Reklama

Nie jest łatwo wejść w buty legendy…

redakcja

Autor:redakcja

29 listopada 2019, 12:46 • 4 min czytania 0 komentarzy

Może we współczesnym futbolu już się tak nie da? Może po prostu nie ma takiej możliwości, by trener stworzył dynastię jak Arsene Wenger czy sir Alex Ferguson? Los ich następców w Arsenalu i Manchesterze United pokazuje jasno, że buty legend naprawdę nie są skrojone dla każdego szkoleniowca. Dziś Unai Emery przestał być szefem Arsenalu, władze londyńskiego klubu nie wytrzymały po kolejnym rozczarowującym wyniku – tym razem domowej porażce z Eintrachtem Frankfurt. 

Nie jest łatwo wejść w buty legendy…

Można powiedzieć: trafił na zły czas. Trafił na moment, gdy w Premier League w pełni objawiła się potęga Manchesteru City Pepa Guardioli oraz Liverpoolu Juergena Kloppa. Trafił na czas, gdy w zenicie znajdował się budowany latami projekt Tottenhamu Mauricio Pochettino. Trafił do Arsenalu, który już u schyłkowego Wengera miał coraz większe problemy z nadążaniem za resztą ligi. Znamienne zresztą, że w przeciwieństwie do sir Alexa Fergusona, Francuz nie odchodził jako człowiek na szczycie, ale po prostu – legenda, która coraz częściej stanowiła karykaturę samego siebie sprzed lat. Zresztą, sam Wenger przyznawał potem – to był jego błąd, pozostawać wiernym Arsenalowi przez ponad dwie dekady. Ciągnął tę przygodę za długo.

Tymczasem Emery zamiast dwóch dekad dostał niecałe dwa lata, a i tak niektórym wydaje się, że to trochę za dużo.

Przede wszystkim z uwagi na aktywność na rynku transferowym. Arsenal w dwa sezony wydał jakieś 230 milionów euro, w teorii znajdując balans pomiędzy już wtedy bardzo silną ofensywą z Aubameyangiem czy Lacazettem, a wzmocnioną (no, tutaj można się zastanowić nad zastosowaniem cudzysłowu) za sprawą Luiza czy Sokratisa obroną. Emery, którego największym wyzwaniem w Paryżu było zapanowanie nad rozbuchanym ego dream teamu kilkunastu gwiazd, w Arsenalu miał się skupić na tym, co najlepiej wychodziło mu jeszcze w Seviili – złożeniu silnej drużyny z piłkarzy może i spoza okładek celebryckich czasopism, za to z wielkim potencjałem. Stąd właśnie Lucas Torreira. Stąd Matteo Guendouzi. Stąd Pepe, Tierney i wypożyczenie samego Daniego Ceballosa, jednego z najbardziej pożądanych zawodników młodego pokolenia.

Reklama

I tak sobie wszyscy czekaliśmy, aż ten potencjał zacznie eksplodować.

KURSY ETOTO NA NIEDZIELNE STARCIE NORWICH – ARSENAL: 1 – 4.05; X – 4.35; 2 – 1.80

Nie można napisać, że Emery wcale nie miał momentów. Miał – 14 meczów bez porażki w ubiegłym sezonie, w tym seria 7 zwycięstw. Finał Ligi Europy, po przeskoczeniu w drodze Napoli czy Valencii. Ale przede wszystkim miał wtopy. Nie udało mu się awansować do Ligi Mistrzów, to jest z pewnością ta największa, zwłaszcza, że różnice w tabeli między TOP 4 a pościgiem Manchesteru United i Arsenalu wcale nie były jakieś ogromne. Ale co gorsza – nie udało mu się stworzyć choćby nadziei na to, że ta drużyna ma szansę rywalizować z najlepszymi.

Spoglądamy sobie na skład Kanonierów z ostatnich meczów, skład budowany za ogromne pieniądze, które wydano między innymi na Nicolasa Pepe (3 gole i 4 asysty w 16 meczach). Chambers, Sokratis, David Luiz i Kolasinac to może być super ekipa na wyjście na kręgle, zwłaszcza, że gdy zrobi się gorąco – Kolasinac wszystkich wybroni. Ale czy to jest linia, które może walczyć o TOP 4 w Anglii? Swoją drogą – jakże boleśnie zmieniły się cele Arsenalu. Kiedyś przecież londyńczycy wręcz wściekali się o zajmowanie wiecznie czwartego miejsca, o ten szyderczy przydomek 4rsenal. Teraz nikt by raczej czwarty miejscem nie pogardził, bo Emery zostawia klub na ósmej pozycji, z ośmioma punktami straty do czwartej Chelsea.

Unai nie zbudował prawie nic. Nie ma wielkich gwiazd przerastających ligę o dwie długości, bo takiej pozycji nie mają ani Aubameyang, ani Lacazette. Nie ma żadnego monolitu w grze obronnej. Momentami na boisko wychodzą 20-letni Guendouzi i 18-letni Saka, po czym wcale nie ma pewności, kto w tej drużynie jest doświadczonym motorem napędowym, a kto młodziutkim uzupełnieniem do ogrywania.

Emery po prostu przegrał z Arsenalem, tak jak wcześniej przegrał z PSG. Trochę przypomina nam Grzegorza Krychowiaka, który po genialnej Sevilli odbił się od mistrza Francji oraz ligi angielskiej, pokazując, że pewne projekty i zjawiska nie są powtarzalne. Tamtą Sevillę stworzyli po trochu utalentowany dyrektor sportowy, porządny szkoleniowiec oraz gromada piłkarzy grających na miarę swojego potencjału, a czasem może nawet powyżej własnych możliwości. Gdy ekipa rozjechała się po świecie, żaden z jej budowniczych nie powtórzył już swoich sukcesów, mimo w teorii o wiele lepszych warunków wokół siebie.

Reklama

Jak kończył Emery? Od połowy października wygrał jeden z 9 meczów, z Vitorią Guimaraes w Lidze Europy. Poza tym remis w rewanżu z Vitorią, porażka z Eintrachtem, w lidze 3 remisy i 2 porażki, po drodze przegrana w EFL Cup z Liverpoolem.

Na razie zastąpi go Freddie Ljungberg, dotychczasowy asystent. Patrząc na Krychowiaka, Emery’emu zalecamy poszukać fuchy w Rosji. A Arsenalowi… Cóż, życzymy powodzenia. Ten klub ma wszystko, by pójść w ślady Milanu i rozgościć się w salonie z przebrzmiałymi legendami.

PAMIĘTAJCIE O PROMOCJACH W ETOTO!

[etoto league=”eng”]

fot. FotoPyk

Najnowsze

Anglia

Anglia

Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Arek Dobruchowski
2
Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...