Że naszą piłką rządzi przypadek, wiemy wszyscy. Jak jednej drużynie wpadnie przypadkowy gol z rożnego na początku, to potem trudno odrobić drugiej, jak prezes wstanie lewą nogą, to zwolni trenera, mimo że nie ma ku temu większych podstaw. Przypadkowe decyzje Komisji Ligi, przypadkowi piłkarze, przypadkowi trenerzy i tak dalej. Ale jaki jest najlepszy dowód na przypadek w tym śmiesznym futbolu? Zespoły z Trójmiasta.
Ile pucharów – na dziewięć możliwych – zdobyły zespoły z Gdyni i Gdańska w ostatnich trzech latach? Pięć. Arka dwa superpuchary i jeden puchar, Lechia dołożyła po jednym pucharze i superpucharze. Cóż, jest więc podstawa, żeby budować wokół tego sukcesu coś dalej, a nie zatrzymywać się i stwierdzać: było zajebiście, ale już musimy zwijać stragan.
Niestety wygląda na to, że obie ekipy się zwijają, a nie rozwijają.
No bo tak: w Lechii nie płacą (a przynajmniej nie płacą regularnie, co pewnym problemem jednak jest). Wydawało się, że kłopoty finansowe mają w Gdańsku za sobą, że jest już lepiej, właściciel z Niemiec przestał mieć węża w kieszeni i teraz wszystko będzie cacy. Niestety nie jest i jak patrzę na zimowe transfery w Lechii, to naprawdę trudno być optymistą co do wiosny. Odeszli lub odchodzą Sobiech, Wolski, Peszko, następni w kolejce są Augustyn i Lipski, a do klubu ruch jest taki… nieekskluzywny?
Miał być Starzyński, bardzo dobry jak na nasze warunki piłkarz, ale będzie kopacz. To znaczy: Kopacz. Do tego Brazylijczyk z – na to wygląda – siódmej wody po kisielu i utalentowany Łotysz. Wielu utalentowanych Łotyszy co prawda przez ostatnią dekadę nie widziałem, ale może skauting w Lechii jest jednak na wybitnym poziomie. Cokolwiek powiedzieć o Augustynie, Sobiechu czy Wolskim – określoną jakość mimo wszystko prezentowali. Przynajmniej od czasu do czasu.
Tutaj jest ryzyko, które rozumiałbym, gdyby ci goście mieli być uzupełnieniami kadry. Ale czy ktokolwiek się zdziwi, jeśli za chwilę odejdzie Mladenović, w jego miejsce wskoczy ten Conrado, a Tobers będzie bliziutko do grania za Nalepą i Malocą? Ja się na przykład nie zdziwię i jeśli kadra Lechii rzeczywiście potrzebowała odświeżenia, to chyba nie tak sobie to odświeżenie kibice wyobrażali.
Ale kasa, misiu, kasa. Podejrzewam, że wszyscy sprowadzeni nie zarabiają tyle, co jeden Sobiech.
Dobra, dalej. Arka. Nic tam się nie ruszyło od sukcesu w krajowych pucharach. Leszek Ojrzyński już dawno temu narzekał, że zimą nie ma gdzie trenować, ale czy cokolwiek z tym zrobiono? Nie, dalej jest bieda z bazą, jak była, mimo że na fali entuzjazmu po triumfach można było działać.
Przyszli jednak właściciele, o których… trudno cokolwiek powiedzieć. Jak widzą Arkę? Gdzie ona ma być za trzy lata? Za pięć? Wy nie wiecie, ja nie wiem i oni nie wiedzą. Nie szło, to jeb, bierzemy Vejinovicia, niech kibice zamkną gęby. Zmieńmy prezesa, zmieńmy trenera, więcej decyzji, więcej zmian.
Nowy prezes odchodzi? Miasto też? Kurwa, niedobrze.
W głowie mi się nie mieści, że w takich warunkach obu klubom trudno jest skonstruować warunki, które gwarantowałyby regularny udział w ósemce. Czy ktoś się zdziwi, jeśli Lechia teraz z grupy mistrzowskiej wypadnie? Znów: ja nie. Jak najbardziej możliwe są trzy spotkania derbowe w tym sezonie i wcale nie dlatego, że Arka zrobi rajd zwycięstw i wyjdzie z grupy spadkowej.
Dwa ładne stadiony, dwa ładne miasta, sporo kibiców, chyba chętni do pomocy sponsorzy. Naprawdę tam jest dużo, by robić piłkę. Ale jakoś się nie da.
Natomiast pojedyncze sukcesy pewnie w ciągu następnej dekady przyjdą. Bo liga się ułoży tak, a nie inaczej, drabinka będzie sprzyjać. Tylko co z tego? Czy ktokolwiek wierzy, że za tę dekadę oba kluby będą w zupełnie innych, lepszych miejscach?
Ostatni raz: ja nie.