Reklama

Jak ginęli giganci? Wspominamy siedem wielkich sensacji w Pucharze Anglii

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

05 stycznia 2020, 12:58 • 10 min czytania 0 komentarzy

„Zabójcy gigantów” – tak angielskie media zwykły nazywać nisko notowane zespoły, które w sensacyjnych okolicznościach eliminują z rozgrywek FA Cup rywala z Premier League. Dzisiaj o nadanie tego miana powalczy niepozorna ekipa AFC Fylde. Czyli drużyna na co dzień grająca w Vanarama National League, na piątym poziomie rozgrywek. Klub wywodzący się z miasteczka Wesham – liczącego, optymistycznie licząc, pięć tysięcy mieszkańców – spróbuje zaskoczyć Sheffield United, rewelację sezonu w angielskiej ekstraklasie. O sukces będzie trudno, bo The Coasters zmierzą się z potężniejszymi przeciwnikami na ich terenie, ale nie takie historie pamięta Puchar Anglii, stanowiący przecież najstarsze klubowe rozgrywki piłkarskie w Europie.

Jak ginęli giganci? Wspominamy siedem wielkich sensacji w Pucharze Anglii

Zanim zatem AFC Fylde poszuka niespodzianki na Bramall Lane, my przypominamy siedem wielkich sensacji, jakie wydarzyły się w najnowszej (i trochę dawniejszej) historii Pucharu Anglii. Wbrew pozorom, naprawdę sporo ich było. Nie zagłębialiśmy się dalej niż 1989 rok, a i tak moglibyśmy zestawienie znacznie rozszerzyć. No ale wybraliśmy te – naszym zdaniem – najciekawsze historie.

MANCHESTER UNITED 0:1 LEEDS UNITED

(trzecia runda Pucharu Anglii 2009/10)

Leeds United na początku XXI wieku należało do ścisłej czołówki Premier League i całkiem nieźle dokazywało również na europejskiej arenie, w 2001 roku kończąc rozgrywki Ligi Mistrzów dopiero na etapie półfinału. Ale dziewięć lat później z tamtej potężnej ekipy nic już nie zostało. „Pawie” trzeci sezon z rzędu spędzały w League One, czyli na trzecim poziomie rozgrywek, z niemałym mozołem gramoląc się z kryzysu finansowego, który kompletnie zdemolował klub z Elland Road. Największą gwiazdą Leeds był wtedy Jermaine Beckford. Napastnik, który trafił do klubu z amatorskiej drużyny Wealdstone, gdzie grę w piłkę nożną łączył z pracą na myjni samochodowej.

Reklama

Oczywiście Beckford nie był kompletnie niedzielnym graczem, piłkarskie szlify zbierał w akademii Chelsea, lecz w londyńskim klubie ostatecznie nie zdołał zagrzać sobie miejsca i musiał poszukać szczęścia na niższym poziomie rozgrywek.

Przenosiny do Leeds okazały się dla Anglika strzałem w dziesiątkę. Trochę czasu zajęło mu przebicie się do pierwszego zespołu, ale po spadku klubu do trzeciej ligi szybko stał się najlepszym strzelcem Leeds. Ostatecznie wprowadzając drużynę z powrotem do upragnionej Championship, na zaplecze angielskiej ekstraklasy. W sezonie 2009/10 Beckford zdobył w League One aż 25 goli, co pozwoliło „Pawiom” zagwarantować sobie promocję do wyższej klasy rozgrywkowej. Jednak bez wątpienia najbardziej pamiętnym trafieniem Beckforda pozostaje to, którym uraczył widownię zgromadzoną na Old Trafford w trzeciej rundzie Pucharu Anglii. Napastnik pokonał golkipera „Czerwonych Diabłów”, zapewniając Leeds awans do kolejnej rundy i odkurzając wspomnienie danej siły zespołu z Elland Road.

Tomasz Kuszczak dołożył swoją cegiełkę do tego niezapomnianego trafienia. Trochę wyszedł z linii, a trochę się zatrzymał. W efekcie odsłonił napastnikowi prawie całe światło bramki, a będący w świetnej dyspozycji Beckford się po prostu nie pomylił. Trzeba jednak podkreślić, że to nie był mecz z gatunku tych, gdzie jedna drużyna oddaje 50 strzałów na bramkę, a druga jeden i kończy się to jednobramkowym triumfem tych drugich. Leeds nie przeważało, ale pokazało kawał fajnej piłki. Choć już w kolejnej rundzie pożegnało się z turniejem.

DERBY COUNTY WYELIMINUJE CRYSTAL PALACE Z PUCHARU ANGLII? KURS: 4.65 W ETOTO!

Reklama

SHREWSBURY TOWN 2:1 EVERTON FC

(trzecia runda Pucharu Anglii 2002/03)

Niespełna osiem tysięcy widzów przybyło na nieistniejący już stadion Gay Meadow, żeby obejrzeć konfrontację czwartoligowej ekipy Shrewsbury Town z ekstraklasowym Evertonem. Spotkanie zakończyło się sensacyjnym zwycięstwem gospodarzy 2:1. Obie bramki dla The Shrews zdobył Nigel Jemson, trafienie na wagę awansu do kolejnej fazy Pucharu Anglii notując w 88 minucie gry.

Spotkanie zawierało w sobie mnóstwo smaczków. Szkoleniowcem czwartoligowego klubu był bowiem Kevin Ratcliffe – legenda Evertonu, gwiazda angielskiej ekstraklasy w latach osiemdziesiątych. Poza tym, w samym zespole grało też kilku zawodników, którzy nie przebili się jako młodzieżowcy w klubach z Merseyside i musieli poszukać szczęścia na niższym poziomie rozgrywek. Jak gdyby mało było tych nitek łączących oba kluby, to również manager Evertonu, David Moyes, miał coś wspólnego z Shrewsbury. Spędził tam trzy lata swojej niezbyt imponującej piłkarskiej kariery. Powrót na stare śmieci kompletnie się jednak Szkotowi nie powiódł.

– Ian Woan dograł mi decydujące podanie – ekscytował się po końcowym gwizdku Jemson, bohater spotkania. – Cały dzień mu powtarzałem, żeby szukał mnie na krótszym słupku. Już w pierwszej połowie dograł mi jedną dobrą piłkę, ale Richard Wright zanotował fenomenalną interwencję. Cudowne uczucie, zdobyć dwa gole przeciwko jednej z najlepszych drużyn Premiership. Mamy tutaj kilku świetnych, młodych chłopaków. Jeżeli będą się dalej rozwijać i słuchać starszych kolegów, może jeszcze sprawimy kilka niespodzianek.

Cóż – pobożne życzenia. W czwartej rundzie Shrewsbury zostało sprane 0:4 przez londyńską Chelsea. Na dodatek klub spadł do piątej ligi.

EVERTON WYGRA PUCHAROWE DERBY MERSEYSIDE? KURS: 3.30 W ETOTO!

CHELSEA FC 2:4 BRADFORD CITY

(czwarta runda Pucharu Anglii 2014/15)

Skoro już o Chelsea mowa, warto przypomnieć jej wpadkę sprzed pięciu lat. Londyńczycy w czwartej rundzie FA Cup trafili wtedy na niepozorną ekipę Bradford. Jeszcze w latach dziewięćdziesiątych The Bantams szwendali się nawet w okolicach Premier League, ale w bieżącym stuleciu klub zdecydowanie podupadł i w swoim najgorszym momencie zleciał nawet do czwartej ligi. W sezonie 2014/15 Bradford występowało natomiast w League One. Z kolei dowodzona przez Jose Mourinho Chelsea zmierzała w stronę mistrzostwa Anglii, liderując w angielskiej ekstraklasie praktycznie przez cały sezon.

Jednak w Pucharze Anglii krnąbrnego Portugalczyka i jego podopiecznych spotkał bardzo zimny prysznic.

Już nawet nie chodzi o to, że The Blues na Stamford Bridge przegrali. Jako się rzekło – czasem bywa tak, że faworyt jakoś nie potrafi się wstrzelić, a przeciwnik ładuje jednego gola, stawia autobus w bramce i wywozi korzystny rezultat. Kto jak kto, ale Mourinho coś wie o takiej strategii. Tymczasem Bradford na oczach 40 tysięcy kibiców władowało Petrowi Cechowi cztery sztuki, choć gospodarze prowadzili już 2:0.

Na boisku pojawili się tamtego dnia Drogba, Cech, Hazard, Salah, Azpilicueta, Cahill, Fabregas, Willian… Gwiazdy angielskiej piłki. W niektórych przypadkach wypadałoby nawet powiedzieć: „legendy”. A tu taki klops.

Po końcowym gwizdku Robbie Fowler stwierdził, że Bradford to najwięksi „zabójcy gigantów” w dziejach Pucharu Anglii. W przeprowadzonej na gorąco ankiecie prawie 80% kibiców zgodziło się z tą opinią. Jose Mourinho po końcowym gwizdku zachował klasę – odwiedził szatnię rywali i osobiście pogratulował wszystkim trenerom i zawodnikom fantastycznego występu. Portugalczyk podkreślił na konferencji prasowej, że takie mecze świadczą o magii FA Cup. Ale swoich zawodników nie oszczędzał. – Ten wynik to hańba. Pełen szacunek dla naszych przeciwników, ale dla nas ten wynik to wstyd. Nie jestem sfrustrowany. Jestem po prostu zawstydzony.

The Bantams w kolejnej rundzie rozgrywek wykluczyli jeszcze z gry Sunderland, aż w końcu zostali zatrzymani przez Reading.

NOTTINGHAM FORREST POKONA DZIŚ CHELSEA? KURS: 7.75 W ETOTO!

NORWICH CITY 0:1 LUTON TOWN

(czwarta runda Pucharu Anglii 2012/13)

Norwich City oczywiście nie było w 2013 roku żadną potęgą angielskiego futbolu – ot, średniak z Premier League z paroma interesującymi średniakami w składzie. Niemniej, wciąż mówimy o ekstraklasowiczu z najbogatszej ligi na świecie. Tymczasem Luton Town do dwumeczu z „Kanarkami” przystępowało jako drużyna z ligi Football Conference Premier, stanowiącej piąty poziom angielskich rozgrywek. Prawdziwa przepaść. A jednak to goście sensacyjnie zatriumfowali na Carrow Road.

Bramkę na wagę zwycięstwa The Hatters ustrzelił w 80 minucie spotkania Scott Rendell. Napastnik, który nigdy nie zakręcił się nawet na zapleczu angielskiej ekstraklasy.

Brytyjska prasa sądziła, że tak kompromitująca porażka skończy się natychmiastową dymisją szkoleniowca Norwich, Chrisa Hughtona. Ale manager dostał szansę od władz klubu na zrehabilitowanie się i dokonał tego, z dużym spokojem utrzymując zespół w Premier League. Z kolei ekipa Luton w kolejnej rundzie Pucharu Anglii została już rozgromiona 0:3 przez Millwall. Spotkanie wzbudziło gigantyczne zainteresowanie z uwagi na burzliwą historię rywalizacji obu tych klubów. W 1985 roku starcie Luton z Millwall zakończyło się całkowitą demolką stadionu Kenilworth Road.

W 2013 roku żadnych burd na trybunach jednak nie było, ale The Hatters nie zdołali powtórzyć sukcesu z poprzedniej rundy.

CHARLTON UPORA SIĘ Z WEST BROMWICH ALBION? KURS: 4.75 W ETOTO!

BURNLEY FC 0:1 LINCOLN CITY

(piąta runda Pucharu Anglii 2016/17)

W sezonie 2016/17 ekipa Burnley była beniaminkiem Premier League. Podopieczni Seana Dyche’a rok później dorobili się nawet statusu rewelacji rozgrywek, ale pierwsze śliwki – jak to zwykle bywa – robaczywki. Walka o utrzymanie w elicie naprawdę nie była łatwa. Być może stąd olbrzymia wpadka The Clarets w piątej rundzie Pucharu Anglii. Drużyna z Turf Moor dała się na oczach 20 tysięcy kibiców zaskoczyć skazywanemu na porażkę Lincoln City. Czyli piątoligowcowi.

Drużyną Lincoln dowodził wtedy Danny Cowley, od niedawna manager Huddersfield. I naprawdę trudno się dziwić, że ten facet pracuje już na znacznie wyższym poziomie rozgrywek. W trzeciej rundzie FA Cup jego podopieczni odpalili za burtę Ipswich Town, ekipę występującą na co dzień w Championship. Na kolejnym etapie rozgrywek zespół Cowleya uporał się z Brightonem. Kolejnym drugoligowcem, który sezon 2016/17 zakończył awansem do Premier League. Wreszcie w piątej rundzie przyszła pora na ekstraklasowicza, czyli Burnley. Szalona przygoda pucharowa The Imps zakończyła się dopiero w ćwierćfinale rozgrywek, gdy przyjęli oni piątkę od Arsenalu. Różnica klas okazała się już zbyt znacząca.

Niewiele brakowało, a w 2017 roku doszłoby do jeden z najbardziej niesamowitych historii w dziejach Pucharu Anglii, ponieważ równolegle do Lincoln, świetnie radziła sobie również ekipa Sutton United. Do ćwierćfinałowej konfrontacji ekip z piątej ligi jednak nie doszło, „Kanonierzy” na to nie pozwolili i popsuli całą zabawę. Zresztą Arsenal ostatecznie zgarnął w tamtym sezonie trofeum.

GILLINGHAM ZWYCIĘŻY W PUCHARZE ANGLII Z WEST HAMEM? KURS: 5.40 W ETOTO!

WREXHAM FC 2:1 ARSENAL FC

(trzecia runda Pucharu Anglii 1991/92)

„Kanonierom” zdarzyła się jednak swego czasu wielka, pucharowa wpadka. W trzeciej rundzie FA Cup w 1992 roku Arsenal poległ bowiem w starciu z Wrexhamem, czyli ekipą z czwartej ligi. Walijski klub, który kilka lat temu zasłynął między innymi ściągnięciem w swoje szeregi Mathiasa Pogby, brata Paula, w 1976 roku zawędrował do ćwierćfinału Pucharu Zdobywców Pucharów, eliminując po drodze Stal Rzeszów. Czy to oznacza, że „Czerwone Smoki” mają w swoim dorobku triumf w FA Cup? Otóż nie. Po prostu wtedy reprezentowali Walię i to walijski puchar udało im się zgarnąć.

W 1992 roku szanse Wrexhamu z Arsenalem oceniano oczywiście jako żadne. „Kanonierzy” dopiero co zwyciężyli w First Division, byli po prostu zespołem o stokroć potężniejszym. A jednak – doszło do sensacji. Choć Alan Smith wyprowadził przyjezdnych na prowadzenie, gospodarze w cudownych okolicznościach odrobili straty, pakując mocarnym przeciwnikom dwa gole w 82. i 84. minucie spotkania.

Starcie było o tyle niezwykłe, że czwartoligowcy wystawili do gry drużynę złożoną z samych żółtodziobów, młodzieżowców. I ta ambitna ekipa poskromiła londyńczyków. George Graham, który dwa lata później powiódł „Kanonierów” do zwycięstwa w Pucharze Zdobywców Pucharów, określił tę wpadkę jako najgorszy dzień swojego piłkarskiego życia. Mickey Thomas, jeden z niewielu doświadczonych graczy w ekipie „Smoków”, przyznał natomiast ze współczuciem: – Żal mi ich. Sam byłem kiedyś topowym zawodnikiem i wiem jakie to uczucie, gdy pokonuje cię ktoś znacznie niżej notowany. Oni przystąpili do tego meczu mając wszystko do stracenia. I stracili to.

W czwartej rundzie Wrexham poległ w dwumeczu z West Hamem United.

MIDDLESBROUGH POKONA DZISIAJ TOTTENHAM? KURS: 5.25 W ETOTO!

SUTTON UNITED 2:1 COVENTRY CITY

(trzecia runda Pucharu Anglii 1988/90)

Chcieliśmy z wyszukiwaniem pucharowych sensacji zatrzymać się na 1990 roku, ale nie mogliśmy się powstrzymać przed wykonaniem jeszcze jednego, małego kroczku. Bo Sutton United pokonujące w 1989 roku Coventry City to historia warta szybkiego odświeżenia. Goście przyjechali na dość kameralny stadion Gander Green Lane jako ekstraklasowicz, wciąż mieli zresztą w pamięci swój triumf w Pucharze Anglii z 1987 roku, gdy w finale udało im się zwyciężyć nad Tottenhamem. Gospodarze grali natomiast w piątej lidze.

Ich skromne zwycięstwo 2:1 do dziś pozostaje przez wielu kibiców uznawane za największą sensację w historii Pucharu Anglii. Nawet biorąc pod uwagę, że w kolejnej rundzie drużyna Sutton poległa z Norwich City 0:8. A może właśnie tym bardziej dlatego. Ten zespół w teorii nie miał naprawdę żadnych piłkarskich argumentów, żeby pokonać Coventry.

Aż się morda cieszy, obserwując ten klimacik na trybunach.

Choć Barrie Williams, szkoleniowiec gospodarzy, był po prostu niepocieszony. Ponoć z okazji przyjazdu znamienitego rywala kupił sobie nowy sweter, który nadawał się tylko do wyrzucenia po tym, jak ubłoceni piłkarze najpierw wyściskali swojego szkoleniowca, a potem od stóp do głów oblali go szampanem.

AFC FYLDE PRZEJDZIE DO LEGENDY DZIĘKI ZWYCIĘSTWU NAD SHEFFIELD? KURS: 15.00 W ETOTO!

etoto

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Anglia

Komentarze

0 komentarzy

Loading...