W piątek napisaliśmy tekst o Krsevanie Santinim. Jeśli nie kojarzycie (macie prawo) – to nowy bramkarz Jagiellonii Białystok, który okazał się takim ogórem, że klub Podlasia najchętniej rozwiązałby z nim kontrakt po kilku tygodniach współpracy. Błyskawicznie okazało się, że 32-letniego Chorwata z porządnym bronieniem łączy tylko tyle, że jak się trochę zmruży oczy, to przypomina Buffona. Dlaczego znów o tym wspominamy? Ano dlatego, że wtopa Jagi wydaje się tym boleśniejsza, że do ekipy Ireneusza Mamrota mógł dołączyć – jak poinformował na Twitterze Adam Wierzbicki – Dante Stipica.
Czyli Jaga ma u siebie przebierańca, a mogła mieć bramkarza, który na początku sezonu robi furorę na ekstraklasowych boiskach. Innymi słowy – mogła być czekolada, a… no, czekolady nie ma. Bolesna pomyłka, w dodatku na rzecz rywala, który w tym sezonie powinien walczyć o podobne cele. I którą trochę łatwiej przełknąć tylko dlatego, że solidnie wygląda Damian Węglarz, który na początku raczej był poza planami drużyny z Podlasia na najbliższe miesiące.
Stipica, też Chorwat, ale 28-letni, to również nie był oczywisty kandydat na wzmocnienie. Co prawda nie podróżował od klubu do klubu jak Santini, ale w poprzednim sezonie rozegrał tylko cztery mecze w CSKA Sofia. Rok wcześniej, w barwach Hajduka Split, też trochę siedzenia na ławce było, nazbierał 25 gier, a cofając się jeszcze o sezon – było podobnie. Ale tym większy szacun dla Pogoni Szczecin, że zauważyła potencjał i takiego grajka zdecydowała się wyciągnąć.
Odnosimy się oczywiście do początku sezonu – wróżbitami nie jesteśmy, jeśli Stipica jeszcze okaże się szczecińską odpowiedzią na Ladislava Rybansky’ego, nie ogłosimy końca świata. Ale na razie nic nie wskazuje na taki rozwój wypadków, a na scenariusz, w którym Pogoń w końcu znalazła bardzo dobrego fachowca, wskazuje niemal wszystko. Wcześniej różnie z tym bywało, z całym szacunkiem choćby dla Łukasza Załuski, wydaje się, że nawet od momentu, w którym o tytuł bramkarza sezonu otarł się Radosław Janukiewicz, trwały poszukiwania. Czyli parę ładnych lat.
I z Legią, i z Arką, i z Piastem bramkarz Portowców był bohaterem drużyny – dał się pokonać tylko raz, a bronił w sytuacjach trudnych, bardzo trudnych lub nawet beznadziejnych. Przykładem okazja, którą w niedzielę miał Jorge Felix.
Ma pecha Matus Putnocky, który w Śląsku przypomniał sobie o czasach Ruchu Chorzów, mają pecha inni bramkarze, którzy dobrze zaczęli sezon, ale Stipica na razie ma abonament na naszą jedenastkę kolejki. Podobnie zresztą jak Dani Ramirez, ale miejsc w ofensywie jest więcej, więc jego rywali, którzy też błyszczą, da się upchnąć w składzie.
W badziewiakach na razie szukamy kogoś podobnego. Mocnym kandydatem był Bojan Cecarić, ale Michał Probierz po dwóch wtopach przytomnie zdecydował się na umieszczenie go poza kadrą meczową, po czym jego skrzydłowi kończyli spotkanie z Rakowem z golem i asystą na koncie.
Z graczy, których w jedenastce mamy, najbardziej martwi nas Ricardinho. Brazylijczyk w poprzednim sezonie potrzebował 15 kolejek, by wyrównać wynik strzelecki Jose Kante z wcześniejszych rozgrywek (9 goli dla Wisły Płock w lidze), a później zaliczył ostry zjazd. Wiosną trafił tylko raz, z rzutu karnego, i od dłuższego czasu jest cieniem zawodnika, którego znamy. Nie ma pewnego składu w ekipie Nafciarzy, a jak ma, to z reguły kopie się po czole. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie.
Fot. FotoPyK