Reklama

SPAL sprawia sensację w Blue Monday. Reca z asystą

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

20 stycznia 2020, 23:06 • 4 min czytania 0 komentarzy

Cały ten poniedziałek był jakiś dziwny. Nie dość, że to dzień, którego nie lubi prawie nikt, bo kończy się weekend i trzeba wracać do rzeczywistości swoich codziennych obowiązków, to jeszcze na całym świecie reklamowano go, jako najbardziej depresyjny spośród wszystkich poniedziałków całego roku. Blue Monday. Podobno dzień, kiedy usta same składają się w podkowę. No cóż, każdy musiał go jednak jakoś przeżyć. Przykładowo piłkarze Atalanty i SPAL spędzali go na boisku w – nomen omen – koszulkach z widocznymi niebieskimi akcentami. I tak jak faworyzowani podopieczni Gian Piero Gasperiniego wpisali się w marnawy klimat dnia, tak goście zaprzeczyli wszystkim stereotypom, spisali się dużo powyżej oczekiwań, a dodatkowego smaczku dodaje fakt, że naprawdę niezłe zawody rozegrał Arkadiusz Reca.

SPAL sprawia sensację w Blue Monday. Reca z asystą

Właściwie to Polak nie mógł wymarzyć sobie lepszego momentu na powrót na boisko. Przez ostatnich kilka tygodni leczył kontuzję mięśnia czworogłowego. W konsekwencji stracił cztery mecze (Brescia, Roma, Torino, Hellas), a piąty (Fiorentina), już po powrocie do zdrowia, przesiedział na ławce, podobnie jak pucharowe starcie z Milanem. Sztab szkoleniowy uznał, że jeszcze nie jest gotowy na pełnowymiarowy występ. Wrócił dopiero teraz. Akurat na mecz z Atalantą, od którego brutalnie odbił się w minionym sezonie i która bez żalu oddała go na kolejną kampanię do dużego słabszego SPAL.

Idealny czas na zemstę, ale nie będziemy nikogo oszukiwać, że postawilibyśmy cokolwiek na to, że poniedziałkowo-wtorkową noc Reca spędzi w stanie błogiej satysfakcji z odkucia się na klubie, z którego jest wypożyczony. Dlaczego? Ano dlatego, że ostatnie trzy ligowe mecze Atalanty to fenomenalne zwycięstwa nad Milanem (5:0) i Parmą (5:0), ponadto remis w świetnym stylu z Interem (1:1). W kontraście do tego SPAL od początku sezonu jest rozbite, skłócone, słabe, zagubione, przegrywające mecz za meczem i szorujące brzuchem dno.

I początkowo wydawało się, że tutaj nie będzie niespodzianki. Atalanta rozwijała skrzydła z każdą minutą. Mądrze i cierpliwie rozgrywała piłkę, ale nie wpadała w pułapkę przewagi posiadania piłki nad efektywnością gry do przodu. Bardzo aktywni na wahadłach byli De Roon i Gosens, którzy dostając futbolówkę, automatycznie szukali kogoś z ofensywniejszej trójki Ilicić-Zapta-Gomez.

Obok tego SPAL stwarzało sobie szansę, atakowało i to dosyć odważnie, ale wyglądało to nieco rozpaczliwie. Wystarczyło spojrzeć na reakcje pozostałych zawodników po próbach strzałów Bryana Dabo i Mattii Valotiego. Obaj próbowali, obaj po razie trafili w światło bramki i po razie przestrzelili, trafiając gdzieś w trybuny, optycznie wyglądało to nieźle, ale obaj też dostali takie nieukrywane bury od swoich drużynowych kompanów, że aż można było się uśmiechnąć ze zdziwieniem nad rozmachem tych pretensji. Ale tak to wygląda w drużynie, która jest czerwoną latarnią ligi.

Reklama

Tym bardziej, że Atalanta łapała wiatr w żagle, żeby w końcu przeprowadzić bramkową akcję. Dośrodkowanie, spóźniony Cionek, osamotniony Iliić, geniusz Słoweńca, techniczne zagranie, gol, 1:0. A to miał być dopiero początek strzelania gospodarzy z Bergamo.

Ale Blue Monday najwyraźniej rządzi się swoimi prawami. I w tym miejscu należy wspomnieć o Arkadiuszu Recy. Cały mecz prezentował się nieźle. Tak na 6 w skali 1-10. Nie tracił, nie żyłował, nie popełniał błędów w defensywie, nie dawał się wozić i mądrze wykorzystywał spore przestrzenie, jakie powstawały na jego flance. Ma pewne braki, tego nie da się ukryć, wielkim dryblerem nie jest, prawa noga służy mu tylko przy wsiadaniu do tramwaju, ale naprawdę widać, że po półtora roku we Włoszech dużo lepiej czuje tamtejszy futbol.

I w piękny sposób się zemścił. Przyjął piłkę na trzydziestym piątym metrze, zobaczył, że ma przed sobą bardzo dużo miejsca i na plecach rywala, który wcale nie jest od niego szybszy. Nie zastanawiał się długo – błyskawicznie pognał w stronę bramki Sportiello. Biegł, biegł, aż dobiegł prawie do końcowej linii boiska, i wtedy wykazał się posiadaniem boiskowej inteligencji: wycofał piłkę na siódmy metr, gdzie czekał już nadbiegający Petagna. Remis. Piękna asysta.

To był najlepszy moment SPAL w tym sezonie. Rozjeżdżali faworyzowanego rywala. Wszystko szło, jak po sznurku, w serca zawodników wlało się mnóstwo optymizmu. Niech symbolem tego będzie próba strzało Dabo, która wcale nie różniła się wiele od tej z pierwszej połowy, ale zamiast sfrustrowanego machania rękoma, koledzy nagrodzili go pocieszającymi brawami. Team spirit. To wszystko przyniosło efekty w postaci kolejnej akcji bramkowej – Valoti z dystansu przymierzył tak, że przypomniały się wszystkie najładniejsze bramki Toniego Kroosa, Luki Modricia czy wszystkich innych, którzy – bez ironii – potrafią uderzyć.

Dalsza część meczu to już obrona Częstochowy. Tu już nie liczyły się umiejętności. W ten dzień szczęście sprzyjało gościom. W normalnych okolicznościach Atalanta przez pół godziny, które jej zostało, strzeliłaby jeszcze kilka bramek i nie doszłoby do niespodzianki. Tym bardziej, że swoje sytuacji marnowali i Zapata, i Ilicić, i Malinowski, i Pasalić. To był jednak Blue Monday i przy tym postawimy kropkę. Fajnie, że po nim szeroko będzie mógł się uśmiechnąć Reca, który został jednym z bohaterów i głównych twarzy tego sukcesu SPAL, wydobywającego się tym zwycięstwem z ostatniego miejsca w tabeli Serie A.

Atalanta – SPAL 1:2 (1:0)
Ilicić 16′ – Petagna 54′, Valoti 60′

Reklama

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Weszło

Hiszpania

Ciekawe wieści z Włoch. Syn Ancelottiego trenerem Romy?

Patryk Stec
0
Ciekawe wieści z Włoch. Syn Ancelottiego trenerem Romy?
Piłka nożna

Media: Zadebiutował w Ekstraklasie w wieku 15 lat. Teraz może trafić do Włoch

Bartosz Lodko
1
Media: Zadebiutował w Ekstraklasie w wieku 15 lat. Teraz może trafić do Włoch

Komentarze

0 komentarzy

Loading...