Już tylko szczególiki zostały do oficjalnego dopięcia wypożyczenia Phillipe Coutinho do Bayernu Monachium. Bardzo zaawansowany etap transferu potwierdzili nawet Bawarczycy na swojej stronie oficjalnej, więc wydaje się, że ten temat nie prawa prawa się wysypać. Dla Bayernu to szansa, by pogrozić palcem rozpychającej się łokciami Borussii Dortmund. Dla Barcelony to potencjalne uwolnienie części pensji dla Neymara. Dla samego Coutinho to krok w kierunku powrotu do świata żywych.
– Faktycznie, byliśmy z Hasanem Salihamidziciem w środę w Barcelonie i osiągnęliśmy porozumienie z klubem oraz z samym piłkarzem – potwierdził Karl-Heinz Rummenigge doniesienia mediów. – Zostały już właściwie szczegóły do dogadania, ale jesteśmy już przekonani, że Philippe zagra w Bayernie – dodaje Salihamidzić.
– Nie tylko Bayern, ale i cała Bundesliga nie mogą się już doczekać przywitania tak wspaniałego piłkarza – zachwala Brazylijczyka trener Kovac.
Ten transfer nie ma już prawa się wysypać. Coutinho lada dzień, może nawet za kilka godzin zostanie zaprezentowany przez Bayern jako ich nowy piłkarz. Barcelona odda go na roczne wypożyczenie z opcją klauzuli wykupu w wysokości około 120 milionów euro. Ale to nie jest też tak, że przez rok Brazylijczyk będzie sprawdzany w Niemczech za darmo. Oj, nie. Barcelona już na wstępie zainkasuje 20 baniek euro. Do tego Katalończycy oszczędzą 24 miliony euro rocznej pensji, którą będą musieli opłacić Niemcy (24 miliony w praktyce, bo na konto piłkarza spłynie połowa, ale opłacenie podatków leży po stronie klubu). Łącznie wychodzą zatem 44 duże bańki za rok gry Coutinho, a i ewentualne 120 milionów za rok.
Mistrzowie Niemiec tak naprawdę robią kalkę wypożyczenia Jamesa Rodrigueza z Realu Madryt. Kolumbijczyk mógłby zostać nawet w Monachium, bo przecież momenty miewał. Lepszy na pewno miał ten pierwszy rok w Bayernie, w poprzednim męczyły go urazy – przyplątała się kontuzja kolana, później łydki. Niemniej Bayern może i był skory do skorzystania z klauzuli wykupu, która była niższa od tej, która będzie zawarta w umowie z Barcą w kontekście Coutinho. Sek w tym, że w Niemczech nie chciał zostawać sam zawodnik. W 43 meczach strzelił czternaście goli, zaliczył piętnaście asyst. Może nie był to błysk jak na mundialu w Brazylii, ale też niewielu zawodników w Bundeslidze mogło się w tym okresie pochwalić podobnymi liczbami.
James zatem wyfrunął, kontrakty Robbena i Ribery’ego wygasły – Bayern został z luką na pozycji osiem/dziesięć oraz na skrzydłach. Środek pola wydawał się jednak zdecydowanie lepiej zabezpieczony – za plecami Lewandowskiego śmiało może grać Thomas Mueller, coraz jaśniej świeci też gwiazda Leona Goeretzki. Problem był ze skrzydłami. Opieranie się wyłącznie na duecie Coman-Gnabry było niezwykle ryzykowne, w odwodzie jest jeszcze Alphonso Davies. Już nie chodzi tylko o to, że z taką parą nie byłoby nawet co liczyć na szarżowanie w Lidze Mistrzów, ale o to, że Bayern nie miałby nawet najlepszych skrzydeł w lidze. Dortmundzki duet Hazard/Brandt i Sancho leży w regale jakości na wyższej półce.
– Faktycznie na początku lata wydawało mi się, że ta kadra jest zbyt wąska. Ale teraz uzupełniliśmy ją dwoma-trzema piłkarzami wysokiej jakości. Teraz myślę, że to drużyna gotowa do walki i Kovac spokojnie może z nią pracować do zimy. A co później? Zobaczymy – przyznawał ostatnio Uli Hoeness.
Tych „dwóch-trzech piłkarzy wysokiej jakości” to obok Coutinho jeszcze Ivan Perisić, także wypożyczony, ale z Interu. Chorwat to klasyczny skrzydłowy, Coutinho zwiększa też rywalizację na dziesiątce. – Philippe może grać na lewej stronie pomocy, ale też w środku. Oglądaliśmy go podczas Copa America, grał na dziesiątce i był nieprawdopodobnie kreatywny. Może być dla nas cenny też i na tej pozycji – zaznacza Salihamidzić.
No dobra, sytuacje i położenie Bayernu znamy – pozyskuje kozaka mogącego grać na dwóch pozycjach, kadra wydaje się skompletowana, przy dobrych wiatrach za rok szarpną się na rekord transferowy (jeśli nie wypali Coutinho, to zagną parol na Kaia Havertza z Bayeru). A co z Coutinho i Barceloną?
Brazylijczyk w pewnym momencie był drugim najdroższym piłkarzem świata, miał grać przy jednym fortepianie z Messim i prowadzić Barcelonę do triumfu w Lidze Mistrzów. Poprzedni sezon skończył na 54 meczach, 11 golach i 5 asystach. Liczba występów wskazuje, że był podstawowym piłkarzem, natomiast fakty są takie, że w ponad połowie tych spotkań albo był ściągany w drugiej połowie, albo wchodził z ławki. Katalończycy byli nim rozczarowani, zwłaszcza że ciężaru odpowiedzialności w poprzednim sezonie nie dźwignęli też Dembele i Malcom – może gdyby któryś z Francuzów odciążał Messiego w ciągnięciu za uszy Barcelony, to Coutinho nie byłby tak krytykowany, a tak krytyka często ogniskowała się na nim. Bo jednak oczekiwania wobec członka Fab’ Four z Liverpoolu był zdecydowanie wyższe.
Barca chciała więc oddać Coutinho za Neymara, dorzucić gotówkę, jakiegoś Semedo, Rakiticia czy Umtitiego. Sęk w tym, że Coutinho nie bardzo uśmiechał się ten Paryż, a w ogóle to co to ma być, że przed chwilą płaciliście za mnie 140 baniek, a teraz traktujecie jak tanią kartę w Monopoly. W hiszpańskich mediach burzył się Kia Joorabchian, menadżer Brazylijczyka: – Od dyrektora sportowego słyszę, że nie chcą sprzedawać Phillipe. Bartomeu mówi to samo. Dlatego też nie rozglądaliśmy się za nowym klubem dla naszego zawodnika. Ale Barcelona nie może kłamać, nie może się tak zachowywać. Faktem jest, że niektórzy ludzie w zarządzie zabiegali o to, by Coutinho był włączony w transfer Neymara z Paris Saint-Germain.
Z jednej strony – brak możliwości włączenia byłego zawodnika Liverpool w tę transakcję sprawia, że wydaje się ona mniej prawdopodobna. No bo Barca będzie musiała albo dorzucić paryżanom gotówkę, albo wykreślić z umowy Coutinho i zastąpić go… no właśnie, kim? Dembele?
Ale i znajdą się tacy, co znajdą argument za tym, że przejście Coutinho do Bayernu zwiastuje dogadanie się z PSG. No bo tymczasowo znalazła się kasa na część pensji Neymara, do tego 20 baniek z miejsca można dorzucić do transferu, spróbować rozłożyć ten deal na raty i za rok dorzucić kolejne 120 milionów… Też to brzmi sensownie. Ale zbyt dobrze znamy Barcelonę, by wiedzieć, że scenariusz z Coutinho skończy się tym, że Bayern – jeśli będzie zadowolony – to wynegocjuje za Brazylijczyka wykup za 70 milionów. I Barca nawet nie odzyska tych 140 milionów, które zapłaciła Liverpoolowi.
Bayern zadowolony, Coutinho wraca do świata żywych, a w Katalonii nerwowo kręcą wąsa i mówią „panie, z tą sprzedażą Philippe to trzeba usiąść na spokojnie, teraz to ja mam fuchę do ogarnięcia w Paryżu”.
fot. NewsPix.pl