Konto na Twitterze „Chelsea Loan Army” ma 19 tysięcy obserwujących, którzy wiernie kibicują każdemu, spośród wypożyczonych z Chelsea zawodników – niektórzy twierdzą, że jest ich tylu, ilu obserwujących na tym koncie. Jednym z najdłuższych tekstów na portalu Planet Football jest monumentalne dzieło sprzed kilkunastu miesięcy – autorzy zestawili osiągnięcia i postępy wszystkich 48 wypożyczonych z Chelsea piłkarzy. Zawodnicy, którzy podpisywali kontrakty z londyńskim klubem, a następnie rozjeżdżali się po całym świecie zapracowali niemal na miano internetowego mema.
A teraz zaczęli dla odmiany pracować na ligowe punkty.
Przyznajmy na wstępie wprost: Chelsea Romana Abramowicza to nie jest klub, którego ofertę możesz zostawić na poczcie w postaci nieodebranego awizo. Nie, to raczej taka firma, od której telefon jest jak wygrany los na loterii. Kto z młodych piłkarzy z całej Europy nie chciałby grać w takim klubie? Kto nie chciałby zarabiać u takiego pracodawcy? Kto nie chciałby się znaleźć o dwa kroki od Franka Lamparda, o trzy kroki od N’Golo Kante, o pół kroku od kontraktu, który ustawia cię na długie lata spokojnego życia?
O tym, jaką pozycję negocjacyjną ma Chelsea z całą swoją marką, opinią i zapleczem, wiedzą wszyscy. Ci, którzy podpisują swoje pierwsze kontrakty właśnie na Stamford Bridge, ale i ci, którzy owe kontrakty konstruują. Londyńczycy od lat w bardzo przemyślany, wręcz planowy sposób, utrzymują armię piłkarzy, którzy w teorii są im kompletnie zbędni. Przynoszą jednak zyski poprzez kolejne wypożyczenia, a następnie transfery – choćby i tak egzotyczne, jak Kennetha Omeruo.
PODWYŻSZONE KURSY NA MECZ DNIA: MANCHESTER CITY – CHELSEA W ETOTO!
Chłopak był wypożyczany do ADO Den Haag, Middlesbrough, Kasmipasy, Alanyasporu i Leganes. Ten ostatni klub kupił go za 5 milionów euro.
W teorii frytki, w praktyce? Przy 50 wypożyczonych, którzy pracują w taki sposób, całość można określić mianem farmy złota.
Od sezonu 2015/16 Chelsea wypożyczała piłkarzy już 220 razy, choć nie wykluczamy, że ktoś mógł się sieknąć w obliczeniach – niektórzy piłkarze byli przecież wypożyczani po kilka razy, osobno w letnim i zimowym okienku transferowym. Według Wiki i naszych niezawodnych kalkulatorów, kształtuje się to mniej więcej w ten sposób:
2015/16 – 44 wypożyczenia
2016/17 – 49 wypożyczeń
2017/18 – 44 wypożyczenia
2018/19 – 55 wypożyczeń
2019/20 – 28 wypożyczeń
Wrażenie robią jednak dopiero nazwiska na tych listach, wraz z ich kompletnym życiorysem. Naprawdę, to jest jak pchli targ w jakiejś zakazanej dzielnicy któregoś z polskich przemysłowych miast. Możesz znaleźć cartridge do gry telewizyjnej z 1995 roku, komplet garnków, sfałszowany paszport oraz amunicję do karabinu maszynowego. Są tutaj gwiazdy, na których w Chelsea się nie poznano: weźmy na przykład Salaha, wypożyczanego najpierw do Fiorentiny, następnie do Romy. A, albo Bertrand Traore, wybrany do najlepszej jedenastki Ligi Europy w sezonie 2016/17. Z Chelsea był wypożyczony do Vitesse i Ajaksu, a potem opędzlowany za 10 milionów euro do Lyonu. Świetną historię napisał Nathan Ake, który najpierw był wypożyczany do Reading, Watfordu i Bournemouth, by w końcu ci ostatni kupili go za ponad 20 baniek.
Takie przykłady można mnożyć i mnożyć, bo przecież przy 220 transakcjach musiały się trafić transfery właściwie z każdej kategorii. Totalny niewypał? Hm, może Marko Marin? Wypożyczony do Sevilli, Fiorentiny, Anderlechtu i wreszcie Trabzonsporu, odszedł do Olympiakosu, skąd trafił do Crvenej Zvezdy. Właściwie same nazwy wystarczą, by wyrysować sobie w wyobraźni drabinę, po której Marko schodził sezon po sezonie. O, albo lepszy przykład! Matej Delac! Sprawdźcie sami tę szaloną karierę:
Brakowało w tych wszystkich wypożyczeniach praktycznie tylko jednego modelu historii, który w teorii wydawałby się najbardziej oczywisty. Mieliśmy gwiazdy, które wypożyczano a następnie sprzedawano do innych klubów. Mieliśmy wieczne talenty, które wędrowały po Europie, by wreszcie zakotwiczyć w Championship, albo w swoich macierzystych ligach. Mieliśmy niewypały, które schodziły co sezon coraz niżej, mieliśmy wojowników, którzy odchodzili z Chelsea, by potem mozolnie gramolić się na jej poziom i udowodnić przydatność już w innych barwach.
Ale praktycznie nie było młodzieży, która przeszłaby przez te wszystkie wojaże, a następnie po prostu wywalczyła sobie miejsce w pierwszym składzie dorosłego zespołu. Rozmawialiśmy zresztą o tym z Marcinem Bułką, obecnie bramkarzem PSG, wcześniej zakontraktowanym przez Chelsea. Dlaczego odszedł? Wśród wielu powodów wymienia los żołnierzy Armii Wypożyczonych.
– Zniechęcała mnie trochę sytuacja innych wypożyczonych – co roku wyjeżdżało mnóstwo ludzi, a finalnie nikt nie dostawał po powrocie szansy w drużynie – zwierzał się nam w piątkowym wywiadzie.
I faktycznie, zerknęliśmy sobie na najważniejsze mecze Chelsea w ostatnich latach – finał Ligi Europy w sezonie 2018/19 oraz finał Pucharu Anglii rok wcześniej.
CHELSEA NA ZERO Z PRZODU? KURS 2,80 W ETOTO!
Z piłkarzy, którzy wybiegli w tamtych meczach na boisko, tylko trzech można zaliczyć jako członków Armii. Thibault Courtois zanim stanął między słupkami londyńskiej bramki spędził trochę czasu w Atletico Madryt, ale trzeba zaznaczyć – to nie jest w żadnym wypadku typowy „wypożyczeniec” z Chelsea. Miał jedno, stałe, wieloletnie miejsce pracy, w którym szlifował umiejętności, by w końcu wrócić do Chelsea. Podobnie było z Andersem Christensenem, który dwa lata spędził w Borussii Moenchengladbach. Takim klasycznym żołnierzem Loan Army był jedynie Victor Moses, który zanim wystąpił w finale Pucharu Anglii w barwach Chelsea, ogrywał się w Liverpoolu, Stoke City oraz West Hamie United. Ach, no i teraz jest w Fenerbahce, naturalnie na wypożyczeniu.
Pozostali piłkarze w tych kluczowych meczach? Zazwyczaj gwiazdy ściągnięte za grube miliony, od razu wskakujące do wyjściowej jedenastki. Chelsea w teorii „wychowywała” sobie bramkarzy pokroju Bułki czy tego nieszczęsnego Delaca, ale w praktyce – gdy przyszło co do czego po prostu wyłożyła hajs na Kepę i nie przejmowała się losem żadnego z wypożyczonych bramkarzy, czekających na swoją szansę. Podobnie było w każdej formacji, gdzie zamiast szansy dla tych podróżujących od klubu do klubu robiono miejsce dla najświeższych nabytków – by wymienić choćby Rudigera, Jorginho czy N’Golo Kante.
– Ale to się zaczyna zmieniać – pocieszył młodych zawodników Chlesea Marcin Bułka we wspomnianej rozmowie, a nam nie pozostaje nic innego, jak się z nim zgodzić.
Na ostatni mecz z Crystal Palace w wyjściowej jedenastce znalazło się czterech piłkarzy, którzy odbębnili część swojej londyńskiej kariery na wypożyczeniach, z ławki wszedł piąty oraz dwóch wychowanków, którzy jeszcze parę lat temu z pewnością byliby w tym sezonie na liście wypożyczonych. Najlepszym strzelcem londyńczyków jest Tammy Abraham (trzy wypożyczenia w karierze), drugim najlepszym – Christian Pulisic (jedno wypożyczenie), trzecim: Mason Mount (dwa wypożyczenia).
Frank Lampard? Financial Fair Play? Roman Abramowicz i jego problemy z brytyjską wizą? Zakaz transferowy?
Być może te trzy pierwsze przyczyny, połączone tą nadrzędną w postaci zakazu transferowego?
Jakkolwiek tłumaczyć zwrot w kierunku Loan Army – ten zwrot okazał się najlepszym, co mogło spotkać Chelsea w sezonie 2019/20. Ubiegły sezon był fatalny przede wszystkim pod względem wizerunku, zwłaszcza na finiszu. Maurizio Sarri miał zmienić Chelsea, tymczasem zmienił miejsce pracy. Eden Hazard z niebieską krwią poleciał do Madrytu, by zamienić ją na królewską, błękitną. Zamiast pogoni za Manchesterem City i Liverpoolem, była konieczność kolejnej przebudowy, tym trudniejszej, że bez możliwości ściągania nowych piłkarzy za dziesiątki milionów funtów.
TAMMY ABRAHAM Z KOLEJNYM GOLEM? KURS 2,70 U NASZYCH KUMPLI Z ETOTO!
Postawiono szereg prostych trików, które przerabiał m.in. Lech Poznań. Po pierwsze – klubowa legenda na front. Postawiono na Franka Lamparda, pierwszego angielskiego szefa w klubie od wielu sezonów. Wiadomo, dajemy na szyld: „wracamy do korzeni”, od razu kupujemy tym samym jakieś 2 miesiące kibicowskiej cierpliwości. Po drugie – stawiamy na młodych! Naszych! Swoich! Anglików! To dobrze wygląda w mediach, to daje wygodne usprawiedliwienia. Może i przegraliśmy mecz, albo dwa, ale pomyślcie – nasi młodzi piłkarze są bogatsi o 180 minut doświadczeń, które mogą się okazać w przyszłości bezcenne. Po trzecie – dajemy szansę tym, którzy do tej pory błąkali się po Europie. Wykorzystujemy naszą Loan Army.
Wydawało się, że te ruchy to po prostu przygotowanie wygodnych wymówek pod niepowodzenia sportowe. Serio, oczami wyobraźni widzieliśmy Ivana Djurdjevicia wrzuconego do prowadzenia poznańskiej młodzieży w geście rozpaczy Piotra Rutkowskiego. Skoro nic nie wypaliło, to spróbujmy ruchów, które przynajmniej kupią serca kibiców.
Początek był zgodny z założeniami – Chelsea dostała miękko w czapę 0:4 z Manchesterem United, przegrała Superpuchar z Liverpoolem, zremisowała u siebie z Leicester i Sheffield United. Już puszczano do publikacji przygotowane o wiele wcześniej wywiady o tym, że „potrzeba czasu” i „młodzież płaci frycowe”, aż tu nagle – buch. Od rozjechania 7:1 Grimsby w EFL Cup, Chelsea zanotowała serię 8 zwycięstw w 10 meczach – a był w tej grupie też szalony remis 4:4 z Ajaksem. Główni aktorzy w tych widowiskach?
Armia Wypożyczonych dostarczyła w tym sezonie do pierwszego składu wspomnianych Tammy’ego Abrahama, Masona Mounta i Christiana Pulisicia, ale również Kurta Zoumę, Michy’ego Batshuayi czy Fikayo Tomoriego. Każdy z nich wziął udział w tym sezonie już w ponad 10 meczach. O dorobku strzeleckim wspominaliśmy wcześniej, ale trzeba też dodać, że ta cała ekipa po prostu fajnie radzi sobie z grą w piłkę. Co ciekawe – tak obszerny udział wypożyczonych w obecnej Chelsea nie sprawił wcale, że armia jakoś utraciła na jakości. W końcu przed dzisiejszym meczem z Manchesterem City jedynym zawodnikiem The Blues, który pokonał w tym sezonie bramkarza Citizens jest… Mario Pasalić. Wypożyczony do Atalanty Bergamo, w barwach której trafił na wagę remisu w Lidze Mistrzów.
[etoto league=”eng”]
Izzy Brown, kolejny z wypożyczonych, wypowiadała się ostatnio dla goal.com.
– Jesteśmy z Tammym i Fikayo bliskimi przyjaciółmi, dorastaliśmy razem, jesteśmy z rocznika 1997, graliśmy razem w reprezentacji – mówił zawodnik wypożyczony do Brighton. – Wspaniale widzieć, że Chelsea, o której mówiło się, że nie potrafi wykorzystywać młodych piłkarzy, teraz z Lampardem za sterami wprowadza tych piłkarzy, gra dobrze i wygrywa mecze. Nie możesz podważyć, że ci piłkarze są gotowi na wyzwania, skoro wychodzą każdego dnia i dobrze się spisują.
Choć wydawało się to praktycznie niemożliwe, do dzisiejszego meczu przeciw Pepowi Guardioli Frank Lampard podchodzi jako wódz zespołu pozostającego w tabeli wyżej. Chelsea zebrała o 1 punkt więcej od rywali, choć przecież nastroje po pierwszej kolejce były biegunowo różne. Manchester City zaczął od oklepania West Hamu 5:0, Chelsea od porażki 0:4 na Old Trafford. Dziś? Bukmacherzy skazują Chelsea na pożarcie, ale przecież Tammy Abraham był skazywany na wielokrotne wypożyczenia zanim stał się jedną z najlepszych strzelb ligi angielskiej.
Jedno jest pewne: wizerunkowo Chelsea już ten sezon wygrywa.
Fot.Newspix