie! Dzwoniły też Wigry Suwałki, Stal Mielec, Stomil Olsztyn czy Odra Opole. Gdy Piast w eliminacjach Ligi Mistrzów wylosował BATE Borysów, mogłem zaoferować świetne obiekty na Białorusi, z których korzystają drużyny grające w Lidze Mistrzów. Gdyby nie to, że te kluby mają kibicowską „sztamę” i pewne kwestie było im łatwiej załatwić, moglibyśmy pomóc gliwiczanom. Jeszcze kilka lat temu przygotowanie oferty dla mistrza Polski mogłoby być wyzwaniem, a teraz nie mam z tym problemu – podkreśla Górski.
SUPER EXPRESS
Nic nowego – groźnie wyglądająca kontuzja Grabary i spodziewany transfer Piątka do Herthy.
GAZETA WYBORCZA
Nic o piłce.
Fot. FotoPyK