Latem 2019 roku Atletico Madryt – trochę niespodziewanie – rozbiło bank, ściągając do siebie João Féliksa z Benfiki Lizbona za około 125 milionów euro. Transfer od początku budził mieszane uczucia. Po pierwsze – z wydawania tak gigantycznych kwot słynął dotychczas raczej lokalny rywal Los Colchoneros, ewentualnie Barcelona, Paris Saint-Germain czy też kluby z Premier League. Dla Atletico aż tak potężny transfer to było jednak coś nowego, wejście na inny poziom. Po drugie – Félix jest ofensywną perełką. Piłkarzem o bajecznych możliwościach technicznych. Istniały więc uzasadnione wątpliwości, czy zawodnik o takim profilu odnajdzie się w żelaznym, taktycznym reżimie Diego Simeone. No i jak na razie wiele wskazuje na to, że Portugalczyk rzeczywiście nie czuje się najlepiej w roli żołnierza tej madryckiej armii, dowodzonej twardą ręką przez Cholo. Tęskno mu do czasów lizbońskiej swobody.
– Priorytet Atletico? Nie stracić gola. Co dalej? Nie stracić gola. Tak grają. Pierwszy rok w tym klubie będzie dla João bardzo trudny – ostrzegał latem Simão Sabrosa, były piłkarz Atletico, komentując transfer swojego rodaka. Miał nosa.
Na początku nic właściwie nie zapowiadało kłopotów z adaptacją w nowym systemie gry. Dwudziestoletni super-talent bardzo szybko rozgościł się bowiem na El Wanda Metropolitano, a hiszpańskie media z lubością pokazywały nagrania z treningów Atletico, gdzie Simeone nauczał swojego nowego podopiecznego tajników skutecznej gry w defensywie. Przede wszystkim jednak Portugalczyk błyszczał w przedsezonowych sparingach, między innymi przeciwko Juventusowi i Realowi Madryt. W towarzyskim starciu ze “Starą Damą” udało mu się nawet przyćmić samego Cristiano Ronaldo. Co więksi optymiści zaczęli od razu spekulować, że być może wymiana pokoleniowa w portugalskiej kadrze narodowej nastąpi szybciej niż ktokolwiek mógł się spodziewać i już wkrótce to Félix, a nie wiekowy CR7 będzie grał w reprezentacji pierwsze skrzypce.
BARCELONA OGRA DZIŚ ATLETICO? KURS 2,05 W ETOTO
Tymczasem mamy początek 2020 roku. Ronaldo tłucze w Serie A bramkę za bramką i szlifuje formę na mecze fazy pucharowej Champions League, a Félix w hiszpańskiej ekstraklasie nie zdołał zdobyć gola od września. Nie trafił do siatki ani w zremisowanym bezbramkowo starciu z Realem Madryt, ani w przegranej 0:1 konfrontacji z Barceloną. Oczywiście jest o wiele za wcześnie, by określać go transferową wpadką Los Colchoneros. Ale coraz wyraźniej świeci się lampka opatrzona napisem “rozczarowanie”.
Lista ofensywnych zawodników, którzy nie odnaleźli się w specyficznej i niełatwej taktyce Atletico jest długa. Thomas Lemar w sezonie 2016/17 błyszczał w barwach AS Monaco na równi z Kylianem Mbappe i Bernardo Silvą. Ci dwaj są dzisiaj wymieniani w ścisłym gronie najlepszych zawodników na świecie, a Lemar wygląda przy nich jak ubogi krewny w podartych galotach. 15 występów w bieżącym sezonie La Ligi, zero goli, zero asyst na koncie. Albo spójrzmy na takiego Vitolo. Hiszpan przeprowadzał się do Madrytu jako gwiazda Sevilli, w stolicy Andaluzji po prostu błyszczał. Na Wanda Metropolitano zupełnie przygasł. Luciano Vietto w sezonie 2014/15 zdobył dwanaście bramek dla Villarrealu. W kolejnych rozgrywkach – już w barwach Los Colchoneros – drogę do siatki znalazł raz. I tak dalej, i tak dalej.
Oczywiście Félix to inny rozmiar kapelusza niż Vietto, Vitolo, czy nawet kupiony za 70 milionów euro Lemar. Lecz to tylko sprawia, że rozczarowanie jego niemrawą postawą jest jeszcze większe niż w pozostałych przypadkach.
Od razu nasuwa się tutaj przykład świadczący o tym, że piłkarski wirtuoz jednak może się w Atletico odnaleźć jak ryba w wodzie. Chodzi oczywiście o Antoine’a Griezmanna, który u Simeone sprawdził się doskonale, a jego zaangażowanie w grę defensywą budziło niemal taki sam podziw jak zdobycze bramkowe, rajdy i dryblingi. Tylko czy Félix ma w sobie dość samozaparcia, żeby stać się nowym Griezmannem? Doniesienia hiszpańskich mediów zdają się temu przeczyć. Jak poinformował Jakub Kręcidło z “Przeglądu Sportowego, powołując się na kanał telewizyjny LaSexta, portugalski gwiazdor ma już dość swoich defensywnych obowiązków.
ALE PIERWSZY GOL JEDNAK DLA ATLETICO? KURS 2,75 W ETOTO
Zwykle dobrze poinformowany Josep Pedrerol stwierdził: – João uważa, że w swoim polu karnym przebywa częściej niż w szesnastce przeciwnika. A gdy już dotrze pod bramkę rywala, czuje się wykończony. Kupili go, by strzelał gole, ale mu na to nie pozwalają.
Jeśli Félix dopiero w połowie obecnego sezonu odkrył, że Atletico gra defensywny futbol, to nie świadczy najlepiej o jego spostrzegawczości.
Inna sprawa, że ten sezon dla madryckiego klubu jest wyjątkowo przeciętny. Na półmetku ligowych zmagań Los Colchoneros tracą wprawdzie tylko pięć punktów do Realu i Barcelony, zajmując trzecie miejsce w tabeli. Teoretycznie nie wygląda to źle, ale w praktyce podopieczni Simeone tak marnie nie prezentowali się naprawdę od dawna. 22 zdobyte gole w dziewiętnastu ligowych meczach to wyjątkowo nędzny dorobek, nawet jak na tę drużynę. Oczywiście Atletico nigdy nie konkurowało z “Królewskimi” i “Dumą Katalonii” pod względem strzelonych bramek, ale w swoim mistrzowskim sezonie 2013/14 madrytczycy trzymali jednak przyzwoitą średnią dwóch goli na mecz. W poprzednich rozgrywkach to było już tylko około półtorej bramki na mecz. Obecnie? 1,2. Słabizna.
W sumie 30 strzałów oddał w tym sezonie ligowym Felix. To siedemnasty wynik w La Lidze.
Pytanie zatem, czy to Félix jest ofiarą kiepskiej postawy całego zespołu, czy może drużyna cierpi, bo Portugalczyk nie gwarantuje jej wystarczająco dużo jakości? Prawda chyba leży pośrodku. Dwa gole w piętnastu ligowych występach to naprawdę bardzo, bardzo mało. Lecz w tak dysponowanym Atletico trudno strzelać regularnie, zwłaszcza – co tu dużo mówić – żółtodziobowi.
Trzeba jednak przyznać, że celnie prorokował Jose Mourinho: – On już się nie uwolni od odpowiedzialności, jaka wiąże się z kwotą, którą klub za niego zapłacił. To nie jest istotne, czy ma 18, 20 czy 28 lat. Znaczenie w tej chwili ma tylko jego talent i odpowiedzialność, którą musi udźwignąć. Ta odpowiedzialność spoczywa na całym klubie. Wydali tyle pieniędzy, że nie mają wyjścia – są skazani, by walczyć o triumf na dwóch frontach. Muszą walczyć i w La Liga, i w Champions League. Wcześniej nic takiego na tym klubie nie ciążyło. Teraz jest inaczej. Czas skończyć się asekurować i powiedzieć wprost: „To nasz czas. Jesteśmy tu, jesteśmy wielcy i gramy o zwycięstwo”.
[etoto league=”spa”]
Wydaje się, że na razie całe Atletico – nie tylko João Félix – sobie z tą nową sytuacją nie radzi.
– Teraz widzę, jak szczęśliwy byłem w Benfice – powiedział Portugalczyk w wywiadzie dla Benfica Play. Może to tylko kurtuazja, ale bardzo możliwe, że jednak szczera tęsknota za boiskową swobodą, jaką ofensywnemu piłkarzowi oferuje liga portugalska.
– Każdy zawodnik ma inną mentalność i każdy potrzebuje czasu, żeby przyzwyczaić się do gry w nowym klubie. Niektórym przychodzi do szybciej, innym dłużej – tłumaczył Simeone, dopytywany o rozczarowującą formę dwudziestoletniego Portugalczyka. – Nowi piłkarze Atletico – poza talentem – potrzebują poświęcenia. Naszą drogą do sukcesu jest sprawianie, by wszyscy zawodnicy doświadczali gry w Atletico emocjonalnie, by czuli entuzjazm związany z pobytem tutaj. Kiedy w sercu piłkarza pojawia się pragnienie gry dla naszego klubu, reszta przychodzi mu już naturalnie. Tak było w przypadku Stefana Savicia i Koke, gdy do nas trafiali. W ten sposób żyjemy tu futbolem od wielu lat.
Ten cytat właściwie mówi wszystko. Cholo jest chyba jedynym trenerem na świecie, który mógłby instalowanie w zespole tak kosztownej perełki jak Félix zrównać z wprowadzaniem do drużyny twardego, czarnogórskiego stopera, Stefana Savicia. Ale tak to właśnie w Atletico wygląda. Liczy się klub, liczy się długofalowa filozofia, liczy się sprawdzony na przestrzeni lat system. Osobiste ambicje poszczególnych gwiazd muszą odejść na drugi plan, w przeciwnym wypadku dochodzi do rozstania.
A jeśli Félix tego nie zaakceptuje? Cóż – wówczas Portugalczyk stanie się bohaterem kolejnego transferowego hitu, bo zmieni otoczenie.
fot. NewsPix.pl