Szefowie klubów piłkarskich mają czasami absurdalne pomysły, o czym przekonaliśmy się nie raz. Całkiem niedawno pisaliśmy przecież, że w Kołobrzegu zamiast płacić swoim piłkarzom, motywowano finansowo ligowych rywali. O wchodzeniu w kompetencje trenera już nawet nie wspominamy, bo takich sytuacji były już dziesiątki. Roberto Torres, prezydent czwartoligowego Lorca FC z Hiszpanii, zaskoczył jednak wszystkich, łącznie ze swoimi piłkarzami. Czym? W roli szkoleniowca zatrudnił… kibiców.
Nie jest to pomyłka – liczby mnogiej użyliśmy w tym przypadku celowo. Pomysł szefa hiszpańskiego klubu zakłada bowiem częściowe oddanie drużyny w ręce fanów, którzy przy pomocy specjalnej aplikacji na smartfony będą mogli decydować dosłownie o wszystkim. „Kto zagra w meczu? Jakiej formacji użyjemy? Kto powinien wejść z ławki? Zdecydujcie!”, „Football Manager w realnym świecie” – w taki sposób czwartoligowiec promuje nową apkę.
Pomysł Torresa szybko zyskał rozgłos, choć raczej niezbyt pozytywny. Jego idea nie przypadła też do gustu trenerowi Walterowi Caprile. Lokalna gazeta z Murcii donosi co prawa, że szkoleniowiec „zachowałby prawo do wprowadzania swoich poprawek” (jak to w ogóle brzmi!), ale Caprile zdążył już zrezygnować ze stanowiska.
To o tyle ciekawe, że całkiem niedawno zastąpił on na stołku trenerskim byłego reprezentanta Urugwaju i jedną z legend La Ligi, Waltera Pandianiego, który odszedł w grudniu. Piłkarzom także nie przypadły do gustu doniesienia mediów, bo początkowo bowiem aplikację przedstawiano jako formę zabawy dla kibiców i reklamy klubu.
Tak się składa, że w Lorce podstawowym bramkarzem jest Polak, Piotr Gorczyca. Postanowiliśmy więc sprawdzić, jak sytuacja wygląda od środka.
– Jak zareagowaliście, kiedy pierwszy raz przedstawiono wam pomysł wprowadzenia w klubie aplikacji i jak wam to wtedy przedstawiono?
– Aplikacja miała na celu zwiększenie rozpoznawalności klubu, a także nas samych. Forma zabawy dla kibiców, a przy okazji tworzenie własnej marki w świecie social media. Szczerze? To traktowaliśmy jako fajny dodatek, ale nie oszukujmy się – gramy w Tercera División, walczymy o swoją przyszłość, a nie jesteśmy gwiazdami, które każdy zna i chce widzieć jak trenują, grają itp. Wczorajsze doniesienia mediów były zupełnie czym innym niż rozmawialiśmy jeszcze za czasów Pandianiego.
– Czyli mówiąc wprost: ktoś was oszukał? Co usłyszeliście dziś od prezydenta klubu?
– Nie do końca nam wyjaśnili, na czym ma polegać aplikacja, poza zwiększeniem marki klubu. Dzisiaj odbyliśmy rozmowę z prezydentem. I tak, ludzie używający aplikacji będą mieli wpływ duży wpływ na zespół, ale będziemy mieli trenera, który rozumie tworzenie czegoś zupełnie nowego w świecie piłki, tzw. demokratyzację futbolu. Czyli już nie będzie się liczył pojedynczy głos trenera czy sztabu szkoleniowego, ale także posiadacze aplikacji będą mieli prawo wybierać osiemnastkę zespołu. Ma to wyglądać tak, że głos trenera będzie miał 60% wartości.
– Nie przeraża was to? Mimo wszystko oznacza to, że spory wpływ na skład będą miały osoby, które nie widzą was podczas treningów i zapewne niewiele w ogóle wiedzą o trenowaniu.
– No właśnie, niby treningi i każdy mecz ma być transmitowany. Tylko od razu nasuwa się pytanie, kto będzie oglądał całe treningi i analizował, kto znajdzie na tyle czasu, żeby po pracy przyjść, obejrzeć trening, przeanalizować i wybrać odpowiedniego zawodnika na to miejsce.
– Nie oszukujmy się, w większości przypadków będą to pewnie głosy osób, które będą kierowały się, w najlepszym przypadku, swoimi sympatiami do danego zawodnika. Jak zareagowała na to drużyna?
– Nie do końca to do nas przemawia. Nasz zespół stanowi duże grono młodych piłkarzy, którzy przyszli grać dla Waltera Pandianiego. Teraz już go nie ma w klubie, do tego nie zarabiamy kokosów, obstawiam, że najgorzej w lidze. Liczyliśmy się z tym przychodząc tutaj, ale o czymś takim nie było mowy. Inna rzecz, że wiadomo, nie zawsze zgadzasz się z decyzją trenera, ale bądź co bądź jest on dla ciebie autorytetem i jeśli wystawi tego zawodnika, a nie ciebie, to jesteś zły, ale akceptujesz decyzję. A teraz dodatkowo na jego decyzje ma wpływać jakaś obca osoba, która jak sam wspomniałeś, może nie mieć bladego pojęcia jak funkcjonuje klub. Demokracja jest uważana za najlepszy obecny system, ale czy w piłce ma to sens? Czy zawsze większość ma rację? Moim zdaniem w tym wypadku autorytet szkoleniowca jest mocno podważany.
– A kto tym szkoleniowcem w ogóle będzie? Pandiani i jego następca Caprile już odeszli, co zapewne ma związek z aplikacją, o której mówimy.
– Rozmowy są prowadzone i prezydent nas zapewniał, że ma być to osoba z przeszłością piłkarską. Jutro prawdopodobnie naszym trenerem będzie bratanek prezydenta, który jest z nami na co dzień i pełni funkcję asystenta trenera. Jest świetnym gościem i odpowiada też za sprawy wewnątrz klubu, pomagał też Pandianiemu. Trenerzy niby byli świadomi tej aplikacji, ale tak jak wcześniej wspomniałem, my również wiedzieliśmy o tym pomyśle, ale był przedstawiony w zupełnie innych realiach. Trener Caprile zrezygnował wczoraj, po oficjalnej informacji z klubu o zasadach działania aplikacji.
– Spodziewasz się, że w obliczu takiego zamieszania drużyna się rozsypie? Trwa okienko transferowe, więc łatwiej wykręcić się z tego bałaganu.
– Dzisiaj pożegnano najstarszego zawodnika w zespole, a zarazem kapitana (pełnił funkcję od 2 tygodni, bo wcześniej odszedł Gabriel Cichero, były reprezentant Wenezueli). Powiem tak, chłopaki na pewno zaczną rozglądać się za alternatywami, ale okienko jest krótkie i może nie być tak łatwo zmienić klub. Ja obecnie skupiam się na grze w Lorce, tym bardziej, że jutro mamy kolejny mecz ligowy.
***
Szczerze mówiąc, rozumiemy obawy piłkarzy. Pomysł prezydenta Lorki na demokratyczne zarządzanie składem raczej spowoduje eksplozje wewnątrzszatniowych kwasów niż zapewni hiszpańskiej ekipie awans do trzeciej ligi. A do niedawna Lorca faktycznie liczyła się w walce o promocję.
Natomiast nie za bardzo wiemy, czego życzyć Piotrowi Gorczycy. Czy bardziej szybkiej ewakuacji z klubu, czy raczej popularności na trybunach i jakiejś skutecznej kampanii wyborczej, która pomoże mu utrzymać miejsce w wyjściowym składzie.
W każdym razie przeczuwamy, że gdyby to piłkarze otrzymali aplikację, która da im możliwość zadecydowania o dalszym losie prezydenta Torresa, chłop opuściłby gabinet na taczkach.