Reklama

Milan podłączony pod 220V. Cztery czerwone kartki, obroniony karny w końcówce

redakcja

Autor:redakcja

05 października 2019, 23:13 • 4 min czytania 0 komentarzy

Oglądaliśmy tydzień temu dramatycznie nudne derby Madrytu. Oglądaliśmy pierwszą połowę meczu Śląska z Jagiellonią. Oglądaliśmy w akcji Diego Serrarensa. Ale gdziekolwiek szukalibyśmy w tym sezonie piłkarskiego dna, to i tak poniżej tego dna znajduje się gra Milanu. Dziś Rossoneri uratowali się dwoma akcjami zmienników i jakimś cudem odwrócili wynik meczu z Genoą. Przez kilkanaście minut byli w strefie spadkowej, ale cudem się z niej wykaraskali. Ze strzeleckiego dołka nie wychodzi za to Piątek, który rok temu na tym etapie sezonu miał trzynaście goli. Teraz ma dwa, oba z karnych, a dziś jego zmiennik odmienił grę Milanu. 

Milan podłączony pod 220V. Cztery czerwone kartki, obroniony karny w końcówce

Sabotażyści. Nie jesteśmy w stanie inaczej nazwać tego, co wyprawiali ostatnio zawodnicy Milanu. Trzy porażki z rzędu – potrafilibyśmy to zrozumieć, gdyby te mecze były jeszcze jakoś na ostrzu noża, a ekipa Marco Giampaolo wyglądałaby przyzwoicie. Bo wiecie – nowy trener, nowy pomysł na grę, lifting personalny zespołu, więc siłą rzeczy ta cała maszyna potrzebuje czasu na rozkręcenie się. Wydawało się, że z tygodnia na tydzień będziemy obserwować jakiś progres. Że piłkarze zaczną kumać ten pomysł byłego trenera Sampdorii i że zacznie to wszystko przypominać cokolwiek.

Tymczasem jeśli do tej pory gra Milanu cokolwiek przypominała, to był to potrącony jeż przy drodze ekspresowej.

No i dziś w starciu z Genoą też kompletnie nie było na kim oprzeć tej wiary w lepsze jutro. Do pewnego momentu nieźle wyglądał jedynie Pepe Reina, który bronił te bomby zawodników Genoi. Ale co z tego, gdy przy strzale Lasse Schoene z rzutu wolnego zachował się jak zawodnik, który przez przypadek założył bluzę bramkarską. Wiemy, że Duńczyk potrafi przycerować z rzutu wolnego, przekonał się chociażby o tym (i to nie tak dawno) Real Madryt, ale tym razem pomocnik Genoi strzelił prosto w środek bramki. A Reina zachował się jak Ladislav Rybansky. Kleknął, pozwolił przelecieć piłce obok niego, a później ze złości palnął się w łeb. Z tej sekwencji na uznanie zasługiwał jedynie ten ostatni gest.

Reklama

Genoa sprowadziła Milan do parteru i wydawało się, że już tylko kwestią czasu pozostaje założenie gościom gilotyny na szyję i odklepanie tej walki przez Rossoneri. W ekipie gości w pomocy biegała paczka zawodników o energii rozładowanego powerbanku, w obronie oglądaliśmy czterech statystów, a Piątek…

No cóż, Krzysiek dostał dziś najlepsze miejsce stojące do oglądania tych popisów. W pierwszej połowie zaliczył zero kontaktów z piłką w polu karnym, szukał gry w okolicach koła środkowego, wypracował jedną sytuację Kessiemu, ale generalnie odgrywał rolę zawodnika przemieszczającego się po boisku. W grze właściwie nie uczestniczył. I już w przerwie zaliczył zjazd do bazy.

Ale dość znęcania się nad Milanem. Wszak ten mecz wygrali.

Jakim cudem? Tymi „cudami” były zmiany w przerwie – za bezpłciowego Calhanoglu i nieobecnego Piątka weszli Lucas Paqueta i Rafael Leao. Dziesięć minut później po kluczowym udziale tego duetu było już 2:1 dla Milanu, a Genoa grała w dziesiątkę. Najpierw Brazylijczyk przytomnie rozegrał rzut wolny i wpuścił w pole karne Theo Hernandeza, a ten zdobył bramkę wyrównującą. A po chwili Leao wdał się w pojedynek z Biraschim, piłka po ping-pongu trafiła w rękę obrońcy gospodarzy, a sędzia po wideoweryfikacji wskazał na wapno i wyrzucił Włocha z boiska. Kessie, strzał i 2:1.

Milan w tym momencie miał wszystko, by pół godziny grać z względnym spokojem. Wystarczyło przejąć lejce nad tym meczem i kontrolować grającego w osłabieniu rywala. Sęk w tym, że mówimy o Milanie. Kwadrans przed końcem meczu Calabria chciał podać piętą (!) na środku boiska do tyłu, kopnął sobie w nogę, sfaulował rywala i wyleciał z boiska z drugą żółtą kartką. Mało Milanu w Milanie? No to w doliczonym czasie gry Reina sfaulował w polu karnym Kouame. Drugi wielki klops Hiszpana, pachniało tu remisem, aż tu Reina broni strzał Schoene i odkupuje wszystkie winy.

Chory mecz. CHORY. Oba zespoły kończyły mecz w dziesiątkę, po jednym piłkarzu z ławki wyleciało z niej z czerwoną kartką, odwrócenie wyniku z 0:1 do 2:1, obroniony rzut karny w 93. minucie, osiem minuty doliczonych… Zawartość Ekstraklasy w Serie A wybiła poza skalę.

Reklama

Milan jeszcze w przerwie był w strefie spadkowej, ale tym szalonym zwycięstwem odskoczył od czerwonej strefy na trzy punkty. Rozczuliła nas akcja, którą Rossoneri rozpoczęli pod własną bramką, bodaj Biglia podniósł głowę, zatrzymał się i wykonał gest typu „panowie, wy gracie?”. Ten sam Biglia, o którym nie bylibyśmy w stanie napisać pozytywnego słowa. Czyli jeden gość, który nie gra nic, ma pretensje do innych gości, którzy tylko statystują. Taki jest obraz Milanu.

Włoskie media podają, że na drugą połowę tego meczu nie wyszedł już Paolo Maldini. To znaczy – nie wyszedł na swoje miejsce w loży, spokojnie, pan Maldini w tym spotkaniu nie grał (chociaż przypuszczamy, że wyglądałby lepiej od Calabrii). Z miejsca ruszyły spekulacje, że dyrektor sportowy Rossoneri zaczął już obdzwaniać potencjalnych następców Giampaolo i wiele mówi się też o tym, że Milan w przerwie na reprezentacje zmieni trenera.

Czy zmieni? Czort wie. Wydaje się to prawdopodobne. Natomiast jeszcze bardziej prawdopodobne wydaje się to, że w kolejnym meczu w wyjściowym składzie zabraknie Krzysztofa Piątka, bo jego zmiennik Leao wyglądał po przerwie o niebo lepiej…

Genoa – Milan 1:2 (1:0)

Lasse Schoene (40.) – Theo Hernandez (51.), Franck Kessie (56.)

fot. NewsPix

Najnowsze

Boks

Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Szymon Szczepanik
3
Kolejny freak czy wielka szansa dla boksu? Kim jest Jake Paul?

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...