Trzeba przyznać, że wczorajszy dzień w Lidze Mistrzów był całkiem sympatyczny. A to Robert Lewandowski po raz kolejny pokazał, że jest kosmitą, a to Juventus musiał udać się w pościg za Lokomotiwem, ostatecznie skuteczny, a to City w efektowny sposób rozstrzelało Atalantę. Naprawdę nie było więc źle, oczywiście daleko było temu wtorkowi do zapadnięcia w naszą pamięć na wieki wieków amen, ale daliśmy mu „okejkę”. Bardzo chcielibyśmy zrobić to samo przy okazji środy.
Zdaje się, że najciekawiej zapowiada się starcie Interu z Dortmundem. Ci pierwsi są tym sezonie bardzo chwaleni, bo w lidze przegrali tylko z Juventusem, poza tym wygrywali wszystko, a przecież Nerazzurri w ostatnich latach nie przyzwyczaili nikogo do takich wyników. No, ale Serie A to jedno, a Liga Mistrzów to drugie i tutaj z ekipą Conte jest gorzej. Najpierw była wpadka i tylko remis z dzielną Slavią, potem dobra gra przeciwko Barcelonie, ale porażka. Efekt jest taki, że już po dwóch kolejkach Włosi mają trzy punkty straty do miejsca premiowanego awansem. Porażka właściwie wyrzucałaby ich z europejskiej elity, ponieważ raczej trzeba zakładać, że Blaugrana jednak w Czechach sobie poradzi.
– Nie możemy nazywać tego pojedynku finałem, to byłoby nadużycie. Finał rozgrywa się na koniec rozgrywek pomiędzy najsilniejszymi zespołami. Przed nami bardzo trudny mecz z bardzo wymagającym rywalem, to na pewno. Jeśli chodzi o mnie to oczekuję tylko jednego: abyśmy dali z siebie wszystko i nie niczego nie żałowali schodząc z boiska po ostatnim gwizdku. Musimy być najlepszą wersją nas jako drużyny. Liga Mistrzów jest dla nas w tym roku ekstremalnie trudna, ale reprezentuje też bardzo ważny dla nas aspekt rozwoju, jest kolejnym krokiem w stronę naszego wzrostu jako całego klubu. To będzie także kolejne cenne doświadczenie, ale podkreślam że najważniejsze to zagrać na 100% i niczego potem nie żałować – mówi Conte przed meczem (cytat za fcinter.pl). Odbieramy to tak, że trochę chce ściągnąć presję ze swojej drużyny. Żaden finał, zagrajmy po prostu na 100%. Natomiast też nie mamy wątpliwości: czułby ogromny niedosyt, gdyby przygoda w LM skończyła się dla jego drużyny tak szybko.
WYGRANA INTERU? KURS 2,25 W ETOTO
Jaki to czas, by mierzyć się z BVB? Całkiem niezły. Po pierwsze drużyna Favre’a nie jest w jakiejś wybitnej formie, z ostatnich czterech meczów wygrała ledwie jeden, pozostałe trzy remisowała (zresztą w takim samym rozmiarze, po 2:2). Po drugie – nie zagrają Marco Reus, strzelec zwycięskiej bramki z Moenchegladbach i Alcacer, a więc całkiem skuteczna strzelba (sześć meczów i pięć bramek w lidze).
Nie ma większych wątpliwości: wygrana jest spokojnie w zasięgu Interu, tyle że… ze Slavią też była, ha, z Barceloną też. Ale w Lidze Mistrzów wciąż brakuje Nerazzurrim kropki nad i.
Dobra, wiemy co nieco o daniu głównym, a co z przystawkami i deserami? Milik i Zieliński pojadą do Austrii, żeby zmierzyć się z Salzburgiem, który na początku tej edycji turnieju skradł serca kibiców. Najpierw było rozstrzelanie Genku, potem porażka w Liverpoolu, ale w cudownym stylu, który zachwycił nawet Kloppa. My oczywiście liczymy na wracającego do formy Milika (dwa gole z Hellas), ładne historie austriackich drużyn bez Polaków w składzie aż tak nas nie grzeją, natomiast Napoli może mieć ciężko. Już zaliczyło wpadkę na wyjeździe w Belgii, teraz jedzie na jeszcze trudniejszy teren.
– Już widać, że Salzburg może walczyć o awans z tej grupy. To bardzo silny zespół, ten mecz będzie dla nas bardzo ważny – mówił na konferencji Ancelotti. Kurtuazja? Raczej w małym procencie, Włoch po prostu wie, że nie jedzie do Austrii na wycieczkę.
SALZBURG GOLI NAPOLI? 2,60 W ETOTO
A zanim siądziecie do meczów o 21, warto się zatrzymać przynajmniej przy jednym o tej nieludzkiej porze, z godziny 18:55. Ajax – Chelsea. Holendrzy na razie wyglądają tak, jakby chcieli co najmniej powtórzyć zeszłoroczny sukces. Bilans bramek 6:0, po trójce w głowę dostała i Valencia, i Lille. Wiadomo: nie jest to pierwsza półka w europejskim futbolu, ale taki wynik choćby na Mestalla zawsze będzie jakimś powodem do dumy. Teraz kolejna do golenia ma być Chelsea i nie można wykluczyć, że tak się właśnie stanie. The Blues są w przebudowie i owszem, ostatnio notują lepsze wyniki – trzy wygrane z rzędu – ale też Brighton, Newcastle i Southampton to żadni mocarze. A na początku sezonu z londyńczykami było kiepsko, ledwie osiem punktów w sześciu meczach. Lampard potrzebuje czasu, a Ajax niekoniecznie będzie chciał go jego ekipie dawać.
Czego możemy się spodziewać to dużej liczby bramek. Ajax strzela jak opętany – 31 bramek w lidze w 10 meczach i wspomniane sześć w dwóch spotkaniach LM, Chelsea też umie się pobawić: 19 w dziewięciu grach Premier League, do tego super mecz z Liverpoolem w nomen omen Superpucharze Europy. Panowie, dajcie show.
WIĘCEJ NIŻ CZTERY GOLE W MECZU AJAKSU? ETOTO WYCENIA TO NA KURS 4,30
Komplet meczów:
Ajax – Chelsea 18:55
Lipsk – Zenit 18:55
Benfika – Lyon 21:00
Genk – Liverpool 21:00
Inter – Dortmund 21:00
Lille – Valencia 21:00
Salzburg – Napoli 21:00
Slavia – Barcelona 21:00
Fot. NewsPix.pl