Pogoń Szczecin bywa krytykowana za styl gry, a właściwie jego brak. Słusznie gani się zespół Kosty Runjaicia za seryjnie marnowane okazje do wskoczenia na fotel lidera, a może nawet wypracowania przewagi nad peletonem. Trudno nie odnieść wrażenia, że paru piłkarzy gra zdecydowanie poniżej potencjału. A i tak “Portowcy” są na trzecim miejscu, mają 6 punktów więcej niż Lech Poznań, a w dodatku wydają się graczem, który dopiero rozkłada żetony na stole.
To, co bowiem w Szczecinie najistotniejsze, dzieje się mimo wszystko poza murawą. Biorąc pod uwagę ciągłość wizji oraz pewną konsekwencję w działaniach, można się pokusić o tezę, że Pogoń w dość niezłym tempie odrabia organizacyjne straty, jakie miała parę lat temu w zestawieniu z bogatszymi klubami z Lubina i Poznania.
Na tej ścianie, gdzie w teorii wszystko już było rozdane – północ bierze Lech, południe Zagłębie – zaczyna wyrastać trzeci wielki projekt z piłką młodzieżową w samym centrum zamieszania.
Prowokacyjnie pytamy: czy Pogoń Szczecin ma szansę stać się nowym Lechem Poznań? Jest kilka powodów, by sądzić, że znajduje się na dobrej ścieżce.
WYRABIANIE MARKI
Kto wie, być może najistotniejszy element przy wyborze nowego klubu dla młodego, utalentowanego człowieka? Nic w końcu nie przemawia tak, jak tzw. “success story”, opowiedziana przez starszego kolegę, który szedł dokładnie tą samą drogą. W Lechu tutaj sprawa jest jasna – dzieciak wchodzi do budynku akademii i podziwia zdjęcia Linettego, Bednarka, Kownackiego czy nawet Roberta Gumnego. W Pogoni Szczecin to dopiero pierwsze kroki, ale z klubu do mocniejszych lig już wysmyknęli Sebastian Walukiewicz i Jakub Piotrowski. Działać może przykład Kamila Wojtkowskiego, który właśnie w barwach Portowców wpadł w oko Red Bullowi, ale chyba najwyraźniejsze i dobitniejsze są postacie z obecnej kadry Pogoni.
Minuty dostaje już kreowany na największy talent od wielu lat Kacper Kozłowski, a regularnie grają Kowalczyk, Matynia czy Listkowski. Oczywiście, to nie jest bajka, zwłaszcza sytuacja tego ostatniego pokazuje, że gra w klubie, w którym kończyło się wiek juniora to niekoniecznie droga usłana różami. Nie da się jednak ukryć, że ostatnie lata jasno pokazują: jesteś dobry, trafiasz do Pogoni? Nie ma problemu, dostaniesz swoje szanse w pierwszym zespole.
Szczecinianie opracowali nawet specjalny program doszkalania dla najzdolniejszych, którzy trenują w bardzo małych grupach pod opieką wszystkich trenerów. Jak zachwalał Dariusz Adamczuk, dyrektor sportowy i szef akademii, dzięki temu ci, którzy najlepiej rokują, są z miejsca bardzo blisko dorosłej, profesjonalnej piłki. Przez program nazywany “Pogoń Future” przeszedł m.in. Sebastian Kowalczyk.
Czy Pogoń może konkurować z Lechem pod względem renomy? Nie, nie ma mowy. Na pojedyncze strzały pokroju Walukiewicza i Piotrowskiego, Lech ma kilkanaście mocniejszych odpowiedzi. Na Kowalczyka czy Kozłowskiego w składzie, poznaniacy mogą odpowiedzieć niemal całą jedenastką złożoną z młodych piłkarzy, którzy dostali w tym sezonie szansę na boisku. Ale nie ma wątpliwości, że Pogoń zmniejsza dystans z każdym udanym występem swoich młodszych piłkarzy.
SKAUTING, RÓWNIEŻ MŁODZIEŻOWY
To system naczyń połączonych, nie ma wątpliwości, ale Pogoń zaczyna uchodzić za klub z okiem do piłkarzy. 16-letniego Listkowskiego zwinęli z Rypina i od razu wepchnęli do seniorskiej piłki w barwach rezerw. Kozłowski też został wyjęty w bardzo młodym wieku z Koszalina, po Walukiewicza trzeba było pojechać do Warszawy, Jakub Piotrowski zaczynał w Bydgoszczy. Pogoń zaczyna mieć to, z czego słyną duże kluby – poza szeregiem wychowanków wyciągniętych z podwórek Szczecina, rośnie spora grupa talentów sprowadzonych do portowego miasta w wieku gimnazjalnym. To często pokazuje skalę działania klubu. Jesteś biedny i krótkowzroczny, to ledwo stać cię na przeszukiwanie swojego województwa. Masz ambitne plany i kasę na ich realizację? Nie jest dla ciebie problemem wejść na teren działania innych ekstraklasowców, po czym zabrać do siebie utalentowanego dzieciaka.
A inna sprawa, że i ci urodzeni w Szczecinie dają radę – z bardziej znanych trzeba wymienić Grosickiego, Zwolińskiego czy Korta, pamiętając jednocześnie, że ze Szczecina pochodzą Lipski czy Starzyński.
Poza tym Pogoń ma jeszcze coś, czego aktualnie nie ma Lech. Zdarzają się jej udane transfery zagraniczne. Podczas gdy Lech taśmowo strzela w płot tymi wszystkimi Goutasami i Vujadinoviciami, Pogoń ściąga całkiem solidnych grajków, z których wymienić można choćby Kożulja, Podstawskiego czy nawet Spiridonovicia. Albo dobra, uderzymy z grubej rury. Lech i Pogoń całkiem niedawno szukały nowego bramkarza, nie?
No, i Pogoń ma Stipicę, a Lech van der Harta.
W ogóle oba kluby latem wymieniły cały trzon defensywy, bo bramkarza i dwóch stoperów. Lech skończył z trio van der Hart – Satka – Crnomarković, a Pogoń ze Stipicą, Zechem i Triantafyllopoulosem. O ile jeszcze Satka zdradza symptomy, że coś z niego może być, to takiego Crnomarkovicia obok Kostasa nie stawialibyśmy nawet podczas SKS-ów.
INFRASTRUKTURA
I to jest chyba najważniejszy aspekt. Pogoń Szczecin w bardzo szybkim tempie zasypuje przepaść, która przez lata utrzymywała się pomiędzy obiektami w Lubinie czy Poznaniu, a bazą szczecińskiego klubu. Obecnie Portowcy to już pełnoprawny członek tej nieformalnej Wielkiej Szóstki, a przecież oni dopiero się rozkręcają. Podczas Ligi od Kuźni wyglądali nieźle, 7 boisk, siłownia, laboratorium. Teraz jednak to już prawdziwa ekspansja.
Razem ze stadionem powstaje Centrum Szkolenia Młodzieży, w kosztach partycypuje również Ministerstwo Sportu. To ma być naprawdę potężny projekt – wielki budynek klubowy, murawy, sztuczne, hybrydowe, naturalne, wszystko oświetlone, siłownia, gabinety odnowy biologicznej… Pełen serwis, a wszystko w sąsiedztwie stadionu. Już sam plan rozbudowy obiektu, w którym zawarto całą bazę treningową robił wrażenie. Ale szczecińskie ptaszki ćwierkają, że Pogoń ma apetyt na więcej i w przeciągu 3-4 lat ma powstać jeszcze jeden ośrodek treningowy, już bardziej na obrzeżach miasta. Pogoń dąży w kierunku wykorzystywania pozycji hegemona, który najbliższy poważny klub ma 250 kilometrów dalej. A skoro tak – czemu ograniczać się liczbą grup młodzieżowych czy zespołów w klubie. Dariusz Adamczuk tłumaczył nam tak:
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będziemy mieli budynek z 14 szatniami, odnową biologiczną, siłownią i pięcioma boiskami – w tym jednym sztucznym z balonem. Będziemy mieć wszystko, czego potrzeba do szkolenia młodzieży. W tej chwili mamy cztery szatnie. Wstyd się przyznać, ale gdy robimy turniej, to drużyny przebierają się w hotelach, bo nie mamy możliwości ich podjąć. Mówimy o Ekstraklasie, największym poziomie rozgrywkowym. Nie winię ani miasta, ani klubu – takie są warunki i musimy sobie z nimi radzić. Jedno boisko będzie podgrzewane, przeznaczone zostanie dla drużyny rezerw i CLJ. Kolejne trzy boiska obok wszystkie podświetlone. Przy takiej pogodzie spokojnie do grudnia będziemy mogli trenować, a na tym podgrzewanym przez cały rok będą trwały pełne jednostki treningowe od 7 do 20. Balon będzie wygodny dla rodziców – teraz od września do listopada robimy jeden grafik, od listopada do marca drugi.
Tak, Lech też nie stoi w miejscu, teraz na przykład ma dostawiać u siebie specjalny symulator piłkarski, z którego korzysta m.in. Bayern Monachium. Ale Pogoń parę lat temu, z tą wysłużoną Paprikaną, oraz Pogoń w 2021 czy 2022 roku, to będą dwa różne kluby. Infrastrukturalny skok w inny wymiar, tak jeśli chodzi o seniorów i ich stadion, jak i o tereny dla piłki młodzieżowej.
WYNIKI
Nie ma co się oszukiwać. Duopol już praktycznie nie istnieje. Choć Legia i Lech stworzyły przez parę lat pozory totalnego odjazdu reszcie peletonu, dziś po dawnej przewadze zostały strzępki rankingów oraz kilka medali w gablotach. Mistrzostwo dla Piasta Gliwice to jedna sprawa, druga: rozmienienie się na drobne obu polskich gigantów. Seryjne odpadanie z europejskich pucharów przed fazą grupową w przypadku Legii oraz w ogóle z europejskich pucharów w przypadku Lecha, do tego coraz słabsze transfery, coraz większy dystans do tej wyśnionej półki z mistrzami Czech czy Chorwacji. Drużyny z Poznania i Warszawy wtopiły się w przeciętność Ekstraklasy, wobec czego dziś o wiele łatwiej je naśladować. Bo właściwie co ma dzisiaj Lech Poznań, czego nie może w przeciągu 3-4 lat mieć Pogoń Szczecin?
We wszystkich filarach prowadzenia klubu – od szkolenia, przez infrastrukturę po sposób budowy kadry, Pogoń goni Lecha. W ubiegłym sezonie skończyła ligę wyżej, w tym też taki scenariusz nikogo nie zdziwi. Miara sukcesu szczecinian, czy… skala strwonionego potencjału w Poznaniu?
Fot.400mm.pl